Wczorajsza przygoda w jednej z popularnych Biedronek. Zrobiłem zakupy, podchodzę do kasy. Jest jedna otwarta, bo późna pora już była i mało kto robił zakupy. Siedzi sobie pani na kasie, w kolejce cztery osoby, ja piąty, wszyscy zakupy raczej małe. Za mną Piekielny Klient. Wielki kosz wyładowany wszystkim i niczym. Mamrota pod nosem:
- Kolejka ku***, robić się nie chce leniom, a ja muszę stać i czekać, zakupy ku*** muszę zrobić.
I tak se mamrocze, alkoholu nie czułem, więc trzeźwy, tylko że burak. Kolejka się przesuwa sprawnie, dochodzą następne dwie osoby za piekielnym, teraz jestem już trzeci w kolei, minęło dosłownie z 30 sekund od ustania gościa w kolejce, a ten Piekielny jak nie wydrze japy:
- KU***, czy ktoś tutaj pracuje?! Od godziny KU*** próbuję zrobić zakupy! Wy je*ane lenie, ja was wszystkich KU*** dojadę! Ty KU*** na kasie bujaj dupę i mnie skasuj!
Ludzie w szoku, kasjerka przestała kasować, bo ją zamurowało.
Podchodzi kierownik sklepu, spokojnie podchodzi do gościa, szepcze mu do ucha, wyciąga z kolejki idzie do drugiej kasy, kasuje przemiłego Pana. Wszyscy szczęśliwi, bo bydła nie wolno mieszać z ludźmi, więc nikt słowa nie powiedział... Przychodzi moja kolej, zostałem skasowany, chcę płacić i naglę słyszę Piekielnego:
- KU***, portfela nie mam!
Facepalmy u wszystkich obecnych było słychać w promieniu wielu mil... Wyszedłem z Biedronki i widzę typowego pakiera przed sklepem. Wyszedł za mną również i Piekielny, biegiem do samochodu po portfel. Ja pakuję zakupy do mojego auta, a pakierek podchodzi do piekielnego i mówi mu mniej więcej tak.
- Ta ku*** z kasy to moja żona - i sprzedaje potężnego lepa na twarz piekielnego, zabiera mu kluczyki do auta i... wrzuca w kratkę ściekową - Przyjdź jeszcze raz do tego sklepu, a wrzucę tam ciebie.
Nie wiem czy wynikły z tego jakieś konsekwencję, bo pojechałem do domu, więc dalsza część historii jest mi nieznana, ale mam nadzieję, że pakierek nie poniósł żadnych konsekwencji.
biedronka
Bardzo chcę wierzyć, że tak było, bo historia fajna. Ale skąd pan pakier słyszał, co się działo wewnątrz sklepu?
Odpowiedz@Grejfrutowa: Nie wiem, może stał w przedsionku i na żonę czekał. Zobaczyłem go dopiero przy wyjściu, jak moja żona miała popołudniowe zmiany to też często stałem i czekałem na nią pod pracą.
Odpowiedz@Grejfrutowa: Jeśli było to tuż przed zamknięciem sklepu, to przypuszczam że czekał na małżonkę przed drzwiami na sklep. A reasumując całą opowieść, to prawdą jest, że osoby które nigdy nie miały styczności z obsługą klienta w sklepie/ markecie ( osobiście, lub z opowiadań znajomych) traktują ekspedientów jak ścierki do podłogi, co mnie osobiście jako pracodawcę denerwuje strasznie i zawsze staje po stronie mojego pracownika, jeśli klient nie ma racji co do zarzucanego złego zachowania pracownika. To też są ludzie i mają swoją nietykalność cielesną i werbalna...
Odpowiedz@Deante86: Mi zaimponowali wszyscy: Kierownik który spokojnie, nie wdawał się w kłótnie tylko zaprosił Pana do kasy obok aby uwolnić od niego całą resztę. Kasjerka która była zszokowana ale profesjonalnie skończyła kasować pozostałych klientów. Ci klienci którzy nie zamordowali Piekielnego a mogli i każdy sąd by ich uniewinnił. No i pakierek który wrzucił mu te kluczyki w kratkę, lepszej kary dla gościa bym nie wymyślił.
Odpowiedz@krzyjac: Mi akurat kierownik nie zaimponował, bo bydło powinno się wywalac ze sklepu, a nie jeszcze mu robic dobrze. Gdyby nie ten paker, to pan burak by sobie zakodował, że jak zrobi awanturę, to od razu ktoś się rzuci mu kasę otwierac. Ot polityka "klient nacpan". @Deante86 niestety wśród moich klientek są i takie, co pracowały w sklepie, a i tak traktują ludzi jak ścierkę, pewnie na zasadzie "patrz, ja do czegoś doszłam w życiu, a ty dalej w sklepie"
OdpowiedzA moim zdaniem zachowanie kierownika było właśnie nieprawidłowe. Facet jest burakiem i dostaje za to nagrodę (a właściwie dostałby, gdyby nie zakończenie historii). Zgodzę się, że nie należy mieszać bydła z ludźmi, ale jeżeli bydło będzie miało specjalne przywileje, to ludzi będzie coraz mniej. Moim zdaniem ochroniarz powinien go wyprowadzić, bez zbędnych dyskusji.
Odpowiedz@Nikorandil: Kierownik w takiej Biedronce nie jest właścicielem i zapewne zachował się zgodnie z wytycznymi, które go obowiązują. Gdyby wyprosił tego klienta, lub wdał się z nim w pyskówkę, zapewne miałby nieprzyjemności. Dlatego uważam, że to klienci powinni reagować na takie zachowanie. Żeby taki typ wiedział, że inni mają go za buca, a nie za bohatera. A bardzo często jest tak, że inni klienci zaczynają takiemu burakowi wtórować.
Odpowiedz@Nikorandil: Na jakiej podstawie? Bo niema w tej historii niczego co by dawało ochroniarzowi podstawę do takiej sytuacji jak mówisz.
Odpowiedz@iks: Uważasz, że wulgarne obrażanie pracownika nie daje podstawy do wyproszenia klienta ze sklepu? Gdzie pracujesz? @maktalena: W sporej części się z Tobą zgadzam, ale z drugiej strony myślę, że poczucie godności pracownika jako człowieka nie powinno zależeć od wytycznych i reakcji osób trzecich.
Odpowiedz@Nikorandil: Tyle, że kierownik musi za coś żyć i dzieci nakarmić. Nie każdy może sobie pozwolić, żeby stracić pracę czy chociażby premię. Pracowałam kiedyś w McDonald's. Pamiętam taką sytuację, kiedy klient zaczął wyzywać jedną z kasjerek, bo nie podobało mu się, że jest duży ruch i on nie ma dla siebie tyle miejsca przy ladzie, ile by chciał. Kierowniczka zmiany stanęła w obronie kasjerki. Kulturalnie poprosiła tego pana, żeby się uspokoił i przestał dziewczynę obrażać. Po kilku dniach ten pan napisał skargę, w której twierdził, że został przez menadżerkę potraktowany chamsko, że powiedziała mu, żeby jej nie pouczał jak ma pracować i inne niestworzone rzeczy. Nie pomogło nagranie z monitoringu, nie pomogły tłumaczenia moje i tej obrażanej dziewczyny. Menadżerka dostała naganę, bo zdaniem szefostwa powinna była tego pana przeprosić i jakoś udobruchać.
Odpowiedz@maktalena: Dlatego się z Tobą w dużej części zgadzam- taki kierownik zwykle nie ma wyboru, a jego szefowie są często odcięci od rzeczywistości. Cóż, gdybym był świadkiem sytuacji, w której cham jest przepraszany i stara się go udobruchać, sam bym pewnie napisał skargę, zakończoną stwierdzeniem, że nie będę korzystał z usług firmy, która promuje buractwo kosztem swoich pracowników. To by mieli zagwozdkę co z tym zrobić ;)
Odpowiedz@Nikorandil: Zacznij się regularnie stołować w McDonald's. Będziesz miał takich sytuacji do wyboru, do koloru.
Odpowiedz@maktalena: Moi pracownicy mają pełne prawo do obrony siebie, i jeśli ktokolwiek zaczyna po nich jeździć to mają prawo się odezwać. Niech ludzie się w końcu obudzą i zobaczą, że ekspedient to też człowiek tak samo jak oni, a nie podnóżek.
Odpowiedz@Nikorandil: Pracowałem w biedronce na ochronie kilka miesięcy - wulgarne wyzwiska nie pozwalały mi na wyprowadzenie delikwenta, jedynie co mogłem to go poprosić o wyjście. Jeśli się stawał agresywny - mogłem albo spróbować go samemu uspokoić (dalej bez dotykania) albo dopiero wtedy wezwać interwencyjny. Poczytaj na przyszłość ustawy to zmądrzejesz.
Odpowiedz@Nikorandil: Olali by Cię. Niestety. Ale z takim podejściem to za chwile nie miała byś gdzie robić zakupów bo podejrzewam w 90% kieras będzie próbował załagodzić bo tak jak mówią inni - musi mieć co do gara włożyć, a szefostwo ma głowy w dupie i "Klient nasz pan".
Odpowiedz@iks: A gdzie pracujesz teraz? Jeśli gdzieś w mojej okolicy, to kiedyś chętnie przyjdę poprawić sobie humor, może od tego zmądrzejesz :)
Odpowiedz@maktalena: To wszystko zależy od podejścia właścicieli. Pracownicy którzy nas zastępują tak samo mają prawo pod naszą nieobecność zrugać innego pracownika, bądź stanąć w jego obronie.
Odpowiedz@maktalena: Niestety, takie wytyczne, co nie zmienia faktu, że głupie wytyczne, zwłaszcza w czsach, gdy chętnych do pracy w marketach coraz mniej (my szukamy ludzi do pracy od dobrych paru lat i jak na moje stoisko się zgłosi jedna osoba nadająca się do roboty na pół roku, to jest wielki sukces). I na szczęście u mnei się nie zdarzyło nigdy, by klienci wtórowali bucom, ale po naszej stronei też nigdy nei staną. Ot, patrzą w milczeniu na show.
Odpowiedz@maktalena: zawsze reaguja. wlasnie dlatego.
Odpowiedz@Nikorandil: Słuchaj. Kierownik obiektu tak naprawdę ma gorzej od kasjerki. Robiliśmy Biedronki jako firma zewn. i mieliśmy wyjechane na buraczanych klientów. Jak jeden cymbał zwyzywał kasjerkę, to dostał centralnie od nas po pysku i na kopach wyleciał ze sklepu. Ale jak złożył skargę, to przejechał dyr. regionalny, który w ogóle nie znał obsady tego obiektu i mało brakło to właśnie Ona mało nie straciła pracy, bo dyr. ze skargi wywnioskował, że bucowi dokopali pracownicy Biedronki,czyli podwładni tej dziewczyny. My z bananami na pyskach oznajmiliśmy, że to wpie*dol to od nas i bardzo chętnie akcję powtórzymy jeszcze raz. Dopiero wtedy regionalny odpuścił dziewczynie. Pamiętaj, że kierownik zna swoich pracowników i może, chociaż nie zawsze chce stanąć w ich obronie Przyjezdny dyrektor ma na to wyjechane, bo ma tylko nazwisko, a Klient Nasz Pan i ktoś musi beknąć. Wiemy to właśnie od tej dziewczyny, która, gdyby np. nas już tam nie było, mogła by przez wuja stracić pracę. Takie życie
OdpowiedzA ja mam nadzieję, że poniósł konsekwencje, bo w końcu złamał prawo. Od wymierzania sprawiedliwości są sądy. Gdyby tak każdy brał sprawy we własne ręce to by było strach na ulicę wychodzić.
Odpowiedz@xyRon: Wątpię, świadków nie było, nagrań z monitoringu też. Zachował się bardzo dobrze, swoją drogą poczytaj o tzw. honorowym uderzeniu w USA.
Odpowiedz@xyRon: Dawniej obrażającego cześć kobiety chama by stangret wybatożył... dawniej wszystko było w lepszym stylu...
Odpowiedz@xyRon: mnie przeraza jak wiele osób mysli ze przemoc fizyczna jest stosowna odpowiedzia na czyjes slowa
Odpowiedz@kazmirz: Za chamstwo się płaci.
Odpowiedz@xyRon: No bez przesady. Gdyby każdy leciał zakładać sprawę, po tym jak jednorazowo go ktoś zbluzgał, to by co drugi budynek na świecie musiał być sądem. I to czynnym całą dobę.
OdpowiedzNawet jeśli ta historia jest prawdziwa, i tak mi się podoba. Daję plusa.
Odpowiedz@Polio: Gdyby jeszcze była napisana w miarę poprawnie… A tak interpunkcja leży, deklinacja kwiczy, a koniugacja i jedno, i drugie.
OdpowiedzMarnujesz się tu, powinieneś powieści pisać z takim talentem.
OdpowiedzŚwietna historia, poprawiła mi humor. Dzięki :)
OdpowiedzI cały autobus wykonał klasycznego rotfla w czasie gdy kierowca bił brawo.
Odpowiedz@greggor: To była biedronka a nie autobus. Aaa, chyba, że chciałeś być zabawny ale to wtedy nie używa się tekstu który śmieszył ludzi sto lat przed wynalezieniem węgla ;)
OdpowiedzBuractwo i chamstwo szybko i odpowiednio i nie przesadnie ukarane! Robi sie cieplo na sercu, ze jeszcze taka sprawiedliwosc bywa w zyciu codziennym. TAK TRZYMAC!
OdpowiedzCzłowiek sobie z rana grzecznie wchodzi na piekielnych, a tu ordynarny fejk.
Odpowiedz@Candela: nom prawie miałem nadzieję że to on wyrwał te naklejki z sąsiedniej historii Brakuje tylko klaskania, bo już wierzę że znając dane gościa (żona na kasie) to zostawi sprawę o napad w spokoju :)
Odpowiedz@Isegrim6: Myślę, że burak okazał się imigrantem, więc mąż kasjerki dostał dożywocie za napad na tle rasowym, a samej kasjerce kazano szukać kluczyków w ściekach. Następnie cham dostał oficjalne przeprosiny od samego burmistrza (dzieci w strojach ludowych, chleb, sól, klucz do miasta i te sprawy), przyleciał Batman i ogłosił buraka nowym Ministrem Magii.
Odpowiedz@Candela: I to ja mam tutaj wybujałą wyobraźnię :) Ale masz plusa bo pomysł ciekawy, możesz wykorzystać przy następnej historii :)
OdpowiedzZ uśmiechem na ustach czytałem ostatnie dwa zdania tej historii. Od razu przypomina się powiedzenie/przysłowie: "Traktuj ludzi tak jak chcesz, aby oni cię traktowali.
OdpowiedzAż dziw, że tyle osób w to wierzy. Serio? W taką sensacyjną przerysowaną kompilację najpopularniejszych motywów? Aż mnie trochę zaskoczył brak w nicku nazwy pewnego jadowitego pajęczaka.
OdpowiedzNo i właśnie takie buraki powinny być wyrzucane na kopach przez ochroniarzy. Nie wiem czy historia jest w całości prawdziwa czy nie ale widywałam sporo prostaków zachowujących się w taki sposób. Niestety pracownicy sklepów czy fast foodów zwykle szli im na rękę utwierdzając chamów w przekoniu, że za swoje chore zachowanie dostaną co zechcą. Pozostaje mieć nadzieję, że polityka firm zacznie się zmieniać i pracownicy będą mogli reagować właściwie.
OdpowiedzNigdy nie zrozumiem takich ludzi. W sklepie w, którym pracuję latem po godzinie 20 jak już zostawał jeden kasjer zawsze ustawiał się sznurek. I tę godzinę przed zamknięciem, albo nawet 15 minut przed pretensje że jedna kasa. No ludzie... Pan Paker bardzo dobrze zrobił
OdpowiedzJak dla mnie ktoś kto "został skasowany" to nie istnieje. Cóż to za nowomowa po pobycie w kolejce w markecie .... ROTFL No i "pakier" czy "paker" :-)
OdpowiedzWyobraźmy sobie, że w tych nerwach klient uderza kasjerkę... No normalnie policja, kryminał, normalnie lincz. Ale gdy klienta zamieniny na pacjenta, to nagle okazuje się, że nerwy itd., że przecież sytuacja zupełnie normalna i w ogóle czemu pracownik placówki medycznej ma jakiś problem, że ktoś na niego nakrzyczał czy tam uderzył.
Odpowiedz