O (nie)odwoływaniu wizyt u lekarzy specjalistów/zabiegów.
Wczoraj na angielskim rozmawialiśmy o medycynie i to przypomniało mi, że latem moja matka mówiła, że jakoś tak na wrzesień ma termin gastroskopii. Mamy zaraz koniec października, a ona jakoś nie podzieliła się ze mną wrażeniami po badaniu ani wynikami. Po zajęciach zadzwoniłam do niej.
- Cześć, byłaś u tego lekarza, co mi wspominałaś, że miałaś skierowanie, bo jakoś nic nie mówisz o wynikach?
- Nie, nie byłam - zero skruchy i zdziwienie, że w ogóle jakaś taka pierdoła mi się przypomniała.
- A poinformowałaś o swojej nieobecności?
- Nie, a po co? Przecież oni na pewno znaleźli kogoś na moje miejsce.
- No jak to po co? Jak znaleźli? Przecież nawet jak na koniec dnia już się zorientowali, że nie przyszłaś to nikogo już nie dali na twoje miejsce, bo do gastro trzeba się przygotować i nie mogli wziąć nikogo z marszu - tu uniosłam głos.
- A to ja nie wiedziałam.
- Czego nie wiedziałaś? To nie jakaś wiedza tajemna tylko podstawy kultury i obycia!
- Dziecko, ale co ty krzyczysz na mnie, przecież nic takiego się nie stało.
- Jak to nic się nie stało? Zablokowałaś komuś miejsce! Komuś kto mógł skorzystać, a przez twoją głupotę i niefrasobliwość nie skorzystał. Mogłaś ich poinformować przynajmniej dwa dni wcześniej!
A matka na to: nikomu niczego nie zablokowałam, bo każdy ma swoją datę i godzinę i na nią przychodzi, to jak mogłam zablokować?
Po tym zdaniu poleciały przekleństwa z mojej strony. Wstydzę się, że moja mama ma taki sposób myślenia. Nie rozumie, że ona nie jest jedyną osobą, która nie przychodzi, nie informuje i uważa, że nic się nie stało. A z tego (oczywiście nie tylko) w skali roku robią się kolejki.
A jeszcze na koniec: nie poszła, bo już ją nie boli żołądek, więc po co? To mówi kobieta, która dwa lata temu "wyszła" z nowotworu i która na swoje zdrowie powinna chuchać i dmuchać.
niefrasobliwi ludzie
No i właśnie od takich pacjentów i ludzi, którym przestawiają swoją wersję, bierze się z połowa obecnej nagonki na ochronę zdrowia
OdpowiedzPowinien być centralny system, gdzie przychodnie i lekarze mogą odnotowywać nie stawienie się na wizytę bez informacji. Z tego tytułu pacjent mógłby ponosić kary, płacić wyższe składki czy coś takiego. Wszystko dałoby radę zrobić w ramach obecnego prawa.
Odpowiedz@glan: Dodałbym jeszcze oprócz samego kija jakąś marchewkę - osoby, które mają "dobrą" historię (czyt. regularnie chodzą, nie spóźniają się etc.) miałyby pewne pierwszeństwo w kolejkach
Odpowiedz@Rollem: lmao
OdpowiedzTak jest w Belgii. Nie przyjscie na wyznaczona wizyte (bez wczesniejszego odwolania) powoduje kary finansowe dla pacjenta.
Odpowiedz@Flaga: Ja myślę o tym na zasadzie zniżek/zwyżek na ubezpieczenie zdrowotne. Dokładnie tak jak jest przy ubezpieczeniu auta - zniżka za bezszkodową jazdę tutaj byłaby zniżką za prawidłowe przychodzenie na wizyty.
Odpowiedz@glan: Co prawda nie służba zdrowia, a usługi - w Norwegii masz dobę przed zaplanowaną wizytą na jej odwołanie bez konsekwencji. Niezastosowanie się skutkuje tym, że wysyła się wezwanie do zapłaty na kwotę, jaką przedsiębiorca miał zarobić, a zmarnował czas na bezproduktywne czekanie na umówionego klienta. U nas to niestety nielegalne.
OdpowiedzPrzypomnij jej o tej sytuacji gdy zacznie narzekać na kolejki na badania bądź do specjalistów. Od razu zrozumie :).
OdpowiedzO rety... Zniesmaczenie, zniesmaczenie i jeszcze raz zniesmaczenie. Czy tylko ja uważam, że krzyczenie na matkę i używanie przekleństw w stosynku do niej lub po prostu przy niej to dno dna? Aż mi ciarki po plecach przechodzą. Trochę najbardziej podstawowej kultury... To matka. Każdą informację można jej przekazać w taki sposób, żeby jej nie urazić. Szacymek. Empatia. No ręce opadają.
Odpowiedz@Elfonte: Każdy człowiek jest człowiekiem, tylko człowiekiem - czy to matka, ojciec, dziadek czy listonosz. Szacunek należy się każdemu niezależnie od tego kim jest, więc gloryfikowanie kogoś tylko dlatego że jest rodzicem jest śmieszne - jak ktoś jest cymbałem to trzeba go naprostować, a nie "bo to matka".
Odpowiedz@Painkiler: Ja też uważam, że szacunek należy się wszystkim. Ale nigdy nie zrozumiem ludzi, którzy nie szanują nawet matki i zawsze będzie mnie to tylko mierzić.
Odpowiedz@Elfonte: Ale upomnienie kogoś, uniesienie głosu itd. to nie jest jeszcze oznaka braku szacunku. Autorka z uzasadnionego powodu powiedziała matce, że to co zrobiła to "głupota i niefrasobliwość" (to najgorsze słowa jakie padają). No faktycznie wstyd i hańba, trzeba było po głowie pogłaskać jak dziecko i powiedzieć "mamuś, nu nu". Nawet jeśli masz trochę racji (w sumie w idealnym świecie faktycznie łatwiej by się było ludziom dogadać, jakby wszystko omawiali na spokojnie) to mocno przesadzasz.
Odpowiedz@Elfonte: Tak, przeklinam przy matce. Dla kogoś to może być coś nienormalnego, rozumiem. I tak dobrze, że nie przeszkadza tobie, że nie mówię do matki w trzeciej osobie. "A była mama na tym badaniu, co mama mi w lipcu o nim wspominała? I nie mam pojęcia, jak prawda miałaby kogoś urazić. Nie poszła, głupio zrobiła i niech O tym wie. Mimo tej telefonicznej awantury uważam, że i tak nic do niej nie dotarło. Wg niej nic się nie stało, a ja przesadzam.
Odpowiedz@Elfonte: A jesli matka nie ma szacunku do dziecka to mimo to dziecko ma mieć szacunek do matki?
OdpowiedzWystarczy wprowadzić drobną opłatę w momencie zapisu (przykładowo 10 zł). Zwrot po wyjściu po wizycie albo po odwołaniu.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 23 października 2016 o 12:58
@zmywarkaBosch: Zapisy telefoniczne umarłyby całkowicie...
Odpowiedz@sla: po zapisie telefonicznym następuje zazwyczaj doniesienie skierowania. Pacjent ma na to tydzień lub dwa. Wówczas mogłoby nastąpić pobranie opłaty.
Odpowiedz@Grejfrutowa: Zazwyczaj. Nie wszędzie jest przecież potrzebne skierowanie.
Odpowiedz@Grejfrutowa: Nie do każdego lekarza potrzeba skierowania. Poza tym co w przypadku, jeśli chcę faktycznie odwołać wizytę? Mam wtedy i tak lecieć np. do innego miasta, żeby odebrać swoje 10 zł? Pomysł glana jest znacznie lepszy.
Odpowiedz@emilyana: przecież ja się nie upieram przy płatnościach. Tak, tamten pomysł jest dobry ;)
OdpowiedzMiałam podobną sytuację. Mama miała umówić się na jakieś tam badanie ginekologiczne, minutę po umówieniu terminu i rozłączeniu telefonu ogarnęła, że wtedy będzie mieć okres (to wykluczało z badania). Mówię jej, żeby oddzwoniła i odwołała od razu, bo po co ktoś ma czekać, niech zwolni termin komuś potrzebującemu, a nie robi sztuczne kolejki. Na co ona "ale po co, przecież nic się nie dzieje" i inne słowa w tym tonie. Dostała większy opiernicz i jak tylko zeszłam z linii "słuchu" to oddzwoniła i odwołała.;) Widocznie ten typ tak ma, ale teraz mama pod tym względem chodzi jak w zegarku.;) I żeby się nikt nie czepiał, że "nie szanuję matki, bo ją pouczam" - mama jest człowiekiem i popełnia błędy, czasem nie pomyśli, zupełnie jak każdy z nas. A poza tym mamy luźne kontakty. Rodzice też czasem zasługują na z*ebkę.
Odpowiedzodbiegając od tematu. zna ktos przyczyne tak długiej przerwy w dodawaniu historii?
OdpowiedzMam dobrą lekarkę POZ. Tak dobrą, że pół dzielnicy się do niej zapisało :) i teraz terminy "normalne" wynoszą 10-14 dni. Oczywiście, można przyjść rano, na rejestrację bieżącą, teoretycznie przychodnia czynna od 7:30, ale już o siódmej kolejka zajęta przez w większości babcie (znacie typ :)). Przez pierwsze minuty po otwarciu jest sajgon, więc jak uda się dodzwonić, to nie ma wolnych miejsc. W przypadkach nagłych lekarka przyjmie dodatkowo, poza limitem, ale nie lubię nadużywać tej sytuacji. I pewnego dnia miałam problem. Radziłam sobie sama, ile mogłam, no ale nie dałam rady. Dzwonię do rejestracji po 11-tej i pytam, czy na popołudnie znalazłoby się miejsce (lekarka przyjmuje do południa, potem 4 godziny, gdzie ma wizyty domowe, i popołudniowa sesja). Na co rejestratorka, że teraz mogłabym przyjechać, bo z pacjentów "terminowych" (tych z rejestracji sprzed iluś dni) przyszły tylko trzy osoby i doktor siedzi od dwóch godzin praktycznie bez pacjentów.
Odpowiedz@didja: I dlatego ja się w ogóle nie umawiam do mojego endokrynologa. Zapisy są na za pół roku a jak przyjdę w jakikolwiek dzień tak po prostu to na 90% nie będzie albo nikogo albo 2 osoby na cały dzień. To jest aż śmieszne.
Odpowiedz@nasturcja: Za pół roku do endokrynologa? Na NFZ? W jakiej Arkadii żyjesz, podaj namiar :)? Aż się wzruszyłam. U mnie czeka się 4 lata. A w jednym miejscu zaśpiewali mi 8 lat ne pierwszorazową wizytę. Przy czym poradnie endo mają u nas jednocześnie kontrakt jako poradnie leczenia niepłodności.
OdpowiedzPrzyznam się, że ja też nie odwołałem wizyty u specjalisty. Miałem mieć jakąś kontrolną. Jako, że wszystko już było ok myślałem, żeby ją odwołać. Termin miałem wrześniowy, ale "zagubiłem" karteczkę z dokładną datą. Udałem się do rejestracji w szpitalu celem ustalenia kiedy to miało być i odwołania tejże. I co? I nic. Pani w rejestracji przeszukała kajet z zapisami na wrzesień, dzień po dniu i nie znalazła informacji kiedy miałem mieć wizytę. Pani nie wiedząc, że chciałem ją odwołać proponowała mi iść i prosić lekarza o przyjęcie poza kolejnością. Gdyby sytuacja była inna i musiałbym koniecznie tą wizytę mieć, już widzę jak lekarz radośnie mnie przyjmuje na gębę!
OdpowiedzDotychczas tylko w 1 przychodni w jakiej byłam, stosowane są "kary". Jeśli nie zgłosi się przyjscia na swój termin ale ma się jakieś usprawiedliwienie i się zadzwoni nawet później np. Nagły jakiś losowy wypadek czy źle samopoczucie, to można zapisać się na termin ale nie na "jutro" a na kolejny, do niektórych specjalistów jest to za tydzien czy dwa. Ale jeśli pacjent oleje sprawe, to kolejny zapis jest co najmniej za miesiąc. Jak oleje po raz kolejny to znowu miesiąc czeka. Byłam świadkiem jak pani przy rejestracji się kłóciła ze przecież doktor przyuje jutro i ona wie że może ją przyjąć więc ona chce na jutro. Na pytanie pielęgniarki dlaczego nie przyszła na poprzedni termin na który była zapisana odparła, że jej się nie chciało akurat wtedy przyjeżdżac bo ma daleko. Ale ona chce akurat do tego doktora bo koleżanka jej poleciła i już ona na już chce. Rada pielęgniarki - proszę sobie znaleźć lekarza bliżej albo przychodzić na umówiony termin. Może chamsko to zabrzmiało ale tak moim zdaniem powinno być. Pani w końcu zapisała się na "za miesiąc" ale wychodząc wygrazala się że jak jej się nie będzie chciało jechać to i tak nie orzyjdzie i dalej będzie rzadac przyjęcia .
OdpowiedzWypadł mi dysk, potrzebna wizyta u ortopedy na już, bo rodzinny nie da skierowania na rezonans. Skierowanie miałam na cito, więc teoretycznie powinnam być przyjęta od razu, ale wiadomo jak jest... Panie z rejestracji kazały mi przyjść pół godziny przed zakończeniem godzin przyjęć, może ktoś wypadnie z kolejki. Weszłam od razu, bo na liście, którą lekarz miał na biurku, ledwie połowa nazwisk była odhaczona, od godziny siedział w pustym gabinecie. Myślałam, że mnie trafi. Termin oczekiwania na wizytę w moim mieście to ok. 3 miesiące. Podobne sytuacje miałam u dwóch innych specjalistów. PS. Opisałam podobną sytuację kilka miesięcy temu. http://piekielni.pl/73526
OdpowiedzSkąd ja to znam... Moja matka była jakiś czas temu zapisana na wizytę u pulmonologa. Czas oczekiwania na wizytę - około 8 miesięcy. Jakieś dwa miesiące po zapisaniu się wyszło, że wizyta nie będzie konieczna. Zaczęłyśmy z siostrą matce wręcz truć by odwołała wizytę - Ciągle było "ojej zapomniałam"; "jutro zadzwonię"; "jak wrócę ze sklepu" itp. itd. - przez kolejne 4 miesiące... I nie docierało, że to właśnie takie zapychanie kolejki sprawia, ze czas oczekiwania jest taki, a nie inny... W końcu się udało.
Odpowiedz@Iras: No cóż, właśnie chodzę do pulmonologa. Zwykle raz na 4 miesiące, bo częściej się nie da. A gdy wchodzę do poczekalni to jestem 20-ty w kolejce i czekam w przychodni ok. 3-4 godzin. Po prosu "samo życie"...
OdpowiedzA ja kiedyś zadzwoniłam do lekarza, że chcę odwołać wizytę na NFZ, ale na moje miejsce chętnie przyjdzie moja mama. I co? Recepcjonistka powiedziała, że nie ma takiej możliwości. :)
Odpowiedz@Arizona: Akurat rozumiem, dlaczego nie ma takiej możliwości. Od razu znaleźliby się cwaniacy zapisujący się do obleganych specjalistów tylko po to, żeby odstępować za opłatą miejsce w kolejce.
OdpowiedzJa w ogóle nie rozumiem po co te kolejki i po co terminy na rok 20... któryś tam. Jedna osoba z mojej rodziny miała niedawno operację w szpitalu więc bywałem na oddziale w którym to miało miejsce. I co ??? Sala 5 osobowa a w niej 1 słownie jedna osoba. I tak w wielu pokojach na całym oddziale. Jedna lub dwie operacje dziennie, a nie więcej. Nie ma kto robić operacji ??? lekarzy mało ??? To niech panowie posłowie stworzą przepisy które spowodują ze lekarze tu wykształceni za pieniądze polskiego podatnika będą leczyć tu a nie wyjeżdżać tam gdzie lepiej płacą.
OdpowiedzI właśnie jak czytam coś takiego to dostaje szału. Sama pracuje w służbie zdrowia od dłuższego czasu i na takich "pacjentów" nóż w kieszeni mi się otwiera..najpierw się zapisuje, potem nie przychodzi i nawet nie raczy powiadomić bo po co, a jak nagle zaboli to jeszcze Ci z pyskiem przyjdzie, ze to boli a mu termin przepadl i on musi mieć na już.. ehh
OdpowiedzZ racji, że jestem po wypadku, dość często bywam u różnych lekarzy. Czasem zdarzy się, że na jakąś wizytę przyjść nie dam rady i dzwonię wtedy odwołać. Parę razy oberwało mi się od samych lekarzy, że jak tak można nie przychodzić... Więc cóż, długie kolejki to nie tylko nie przychodzenie na badania, ale też czasem leniwość ludzi z rejestracji.
OdpowiedzW Dąbrowie Górniczej próbują wprowadzać (nie wiem jeszcze z jakim skutkiem) system zliczający właśnie "niesolidnych" pacjentów. Podobno ma działać na zasadzie: pierwszy raz - ostrzeżenie, dugi - możliwość odmowy ustalenia terminu przez rejestrację. O karach finansowych nie słyszałem. Ale jeszcze przed szturmem na onko chciałem wyciągnąć kartę do rodzinnego, bo mi się morfina skończyła i usłyszałem, że dawno nie ma numerków. No, chyba, że lekarz mnie przyjmie, to ok. Myślę: zna mnie kupę lat, wie na co jestem chory, przecież mnie nie zostawi bez pbólowych. Idą zapytać na pierwsze piętro pod gabinet... pod gabinetem byłem sam. Lekarz siedział sobie w gabinecie i jeszcze mi dołożył, że sobie pójdziemy razem, bo On od czterdziestu minut już pacjenta nie miał i nie chce mu się jak cymbałowi siedzieć jeszcze 1,5 h... A recepcji nie było numerków.
Odpowiedz