Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Prawdopodobnie tl;dr, ale i tak się podzielę. Tragedia w IV Aktach. Prolog…

Prawdopodobnie tl;dr, ale i tak się podzielę.

Tragedia w IV Aktach.
Prolog

Niestety PKO jest największym dystrybutorem kredytów studenckich. Potrzebuję takowego, więc byłam zmuszona rozmawiać pracownikami tego banku, chociaż kojarzą mi się jak najgorzej, ale trudno, mus to mus.

Akt I - Oddział w moim mieście
Przychodzę do oddziału w moim mieście macierzystym zaraz po ogłoszeniu rozporządzenia, tak mniej więcej 25 sierpnia (rozporządzenie z 15.08). Siadam i mówię, że potrzebuję kredytu studenckiego. Pani za biurkiem wytrzeszcza na mnie oczy i zaczyna bełkotać, że w sumie to oni nic nie wiedzą i tylko przyjmują wnioski. W międzyczasie pani szukała gorączkowo po internecie odpowiedzi na moje (zdawałoby się) prozaiczne pytania. Próżny był jej trud, bo tak się składa, że umiem czytać i zanim zawracam komuś cztery litery to upewniam się, że nie mogę sama takich informacji uzyskać. Dodatkowo zostałam uraczona historią, że przepisy się zmieniły i dlatego pani nic nie wie.

No tak, przerąbane, zmiana terminu składania wniosków każdego by skonfudowała. Znudziło mnie siedzenie na krzesełku, które łącznie trwało kilkadziesiąt minut, więc sobie poszłam uzyskawszy wydruk wniosku, który mogłam wydrukować sama. Ale spoko. Przynajmniej nie za moje wydrukowane.

Akt II - INFOLINIA
Niezrażona żałosną obsługą, bo akurat w tamtej placówce to standard dzwonię na infolinię. Pytam grzecznie, że kredyt studencki chciałam i mam kilka kwestii, których nie mogę znaleźć. Pani się tym nie zajmuje i w sumie to nie wie, ale zaproponowała, że postara się pomóc. No okej. Pani była naprawdę urocza i dała mi nadzieję, że to jednak nie jest bank dla starych ludzi i ktokolwiek chociaż wykazuje minimum zainteresowania.

Nawet zaproponowała mi umówienie spotkania w oddziale! Szalenie miłe dopóki się nie okazało, że jednak nie może. No dobra. Ważnym było, że uzyskałam kilka informacji, które mi były potrzebne.
Byłoby git gdyby się nie okazało, że pani najwyraźniej nie odróżnia brutto od netto (a w tym absurdalnym rozporządzeniu to ma znaczenie) i nie ma zielonego pojęcia o wymogach poręczeń. Przynajmniej mam infolinię za darmo, bo darmowe minuty.

AKT III
Połowa września, postanowiłam iść do oddziału na Pawiej w Krakowie, bo mi blisko i może ktoś coś będzie ogarniał w minimalnym stopniu.

Wchodzę, siadam, mówię dzień dobry, uśmiecham się.
- Kredyt studencki bym chciała.
No i się zaczęło. Pani nic nie wie, pani nie ma wytycznych. W sumie to nic nie ma. Uśmiecham się wtedy szerzej i mówię nadal uprzejmie:
- To bardzo ciekawe, bo wytyczne są dostępne od 15 sierpnia.
Pani chyba była zaskoczona, że ja taka zorientowana i mądra, bo wzorem koleżanki z innego miasta zaczęła gorączkowo poszukiwać informacji na stronie internetowej.
- No tak, coś tu jest wspomniane, ale nie mamy żadnych dokumentów jeszcze ani nic.

Ja nadal uśmiechnięta wyciągam plik wydrukowanych kartek i stwierdzam, że wczoraj wydrukowałam je ze strony PKO, no bo nie dość, że jestem mądra, to jeszcze bogata i mam drukarkę. Uważny czytelnik zarzuci, że przecież dostałam papiery od banku, a się tu chwalę, żem kasiasta. Papiery od banku przepadły dawno temu.
Nastała niezręczna cisza. Nie lubię niezręcznej ciszy, więc Postanowiłam sobie iść, bo szkoda mi czasu na oglądanie jak pracownik się wije. Zostałam odprawiona po raz trzeci.

AKT IV - DLACZEGO W OGÓLE PISZĘ TĘ HISTORIĘ
Dnia 14.10.2016 nastąpiła kumulacja przegięcia. Postanowiłam wykorzystać ten dzień na załatwienie formalności, bo się październik kończy, a poza tym miałam nadzieję, że pod koniec okresu umożliwiającego składanie wniosków ktoś będzie wiedział cokolwiek.

Zdążyłam załatwić zaświadczenie z US i milion pięćset dublujących się dokumentów z uczelni. Zaświadczenia o zarobkach nie się jeszcze nie udało, ale na stronie i tak w sumie jest napisane, że wystarczy oświadczenie. Pomyślałam, że jak będzie trzeba to po prostu doniosę.

Przychodzę do oddziału, siadam sobie grzecznie i mam nadzieję, że nie trafię do hiper kompetentnej istoty, która mnie obsługiwała na początku września. Udało się! NIE! Podchodzę do innej pani i zaczynam od łatwych rzeczy, a tam dane osobowe się trochę zmieniły, tutaj numer telefonu, adresik. Pani dała radę, gratulacje.

Zaczynam mój temat:
- Chciałabym kredyt studencki.
Pani się twarz wydłużyła, westchnęła z irytacją i mówi:
- Tutaj kolega się tym zajmuje. Ja w sumie to nie wiem.
Dobra. Siadam w kolejce do kolegi (czas leci, ale w sumie czilałt, też bym miała w poważaniu czas klienta, jak przyszedł to posiedzi). Podchodzę.
- Kredyt studencki bym chciała.
I tutaj się zaczęło. Pan popatrzył na mnie jakbym mu co najmniej zamordowała matkę albo żonę, a w sumie to obie.
- Jest trzecia - jęczy. - To są trzy godziny wprowadzania. Ja nie wytrzymam, idę na przerwę. Pani poczeka.

Autentyk! Żadnego "przepraszam, ale nie byłem na przerwie czy mogę sobie kawę przynieść?" albo "przepraszam, czy poczeka pani 15 minut, bo chciałbym coś zjeść?" albo nawet "To ja tylko spojrzę czy dokumenty są w porządku, a jak wrócę to wprowadzimy wniosek, bo nie byłem na przerwie, dobrze?" Nie. Pan się zabrał i poszedł. Udało mi się na odchodnym na nim wymóc żeby mi wydrukował chociaż dokumenty potrzebne do tego cholernego kredytu. Siedzę, wypełniam sobie, minęło z trzydzieści minut.

Pan łaskawie wraca. Daję mu te dokumenty, oświadczając, że nie musi mi nawet o tym kredycie opowiadać, bo ja wszystko wiem. A w ogóle wprowadzania nie ma za dużo (w ogóle nie rozumiem dlaczego wprowadzenie trzech stron A4 miało panu zająć trzy godziny, jak sam stwierdził).
- Pani za mało zarobiła za 2015 żeby zostać samodzielną finansowo.
- Dobrze, ale obecnie zarabiam więcej.
Pan dzwoni, bo w sumie to nie wie, co w takiej sytuacji.
- No to tak. Jak pani zarabia 2800 (brutto), to pani kredytu nie udzielimy.
- Wiem, ale ja zarabiam tyle ile jest równo wymagane. Jest to napisane w oświadczeniu.
- No tak, ale trzeba to zaświadczenie jednak na naszym druku, bo jak pani zarabia na przykład 2200 to jest w porządku.
- Przecież panu mówię, że zarabiam tyle ile jest wymagane.
- A w ogóle to poręczycieli trzeba dwóch.
- Wiem, proszę się tym nie martwić.
- No to to zaświadczenie (bo pan nie miał co wymyślić żeby się mnie pozbyć)
- Dobrze, to proszę wprowadzić ten wniosek i ja to zaświadczenie po prostu doniosę.
- Ale tu nie ma czego wprowadzać, bo gdyby pani zarabiała 2200...
Nie wytrzymałam. Pozbierałam zabawki i sobie poszłam.

ZAKOŃCZENIE
W dniu dzisiejszym straciłam 1,5 godziny na siedzenie w oddziale, bo jakiś leniwy prostak nie chciał nawet rzucić okiem czy moje dokumenty są kompletne. Gdyby mu się zachciało chociażby spojrzeć, to nie sterczałabym w oddziale bez sensu przez prawie dwie godziny.

Każdy potrzebuje przerwy, rozumiem, że klientów w oddziale pełno i nie ma kiedy, ale do jasnej cholery dlaczego odbywa się to moim kosztem, zwłaszcza jeśli wystarczyłyby trzy minuty żeby się zorientować?

bank pko

by Shadi
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar iks
13 25

Taka duża dziewczynka, studentką chce być, a o poproszeniu kierownika oddziału to nie słyszała?

Odpowiedz
avatar razzor91
0 18

@iks: I co by ten kierownik zrobił? Przyprowadził wku*wionego pracownika, który zrobiłby wszystko, żeby sprawa nie została załatwiona "z winy klienta"?

Odpowiedz
avatar iks
7 17

@razzor91: Kierownik by przekazał pracownikowi że jego premia zależy od pomyślnego zakończenia tej sprawy.

Odpowiedz
avatar Swidrygajlow
0 14

@iks: O naiwny. Nie w banku i nie w państwówkach.

Odpowiedz
avatar whateva
2 2

@Swidrygajlow: Nie w banku, powiadasz? Kiedyś poszedłem załatwiać pewną sprawę w BZWBK. Usiadłem, wyłuszczyłem swoją sprawę i usłyszałem "ojej, ale to jest dużo roboty, a ja jeszcze muszę iść do bankomatu (WTF?!)", po czym pani zawinęła kitę i schowała się na zapleczu, zostawiając mnie w chwilowym zdumieniu bezbrzeżnym. Wróciłem do kolejki, usiadłem drugi raz, koleżanka załatwiła sprawę w pięć minut. Wróciłem do domu, napisałem mail do centrali z opisem sytuacji. Nie wiem, co było dalej, ale od tej pory ta kasjerka obsługuje mnie na baczność, a na mieście kłania się z daleka.

Odpowiedz
avatar Papa_Smerf
8 42

"Niestety PKO jest największym dystrybutorem kredytów studenckich. Potrzebuję takowego, więc byłam zmuszona rozmawiać pracownikami tego banku [...]"- nie, nie musiałaś rozmawiać z pracownikiem tego banku. To, że PKO jest (najwyraźniej) najpopularniejszym dostawcą takich kredytów, nie oznacza, że jedynym. Może inny bank ma lepszą ofertę. Jeśli nie poszukasz, to się nie dowiesz. "W międzyczasie pani szukała gorączkowo po internecie odpowiedzi na moje (zdawałoby się) prozaiczne pytania"-skąd wiesz, że w internecie, a nie w dokumentach bankowych? W banku zazwyczaj monitory są odwrócone tyłem do klienta- i prawidłowo, po co ma on widzieć wewnętrzne systemy bankowe. "Pytam grzecznie, że kredyt studencki chciałam i mam kilka kwestii, których nie mogę znaleźć."- i gdzie tu jest jakieś pytanie? Co najwyżej mówisz, nie pytasz. "Wchodzę, siadam, mówię dzień dobry, uśmiecham się.- Kredyt studencki bym chciała."- nie chciałabym obsługiwać osoby, która tak się wyraża. To brzmi bardzo wyniośle i zarozumiale. Myślę, że gdybyś powiedziała "Jestem zainteresowana kredytem studenckim" lub "Chciałabym dostać kredyt studencki", zostałabyś zupełnie inaczej odebrana i potraktowana. "I tutaj się zaczęło. Pan popatrzył na mnie jakbym mu co najmniej zamordowała matkę albo żonę, a w sumie to obie.- Jest trzecia - jęczy. - To są trzy godziny wprowadzania. Ja nie wytrzymam, idę na przerwę. Pani poczeka." - robisz z siebie męczennicę. Nie uwierzę, że w banku ktoś się może tak spojrzeć na klienta, jęczeć lub powiedzieć, że idzie na przerwę, a klient już przy stanowisku ma czekać. "- No to tak. Jak pani zarabia 2800 (brutto), to pani kredytu nie udzielimy."- zarabiasz jakieś trzy tysiące złotych i potrzebujesz d 400 zł do 1000 zł dodatkowego dochodu na miesiąc? Wyraźnie napisałaś, że teraz zarabiasz więcej. To się kupy nie trzyma. "W dniu dzisiejszym straciłam 1,5 godziny na siedzenie w oddziale, bo jakiś leniwy prostak nie chciał nawet rzucić okiem czy moje dokumenty są kompletne."- skąd wiesz, że to prostak? Czujesz się lepsza, bo nie pracujesz w banku? Pachnie mi tu pogardą. Nie rozumiem, po co silisz się na wyszukany styl? To naprawdę nie było potrzebne-historia byłaby o wiele lepsza, gdybyś napisała ją normalnym językiem (pisanie "skonfudowana" i parę linijek dalej "spoko" nie jest najlepszym połączeniem) i bez tych pseudo-aktów. Masz problemy z dostaniem kredytu. Ale mi tragedia. I to w trzech aktach.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 14 października 2016 o 19:46

avatar brombella
5 23

@Papa_Smerf: jakże się cieszę że znalazł się ktoś kto lekko utarł noska pannie Shadi. Bo co z tego że ukazał się gdzieś przepis i rozporządzenie? W necie? wielkie mi mecyje. Jak bank tychże nie przerobi na procedurę, konkretną, to sobie panna Shadi może chcieć dostać kredyt. Bez procedury nie ma kredytu. żadnego. nawet studenckiego. Amen :)

Odpowiedz
avatar mitzeh
0 6

@Papa_Smerf: z tym wyborem to jest tak, że nie każdy bank może tego konkretnego kredytu udzielać. Na tę chwilę są to 4 banki w Polsce, tak więc rzeczywiście PKO nie jest jedyną opcją. Lata temu, kiedy sama interesowałam się tematem, lepsze warunki były chociażby w Pekao. @brombella: nie do końca. Kredyt studencki to specyficzna usługa, która jest dofinansowywana z budżetu państwa, tak więc rozporządzenie Ministerstwa jest dla banków wiążące i to oni mają się wyrobić z opracowaniem procedury - a nie roszczeniowe studenciaki czekać, aż bank się ogarnie.

Odpowiedz
avatar ja_2
1 3

@mitzeh: Masz rację - bo bank zna już miesiąc przed głosowaniem w sejmie nie tylko jego wynik, ale i dokładną treść ustawy jaka zostanie przyjęta + oczywiście rozporządzenia wykonawcze. Do tego system informatyczny + przygotowanie szablonów, dokumentów + przeszkolenie pracowników w 1000 oddziałach to też kwestia kilkunastu minut... Najłatwiej wypowiadać się na tematy o których nie ma się zielonego pojęcia...

Odpowiedz
avatar mitzeh
3 3

@ja_2: *ustawa* o kredytach studenckich została przyjęta w 1998 roku, wszelkie potencjalne zmiany "na bieżąco" zawierane są co najwyżej w *uchwałach* wykonawczych. Z wprowadzeniem w życie przepisów takiej uchwały (jak i z samym jej stworzeniem) jest nieco mniej zachodu niż w przypadku pracy nad całą nową ustawą. O czym na pewno wiesz, bo przecież nie wypowiadał(a)byś się o czymś, o czym nie masz zielonego pojęcia, ale nie chciałabym, żeby inni czytający poczuli się wprowadzeni w błąd użyciem przez Ciebie słowa "ustawa". Ad meritum: według Dziennika Ustaw, najnowszy akt zmieniający do ustawy o kredytach studenckich został uchwalony 23. sierpnia bieżącego roku - rzeczywiście dość późno, biorąc pod uwagę fakt, że wnioski o kredyt studencki można było zacząć składać już 15. sierpnia. Niemniej jednak zakres zmian jest stosunkowo niewielki, myślę, że "przeszkalanie" pracowników w zakresie każdej drobnej zmiany byłoby przesadą; co do druczków się zgadzam, jednak nadal uważam, że to nie powinien być problem klienta. Podań o kredyty studenckie nie składa się w dowolnym momencie - należy to zrobić w określonym przedziale czasowym, bodajże do któregoś dnia października, tak więc sorry, ale nadal uważam, że to bank powinien procedury opracować jak najszybciej (nie wiem, skąd wyciągnąłeś/aś wniosek, że uważam, że trwa to parę minut?), a nie ogarnąć się np. w grudniu.

Odpowiedz
avatar greggor
25 25

Bank 3 razy dał ci do zrozumienia, że ma w d..ie udzielenie ci kredytu studenckiego, a ty poszłaś tam po raz 4? Coś mnie ominęło i to nadal jedyny bank w Polsce?

Odpowiedz
avatar Zunrin
-1 13

Tyle tekstu, a nie wiadomo czy to BP czy SA.

Odpowiedz
avatar choix
8 12

Wiadomo, jest PKO BP i PEKAO SA

Odpowiedz
avatar mitzeh
8 8

@Zunrin: ale co, na szyldach widnieje "PKO SA"? Bo oficjalne nazwy tych banków to PKO BP albo Pekao SA, nigdy w życiu w żadnym mieście nie widziałam jakiejś fuzji. A że ludzie często mylą i nazywają (znaczy, piszą, bo w mowie na to samo wychodzi) błędnie, to inna sprawa. Wychodzi na to, że w "grajdołku" choix wszyscy i w mowie, i w piśmie posługują się poprawnymi nazwami :)

Odpowiedz
avatar Naevari
-1 3

@Zunrin: Która część komentarza choix sprawiła, że poczułeś się upoważniony do rzucenia taką chamską odzywką?

Odpowiedz
avatar ja_2
0 0

@Zunrin: Czy ty w ogóle ogarniasz otoczenie?:) Gdzie tam było o stacji benzynowej czy koncernie petrochemicznym??? ;p

Odpowiedz
avatar ja_2
0 0

@mitzeh: Pisałem to już wyżej - jak już coś piszesz to sprawdź ;p Bo inaczej zaczną cię traktować jak głupka, który wypowiada się, choć nie ma pojęcia ... ps. pewnie nadal nie rozumiesz - sprawdź dziecko jak naprawdę brzmi OFICJALNA NAZWA banku z centralną przy ul. Puławskiej w Warszawie ;p

Odpowiedz
avatar mitzeh
1 1

@ja_2: zupełnie nieironicznie mam nadzieję, że choć na chwilę dowartościowałeś się potraktowaniem mnie z góry. Równie nieironicznie życzę Ci, żebyś kiedyś zrozumiał, że to jedyne, co w ten sposób osiągasz. "SA" (czy właściwie "S.A.") to po prostu skrót od "Spółka Akcyjna". W takim sensie rzeczywiście i PKO BP, i Pekao są "S.A.", bo tak wynika z przepisów obowiązującego w Polsce prawa. Mamy więc "PKO BP SA" ("Powszechna Kasa Oszczędności Bank Polski Spółka Akcyjna") oraz "Pekao SA", nie istnieje natomiast taki twór jak "PKO SA". No, chyba że zarówno strona internetowa PKO BP (SA), jak i Google Maps wprowadzają mnie w błąd i na warszawskim szyldzie rzeczywiście widnieje "PKO SA" zamiast "PKO BP SA" - nie mam jak tego sprawdzić na żywo, ale jeżeli udowodnisz mi to jakimś zdjęciem czy coś, to oczywiście przyznam się do błędu. Pozdrawiam :)

Odpowiedz
avatar ja_2
-2 2

@mitzeh: Potraktowałem cię tak, bo wypowiadasz się "ex katedra", a widać, że nie znasz się na tym. I nadal piszesz źle ... Podpowiem: jeżeli gdzieś znajdziesz szyld "PKO BP SA" to zgłoś to do centrali. Na pewno zareagują, bo to nie jest już nazwa tego banku ;) i bardzo tego pilnują...

Odpowiedz
avatar raj
0 0

@ja_2: A to niby jak się teraz ten bank nazywa? Bo na ich stronach internetowych wszędzie jak wół stoi napisane "PKO Bank Polski SA", więc nie rozumiem o co ci chodzi?

Odpowiedz
avatar freezerx
2 2

To musi to być wina tego konkretnego oddziału. Sama korzystałam z kredytu studenckiego, to samo moja siostra i koleżanka. Nigdy nie było najmniejszego problemu, również (jak w przypadku kolezanki) przy zmianie studiów (pójście na mgr po lic i na dr po mgr- za kazdym razem wystarczył aneks). Jest jeden konkretny oddział w mieście zajmujący się tym, panie kompetentne i dobrze poinformowane. To samo mogę powiedzieć o placówkach w Bydgoszczy i Gdańsku z uwagi na osobiste doświadczenia (choć parę lat już minęło, najwyraźniej już wtedy mieli ogarniete). Po drugie, jest sporo banków oferujących kredyt studencki, trzeba było poszukać i porównać, i ew.iść gdzie indziej skoro w tym konkretnym miejscu mieli takie podejście.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
0 0

@freezerx: no nie sporo, tylko 4: PKO Bank Polski S.A., Bank PEKAO S.A., Bank Polskiej Spółdzielczości S.A. (wraz ze zrzeszonymi bankami spółdzielczymi), SGB-Bank S.A. (wraz ze zrzeszonymi bankami spółdzielczymi). z tym że w bankach spółdzielczych często jak pochodzisz z innego rejonu Polski i nie jesteś zameldowany w rejonie ich działania, nawet tymczasowo, to nie możesz złożyć wniosku; czyli zostają dwa banki, wielki mi wybór

Odpowiedz
avatar Shattered
0 0

@melisendellewellyn: Nie miałam tego problemu w BPS. Poszło szybko i sprawnie, czego nie mogę powiedzieć o PKO BP.

Odpowiedz
avatar bromba69
0 10

Mogę poprosić o przetłumaczenie pierwszego zdania? "dr" to wiem, że skrót od "doktor", ale z "tl" nie spotkałam się do tej pory. No i co mają banki do doktorów?

Odpowiedz
avatar razzor91
-4 10

@bromba69: tl;dr - too long, don't read. (tł. za długie, nie czytam) Google nie boli.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
11 13

@razzor91: a nie mozna pisac po polsku tylko zawsze odsylac do google? ja myslalam, ze to jakies literowki

Odpowiedz
avatar 7sins
7 7

@nursetka: Popieram. Dziwna maniera używania angielskich skrótów i tworzenia nowomowy.

Odpowiedz
avatar razzor91
-4 4

@nursetka: Świata nie zatrzymasz, wiele słów przeszło do naszego języka z innych, podobnie jak skrótów i można albo za tym nadążać, albo być tetrykiem i narzekać ;)

Odpowiedz
avatar Chronoss
-1 1

@Fahren: Odrobine bardziej precyzyjnie rzecz ujmujac Tl;dr oznacza "Too long, didn't read". A wzielo sie to od komentarzy pod dlugimi artykulami/postami/komentarzami. Na zasadzie: tak sie naprodukowales dlugiego tekstu, ale niestety: za dlugie, nie czytalem. Oczywiscie, na ogol w charakterze pol-zartu. Dlatego tl;dr z podsumowaniem pojawiaja sie na ogol na koncu tekstu.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
4 4

@razzor91: jestem 30letnim tetrykiem, ktory na codzien uzywa praktycznie wylacznie angielskiego ( a mimo tego nie znam tego skrotu?) i jak czytam polski tekst to nie spodziewam sie jakis dziwnych literowek stosowanych przez nastolatkow. W jezyku polskich wystepuje wystarczajaco wiele slow, a wstawianie angielskich skrotow, zupelnie bez sensu, nie swiadczy o inteligencji piszacego.

Odpowiedz
avatar raj
1 1

@nursetka: W takim razie parę słów do 30-letniego tetryka od 50-letniego nastolatka ;), który Internetem zajmuje się prawie przez całe swoje życie zawodowe. Skróty takie jak TL;DR, ROTFL, LOL czy wiele innych podobnych mają prawdopodobnie tyle lat co ty, albo niewiele mniej ;). Nie są to żadne nowinki wymyślone przez nastolatków, tylko elementy języka forów internetowych stare jak sam Internet ;). Kazde środowisko ma swój charakterystyczny żargon, srodowisko internautów także. Chcąc być w tym środowisku, wypadałoby go choć trochę poznać. Zwłaszcza że w Internecie jest mnóstwo stron w tym pomocnych, które objaśniają znaczenie tych słów, zwrotów czy skrótów - mozna poszukać i poczytać. Czyli w skrócie: RTFM ;)

Odpowiedz
avatar konto usunięte
0 0

@raj: lol, wtf czy btw znam, reszty skrotow nie i nie czuje sie gorsza, nie spedzam swojego czasu na czatach, ani nie widzialam powszechnego uzycia tych skrotow na forach, ktore sledze. Mieszkam w Anglii i korzystam obecnie glownie z angielskiej wersji Internetu i o dziwo ludzie tam nie uzywaja takich skrotow. Czary? Zreszta nie chodzi o zargon, tylko w tej historii skrot jest zupelnie nie na miejscu, jakby wyrwany z kontekstu. Wygladal po prostu jak literowka. Z zalozenia tego portalu powinna to byc historia, ktora napisana po polsku a nie komentarz na forum, gdzie internetowy zargon jest dopuszczalny,

Odpowiedz
avatar Elfonte
5 5

Miałam kiedyś sytuację z pracownicą banku, jedyną na caluśkim świecie, która mogła załatwić moją sprawę. Niestety kobieta ta przeciągała w nieskończoność formalności, kłamała, raz wersja była taka, za tydzień inna, nie wiedziała czy i jak załatwić moją sprawę. Zadzwoniłam więc do jej przełożonej i wyłuszczyłam co i jak. Następnie zapytałam czy muszę składać oficjalną skargę na tę nieudolną pracownicę, czy też kierowniczka jakoś mi pomoże. Kierowniczka bardzo mnie przeprosiła za zaistniałą sytuację. Obiecała, że niezwłocznie porozmawia z panią, która tak mnie do tej pory źle traktowała, a ze skargą pisemną poprosiła, żebym się wstrzymała. Ależ byłam miło zaskoczona podczas następnej wizyty w banku. Jedyna na świecie pani nareszcie załatwia moją sprawę. Mało tego. Była przemiła, dogłębnie zorientowana w przepisach i o krok wyprzedzała moje prośby. Rozstałyśmy w atmosferze wręcz przyjaznej. Można? Można.

Odpowiedz
avatar LJ73
0 0

Co raz więcej spotykam samochodów z tzw. rejestratorami drogi, dlatego też co raz bardziej się dziwię, dlaczego nie wykorzystujemy funkcji dyktafonu w naszych telefonach. I niech mi nikt nie próbuje udowadniać, że to niezgodne z przepisami i podpadające pod paragrafy, bo gdyby tak było, to wszystkie działające w Polsce firmy audytorskie byłyby na bakier z prawem. Osobiście niemalże odruchowo włączam dyktafon w sytuacjach, które z założenia będą sporne. W przypadku takich akcji jak opisana, bardzo grzecznie lecz równie stanowczo wymógłbym na oddziale banku, by w odpowiadającym mi terminie "znaleźli" kwadrans na skuteczne i satysfakcjonujące mnie załatwienie sprawy. I nie ma tu żadnego znaczenia czy to bank taki czy inny. Nawet w instytucjach "parapublicznych" typu US, ZUS jeśli dasz wyraźny sygnał, że niezadowalający poziom obsługi nie pozostanie bez reakcji obsługiwanego, który dodatkowo posiada więcej argumentów niż tylko słowo przeciwko słowu, naprawdę da się załatwić bardzo wiele. Pamiętać przy tym należy, by samemu zachowywać się taktowanie i z umiarem, a mając świadomość włączonego dyktafonu jest znacznie łatwiej ;)

Odpowiedz
avatar jonaszewski
-1 1

Branie kredytu to furda, ja przedłużałem studia doktoranckie i dopiero wtedy była jazda, co z tym fantem zrobić ;) Każdy spłoszony jak koziołek na polowaniu z nagonką. A korzystałem z głównego oddziału w dużym mieście, w małych nawet nie było co próbować (spytałem o to w swoim miasteczku raz i reakcja była podobna do tych, które opisałaś).

Odpowiedz
avatar bazienka
1 1

zrobilas cokolwiek z tym zamiast poprzestac na zaleniu sie na piekielnych??? rozmowa z kierownikiem? oficjalna skarga? COKOLWIEK procz samego jeczenia?

Odpowiedz
avatar PaulaKeczup
0 0

Ludzie, ten bank to jakaś porażka. Współczuję ludziom którzy tam pracują... Dziwicie się, że ludzie którzy was obsługują są niekompetentni i opryskliwi... Też bym była, oni na wstępie nie mają ŻADNYCH szkoleń! Po prostu siadaj i obsługuj... A za popełnienie błędu kary finansowe. Atmosfera w pracy gęsta, że siekierę można zawiesić, marne zarobki, brak wiedzy, więc nic dziwnego, że obsługują tam ludzie sfrustrowani. Ten bank oszczędza na czym się da... Ale żeby nie było żadnych szkoleń, nawet wstępnych, to jest jakaś kpina, żarty z pracowników i klientów.

Odpowiedz
Udostępnij