Wciąż trawię wczorajszą sytuację i zastanawiam się, czy dzisiejsi ludzie naprawdę uczą się czegoś tylko na błędach. Na przykład tego, że jak się kogoś uderzy, to może oddać.
Piątkowe popołudniowe i wieczorne pociągi w tzw. regionie są zazwyczaj zapchane do granic możliwości - kto chce siedzieć, musi się wepchać w centrum, poza nim nie ma szans nawet na wygodniejsze stanie. Ścisk, zaduch, hałas i poczucie przeciążenia światem.
Miejsca przy drzwiach są specjalnie oznakowane - dla rodziców z dziećmi, niepełnosprawnych, emerytów i innych potrzebujących. Te w moim wagonie zajęła parka, tak pod pięćdziesiątkę (więcej nawet moje wytrenowane w tym oko im nie dało). Moje przypadło naprzeciwko nich. Na ostatniej miejskiej stacji (szczęśliwy, kto w ogóle wejdzie do pociągu) wcisnęła się kobieta mniej więcej w ich wieku. I poprosiła faceta o ustąpienie jej tego oklejonego miejsca. Gość zaczął się z niego wyciskać, a jego żona... zaczęła protestować. Bo przecież "ta siksa", czyli ja, powinna wstać. Bo, uwaga: usiadłam jako ostatnia!
Siksa, po usłyszeniu tego, nie miała najmniejszej ochoty współpracować. Facet już zresztą stał, a kobieta, która go poprosiła o miejsce siedziała. Powiedziałam więc tylko, że nie życzę sobie nazywania mnie tak. I się zaczęło... Usłyszałam, że pyskuję i powinnam się zamknąć, kiedy starsi mówią, teraz jej mąż będzie stać całą drogę, bo się "młoda dupa" rozsiadła i zapomniała o całym świecie. W tym momencie wcisnęłam w uszy słuchawki i zaczęłam się na nią ostentacyjnie gapić z pogardą na twarzy. Baba nadawała jeszcze chwilę i się zamknęła. Jej mąż, kobieta, która usiadła na jego miejscu i czwarta współpasażerka siedząca obok mnie najwyraźniej nie wiedzieli, gdzie oczy podziać.
Cyrk się właśnie zaczyna.
Kilka minut później wyciągnęła z torebki wodę, otworzyła ją i trzymała odkręconą butelkę w ręce. Poczekała, aż pociągiem zakołysze i oblała mnie. Celowo. Zresztą, wystarczyła mi jej uradowana mina i fałszywe "Oj, NIE CHCIAŁAM!", żeby wykluczyć przypadek. Mąż zaczął ją opieprzać i mnie przepraszać, ona kazała mu się zamknąć, zaczęli się dochodzić między sobą.
Cóż. Jestem wredna z natury i matka nauczyła mnie, że będziemy tak traktowani, jak traktować się pozwolimy.
Wyciągnęłam z torby kałamarz i ze słowami "A JA CHCIAŁAM" wlałam atrament do jej torebki. Trzymała ją cały czas otwartą na kolanach. Przed przyłożeniem mi powstrzymał ją chyba tylko mój kułak podsunięty pod jej nos i mina mówiąca wyraźnie, że jeżeli ona dotknie mnie, to ja dotknę jej, tylko o wiele mocniej. Pluła się jeszcze prawie godzinę, do ich stacji, na mnie i na jej męża. Bo mąż uznał, że dobrze jej tak.
Szkoda mi tylko atramentu...
prawie uwierzylam w historie do momentu, gdy nagle oblalas kobiete atramentem. Nie wiedzialam, ze kalamarz to standardowe wyposazenie damskich torebek.
Odpowiedz@nursetka: W oblanie przeze mnie kobiety atramentem też bym nie uwierzyła, bo wlałam go do jej torebki. I tak, w mojej torebce kałamarz jest standardowym wyposażeniem, kiedy wyjeżdżam na weekend do rodziców. Chyba wszyscy piszący wiecznym piórem noszą przy sobie naboje albo buteleczkę.
Odpowiedz@Ursueal: dobrze, że na polowanie nie jechałaś.
Odpowiedz@nursetka: Przecież damskie torebki zawierają wszystkie skarby świata łącznie z kośćmi dinozaurów. Wystarczy odpowiednio pokopać to i kałamarz się znajdzie. :P
Odpowiedz@nursetka: To była podróż do Hogwartu :D
Odpowiedz@nursetka: W swojej torebce noszę między innymi taśmę izolacyjną i agrafki, czasem też szczypce - kobiety naprawdę różne rzeczy noszą w torebkach ;)
OdpowiedzA języka jej nie zapomniałaś pokazać? Zapachniało przedszkolem.
Odpowiedz@kertesz_haz: Dlaczego? "Wznoszeniem się ponad to" utwierdzasz tylko hołotę w ich bezkarności. Jeśli lubisz być oblewana i pomiatana przez innych - twoja wola. Ale niektórzy mają w sobie trochę więcej charakteru.
Odpowiedz@Ara: A czy napisałam, że należało się wznieść ponad to. Wlanie atramentu do torebki kobiety było dziecinne i nie rozwiązało problemu, na dodatek mogło sprawić problem innym pasażerom jeśli kałamarz przesiąknął przez torebkę.
Odpowiedz@kertesz_haz: Z historii dowiadujemy się, że problem jednak rozwiązało. Ja też bym się dwa razy zastanowił, zanim bym użył atramentu, ale akurat nic dziecinnego w samej reakcji nie widzę.
OdpowiedzI popatajałaś dalej.....
Odpowiedz@unitral: ... po tęczy na swoim różowym jednorożcu.
OdpowiedzZałóżmy, że to nie jest fejk i naprawę jesteś taką idiotką. Kobieta oblała cię wodą, szkody wielkiej nie zrobiła. Ty za to zniszczyłaś jej torebkę i to co miała w środku. I co? Nikt nie zareagował? Na miejscu męża tej kobiety dobitnie bym wytłumaczyła różnicę. A potem wezwała policję. Jednak o tym już nie piszesz - jak zmyślałaś tę historię zapomniałaś o końcówce. A - piszę piórem i nie wożę ze sobą kałamarza. Nawet jak jadę do rodziców. Po prostu mam 2.
Odpowiedz@7sins: Na pewno szkody wielkiej nie zrobiła? Są materiały, które niekoniecznie lubią się z wodą, zwłaszcza nie pierwszej świeżości. Co ważniejsze- historia jest z 8 października, było wówczas zimno. Jak baba dobrze trafiła z oblewaniem wodą to mogło się to skończyć chociażby przeziębieniem.
Odpowiedz@sla: Jasne ... monotlenek diwodoru powinien być zakazany, w końcu to zabójcza substancja, a autorka leży teraz powalona przez śmiertelne zapalenie płuc. Jedyna szkoda o jakiej pisze autorka i to nawet nie w historyjce, a w komentarzach, to rozmazany makijaż. Historyjka to fejk, pewno i ktoś laskę wodą trochę oblał, a ona teraz snuje plany jakby to się zemściła. Tylko trochę popłynęła, wpada w śmieszność i jeszcze znajduje tutaj obrońców swojej "cnoty".
OdpowiedzJa wierzę. Sam pisze piórem, a że naboje do niektórych piór są dość drogie i nietypowe opłaca się kupić albo tłoczek i dopełniać albo strzykawkę i dopełniać nabój. Taki kałamarz wystarcza na napełnienie około 60 naboi i kosztuje maksymalnie 10zł a 5 firmowych naboi potrafi kosztować 20zł.
OdpowiedzPiekielna byłaś Ty. Do tego zachowałaś się jak kretynka. Osobiście na miejscu tej kobiety zdzieliła bym Cię przez łeb tą zniszczoną torebką
OdpowiedzBrawo, brawo, brawo... a teraz pomyślmy co kobieta mogła mieć w torebce. Dokumentację medyczną (ciężką do odtworzenia), paszport, plik banknotów, wartościowe dla niej fotografie i trylion innych ważnych dla niej rzeczy. A tu proszę obrażona krowa wlewa na to wszystko atrament; dobrze że nie wiozłaś moczu do analizy albo kwasu solnego. Jesteś niebezpieczna.
Odpowiedz@avav: Dlatego nie wierzę w tę historyjkę. Nikt normalny nie zostawiłby tej sytuacji bez większej awantury czy wezwania policji. Mąż podobno się śmiał - jeśli w ogóle istniał to jest takim samym socjopatą jak autorka.
Odpowiedz@avav: Cóz, autorka może i przesadziła, ale jeśli kobieta ma przy sobie takie cenne rzeczy, to może niech nie zaczyna bójek.
Odpowiedz@Ara: Będę pamiętać, że trzymając zdjęcia w torebce nie zaczynać bójek, bo zostanę oblana atramentem. Dzięki!
Odpowiedz@avav: A teraz odwróćmy sytuację i pomyślmy, że zamiast wody mineralnej mogła mieć gorącą kawę i trafić nią w oczy. Albo nie, wymyślmy miliony innych wydumanych powodów, dla których powinnam uznać, że tak, ma prawo traktować mnie jak rzecz i nie oddać. Przecież w tej torbie mogła mieć też nerkę do przeszczepu, wsuniętą luzem w woreczek.
Odpowiedz@Ursueal: Twoja reakcja powinna być adekwatna do sytuacji. Nie była. Nic nie szkodząca woda i gderanie vs. niespieralny atrament, zniszczona torebka i jej zawartość. No i jeszcze groźba użycia siły. Jesteś agresywną socjopatką. Gdyby kobieta użyła kawy to też powinno się wezwać policję, a nie niszczyć mienie.
Odpowiedz@avav: Mam dla Ciebie inną radę - po prostu nie zaczynaj bójek. Bo zawsze może się okazać ze dostaniesz prztyczka w nos i ktoś nie obejrzy się na to, że moze cię to zranić/rozzłościć/zasmucić.
OdpowiedzRóżne rzeczy kobiety w torebkach noszą. Moja znajoma nosiła śrubokręt i kombinerki. Ale jak przeczytałam i kałamarzu to mam pytanie. A co ty chciałaś pisać tym piórem u rodziców? Ze ci cala buteleczka była potrzebna? A dwa~ nie wierzę w te historię. W torbie nosi się portfel, dokumenty. To jest już zniszczenie mienia, nie mówiąc o torebce i telefonie. Kobieta sobie tylko pod nosem pyskowala a mąż powiedział, że dobrze jej tak : ) na pewno!
OdpowiedzA jeśli pisze opowiadania tradycyjnie, na kartkach? Ja tak robię.
Odpowiedz@InessaMaximova: Opowiadań nie, ale dużo piszę ręcznie. Choćby dlatego, że zajmuję się kaligrafią.
Odpowiedz@Inessa.: pewnie, ze może pisać. Ale ja bym nie zdecydowała się na włożenie do torebki butelki z tuszem z obawy, ze się wyleje. A jak wie, że tyle pisze to zawsze może mieć zapasowy tusz u rodziców. I chyba komentarz autorki o kaligrafii zniknął
OdpowiedzTrzeba się pilnować, żeby Cię czasem nie szturchnąć łokciem w przejściu, bo najwyraźniej można skończyć z nożem pod żebrami... :D
Odpowiedz@Naevari: Z obcasem w stopie na pewno.
Odpowiedz@Naevari: A jak przypadkiem wychodząc zza rogu wpadnie się na taką osobę, to pewnie nie tylko kosą pod żebra, ale i maczetą po głowie można zarobić...
Odpowiedztrzeba było jeszcze o smoku napisac
OdpowiedzDałem słabe, bo to fejk. Na miejscu męża albo samej poszkodowanej wezwał bym konduktora i policję, oskarżył o napaść i żądał wyciągnięcia konsekwencji.
OdpowiedzWszczynanie awantury, a potem wzywanie pomocy, jak się zasłużenie otrzyma bęcki, to szczyt smarkaterii.
OdpowiedzUwierzyłabym, że ktoś mógłby cię oblać jakimś napojem, gdyby miał go w kubku i siedział dokładnie naprzeciwko. Do tego kubek musiałby być pełny. Z opisu sytuacji należy się jednak domyślać, że "baba" siedziała pod oknem, a ty od przejścia. Żeby nie wiem jak ten pociąg kołysał, nie mogłaby cię oblać wodą z butelki tak, żeby wyglądało to na "niechcący". Już prędzej oblałaby siebie. A z tym kałamarzem to już ostro pojechałaś po bandzie. Po pierwsze, nie znam kobiety, która ryzykowałaby wożenie takowego luzem w torebce, żeby on nawet bardzo dobrze zakręcony był. Po drugie, nie znam kobiety, która puściłaby płazem wykąpanie w atramencie (czytaj - całkowite zniszczenie) swojej torebki, łącznie z całym dobrodziejstwem, które w niej trzyma. Osobiście - bym cię chyba zatłukła, zważywszy, co w torebce zwykłam nosić. I żadna twoja piąstka pod nosem nie byłaby mi straszna.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 9 października 2016 o 2:40
@Armagedon: Na "niechcący" to wcale nie wyglądało. Zrobiła to celowo i dało jej to niemałą satysfakcję. Choć pewnie mniejszą niż mi wlanie jej atramentu do torebki. I niewiele mnie obchodziło, co tam nosiła. Jej niewiele obchodziło, czy mam ochotę jechać sucha do celu, z nierozmazanym makijażem. Wiesz co? Manipulację stylistyczną uprawiaj na mniej wyrobionych ofiarach. "Wykąpanie", "zniszczenie" - nie ma tego w mojej narracji. Sama to wyprodukowałaś i używasz jako zarzutu pod moim adresem. Brawo, jesteś dobrze wyćwiczonym trollem.
OdpowiedzArmagedon się tak pod co drugą historią produkuje...
Odpowiedz@Ursueal: Dziewczynko, nie pitol! Gdyby cię miała oblać oficjalnie celowo, nie musiałaby czekać z otwarta butelką na "bujanie" pociągu. Mogłaby wyjąć flaszkę i otwarcie wylać ci wodę na łeb. I jeszcze jedno. "...matka nauczyła mnie, że będziemy tak traktowani, jak traktować się pozwolimy." No właśnie. Dlatego baba, za numer z atramentem, powinna ci przynajmniej wybić zęby i złamać rękę. Żebyś wiedziała na przyszłość, jak ona nie życzy sobie być traktowana.
OdpowiedzJeżeli to prawda, mam jedno określenie na autorkę: durna prostaczka.
Odpowiedz@urbandecay: wieśniara, która myśli, że wszystko jej wolno.
Odpowiedz@Czarnechmury: Wsi spokojna, wsi wesoła...
OdpowiedzNie masz się czym chwalić, oczywiście jeżeli historia prawdziwa. Zniszczyłaś kobiecie torebkę. Ja na jej miejscu nie zostawiłabym tego tak, bez zapłacenia rekompensaty za zniszczoną rzecz. A ten mąż jej, to też dziwny jakiś, pozwala na zniszczenie torebki swojej żony ( jakkolwiek pyskata by nie była). No ale pewnie zapatrzony był w twoją urodę.
Odpowiedz@Venecjan: jak robi taką drakę o zmyty makijaż to raczej nie ma się czym chwalić.
OdpowiedzTrafił swój na swego, chociaż historia mało realna, a już na pewno reakcja ostatecznej poszkodowanej. Może historia się wydarzyła, autorkę polano wodą a resztę dopisała sobie sama, żeby nie wyszła na sierote, co się sama obronić nie umie, ewentualnie jakimś dziwnym sposobem (układ siedzeń się totalnie nie zgadza) wysłała ten atrament ale historia potoczyła się dalej zupełnie inaszej. Nie wierzę, że babka z wylanym atramentem nic nie zrobiła poza marudzeniem. Pomijam już dokumenty czy telefon, które noszę zawsze przy sobie, ale za samo zniszczenie torebki nalezalby się autorce plaskacz i zwrot kosztów, nawet jak to była torba z bazaru.
Odpowiedz@elda24: To ja poproszę zwrot kosztu rozmazanego makijażu, który zniszczyłam, wycierając twarz. Kosmetyki też nie są za darmo. Kobieta próbowała mnie uderzyć. Zrezygnowała, kiedy uświadomiłam jej, że też ją uderzę, ale mocniej niż ona mnie.
Odpowiedz@Ursueal: Policja na pewno bardzo współczułaby Ci tego makijażu!
Odpowiedz@Ursueal: I pewno stąd twoja agresja - biedactwo, bez tapety na twarzy musiałaś jechać. Nie masz wyczucia skali - minimalny koszt makijażu (no dobra - jak używasz tonę podkładu, tuszu itp., to może z 15 zł wyjdzie), a koszt zniszczonych dokumentów, torebki i reszty.
Odpowiedz@7sins: 15 to az za duzo. Biorac pod uwage to, ze oszczedza na kałamarzu i wozi w torebce jeden nie sadze by miala kosmetyki mega duzych lotow. Ot sredniaki a koszt takiego makijazu rozbijajac na pojedyncze dni jest wrecz smiesznie tani. Zazwyczaj podklad jest tym jednym z najdroższych jakie sie kupuje. Jak dla mnie najmniej wydajny podklad uzywa sie 3-4 miesiace , pudry ,roze itp jeszcze dłuzej
Odpowiedz@Mavra Nie chciałam autorki obrażać pomówieniem o stosowanie tańszych kosmetyków :) Taka wysublimowana osoba, pisząca piórem, zajmująca się kaligrafią, nieznosząca chamstwa ... Na pewno używa tylko tych z wyższej półki i stąd te jej żale o zniszczony makijaż. No i koszty chusteczki, którym musiała go wytrzeć.
Odpowiedz@Ursueal: Musisz być piękna, skoro rozmazany makijaż wywołuje napady agresji u ciebie i otoczenia :V
Odpowiedz@Ursueal: uuu to teraz tej wody wylało się tyle, że musiałaś cały makijaż wycierac, włosy też miałaś mokre? Suszarka nie była potrzebna? Serio ludzie, jak chcecie zmyslac co róbcie to dobrze, bo jak już się zacznie to trzeba to rozsądnie ciągnąć...
OdpowiedzŁapka w górę każdy kto nosi na co dzień i od święta ze sobą kałamarz!
Odpowiedz@maat_: Na co dzień akurat nie, ale jadąc na weekend do rodziców i mając zamiar cos napisać w ten weekend też bym pewnie wzięła.
OdpowiedzTak jak inni - nie wierzę. Wiesz, dlaczego? Z wymienionych powodów dodam taki: Bo baba raczej by się domyśliła, o co chodzi, widząc w twojej ręce KAŁAMARZ. KTÓRY MUSIAŁAŚ ODKRĘCIĆ. To też dałoby jej czas na reakcję. Poza tym niemożliwe, żebyś przy tym nie oblała innych pasażerów/siedzeń itp.
Odpowiedz@Swidrygajlow: wlała atrament DO torebki, nikt nie widział, nikt się nie domyślał, ot spryciulka.
Odpowiedz@avav: Jaaasne. Żeby mieć takiego cela, by trafić akurat tam... Wciąż nie wierzę.
Odpowiedz@Swidrygajlow: rozumiesz sarkazm?
Odpowiedz@avav: Ja tylko odpowiadam bez sarkazmu, ot to wszystko. Fakt że na niego nie odpowiadam nie oznacza, że nie rozumiem, jaki wydźwięk ma twoja wypowiedź. Rozumiesz czy mam wyjaśnić?
OdpowiedzEeeee;) nadmiernie sie tu podniecają;) ja uważam, ze dobrze zrobiłaś;)
OdpowiedzA ja nadal czuję niedosyt. Mogła jej wlać do torebki lawę... -.-"
Odpowiedz@Candela: No ale jak? Podłoga to lawa...
Odpowiedz@Kosiciel: To miała zaśpiewać "móóój jest ten kawałek podłogi". A potem kopnąć jej w oczy taki rozżarzony kawał skały. Jak Skaza Simbie w "Królu lwie".
Odpowiedz@Candela: A po co się pie##ić, mogła po prostu zadźgać babiszona! W końcu i tak każdy sąd uniewinniłby ją, BO PRZECIEŻ ROZMAZANY MAKIJAŻ, a i mąż pewnie uznałby że dobrze tak starej. >)
OdpowiedzTrzeba było babę za wszarz, wypchnąć ją z jadącego pociągu pod koła nadjeżdżającego z naprzeciwka expresu. To jest kara adekwatna do oblania wodą przez (już) denatkę. Każdy sąd cię uniewinni... a nie jakiśtam kałamarz, atrament... słabe to było, słabo matka nauczyła.
Odpowiedz