Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Parę lat temu odziedziczyłam domek letniskowy we wsi, pretendującej do miejscowości wypoczynkowej…

Parę lat temu odziedziczyłam domek letniskowy we wsi, pretendującej do miejscowości wypoczynkowej ze względu na bliskość do wyciągu narciarskiego. Obok domku był stary dom drewniany, który zaczynał się walić. Aby zapobiec ewentualnej katastrofie zawalenia, zwłaszcza, że się znajdował niedaleko drogi, postanowiłam wynająć ekipę do rozbiórki na jednym z portali ogłoszeniowych.

Wybrałam pewną firmę na "M" ze wsi Wysoka koło Wadowic, myśląc że są oni z sąsiedniej wsi, która nosiła taką samą nazwę. Mimo, że w praniu okazało, że jednak mieszkają ok. 100 km dalej zdecydowałam się na nich i nawet wynajęłam im domek na czas rozbiórki. Panowie okazali się rzetelni, uczciwi i nawet trawnik mi się sam kosił na działce obok domku. Po sobie zostawiali porządek i jeszcze można było liczyć na ekstra drobne naprawy. Jednym słowem opiekowali się domkiem jak swoim. W międzyczasie podłapali parę zleceń na następny rok w okolicy i również u mnie. Mieli obiecane mieszkanie na to lato w tymże właśnie domku. I tutaj bajka się kończy...

Postanowiłam wynająć domek na Sylwestra. Po Sylwestrze telefonicznie mnie zapewnili, że zostawili domek w lepszym stanie niż zastali, a klucze oddadzą później.

Mimo to postanowiłam sprawdzić. Stan po Sylwestrze: rozwalone jedne drzwi wewnętrzne, stłuczone drzwiczki do piekarnika, połamane żaluzje, urwane drzwiczki od pieca kaflowego, urwany kontakt i słuchawka od prysznica, potłuczona znaczna część szklanek i talerzy. W piekarniku brytfanna uwalona centymetrową warstwą tłuszczu, jedna miska niedomyta z rzygowin. Mój polar był na balkonie, szlafrok na lodówce, nadpalona jedna poduszka, dętki z roweru wyciągnięte i pocięte, klapa od szamba ok. 2 m od szamba. Śmieci nie wyniesione z domku i już zaczynały śmierdzieć.

"Kupili" dużo mleka u sąsiadów i nie zapłacili. Z relacji sąsiadów to ponoć butelki po alkoholu walały się po drodze, petardami o mało nie spalili stodoły. W pobliskim sklepie spożywczym, którym podłapali zlecenie na malowanie dachu na ten rok, narobili długu na ok. 100 zł.

Zero woli rozliczenia się za szkody i wynajem i oddania kluczy (zamki już zmieniłam).

Do prac zaplanowanych na ten rok wynajęłam innych fachowców, którzy mi to zrobili o połowę taniej i o połowę szybciej;) czyli mimo strat wyszłam na zero. To co się nadenerwowałam to moje i chciałabym ostrzec wszystkich przed zbytnią ufnością w ludzką przyzwoitość.

uslugi

by ~Alison
Dodaj nowy komentarz
avatar wormsik
0 0

Proszę powiedz, że ścignęłaś mendy za te szkody:)

Odpowiedz
Udostępnij