W pewnym małym mieście na osiedlu domków jednorodzinnych, pewna para mająca małe dziecko (około trzech lat) kupiła dom. Dom trzeba było remontować i tak też ta para ta to robi. Widać że chcą zadbać i w miarę fajnie mieszkać. Gdzie piekielność? W tym, kto miał ten dom wcześniej.
Pierwotnym właścicielem był osobnik, któremu odebrano ten dom - potem sprzedano go, a następnie jeszcze raz sprzedano naszej parze. Pierwotny właściciel (PW) ma żółte papiery. I nadal uważa ten dom za swój.
PW przychodzi pod swój dom i skanduje, że to jego, że odebrali mu go itp, itd. To wersja niegroźna. Jednak PW zaczyna się wkradać do domu, dobijać się od strony ogródka, tylnym wejściem. Para boi się, bo raz że nie wiadomo co temu człowiekowi strzeli do łba, dwa - mają małe dziecko. Trzy - czy chcielibyście być nękani w swoim domu przez osobę postronną? No właśnie. Policja nic sobie z tym nie robi, bo doskonale wiedzą, że zanim przyjadą, to ta osoba może odejść. Para ma nawet zakaz zbliżania się do nich zasądzone przez sąd. Ale dla PW to nie przeszkoda.
Ostatnio parze puściły nerwy, kiedy ten chciał do nich wleźć do domu. Chcieli zatrzymać siłą PW, wywiązała się szarpanina. PW zaczął głośno krzyczeć, że go biją. Sąsiedzi wyszli (którzy doskonale znają PW i wiedzą do czego jest zdolny) i zaczęli wieszać psy na młodym sąsiedzie, że bije PW. To ten zaczął krzyczeć, że przecież to jego dom, zainwestował w niego za dużo, żeby uciec od tego wszystkiego, a bardzo by chciał i że nie chce czekać aż stanie się najgorsze.
Ma facet rację. Czy musi się stać tragedia żeby ludzie otworzyli oczy i cokolwiek zrobili?
małe miasteczko
W takiej sytuacji to naprawdę problem postawić odpowiedni płot?
Odpowiedz@dorota64: Kupić pieska do ogródka, kupić kamery. I walić sąsiadów jak są tacy pomocni, dowody nagrane, jakby sam pies nie był dobrym straszakiem. Najgorzej z tymi "wariatami", że i tak w sumie niewiele im można zrobić, bo co, zabiorą do psychiatryka (co zresztą generuje koszty), zaraz znów wypuszczą i znów będzie robił swoje.
Odpowiedz@burninfire: "że i tak w sumie niewiele im można zrobić, bo co, zabiorą do psychiatryka (co zresztą generuje koszty), zaraz znów wypuszczą i znów będzie robił swoje." - serio myślisz, że ludzie chorzy psychicznie chcieli zachorować, że im to pasuje i kontrolują to co się z nimi dzieje? Na tej samej zasadzie można powiedzieć, że chorzy na raka generują tylko koszty, bo część z nich przecież i tak umiera, więc po co ich próbować ratować? Trochę szacunku dla ludzi chorych. Nie twierdzę, że miło jak ktoś cię nachodzi we własnym domu, jednak jeśli stać kogoś na dom, powinno go stać również na psa i szkolenie go w kierunku stróżowania. I nie trzeba wcale wychować psa tak, że od razu delikwenta zagryzie, wystarczy, że nie pozwoli mu się ruszyć do czasu przyjazdu np. policji. To tylko jeden z prostszych pomysłów. A "wariat" jak to nazywasz to też człowiek, choć czasem uciążliwy to nie musi spędzić całego swojego żywota za kratami w psychiatryku, chyba, że jest z gatunku tych niereformowanie niebezpiecznych.
Odpowiedz@malami1001: Ten raczej jest niebezpieczny, skoro nachodzi rodzinę, ba, nawet wtargnął do środka. W takich sytuacjach prawo powinno być bezwzględne (policja takoż).
OdpowiedzCzarcia zapadka!!! No, właśnie, to jest rozwiązanie... :-)
OdpowiedzSzkoda, że nie mieszkamy w Teksasie, gdzie takieego gnoja można legalnie zastrzelić za wejście na trawnik.
Odpowiedz@urbandecay: minusują złodzieje?
OdpowiedzWszystko rozumiem, z wyjątkiem jednego: jaki sąd wydał parze zakaz zbliżania się do policji?
OdpowiedzAle co "ludzie" mają niby zrobić? To sprawa między właścicielem domu a wymiarem sprawiedliwości.
OdpowiedzTypowe polskie społeczeństwo. Wszyscy wiedzą, że X jest niebezpieczny i każdy pewnie pyszczy, że powinni coś z nim zrobić. Ale niech tylko ktoś spróbuje coś zrobić lub niech policja przyjedzie to ci sami ludzie będą wyklinać, że atakują biednego pana X.
OdpowiedzNiech obsadzą płot dziką różą. Jak się rozrośnie to każdy będzie miał problem z przejściem.
OdpowiedzObywatelskie zatrzymanie i czekać na policje. Raz, drugi, trzeci i tak do skutku.
OdpowiedzKiedyś w urzędzie byłam świadkiem podobnej sytuacji. Przyszedł chłopak po radę do Pań od wniosków unijnych, bo jako młody rolnik musiał powiększyć gospodarstwo więc kupił pole jakieś przejęte od kogoś za długi czy coś w tym stylu. Niestety były właściciel ani myśli pozbywać się swojego majątku więc zwyczajne dalej to pole uprawia i biedny chlopaczyna nie wiedział jak sobie z nim poradzić
OdpowiedzReceptą na szczęście w takim przypadku jest facet a nie pierdoła.Uważam, że szybki wpierdziel załatwiłby sprawę.
OdpowiedzJakie to łatwe, proste... Był dom, ODEBRANO GO WŁAŚCICIELOWI, po czym sprzedano go komuś innemu... Cóż - macie swoje mieszkanie/dom. Mieszkacie w nim 30 lat. Sąsiedzi uważają Cię za dziwaka, leczysz do tego się psychiatrycznie. Ale żyjesz spokojnie, nikomu nic nie robisz, mieszkasz itd. W MAJESTACIE PRAWA odbierają Ci dom (nie wiem, któremuś z sąsiadów się podobała posesja - dziecko się żeni i trzeba mu "załatwić" domek koło siebie?). Co robicie - siedzicie grzecznie pod mostem? Czy macie żal do wszystkich i potraficie niestety być męczacy? Mam niestety podobną sytuację w rodzinie, gdzie mój wujek miał mieszkanie spółdzielcze (niestety nie własnościowe), pod pretekstem zmiany umowy dali mu papiery, że wypowiada tą umowę. Wujek się leczył psychiatrycznie (żona od niego odeszła dość gwałtowną śmiercią - nie pozbierał się po tym niestety :(), po czym mija dwa tygodnie i te mieszkanie zajmuje córka sąsiada który pisał najczęściej prośby jako "życzliwy"... Wujek w dniu gdy przyszła eksmisja z komornikiem zaryglował się w mieszkaniu, gdy weszli do mieszkania to rzucił się z siekierą na wchodzących. Oczywiście nie ranił nikogo - chciał tylko wystraszyć :( Policja go spacyfikowała, odwieźli go do Szpitala Psychiatrycznego, a w tym czasie oczywiście mieszkanie opróżniono, ograbiono, rozkradziono :( Myśmy się dowiedzieli dwa dni po zajściu, ojciec (brat wujka) w stanie przed zawałowym w szpitalu się znalazł. Było to mieszkanie w którym się wychowała cała rodzina. Babcia moja dostała je tuż po II wojnie światowej. W tym mieszkaniu urodził się wujek, ciotka, mój ojciec. Mieszkali tam przez 44 lata (tzn - został tylko wujek, babcia zmarła, ciotka się wyprowadziła, mój ojciec się wyprowadził). Wujek zmarł po tym wydarzeniu pół roku później. I teraz się dziwicie, że człowiek przychodzi pod SWÓJ DOM? Ja nie wiem, nie oceniam, bardzo daleki jestem od generalizowania. Ale żeby cokolwiek wiedzieć o sytuacji to drogi autorze opisz ją bezstronnie. A jeśli nie możesz - to nie pisz.
Odpowiedz