Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Moja kuzynka jest z zawodu genetykiem. Kiedy miała naście lat, wyjechała z…

Moja kuzynka jest z zawodu genetykiem.

Kiedy miała naście lat, wyjechała z rodzicami za granicę. Tam zaczęła też studia, a że system edukacyjny w tym kraju jest troszkę inny niż u nas, to wcześnie zdobyła doktorat. Gdyby studiowała w Polsce, to zajęłoby jej to jakieś 3 lata dłużej. Po studiach odbyła jakieś staże w dużych koncernach, firmach farmaceutycznych czy czymś podobnym (nie wiem dokładnie gdzie, ale wiem, że było międzynarodowo), zaczęła nawet prace w jednej z tych firm.

Niestety jej rodzice zmarli nagle, w bardzo małym odstępie czasu. Dziewczyna postanowiła wrócić na jakiś czas do Polski, do jedynej rodziny jaka jej została. Po powrocie do rodzinnego miasta, zaczęła (od "niechcenia" - nie była pewna czy chce zostać na stałe, wiedziała że za granicą ma lepsze perspektywy na rozwój) szukać pracy w zawodzie.
Jedna z polskich wytworni leków szukała pracownika do badań genetycznych w nowo otwartej filii. Zgłosiła się i od razu została zaproszona na rozmowę. Para, która się z nią spotkała nawet nie zajrzała do CV. Powiedzieli, że kuzynka będzie mogła prowadzić własne badania, że będzie miała liczne premie i nagrody, że będzie miała świetne warunki do pracy badawczej itp.

Kiedy kuzynka zapytała się co z dojazdem (laboratorium było połączone z fabryką i do jej rodzinnego miasta było 80 km, żadne autobusy czy pociągi nie kursowały, ogólnie kompletne zadupie), dowiedziała się, że firma gwarantuje dojazd dla pracowników. Czyli cud, miód, malina.
Kiedy przyszło do podpisywania umowy okazało się, że jej wynagrodzenie to jakaś 1/3 tego co dostawała NA STAŻU, kiedy pracowała za granicą, dodatkowo nie dostawałaby nawet tyle, ponieważ firma planowała zatrudnić ją na pół etatu. Dojazd na koszt firmy owszem jest, ale tylko dla pracowników na cały etat. Premie i nagrody tak samo.

"Świetne warunki do pracy" okazały się malutkim laboratorium, bez okien i wentylacji gdzie miałyby pracować jeszcze dwie osoby: dziewczyny zaraz po studiach. Kuzynka twierdziła, że blat roboczy miałby problemy z pomieszczeniem trzech mikroskopów, nie mówiąc już o innych przyrządach.
Kiedy powiedziała tej miłej parze, że nie jest zainteresowana i na zdziwione spojrzenia wprost powiedziała, że to jej się po prostu nie opłaca (na sama benzynę wydawałaby miesięcznie prawie równowartość swojej pensji), usłyszała że jest pannicą z wygórowanymi oczekiwaniami, że przecież nikt jej zaraz po studiach (jak by było, gdyby uczyła się w Polsce) nie zatrudni za cały etat, że co ona sobie myśli, przecież to niepowtarzalna okazja na rozwój i zdobycie niezbędnego doświadczenia w zawodzie. Odpowiedziała zgodnie z prawdą, że doświadczenie to ona już ma i gdyby para łaskawie zajrzała do CV to by sama zobaczyła, że nie jest to jej pierwsza praca.

W rozmowie ze mną kuzynka powiedziała, że tak naprawdę szukali kogoś kto mógłby dać im "cudowne lekarstwo na raka" i potem, gdy ta osoba spełni oczekiwania ją zwolnić, bo już im się nie przyda. Stwierdziła, że z jej rozmów z kolegami wynikało, że dla niektórych polskich firm jest to norma: szukać świeżo upieczonego, zdolnego studenta genetyki/farmacji/biotechnologii/informatyki itp., który ma głowę pełną nowatorskich pomysłów, dać mu jakąś minimalną pensję i kiedy tylko student ("nabuzowany" tym, że ma pierwszą pracę i to od razu w dużej firmie) da im coś, co mogą sprzedawać z wielkimi zyskami, od razu go zwalniają, żeby przypadkiem nie zażądał podwyżki.

Puenty nie ma- pomimo, że usłyszałam tą historię jakiś miesiąc temu, nadal nie wiem co powinnam myśleć o polskich Januszach biznesu.

by theaneczka120
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar Bubu2016
6 14

Żądać, przez "ż"...

Odpowiedz
avatar berlin
8 16

"labolatorium"?

Odpowiedz
avatar Papa_Smerf
0 22

@berlin: Autorka powinna też poczytać o interpunkcji i akapitach. Ciężko to się czyta.

Odpowiedz
avatar Papa_Smerf
15 29

@Rak77: Tak, moja klasa to przerabiała w podstawówce, kilkanaście lat temu. A znajomość ortografii i interpunkcji nie jest powodem do dumy, tylko normą. Każdy dorosły człowiek mający zdaną maturę powinien być w stanie napisać poprawnie taki tekst, m.in. wiedzieć, że przed "że" stawia się przecinek, a "polskich" pisze się małą literą. Historię czytałoby się o niebo lepiej, gdyby miała akapity, poprawione błędy i poprawną interpunkcję. Może autor/autorka zastosuje się do naszych rad i kolejna historia będzie lepsza? Tę czytało mi się dość ciężko.

Odpowiedz
avatar berlin
9 11

@Papa_Smerf: swiete slowa!

Odpowiedz
avatar Rollem
7 7

@Papa_Smerf: Nie zawsze przed "że" stawiamy przecinek, przynajmniej nie zawsze bezpośrednio przez "że".

Odpowiedz
avatar Papa_Smerf
3 5

@Rollem: Zgadzam się. Miałam na myśli zdania typu "uważam, że", "powiedziała, że" - na piekielnych często widuję je bez przecinka. Tak samo, jak wyrażenia "mimo, że" i "chyba, że" (te widuję z przecinkiem w środku).

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 21 sierpnia 2016 o 12:29

avatar katzschen
5 33

Naprawdę jedyne wrażenia i wnioski macie na temat ortografii?...

Odpowiedz
avatar Armagedon
14 22

@karol2149: Właściwie ten komentarz można zrozumieć tak, że nasz kraj jest ujowy, bo zbyt duża grupa Polaków zna zasady poprawnej pisowni. Ciekawy pogląd...

Odpowiedz
avatar Armagedon
13 21

@katzschen: Powiem tak. Jeśli pierwszą rzeczą, która "robi wrażenie" w trakcie czytania historii jest niepoprawna pisownia - to sama treść historii schodzi na dalszy plan. "Ponieważ, gdyż" czytelnik się rozprasza. Przynajmniej czytelnik wymagający. A gdzie jest powiedziane, że na "Piekielnych" nie ma miejsca dla wymagających czytelników?

Odpowiedz
avatar Agness92
17 23

@theaneczka120: Pozwolę sobie zauważyć, że podstawą tej strony jest jednak słowo pisane. Jeśli ktoś ma w d..ie czytelników i wstawia historię z błędami, które podkreśla każda przeglądarka to czemu oczekuje w zamian samych pochwał? Mi tam bardzo się podoba, że ta strona, jako jedna z nielicznych tego typu, trzyma poziom i wymaga podstawowej kultury wypowiedzi. Przynajmniej trolująca gimbusiarnia długo się tu nie utrzymuje.

Odpowiedz
avatar FlyingLotus
4 4

@Agness92: ,,Przynajmniej trolująca gimbusiarnia długo się tu nie utrzymuje." tyle, że Ochydna Forma jest już dosyć długo :)

Odpowiedz
avatar flake92
3 3

@FlyingLotus: Ale że na jednym koncie dostał bana, to Ty wiedz.

Odpowiedz
avatar katzschen
-2 6

Drażnią mnie błędy ortograficzne i inne zresztą też, ale jeśli komentarze pod historią dotyczą w 100% tylko ich (tak było, kiedy dodałam swój), to stają się dużo bardziej irytujące niż te nieszczęsne błędy. To wszystko :) ilość minusów za zupełnie normalny, kulturalny komentarz też zresztą świadczy o tym, jak wiele osób czepia się bez powodu.

Odpowiedz
avatar berlin
3 13

@theaneczka120: dzieki, duzy plus ode mnie! Moze wydawac Ci sie to smieszne, ale naprawde sa ludzie, dla ktorych widok bledow ortograficznych jest jak zgrzyt zelaza po szkle...

Odpowiedz
avatar Armagedon
14 20

@theaneczka120: Nawiązując do samej historii... "...że z jej rozmów z kolegami wynikało, że dla niektórych polskich firm jest to norma: szukać świeżo upieczonego, zdolnego studenta..." Jak dla mnie, świeżo upieczony student - to student pierwszego roku. Żeby on nie wiem jak zdolny był, to na pewno nie jest w stanie sam jeden "dać im czegoś, co mogą sprzedawać z wielkimi zyskami". W laboratoriach firm przeróżnych OD DZIESIĘCIOLECI nikt nie pracuje w pojedynkę. Projektami zajmują się duże grupy ludzi. Ktoś nad tym czuwa, koordynuje badania, zleca kolejne. A potem zbiera to wszystko do kupy i wyciąga wnioski. NA PEWNO tym kimś w laboratorium nie jest świeżo upieczony student. "...dać im jakaś minimalna pensję i kiedy tylko student (...) da im coś, co mogą sprzedawać z wielkimi zyskami od razu go zwalniają, żeby przypadkiem nie zażądał podwyżki." Nawet jeśli miałaś na myśli świeżo upieczonego ABSOLWENTA - nie sądzę, żeby powierzano mu z marszu ważne, priorytetowe zadania. A nawet jeśli, i ten absolwent okazałby się geniuszem, który zapędził w kozi róg resztę "laborantów" - sądzisz, że firma zwolniłaby go z hukiem, żeby mógł swój geniusz rozwijać u konkurencji? Poza tym, moja droga, ktoś, kto przyjeżdża z zagranicy i liczy w Polsce na TAKIE SAME zarobki (w przeliczeniu) jak w poprzednim kraju, raczej geniuszem nie jest. A twoja kuzynka sądziła, że błyśnie zachodnim doktoratem i wszyscy padną na kolana. Tyle, że - jak sama napisałaś - "...system edukacyjny w tym kraju jest troszkę inny niż u nas, to wcześnie zdobyła doktorat. Gdyby studiowała w Polsce, to zajęłoby jej to jakieś 3 lata dłużej." I właśnie o to chodzi. "W tradycji anglosaskiej (...) a na studia doktoranckie można zapisać się już po zdobyciu tytułu licencjata. Zdobycie tytułu magistra następuje wtedy w trakcie studiów doktoranckich. Koszty zakupu takich studiów „2 w 1” są niższe niż koszty zakupu kolejno dwóch stopni. W tradycji kontynentalnej doktorant jest NAUKOWCEM, a studia przygotowują do pracy NA UCZELNI." Tak więc, wziąwszy pod uwagę "tradycje kontynentalne", swoim "doktoratem" twoja kuzynka może sobie, co najwyżej, ścianę ozdobić. Wszyscy pracodawcy (a także akademiccy wykładowcy) doskonale wiedzą, że poziom jej wykształcenia może okazać się niższy od poziomu przeciętnego polskiego magistra. Dlatego pewnie CV twojej kuzynki nikogo specjalnie nie podnieciło. Jedyne, co w opisanej firmie jest piekielne, jak najbardziej, to "nasze polskie tradycyjne" obiecanki-cacanki. Kuzynka, jako nieprzyzwyczajona do takich "podchodów", miała święte prawo się w.urwić.

Odpowiedz
avatar Level27
10 12

Takie są realia pracy "naukowej" w Polsce, niestety, mam wątpliwości co do określenia, że "tak naprawdę szukali kogoś kto mógłby dać im "cudowne lekarstwo na raka" i potem, gdy ta osoba spełni oczekiwania ja zwolnić bo już im się nie przyda". Od momentu rozpoczęcia pracy nad jedną konkretną cząsteczką (którą trzeba wybrać z milionów innych cząsteczek) do wprowadzenia leku na rynek mija minimum 25 lat, więc żaden student im cudownego leku na raka nie da. Co więcej, osoby młode i po studiach raczej nie są traktowane jak kopalnia super pomysłów i nowatorskich rozwiązań, bo niestety polskie uczelnie do pracy praktycznej nie przygotowują w żadnym aspekcie, więc raczej służą jako "podaj przynieś pozamiataj" przez starszych kolegów, tak jak to się dzieje chyba w każdej branży. Mam nadzieję, że Twoja koleżanka jeszcze nie rozpakowała bagaży, bo powinna się stąd czym prędzej ewakuować.

Odpowiedz
avatar theaneczka120
3 7

@Level27: Może źle się wyraziłam z tym lekarstwem na raka. Nie znam się na tego typu badaniach ale z tego co zrozumiałam, w takiej sytuacji nie chodzi dosłownie o wynalezienie lekarstw tylko raczej.... Dla porównania: wynalezienie filtra na wodę z papieru, do oczyszczania wody pitnej w Sudanie (coś w tym stylu tylko na innym gruncie: medycznym, informatycznym itp), bardziej takie "patenty", niby łatwe i oczywiste, ale to student wpadł na ten pomysł a firma go wykorzystuje nie dając nic w zamian

Odpowiedz
avatar julin685
3 3

@theaneczka120: To wciąż kilka lat badań, niestety wszystko co może wejść w interakcje z człowiekiem musi być dokładnie przebadane.

Odpowiedz
avatar burninfire
8 8

Byłam na zagranicznym stażu naukowym, dostawałam 2000 zł (500 euro) na rękę, w Polsce tyle po studiach od razu pewnie nie dostanę. A bierze to się stąd, że gdzieś indziej życie kosztuje więcej, nie ma co porównywać pensji. Ja akurat wybrałam tani kraj (nawet część pieniędzy udało mi się zaoszczędzić), ale ile to jest np. 500 euro w Berlinie? Co do leków to wprowadzenie leku na rynek trwa 15-20 lat (tak, tyle) i z pewnością umowy z koncernami są (powinny być) tak skonstruowane, że sama koleżanka będzie też wpisana w patent. A co do laboratorium to kosztuje, bywałam w różnych i naprawdę nie musi być jakieś super wypaśne, to nie instytut badawczy, a na pewno pomieszczenie musiało spełniać jakieś normy.

Odpowiedz
avatar Najlepshy
-5 25

Debilni internauci skupiają się na gramatyce, interpunkcji, itd. Meritum sprawy jest dla nich bez znaczenia. No, właśnie... Jakim idiotą trzeba być, żeby oferować komuś z tytułem doktora śmieciowe pieniądze? Przykład? Proszę bardzo. Pracuję w USA, 18 lat doświadczenia w zawodzie, znajomość rozwiązań i systemów, które w Polsce są znane, instalowane i mają znaczenie w technologii. Obecnie mam rocznie 6-ścio cyfrowe wynagrodzenie (w USD). W Polsce - dokładniej Trójmiasto, Gdynia - za to, co potrafię i robię oferują mi 2400 zł. brutto miesięcznie, czyli około 30 tys. PLN rocznie (około 8 tys. USD rocznie, gdzie tu mam więcej miesięcznie)... Teraz niech mi ktoś powie, jaką mam motywację, żeby wracać do Polski? Pozostawiam to bez dalszego komentarza...

Odpowiedz
avatar Polio
4 16

Nie wracaj. Nikt Cię o to prosić nie będzie.

Odpowiedz
avatar FlyingLotus
-1 15

@Polio: i całe szczęście, zdolni ludzie nie mają czego szukać w tym ku*widołku...

Odpowiedz
avatar Armagedon
5 11

@Najlepshy: W ZAWODZIE 18 lat doświadczenia. A gdzie pobierałeś NAUKI, żeby w tym zawodzie móc pracować w USA? Poza tym, mam jakieś dziwne przekonanie, że te "systemy" w Polsce są instalowane przez osoby ze zwykłym, technicznym wykształceniem. Pamiętam, jak mnie rozśmieszyła informacja, że w UK do uszkodzonego bojlera, jako serwisant, przychodzi pan INŻYNIER. Więc do zachodnich tytułów naukowych i zawodowych podchodzę bardzo ostrożnie. Szczególnie anglojęzycznych.

Odpowiedz
avatar Polio
5 7

Dodajmy jeszcze, że koncerny w Polsce w większości są zagraniczne. Neokolonizacja.

Odpowiedz
avatar Jasiek5
-1 3

Miał być ogromny plus za tę historię, a niestety minusik za tego "Janusza biznesu". Odwalcie się od tego imienia ...

Odpowiedz
avatar Jorn
1 1

@Jasiek5: Co do "Janusza", to się zgadzam. A ten plus to za co?

Odpowiedz
avatar ptah
-2 2

Znajomy znajomego kupił budke z fast foodem. Wynajął ja młodemu nieopierzonemu, po czym po 2 latach kiedy biznes z kebabami zaczol się rozwijać, wypowiedział umowę i sam te kebaby zaczol sprzedawac...Jeśli chce się cos mieć trzeba mieć moralność i innych ludzi w dupie niestety

Odpowiedz
Udostępnij