Tak wspomnienia mnie naszły gdy zobaczyłem w internecie ogłoszenie że zespół szkół w których chodziłem do technikum otwiera nowy kierunek. Za moich czasów było to miejsce wyjątkowo męskie. Gdy już zbliżałem się do końca edukacji, szkoła otworzyła bardziej kobiece kierunki. Efektem tego oprócz zabrania nam najlepszej toalety w szkole, było pojawianie się na korytarzach przedstawicielek płci pięknej.
Podobała mi się szczególnie jedna dziewczyna z urody pochodzenia wschodniego, jak się później okazało Wietnamka. Zagadałem, fajnie się rozmawiało, jako że miałem wyjątkowo po drodze odprowadzałem ją czasem do domu. Tak to trwał sobie szkolny romans.
Po jakimś czasie dziewczyna zaprosiła mnie na obiad do swojego domu. Zrobiło się nieco oficjalnie, tym bardziej że w obiedzie uczestniczyła cała jej rodzina z dziadkami włącznie. Niemniej było bardzo miło, wszyscy się uśmiechali, zagadywani, jedzenie bardzo dobre, miłe pożegnanie, istna sielanka.
A następnego dnia powiedziała mi że nie wolno jej się ze mną spotykać.....
,, A następnego dnia powiedziała mi że nie wolno jej się ze mną spotykać..." Dlaczego?
OdpowiedzNie zdales testu na ewentualnego ziecia.
Odpowiedz@misiafaraona: Raczej za wcześnie było na takie testy...
Odpowiedz@Morog: Czyli odpadł w przedbiegach? :P
OdpowiedzZ jednej strony to jest piekielne, ale jeśli posłuchała rodziców to ma do nich wielki szacunek. Nie zostawi rodziców jak będą starzy i chorzy.
Odpowiedz@grruby80: Może i nie zostawi, tylko co z tego? Ktoś kto nie potrafi samodzielnie o sobie decydować, nie będzie w stanie zaopiekować się dwiema osobami.
Odpowiedz@rtoip: tu nie chodzi o samodzielną decyzję, tylko o szacunek do rodziców.
Odpowiedz@rtoip: Autor napisał że dziewczyna była Wietnamką. Zanim osądzisz kulturę innego kraju, warto byłoby się czegoś dowiedzieć na ten temat. I tu nie chodzi o samostanowienie tylko o kulturę właśnie. Jak dorośniesz, to może zrozumiesz ;)
OdpowiedzInne nacje mają to do siebie, że często mają zakorzenione nieco inne obyczaje... Możliwe, że dla Ciebie wizyta przebiegła przyjemnie, ale nieświadomie popełniłeś w oczach rodziny jakiś potworny ich zdaniem nietakt i obraziłeś ich śmiertelnie? Niekoniecznie musieli dać Ci to do zrozumienia w trakcie wizyty, bo kultura itd., natomiast uznali dalszą znajomość za niewłaściwą. Kto wie, może i była to częściowo decyzja i dziewczyny, która dopiero teraz dostrzegła różnice między wami i nie chciała iść na kompromisy?
Odpowiedz@Ajsza: Na pewno nie popełniłem żadnego nietaktu wg. naszej kultury.
Odpowiedz@Morog: Według naszej. A według ich? Musisz wiedzieć, że w Azji więzi rodzinne są bardzo silne i biorąc ślub z dziewczyną, bierzesz ślub również z jej rodzicami, rodzeństwem i dziadkami.
Odpowiedz@Morog: hmm, no dobrze, to wyobraź sobie teraz sytuację, że do Ciebie na taką wizytę przychodzi dziewczyna z innego kraju i zachowuje się w sposób, którego inni nie akceptują, a Ty jej z tej strony nie znałeś, bo widywaliście się luźno poza domem... i np. do Twoich rodziców zwraca się po nazwisku, w trakcie posiłku beka i pierdzi, a na koniec wylizuje talerz... i co byś o tym pomyślał Ty i Twoja rodzina? A w jej kraju np. takie są zwyczaje. Przykład dość abstrakcyjny, ale chodzi mi o zrozumienie. Może np. nie skłoniłeś się przed dziadkami lub coś podobnego, co dla reszty rodziny świadczyło o bezczelnym braku szacunku? Niewystarczająco pochwaliłeś jedzenie? Mogło chodzić o milion drobiazgów, z których nie zdawałeś sobie sprawy, a to że w naszej kulturze byłoby ok, to dla nich chyba niezbyt istotne.
Odpowiedz@Ajsza: Rozumiem, ze tak wlasnie moglo byc. Ale piekielnosc pozostaje. Wszystkie te tradycje sa urodzone z lenistwa. Mamy ustalony zbior zachowan: domyslnie sie klaniamy, z automatu komplementujemy jedzenie, nie wstajemy od stolu zanim nie robi tego gospodarz etc etc... I nie musimy myslec, nie musimy sie komunikowac, nie musimy klaryfikowac naszych interakcji. Az nagle przyjdzie ktos z innego kregu kulturowego, wyciagnie reke zamiast sie uklonic (albo cokolwiek mlodzieniec zrobil/powiedzial nie tak) i od razu rodzinka zalozyla, ze jego intencja byla zniewaga. Tak trudno dopytac dlaczego zachowuje sie / mowi w ten nie inny sposob? Nietrudno, ale to lamaloby schemat tradycji.
Odpowiedz@Chronoss: wszystko zależy od otwartości drugiej strony i chęci do kompromisów... tak samo możemy stwierdzić, że za szlagierowym dresiarskim "masz problem?" może się kryć wrażliwy młodzieniec, tylko nikt nigdy nie zadał odpowiednich pytań :d cóż, jeśli dziewczynę i/lub jej rodzinę jego zachowanie odstręczało czy raziło, to miała prawo uczciwie powiedzieć że przyszłości wspólnej nie będzie, i tyle.
OdpowiedzMasmedia ciągle nas bombardują wiadomościami o rasiźmie. Szkoda tylko że ciągle ten rasizm to jest wtedy gdy biały ma jakieś zastrzeżenia do innych ras. Rasizm w drugą stronę nie istnieje. Nie istnieje? Spróbuj wejsć do rodziny japońskiej czy właśnie wietnamskiej. Grzecznie i kulturalnie ale stanowczo dadzą ci znać że jesteś niepożądany a co najmniej obcy. Jak bardzo rasistami są żydzi to wystarczy poczytać o próbach małżeństw mieszanych. Ale co tam małżeństwa, oni kłócą się między sobą którzy żydzi są bardziej żydowscy czy ci Semici czy może odłam Aszkenaz. I tak w wielu aspektach na styku ras takie problemy występują. Szkoda tylko że współcześnie można być dumnym czarnym, żółtym czy czerwonym ale białym już nie.
Odpowiedz@Rak77: A skąd pomysł, że tu chodziło o rasę? Nie sądzisz, że w takim wypadku nie doszłoby nawet do obiadu?
Odpowiedz@rtoip: Dlaczego? Jednocześnie rasa określa pewną kulturę. Nawet różnice pomiędzy narodami (ksenofobia) dają podobne efekty. Wystarczy wspomniany wcześniej przypadek żydów. Żydzi i arabowie palestyńscy są rasowo tożsami (semici) ale już różnice kulturowe powodują że są sobie wrogami. Trudno stwierdzić gdzie w tym przypadku kończy się rasizm a zaczyna właśnie ksenofobia.
Odpowiedz@Rak77: Oczywiście że to rasa mogła być problemem. Chodzi mi o to, że nic w tej historii na to nie wskazuje. Wręcz przeciwnie - gdyby to rasa dyskwalifikowała autora, to nawet nie zostałby zaproszony na obiad (zakładam że rodzina koleżanki wiedziała jakiej rasy jest autor).
Odpowiedz@rtoip: Dokładnie, na pewno wiedzieli że jestem Polakiem.
Odpowiedz@rtoip: Zostałby zaproszony. Azjaci w większości są sympatyczni i gościnni - na zewnątrz. Po prostu zaprosili go raz, a potem stwierdzili, że nie chcą go więcej widzieć.
Odpowiedz@Bryanka, skąd taka teoria? Masz tego typu doświadczenia z Azjatami? Zgodzę się, że Azjaci mogą być mili dla obcych, a przy tym jednak niechętnie pozwalać, żeby się stali członkami rodziny. Ale to o czym mówisz to już inny level, zwykłe chamstwo: zapraszać kogoś, tylko po to, żeby następnego dnia powiedzieć, że nie chcesz go już widzieć na oczy. Może i rodzina z tej historii faktycznie była tak wyrachowana, ale nie mów, że jest to u Azjatów normą. @Morog,w sumie teoria, że zrobiłeś coś niewłaściwie do mnie trochę nie przemawia. No chyba, że było to coś megazłego, ale raczej trudno zrobić coś takiego nieświadomie, bo nasze kultury aż tak się nie różnią. Wydaje mi się, że skoro byli na tyle otwarci, żeby Cię w ogóle zapraszać to przymknęliby oko na drobne różnice kulturowe. Zwłaszcza, że to oni byli w obcym kraju, a nie Ty u nich. Ja to sobie wyobrażam tak, że rodzina od początku była przeciwko, bo może faktycznie chcieli, żeby dziewczyna koniecznie wyszła za Wietnamczyka. Jej pewnie na Tobie zależało, więc udało jej się uprosić, żeby dali Ci szansę. Wyświadczyli jej tę przysługę i zgodzili się Ciebie poznać. Byli mili, bo nic osobiście do Ciebie nie mieli, może Cię nawet polubili. Dziewczyna może liczyła, że to spotkanie przekona ich to do zmiany zdania, ale tak się nie stało. Może wybuchła przez to jakaś kłótnia,a może dziewczyna po prostu zrozumiała ostatecznie, że nic nie ugra i nie chciała dłużej tego ciągnąć. To taka moja teoria. Mogło też być i tysiąc innych możliwości, możemy sobie tylko gdybać. Ja w sumie nie rozumiem czemu jej zwyczajnie nie dopytałeś sam.
Odpowiedz@emilyana: Tak miałam doświadczenia z Azjatami i mam w dalszym ciągu. Ci starsi i bardziej ortodoksyjni mogą się tak zachować. I nigdzie nie napisałam, że to jest norma. I nie jest to u nich kwestia wyrachowania.
Odpowiedz@emilyana: Dzięki za nowe spojrzenie ;)
OdpowiedzWeź ją na ubocze, daj kwiatka, zawalcz ;) Nie można się poddać tak od razu. Pamiętaj, trzeba gonić króliczka.
OdpowiedzTo kobieta. Pier*olnika dostaniesz, a nie ją zrozumiesz
Odpowiedz