Stwierdziłyśmy dzisiaj ze znajomą, że zabierzemy nasze pociechy na wspólny spacer po lesie. Oczywiście po spacerze dzieciaki zrobiły się głodne i w drodze powrotnej postanowiłyśmy, że zatrzymamy się w pizzeri (raz na jakiś czas jakiś fast food nikomu nie zaszkodzi). Jesteśmy na miejscu, zajmujemy stolik, składamy zamówienie i czekamy. Ponieważ jak na sobotę przystało (dość spory ruch), czekaliśmy dosyć długo, ale nasze zamówienie w końcu dotarło na stolik.
Zamawiamy napoje... Córka mojej znajomej o zgrozo nie za bardzo lubi napoje gazowane (pizzeria nie miała żadnego niegazowanego, podobno się skończyły czy coś), dlatego miała swoją małą butelkę wody niegazowanej. Jemy sobie spokojnie, a tu nagle kobieta z obsługi krzyczy w naszą stronę: "W NASZYM LOKALU NIE WOLNO PRZYNOSIĆ WŁASNYCH NAPOJÓW!!".
Co w tym piekielnego? Lokal był pełen ludzi, zamiast zwrócić nam uwagę, kobieta wydarła się najgłośniej jak się dało, żeby wszyscy słyszeli, a usłyszeli na pewno bo w pewnym momencie wszystkie rozmowy ucichły i wszyscy skierowali głowy w naszą stronę.
Czy naprawdę warto robić taką awanturę o butelkę wody? Jedno jest pewne, już nigdy więcej tam nie wrócę.
gastronomia
To było odkrzyknąć w stylu "Sami nam wody odmowiliście!", czy coś.
OdpowiedzChyba nie rozumiem w czym problem...
OdpowiedzW tym, że zamiast kulturalnie podejść i powiedzieć półgłosem, wrzeszczy na cały lokal.
OdpowiedzTo taka zgroza, że dziecko nie lubi gazowanego syfu? Faktycznie, straszne. Zakaz wnoszenia własnych produktów do lokali gastronomicznych to też żadna nowość.
Odpowiedz@urbandecay: Żadna, owszem, jednak obsługa powinna zwrócić uwagę, że to nie dorosły wszedł z 2l colą, tylko dziecko z butelką wody. W takim razie dziecko ma nic nie pić, bo nie wolno. Są wyjątki. Moje dziecko zawsze ma swoją butelkę z piciem, i gdybym poszła do knajpy, to bym tą butelkę wzięła, bo z innej nie umie pić, wylewać też nie mam zamiaru.
Odpowiedz@mlodaMama23: A co to za różnica, dorosły czy dziecko? Zasady są dla wszystkich. I na szczęście wyjątków nie ma, jak widać w opisanej historii.
Odpowiedz@urbandecay: Żadna nowość, ale jeżeli lokal gastronomiczny nie ma tak elementarnego artykułu jak woda niegazowana, to dla własnego dobra powinien w tym przypadku zrezygnować z egzekwowania tego zakazu.
OdpowiedzA dlaczego nie wolno PRZYNOSIĆ? Przynieść to ja sobie tam mogę i całą zgrzewkę, jak mam taką potrzebę. Może SPOŻYWAĆ nie wolno własnych? A poza tym babsko hamowate. Naskarżyłabym na nią do kierownika. I wiesz co? Taka refleksja mnie naszła. Może, gdybyś TY PIERWSZA zrobiła dym na całą pizzerię, że "JAK TO?, NIEGAZOWANYCH NAPOJÓW NIE MA?, CO TO ZA LOKAL JEST?" - to pewnie nikt by ci później nie śmiał uwagi zwrócić.
Odpowiedz@Armagedon: Nie "hamowate", ale hamakowate, bo CHam powinien sobie rozlozyc hamak, zeby nauczyc sie spokojnie kultury na lezaco, bo widac na stojaco nie potrafi.
Odpowiedz@ZaglobaOnufry: No, masz rację, przeoczyłam. Ale tak się mądrzyć nie musisz. Bardzo rzadko robię błędy.
OdpowiedzKrzyknięcie do kogoś nie jest awanturą. Spożywanie własnego jedzenia i picia w lokalu gastronomicznym jest chamskie i przecież przy zamawianiu znajoma wiedziała, że dziecko nie wypije gazowanego, więc mogła zapytać obsługi co w takim razie.
Odpowiedz@burninfire: wszystko ładnie pięknie, tylko klient nie jest psem żeby na niego krzyczeć
Odpowiedz@burninfire: A czytać umiesz? Wyraźnie jest napisane "pizzeria nie miała żadnego niegazowanego, podobno się skończyły czy coś" - czyli pytali, skoro dostali wymówkę czemu nie ma.
Odpowiedz@bloodcarver: To, jesli wodka, czy wino skonczyly sie, czy cos, oznacza, ze mozna bez pytania wyciagac i spozywac przyniesione swoje?
Odpowiedz@ZaglobaOnufry: a widzisz różnicę między winem i wódką a WODĄ DLA DZIECKA?
Odpowiedz@Sharp_one: Widze tylko, ze w lokalu, zarabiajacem na sprzedazy pokarmow i napojow, nie wolno spozywac przynoszonych wlasnych (o ile personel sobie tego wyraznie nie zyczy!). Nie gra roli, czy spozywajacym jest dziecko, czy dorosly, czy chodzi o wode, wodke, czy wino. W wiekszosci ogrodkow piwnych (n.p. w Bawarii) wolno spozywac przyniesione ze soba pokarmy, pijac tylko zamowione tam napoje. W niektorych innych krajach (n.p.Australii) dozwolone jest w lokalach oznaczonych B.Y.O. (=bring your own = czyli przynies twoje wlasne) pic przytargane napoje, a placi sie tylko skromna oplate za "korkowe", czyli za otworzenie i szklanki/kieliszki. Ale nie o tym byla mowa, tylko orodzince nie spodobalo sie, ze nie mieli rzadanych napojow, to wyciagneli swoje. Czy uwazasz, ze wolno im to bylo robic, gdy lokal nie posiada czegos, co sie chce kupic? N.p. nie ma lemoniady, to wyciagasz swoja? Lokal nie ma obowiazku miec wszystko, co klient sobie aktualnie zechce zamowic, a ten moze go najwyzej opuscic, a nie rzadzic sie wedlug swojego widzimisie, uzurpujac sobie jakies domniemane, nieistniejace prawa. Wolnoc Tomku w swoim domku, a jak nie potrafi dostosowac sie do obowiazujacego tam systemu - to moze klient najwyzej splywac w podskokach. Z wody gazowanej mozna zawsze zrobic niegazowana przez solidne, kilkakrotne rozmieszanie lyzeczka, przez co wiekszosc gazu ulatnia sie. Ale mozna tez byc wielce roszczeniowym, bo DZIECKU zawsze sie cos nalezy. A tu - a kuku.
Odpowiedz@ZaglobaOnufry: mowa była o zwykłej butelce wody, jeśli lokal z jakiegoś powodu nie chce/nie może sprzedać zwykłej wody swoim gościom, to niech nie zabrania wypić tej przyniesionej ze sobą. Słodkie napoje są czasami słodzone nie cukrem tylko aspartamem, a niektórzy nie mogą takiej substancji spożywać.
Odpowiedz@Kumbak: Gdyby tylko w historii zamienić dziecko z jakąś niemiłą panią, to odbiór tutaj byłby inny o 180 stopni...
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 31 lipca 2016 o 13:40
@ZaglobaOnufry: rozpisałeś się a wystarczy prosto. Jesteś burak skoro nie rozróżniasz diametralnie różnych sytuacji. Dziecko pijace w lato swoją wodę jest w twoim mniemaniu roszczeniowe... brak słów na takie bezmózgowie.
Odpowiedz@ZaglobaOnufry: Ależ ty pieprzysz. Gastronomia, podobnie jak 80% dziedzin, żyje dzięki temu klientowi który może sobie spływać. Owszem, może, ale spłynie sobie jeden, drugi i dziesiąty, i lokal też spłynie bo nie zarobi na siebie. Pracowałam w takim miejscu, gdzie jak przyszli klienci i zamawiali Finlandię, a nagle tej Finlandii brakło, nie mówiłam że nie ma, tylko leciałam na stację benzynową po butelkę wódki i to tyle razy, ile było trzeba. Podobnie było ze wszystkim, klient chce, klient ma dostać, bo zadowolony klient wróci z innymi. Do mnie zadzwonił potencjalny klient z pytaniem czy wykonujemy tynki maszynowe. Nie mieliśmy tego w planach, ale skoro klient zdecydowany, to kupiliśmy maszynę i zaczęliśmy robić. I taki klient poleci nas innym ludziom, którzy będą potrzebować usługi. Kumasz o co chodzi? Jak się nie znasz, to się nie odzywaj.
Odpowiedz@Sharp_one: @mlodaMama23: Wszystko jasne i klientowi powinno sie dac to, czego on chce, jesli jest na skladzie. Ale kazdy lokal ma prawo nie pozwolic spozywac na ich terenie przyniesionych ze soba pokarmow/napojow, niezaleznie od tego, czy prowadzi sie na skladzie jego ulubione (n.p. gazowane, albo nie). Jak mu nie pasuje, to mimo wszystko nie wolno mu samowolnie pic, czy jesc przytaskanych rzeczy!
Odpowiedz@mlodaMama23: Cos jestes za mloda mama, zeby zjesc wszystkie rozumy. Myslisz, ze dziecko ma do WSZYSTKIEGO prawo, bo czegos nie lubi, albo jest spragnione? Otoz jednak NIE! Lec dalej po wodke dla klientow 100 razy, zeby polecili twoja knajpe, bo widocznie lubisz uslugiwac, zamiast myslec. A moznaby juz za drugim razem pokumac, ze wasi klienci chca czesto chlac jakas Finlandie i zakupic zapas, zamiast latac jak glupek na stacje benzynowa i niewatpliwie przeplacac! Klient - wasz pan, ale mozna tez prostytuowac sie dla pieniedzy i plaszczyc przed kazdym i jego kasa.
Odpowiedz@ZaglobaOnufry: Nie będę dyskutować z kimś kto nie ma o czymś bladego pojęcia a gada żeby gadać.
Odpowiedz@SunnyBaby: A dlaczego na psa można krzyczeć? Na nikogo nie powinno się krzyczeć :-)
OdpowiedzNie przepadam za praktykami niczym z "pułapek umysłu" albo "oszukać system". Zamówiłaby napój: +3-4 złote do rachunku...
OdpowiedzAle tam nie było niegazowanych...
Odpowiedz@InessaMaximova: probowala. dziecko nie lubi gazowanego, wiec po co wydawac bezsensownie nawet te kilka zlotych, skoro ONO i tak tego nie wypije? a jakby mialo alergie na nie wiem, aspartam czy cokolwiek, to tez niech kupi i wypije dla swietego spokoju? gosciom restauracji potrzebny byl napoj niegazowany, a takiego lokal nie mial w ofercie
Odpowiedz@bazienka: Zamawiając w lokalu wiedzieli że nie ma w nim napojów niegazowanych, więc albo godzą się na zasady tam panujące albo zmieniają lokal. Mogę wejść do baru z wegetariańskim jedzeniem i przynieść własnego steka? Bo przecież nie mają w ofercie.
Odpowiedz@bazienka: Wodę niegazowaną można łatwo WYGAZOWAĆ. A nie buraczyć. Ja rozumiem, że dziecko itp., ale wiedziały, że nie ma na stanie niegazowanej wody to mogły wyjść zamiast mieć pretensje.
OdpowiedzZasady zasadami, ale odmówić człowiekowi wody, bez względu na wiek, to jest zwyczajne chamstwo. Przecież to nie cwaniaczek-cebulaczek z ćwiartką w plecaku. Moje dziecko wozi w wózku chrupki, to też mnie mają wyprosić, jeśli mu je dam?
Odpowiedz@ooomatko: Daj mu piers, bo tez nie maja niegazowanego mleka, a dziecko spragnione! Takimi opisanymi chrupkami tez mozna fajnie narobic syfu w lokalu i zasmiecic wszystko.
OdpowiedzCiężko mi uwierzyć, że w restauracji nie było NIC niegazowanego - wody, herbaty czy soku. Ale widziałam niejednokrotnie mamuśki, które wchodziły do restauracji z kubusiami, pysiami i innymi soczkami dla dziecka, "bo ono nic innego nie wypije". Czy to jest chęć zaoszczędzenia tych 5 złotych za napój? Być może. Nie znoszę rodziców z dziećmi w restauracjach, bo zazwyczaj robią hałas, bałagan i generalnie przeszkadzają innym gościom, a roboty jest z nimi mnóstwo, bo "dziecko nic nie zje z karty, więc mu przyniosłam słoiczek, proszę podgrzać natychmiast!", albo coś rozleje, wypluje czy zwymiotuje. A samym rodzicom przeszkadza wszystko i nic się nie podoba. Jak będę miała restaurację to zrobię tam zakaz wstępu z dziećmi poniżej 15 roku życia.
OdpowiedzWydaje mi się, że tak jak wszędzie przydałby się zdrowy rozsądek. Grupa osób przyszła i zamówiła jedzenie i picie. Lokal na nich zarobił. Nie miał "na stanie" butelki wody, którą chcieli kupić. Ile można zarobić na butelce wody? Złotówkę? 2 złote? A ile zarobili na pozostałej konsumpcji? Z pewnością dużo więcej. Więc warto robić tą gównoburzę? Darcie ryja przez obsługę jest mało komfortowe. Nawet jeżeli zakaz konsumpcji przyniesionych produktów należy to do priorytetów obsługi :)- można było załatwić sprawę dyskretniej. Zadowolony klient podczas następnego spaceru zahaczyłby jeszcze raz o lokal i znów byłby zarobek. Klient potraktowany "per noga" nigdy więcej tam nie zajrzy. Stara zasada mówi że że jeden zadowolony klient przyprowadzi kolejnych pięciu kupujących. A jeden niezadowolony sprawi, że dziesięciu nigdy nie przyjdzie. Za złotówkę lub 2 nie wato robić sobie antyreklamy. I wracając do komentarzy - tak małe dzieci (naprawdę małe takie do 1-1,5 roku) powinny mieć nieco odmienny jadłospis niż dorośli. I jeżeli rodzice zamawiają konsumpcję, dla obsługi nie powinno być problemem podgrzanie słoiczka, nalanie przegotowanej wody do butelki na mleko. Zwłaszcza jeżeli sprawa dotyczy barów i restauracji, w których ludzie zatrzymują się podczas podróży, wypoczynku i są niejako skazani na stołowanie się w takim miejscu. Oczywiście zdarzy się chamski klient, który nie doceni i zostawi po sobie i dzieciach syf. Jednak z moich obserwacji wynika, że jednak większość doceni, zostawi napiwek, pojawi się ponownie i poleci miejsce. Tych pierwszych po prostu lepiej widać i słychać.
Odpowiedz@z_lasu: Najtansza i chyba najlepsza reklama, to uprzejmosc i kulturalne zachowanie obslugi, czyli DARCIE RYJA jest ZAWSZE absolutnie przeciwskazane. Kazdy, obowiazujacy w tym przybytku zakaz, moze byc przekazany systemem na poziomie, a nie pod nim. Chyba, ze klient nie slucha i dalej zachowuje sie bezczelnie, badz niegrzecznie. Wtedy higiena miejsca pracy wymaga pozbycia sie jego w trybie natychmiastowym.
OdpowiedzBo przecież to nie jest oczywiste że nie pijemy własnych napoi w restauracji........
Odpowiedz@Morog: Tak, ale bardziej oczywiste jest, że w lokalu gastronomicznym woda niegazowana powinna być. W każdym. Dlatego w sytuacji, gdy tej wody zabrakło, lokal powinien odpuścić sobie upominanie że ktoś pije własną zwykłą wodę, żeby uniknąć samokompromitacji.
Odpowiedzpolityka w sumie dobra, nie po to idzie sie do lokalu by swoje jedzenie popijac swoim napojem zajmujac stolik kliento, ktorzy by cos zamowili ostatnio w maksyfie widzialam pania ktora przyniosla sobie ciasteczka do kawy. w plastikowym woreczku. wies. ty autorko natomiast podjelas probe zakupu napoju u nich- nie ma, trudno, poza tym to dziecko, wiec dla uciechy obslugi ma sie zadlawic? babsko wstretne- ja bym odkrzyknela w tym samym tonie, ze pije swoja wode, bo tu kupic nie mozna ;)
Odpowiedz@bazienka: Wodę gazowaną można łatwo wygazować ;) Jak wiedziały, że nie ma niegazowanej wody to po co zamawiały pizzę? Miały prawo pójść gdzie indziej ;)
Odpowiedzciekawe czy jesli dziecko mialoby np. mleko czy herbatke w swoim kubeczku-niekapku, to tez przeszkadzaloby obsludze? ;p
Odpowiedz