Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Chciałbym się z wami podzielić najbardziej piekielną historią mojego życia. Może być…

Chciałbym się z wami podzielić najbardziej piekielną historią mojego życia. Może być długo.

Tytułem wstępu.
Uczęszczałem do lokalnej szkoły podstawowej w niedużej miejscowości, gdzie w moim roczniku były 4 klasy. Byłem dość wesołym, ale niezbyt śmiałym i pewnym siebie chłopcem, nikomu nie wadziłem, ale nie byłem też duszą towarzystwa. Wiecie zapewne o co chodzi, taka szara myszka. Sytuacja jednak zmieniła się w 4 klasie, zmieniła się wychowawczyni, doszedł nowy chłopak z miasta oraz przeniesiono do mojej klasy pewnego chłopca, dajmy na to Pawła. Paweł w poprzedniej klasie bardzo dokuczał jednemu koledze, który był synem radnego, więc po dosłownie 2 tygodniach od rozpoczęcia roku szkolnego został przeniesiony do mojej klasy. Paweł był z rodziny patologicznej (ojciec alkoholik, matka robiła co mogła żeby utrzymać siebie i dzieci), miał też coś na kształt współczesnego ADHD, był agresywny, nadpobudliwy i dawał sobą sterować.

Klasa, a głównie część męska postanowiła wykorzystać Pawła do zaimponowania nowemu koledze poprzez napuszczanie go do dręczenia mnie. Początkowo nie uderzało mnie to tak bardzo, głównie była to przemoc psychiczna, ponieważ z racji prawdopodobnie mojej postury (byłem wysoki i dość masywny) nie atakowali mnie fizycznie. Jak jednak zapewne się domyślacie, kropla drąży skałę. Nie potrafiłem już ukrywać tego, że to co mi robią mnie boli, a ich to nakręcało. Dręczony byłem w szkole i poza nią, każde wyjście na podwórko kończyło się powrotem do domu z płaczem. Nie miałem kolegów, gdy tylko próbowałem się z kimś zakolegować to ta osoba też była dręczona bądź uświadamiano ją o konsekwencjach kontaktów ze mną. Dla nich było to zabawne, podobnie jak walenie do drzwi mojego mieszkania czy dzwonienie domofonem, co wkurzało moją babcię (moi rodzice dużo pracowali, zajmowała się mną głównie babcia).

Mówiłem o tym co się dzieje rodzicom. Moja mama była w szkole kilkukrotnie, ale moja wychowawczyni nie widziała problemu. Z reguły wyglądało to tak, że przy całej klasie pytała, czy ktoś mi dokucza, klasa odpowiadała, że nie, ja, że tak, więc demokratycznie wychodziło, że przesadzam. To trwało miesiącami, miałem już tego dość. Nie miałem nikogo i byłem z tym sam jako 10latek, chciałem się zabić, albo zabić moich prześladowców. Podkradłem któregoś razu z domu największy nóż jaki znalazłem i nosiłem go w plecaku. Podczas któregoś powrotu ze szkoły nie wytrzymałem i na środku ulicy wyjąłem ten nóż i zacząłem im grozić, że ich pozabijam, potem uciekłem najszybciej jak mogłem do domu.

Następnego dnia w szkole wychowawczyni zebrała całą klasę. Po tym wydarzeniu kilka dziewczyn stanęło po mojej stronie i potwierdziło, że chłopcy mi faktycznie dokuczają. Wychowawczyni na podstawie tych argumentów postanowiła zamieść sprawę pod dywan, jakby nic się nie stało, a mój koszmar trwał dalej, ale nie na długo.

Jakiś 3 dni później, podczas ostatniej lekcji Paweł postanowił rzucić we mnie twardym zeszytem. Trafił kilka minimetrów od oka, pozostawiając rozcięcie, które mi bardzo łzawiło. Tego dnia ojciec postanowił odebrać mnie ze szkoły. Gdy zobaczył co mi jest wpadł w furię, wszedł do gabinetu Pani dyrektor i wykrzyczał, że albo Paweł zostanie usunięty ze szkoły albo zgłosi sprawę gdzie się tylko da, na policję, do kuratorium itd. Dyrektorka w tym momencie postanowiła zawiesić Pawła w prawach ucznia do końca roku szkolnego (był to początek maja bodajże), co spowodowało nie dopuszczenie go do następnej klasy. Ja wróciłem do szkoły po 2 dniach (rana wyglądała tylko poważnie, nie miała na szczęście żadnych konsekwencji zdrowotnych). Pawła w szkole już nie było, ale mój koszmar, choć słabszy, trwał dalej do końca maja.

Wtedy dowiedziałem się, że nadeszło moje wybawienie, którym okazał się nowotwór. Odkryto u mnie torbiele nowotworowe w kości uda, które zdążyły już zrobić bardzo duży ubytek w mojej kości. Operacja wyznaczona na 11 lipca.
Przez Czerwiec w prawie nie chodziłem do szkoły, lekarze kazali mi bardzo na siebie uważać, bo do pęknięcia uda mogło dojść w każdej chwili.

Podsumowanie.

Na koniec 4 klasy wychowawczyni obniżyła mi zachowanie za nieumiejętność pracy w grupie oraz obniżyła ocenę z przedmiotu którego uczyła (pamiętam, że powiedziała na lekcji, że proponowane oceny były za wysokie i obniżyła niektóre, a w praktyce tylko mi), przez co nie otrzymałem świadectwa z czerwonym paskiem.
Utrudniała mi też dostęp do indywidualnego nauczania, dopiero interwencja kuratorium sprawiła, że w jeden semestr zaliczyłem 5 klasę, dzięki czemu nie byłem rok do tyłu przez chorobę.

Nigdy nie miałem zamiaru opisać tutaj tej historii, jednak chciałbym dać wam przestrogę, jeśli macie bądź będziecie mieć dzieci, uczcie je walczyć o swój spokój i swoją wolność oraz nie bagatelizujcie ich problemów, bo to co dla was może być niczym, dla kogoś może być całym światem.

P.S. Jako ciekawostka, kiedy mnie nie było, w 5 klasie chłopcy znaleźli sobie nowy obiekt dręczenia, wspomnianego chłopaka z miasta. Jak myślicie, kto jako jedyny nie bał się być jego kolegą w 6 klasie?

Patologia polskie szkoły początek XXI wieku

by razzor91
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar kojot_pedziwiatr
8 8

Czasami żałuję że nie wpadłem na pomysł z nożem w podstawówce. Może gdybym któregoś dziubnął to by się ode mnie odczepili?

Odpowiedz
avatar razzor91
0 8

@kojot_pedziwiatr: Uwierz mi, że to byłoby najgorsze rozwiązanie. Nawet zakładając wariant, że to byłoby niegroźne dźgnięcie bez większych konsekwencji medycznych to potem czekałoby atakującego wiele atrakcji, jak całkowite wykluczenie społeczne (w małych miastach, wsiach), szkoła specjalna, poprawczak, kurator. Należy jednak pamiętać, że zdesperowany człowiek nie myśli racjonalnie. Od razu też tutaj odpowiem na komentarz z facebooka. Oddział onkologii dziecięcej to moim zdaniem jedno z najgorszych, najbardziej przykrych miejsc, jakie można sobie wyobrazić, ale żeby nie było tak smutno, to napiszę anegdotę. Otóż, byłem po operacji już w normalnej sali, gdzie ojciec i lekarze mi mówili, że wszystko jest ok, że nie ma już tych torbieli rakowych i będę zdrowy. W tym momencie do mojej sali przyszedł ksiądz i spytał, czy potrzeba udzielić ostatniego namaszczenia (chodził po salach i pytał o to wszystkich, udzielał też innych sakramentów). Moja mina podobno była bezcenna.

Odpowiedz
avatar Imnotarobot
7 9

@kojot_pedziwiatr: To Ty pewnie zostałbyś ukarany, nikt nie będzie chciał słuchać, że byłeś dręczony tak bardzo, że w desperacji zagroziłeś bronią, a koledzy utwierdzą się w przekonaniu, że są bezkarni.

Odpowiedz
avatar Kiwi
11 11

@ kojot_pedziwiatr: Powiem więcej, na pewno byłaby to tylko i wyłącznie Twoja wina, bo tak działa ten chory wzorzec. Też byłam gnębiona w szkole (bicie, popychanie, spychanie ze schodów, niszczenie własności), też za każdym razem było "przesadzasz, wymyślasz", a jak w końcu komuś oddałam, to była moja wina, bo "prowokuję" i "jestem agresywna". I wiecie co? Historie tego typu wypłynęły głównie po kilku artykułach w gazetach, co pokazuje ogromną skalę tego zjawiska. I to co mnie wkurza najbardziej - gdy opisałam swoją historię na piekielnych jeszcze przed tymi artykułami - co pojawiło się w komentarzach? "A po co się tak ubierałaś? Nie mogłaś inaczej?" "To po co się odzywałaś?" "Wiesz, w sumie faktycznie jesteś sobie winna, nie umiałaś się dopasować/ oddać/ -cokolwiek-" co powinnam zrobić JA, a banda gnojków, która znalazła sobie ofiarę to "tylko dzieciaki, tak każdy tak miał" Historię ze złości skasowałam, bo to samo słyszałam od wychowawczyni i dyrekcji. Zwalanie winy na ofiarę, nic nowego, szkoda tylko, że mnóstwo osób sobie z tym nie poradziło.

Odpowiedz
avatar MirrorQueen
2 2

@Kiwi: Wiesz sama, to są głupie argumenty. Ja się wcale nie odzywałam już później, byłam niewidzialna. Przypominali sobie o mnie tylko po to, żeby się znęcać.

Odpowiedz
avatar Izim
3 3

Pewnie Twoje załamanie nerwowe miało wpływ na przyspieszenie choroby ;/

Odpowiedz
avatar razzor91
1 1

@Izim: Szczerze, to nigdy mi to nie przyszło do głowy, ale może coś w tym jest

Odpowiedz
avatar konto usunięte
8 10

Chodziłem do najgorszej szkoły w mieście, usytuowanej między blokami socjalnymi, jakimiś barakami i starówką. Można sobie chodzić, zgłaszać a i tak najczęściej dręczycielami są najpilniejsi uczniowie z dobrych rodzin "z dojściem" albo totalne patole, którzy agresji nauczyli się od swoich rodziców podludzi. Swoje ewentualne dzieci nauczę tylko jednego -jeśli ktoś zaczepia Cię w szkole, bij w mordę zanim wejdzie mu to w nawyk, gdy jest silniejszy napier**j butelką, cegłą czy co masz pod ręką. Nic innego nie zadziała, nauczyciel najwyżej stwierdzi " że nie wierzy bo Wojtuś to taki dobry chłopak". Typowe, wałkowane dziesiątki razy.

Odpowiedz
avatar MirrorQueen
2 2

Bardzo dobrze Cię rozumiem. Ja przez 5 lat miałam taką masakrę w podstawówce. Moi rodzice rozwiedli się w 3 klasie, i sytuacja finansowa bardzo mi się pogorszyła. Wystarczyło do dręczenia, bo chodziłam do klasy z dziećmi bogatymi, m.in. prezydenta miasta, aktorki, nauczycielki z naszej szkoły i znanego chirurga. Też chciałam umrzeć, a moim oprawcom nie raz życzyłam śmierci. Straszne było to, że wychowawczyni uwielbiała poniżać i miała swoich uczniów gorszego sortu do których poniżania sama zachęcała. Dopiero w liceum nauczyłam się walczyć o swoje, ale to cud że przeżyłam podstawówkę. Jakbym była słabsza psychicznie to pewnie bym się zabiła. Szczęściem, net i komórki wtedy nie były popularne, więc w domu miałam spokój. Ale przez 8 lat byłam okradana, dostałam kilkanaście razy lanie, nie byłam na żadnych urodzinach choć próbowałam zapraszać koleżanki do siebie. Znikąd nie było pomocy, więc uciekłam w książki i hobby. Sama zostałam nauczycielem [choć teraz wykonuję inny zawód] i natychmiast ucinałam takie zachowania. Jak było trzeba broniłam i wzywałam rodziców. Nie wierzę, że nikt nie wiedział.

Odpowiedz
avatar Arcialeth
5 7

W pracy przysłuchiwałam się rozmowie koleżanek. Opowiadały, że jakaś dziewczyna chciała się zabwić, że niby ją dręczyli itp. ale jak to możliwe? Że przecież dzieci nie są takie okrutne i może przesadzać. To wtrąciłam im się, że dzieci to najokrutniejsze ze stworzeń bo nie mają wyuczonych jeszcze hamulców i są "szczere" i łatwe na sugestie i takie właśnie dzieci sprawiły mi padaczkę pourazową i kilka innych sadystycznych sytuacji. No i skończył się temat o niewinnych dzieciach i same zaczęły opowiadać różne trwożące historie z dzieciakami

Odpowiedz
Udostępnij