Przeczytałam dziś historię #74112 i postanowiłam napisać o tym samym temacie z drugiej strony...
Firma, w której pracuję, przyjmuje studentów na praktyki. Są to w większości studenci politechniki, którzy na praktyki trafiają do części produkcyjnej. Tyle tytułem wstępu.
Studenci przydzielani są wedle potrzeby, tzn. prawdopodobnie trafią tam, gdzie sporo ludzi poszło na urlop.
Główne, moim zdaniem, piekielności?
Mimo że firma ma ciekawy profil i naprawdę sporo rzeczy z takich praktyk można by wynieść, większość studentów wykonuje pracę pt. "Włóż coś w coś" przez całe praktyki. Nie dopuszcza się ich do trudniejszych operacji, bo:
- są pod opieką pracowników produkcji, a pracownik nadzorujący odpowiada w 100% za studenta - wysłanie bubla do klienta może się równać z naganą do akt
- wielokrotnie studenci dawali powód, by traktować ich jak idiotów, knocąc najprostsze rzeczy i mając w nosie, czego się od nich oczekuje
- studentów "dostają" często osoby typu "mam w głowie dwie kulki, jak się zderzą to mam pomysł".
W tym roku trafił do mnie kolejny student. Oprócz prostych zadań staram się chociaż trochę urozmaicić mu pobyt tu. Pokazuję zasady działania produktów, proces "od-do", pomagam ze zdobyciem materiałów do pracy. Cóż, są tu, żeby zdobyć jakąś wiedzę, nie odczuję satysfakcji, że komuś to utrudniłam.
Mimo to około 90% studentów kończy praktyki, nie zobaczywszy nawet 5% tego, co można by im pokazać.
Pod koniec praktyk zawsze widzę dużą grupę biegającą po całym zakładzie, by zdobyć jakieś ochłapy do napisania pracy z praktyk. Kto jest piekielny? Dyrektor, który wciąż zachęca uczelnie do przesyłania praktykantów? Firma, która od wejścia studentów do zakładu nie zapewnia im nic oprócz obuwia roboczego?
Czy może pracownik, który ma się studentem opiekować i za niego odpowiadać, nie dostając nic w zamian?
praktyki
studentów "dostają" często osoby typu "mam w głowie dwie kulki, jak się zderzą to mam pomysł". W tym roku trafił do mnie kolejny student. Samozaoranie poziom ekspert :D
Odpowiedz@babubabu89: często, nie znaczy zawsze. Jak podkreślam, staram się być nieco bardziej twórcza. Od czytelnika piekelnych wymagałabym czytania ze zrozumieniem, a nie udowadniania własnego ograniczenia.
Odpowiedz@Ajsza: Tym komentarzem udowodniłaś że jednak chyba masz dwie kulki zamiast mózgu :S
Odpowiedz@babubabu89: no cóż, zjada mnie ciekawość, w jaki sposób... chyba, że kulki Ci podpowiedziały?
Odpowiedz@Ajsza: ale bulwers :D Nie dość, że się sama zaorała, to jeszcze się obraziła :D
Odpowiedz@grupaorkow: grupaorków Ci wyjaśnił :=
OdpowiedzBabu nie popisales się tym komentarzem, myślisz że jak kogoś obrazisz kilka razy pod rząd to automatycznie masz w tym obrazaniu rację?
Odpowiedz@katzschen: A kogo ja obraziłem? Zacytowałem tylko to co autorka sama napisała.
OdpowiedzNie rozumiem, jak osoby, które czytają to, co chcą przeczytać, potrafią poruszać się po internecie - ale jednak jest to faktem. Trolle - nie irytujcie mnie, mam dość nerwów na codzień.
Odpowiedz"[...] pracownik, który ma się studentem opiekować i za niego odpowiadać, nie dostając nic w zamian?" A pensji ten pracownik nie dostaje? Jeśli otrzymuje służbowe polecenie opieki nad studentem, to jest to część jego obowiązków, łaski nie robi.
Odpowiedz@done: Owszem, pracownik otrzymuje pensje, ale za wykonywanie innych obowiązków, tymczasem pracodawca oczekuje, że będą one wykonywane tak samo jak wcześniej, tylko się rozdwoimy i jednocześnie studenta wyszkolimy, dopilnujemy i pomożemy... to nakład dodatkowej pracy i stresu. Nie sądzę, że fair jest kazać wykonywać pracownikowi cięższą pracę za tą samą stawkę, a Ty?
Odpowiedzja to sie tylko zastanawiam, co taki student politechniki moze wyniesc z pracy "przy tasmie", bo taka mi sie z ww opisem kojarzy...
Odpowiedz@bazienka: całkiem sporo rzeczy, w zależności od tego co wie osoba opiekująca... oprócz tego, że produkowany asortyment jest dość skomplikowany, używany później do budowy zróżnicowanych podzespołów i bliższa wiedza o jego specyfikacji może się kiedyś przydać, to również o praktycznych aspektach lean manufacturing - co i jak działa w praktyce, a także ciekawostki o budowie maszyn używanych w zakładzie - bo stanowią przekrój sztuki inżynierskiej od lat 80tych do najnowszych, i czasami studenci siedzieli z oczami jak 5 zł po 3 latach wkuwania teorii gdy zobaczyli, jak można ją wykorzystać.
OdpowiedzPrzypomina mi to moje praktyki na Politechnice. Pracuję w zawodzie od lat, postanowiłem uzupełnić wykształcenie jednak moja jednoosobowa DG okazała się zbyt mało dostojna dla zaliczenia praktyk studenckich. Wziąłem więc listę polecanych przez uczelnie miejsc na praktyki, wybrałem pierwsze z brzegu które było niedaleko od mieszkania, zostawiłem CV i mnie przyjęli chętnie, z hasłem że nie ma problemu, mogę wcześniej wychodzić i w ogóle przyda im się ktoś taki jak ja. W praniu okazało się, że praktyki (bezpłatne) dla studenta informatyki miały polegać na konwertowaniu znalezionych w internecie umów w PDFie na dokumenty Worda, bo kobieta w sekretariacie nie umiała tego zrobić, tworzeniu prezentacji w PowerPoincie i podłączaniu laptopa do rzutnika. Szef proponował jeszcze, żebym może "unowocześnił stronę internetową", cokolwiek by to miało znaczyć, ale po usłyszeniu szczegółowych wymagań (jakieś 100 roboczogodzin + ładnych parę stówek bym musiał dać jakiemuś grafikowi) stwierdziłem, że "jestem tylko studentem drugiego roku a programowanie internetu mamy dopiero na trzecim". Stworzyłem na tej podstawie sprawozdanie z praktyk gdzie wychwalałem "możliwości zapoznania się ze współczesnymi technologiami multimedialnymi", "kształtowaniem samodzielności na stanowisku pracy", "szczegółowego zapoznanie się z obiegiem dokumentów i logiką biznesową w zakładzie pracy" i inne tym podobne frazesy. Z drugiej strony nigdy wcześniej ani później nie miałem takiej wydajności pracy zdalnej jak wtedy, bo oczywiście okazało się, że praca 8:00-16:00 i ani minuty wyjścia wcześniej, przy obciążeniu praktykami w postaci 1 dokumentu Worda dziennie. Swoją drogą, naprawdę się dziwicie, że studenci którzy przychodzą na obowiązkowe i _bezpłatne_ praktyki nie palą się do pracy na produkcji?
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 15 sierpnia 2016 o 18:01