Coś o pracodawcach.
Byłem przez ponad 7 lat pracownikiem pewnej specjalistycznej firmy, można powiedzieć, że od podstaw stworzyłem ich dział serwisowy.
Jednakże miałem "wadę". Nie miałem żony.
Pod koniec tego okresu znalazłem sobie odpowiednią dla mnie dziewczynę (zaskoczyło, że hej) i zaczęły się problemy. A to, że nie mogę zostać dłużej (no nie mogę, w końcu za radą szefa poukładałem sobie życie :)). A to, że potrzebuję wolnego (moja wybranka nie była osobą zdrową).
Co ciekawe, wcześniej gdy potrzebowałem wolnego, nie było problemu. Nie byłem niewolnikiem firmy, tylko gdy przyjeżdżał klient 400 km w jedną stronę, to nie zostawiałem go, bo na dzisiaj koniec, tylko został obsłużony. Tak się budowało markę firmy, frontem do klienta, nie tyłem :).
Najciekawsze jest na koniec, trzy miesiące przed ślubem (o czym pracodawca został poinformowany) dostałem trzy miesiące wypowiedzenia. Taki prezent ślubny.
Oczywiście nową pracę znalazłem szybciutko, więc nie było problemów finansowych, ale niesmak pozostał.
Parszywa praktyka, aczkolwiek zazwyczaj tyczy się kobiet- "bo jeszcze zajdzie w ciążę i będzie trzeba szukać kogoś na zastępstwo", bo może być niedyspozycyjna itd. Pierwszy raz widzę zastosowanie podobnego wybiegu wobec mężczyzny, w dodatku wieloletniego pracownika z nieposzlakowaną opinią (tak wynika z Twojego tekstu).
Odpowiedz@Ochraniacz: Taka prawda. Potem się okazało, że znaczenie miały machlojki pracodawcy i próba szantażowania mnie przez pracodawcę oraz groźby pobicia. Ogólnie, jazda bez trzymanki.
Odpowiedz@haji: opisz to :)
Odpowiedz@haji: O jasny gwint :o Fakt, opisz to. Zaintrygowałeś mnie... Tym bardziej, że miałem ciut podobną sytuację zaraz po zakończeniu liceum, z tym że pracowałem w sektorze budowlanym. Jestem ciekaw, czy Twój "szef" podobny schemat stosował co mój...
Odpowiedz@Ochraniacz: Wydał kasę firmy (ok. 200 tys. zł) na nieślubne dziecko i kochankę a ja zostałem oskarżony o zniszczenie firmy i kradzież. Skończyło się groźbami pobicia i podobnymi sprawami. W sumie rozeszło się po kościach, ale jazda była ostra. Teraz pracuję dla siebie i niech tak zostanie.
Odpowiedz@haji: jesli masz to w mailu czy sms albo nagrane- sa to grozby karanle oskarzenie o kradziez to pomowienie zglosilabym dziada na policje
OdpowiedzKażdego,kto zostaje po godzinach i z którym można się dogadać,pracodawcy kochają.Natomiast mają głęboką niechęć do matek,szczególnie tych samotnych.Chyba domyślamy się dlaczego.
OdpowiedzPrzypomniałeś mi tą historią przypadek mojej żony. Gdy zaczęliśmy się spotykać, mieszkała z rodzicami. Do pracy miała 5 minut wolnym spacerkiem. Dosłownie jakieś 500 - 600 metrów. I tak się tam przyzwyczaili, że była na każde zawołanie. Gdy już było tak daleko, że podjęliśmy decyzję o ślubie i wyprowadzce do innego miasta (w sumie niedaleko bo jakieś 15 km od jej miejsca pracy) bo tam miałem mieszkanie odziedziczone po babci, zaczęły się problemy bo już nie była na każde zawołanie. Tzn., nadal była ale już nie tak jak to sobie wyobrażali bo wcześniej była do dyspozycji o każdej porze. Ktoś wypadł - jest Ola, ktoś zachorował - jest Ola, ktoś tam coś tam - jest Ola... Ale jaka nastąpiła obraza majestatu gdy Ola zaszła w ciążę!! Jak jż młoda się urodziła, to stwierdziliśmy, ze koniec z takim wykorzystywaniem. Nie tylko Ola przecież tam pracuje. Nie macie pojęcia jak to była obraza. Przecież zawsze to Ola przychodziła to dlaczego teraz nie może. I setki wymówek. Bo ten ma plany, bo tamten imprezę, kolejna coś tam jeszcze... Żenada, dno i kupa mułu.
Odpowiedz@Iceman1973: To normalne jak się kogoś przyzwyczai :) Dlatego ja praktycznie od zawsze stosuję taktykę, że jeśli mi płacą godzinowo (nie za projekt) nieważne czy się pali, wali klient drepta ja po prostu wychodzę :), także dochodziło do tego że ludzie zegarki regulowali na mój widok :) to też dobra nauka, bo sam przełożony wygania typu "A co ty tu jeszcze robisz"
OdpowiedzWiesz, faktycznie niezbyt miło, ale zazwyczaj takie numery kobietom się robi.
Odpowiedz