Ciężka dola korektora, czyli o tym, jak szukałam pracy w czasopiśmie mangowym.
W swoim zgłoszeniu wyraźnie zaznaczyłam, że nie interesuje mnie wolontariat i pracuję tylko za wynagrodzenie. Szybko otrzymałam odpowiedź, że akurat szukają osoby, która mogłaby sprawdzać teksty i z chęcią podeślą mi parę artykułów do przejrzenia. W to mi graj - wcześniej już nawiązywałam współpracę z blogami i czasopismami, i najczęściej weryfikowano moje umiejętności w taki właśnie sposób.
Z tym, że zwykle podsyłano jeden, góra dwa artykuły, a więc ilość tekstu pozwalającą wstępnie określić, czy obie strony będą zainteresowane współpracą. Tutaj otrzymałam cztery, ale ponieważ niebawem redakcja miała składać czasopismo, pomyślałam sobie, że może potrzebują kogoś, kto na szybko im to ogarnie.
Teksty sprawdziłam, chociaż samo czytanie tych wypocin było drogą przez mękę: mnóstwo wszelkiego rodzaju błędów, tragiczny styl wypowiedzi i recenzje pisane na zasadzie streszczeń - ostatecznie żaden z tekstów w stanie surowym nie nadawał się nawet na wypracowanie szkolne.
Byłam zaskoczona aż tak niskim poziomem artykułów i ciężko było mi zrozumieć, że ktoś w ogóle zamierza je opublikować i podpisać swoim nazwiskiem. Mimo to korektę zrobiłam, dzięki czemu brzmiały one przynajmniej zjadliwie.
Teksty odesłałam i pomiędzy mną i wydawnictwem nastała cisza. W końcu po paru dniach napisałam z zapytaniem, czy nadal są zainteresowani. Odpisali, że jasne, jak najbardziej, że korekta bardzo się podoba, ale jednak przypomnieli sobie, że mają korektora i w związku z tym dziękują za współpracę.
Od tamtej pory uważnie śledzę fanpage czasopisma. Jeśli w którymś numerze pojawią się recenzje po mojej korekcie, to będzie nieprzyjemnie, dlatego mam nadzieję, że wydawca czyta Piekielnych i postanowi skontaktować się ze mną przed ewentualnym oddaniem tekstów do druku.
Czasami mam wrażenie, że zdanie: "Poszukujemy prawdziwych pasjonatów, którzy kochają to, co robią" oznacza w rzeczywistości: "Szukamy jeleni, którzy będą dla nas pracować za darmo i jeszcze się cieszyć".
czasopismo_mangowe
Ja tam bym im na informację, że im się przypomniało, iż korektora mają, odpisał, że w porządku - w takim razie dziekujesz za rekrutację i na pożegnanie zastrzegasz, iż jakiekolwiek wykorzystanie Twojej pracy przez ich firmę bądź osoby i organizacje trzecie będzie wykorzystaniem Twojej pracy bez wynagrodzenia i jako takie zakończy się sprawą w sądzie - ot, żeby nie było niedomówień ;)
OdpowiedzSpróbowałabym zgadnąć, o którym czasopiśmie mowa, ale znam trzy (Otaku, Kyaa i Arigato) i najbardziej mi do opisu recenzji pasuje Kyaa, jednak pewności nie mam :/ Mangowe czasopisma są niestety na dość niskim poziomie (Otaku jeszcze ujdzie, przynajmniej porządnie wydawane, chociaż prawie połowa gazety to reklamy). Mam nadzieję, że sprawa dobrze się skończy - jeśli użyją Twoich tekstów, to niech Ci to wynagrodzą. Na razie zachowali się chamsko, ale gdyby wykorzystali teksty bez np. zapłaty, to chyba można by to nazwać kradzieżą :/ Trzymam kciuki :)
Odpowiedz@Dasiamru: Nie zdradzę tytułu czasopisma. Mam jedynie nadzieję, że ktoś podeśle im link do tej historii i wyciągną z niej odpowiednie wnioski. Jeśli wykorzytają moją korektę, będę interweniować.
Odpowiedz@Fisstech: Jestem wrażliwa na punkcie korekty i podpisywania cudzej pracy jako swojej, więc doskonale Cię rozumiem. Sama bym nie odpuściła za żadne skarby. Nawet jeśli coś się robi w ramach hobby, to robi się to dla siebie, satysfakcji i/lub pieniędzy, a nie jako prezent dla kogoś tak niemiłego, jak redakcja tego czasopisma.
OdpowiedzAby uniknąć takich sytuacji, teksty poprawione wysyła się w formacie PDF (również ze znakiem wodnym na każdej stronie, ale nie obowiązkowo) i czeka się na reakcję. Jeśli będzie oburzenie ze strony wydawnictwa, to masz podstawę, że twoje poprawione teksty zostałyby opublikowane bez zapłaty. Jeśli podziękują za materiał, ale nie zaproszą do współpracy, to monitorujesz czasopismo i w razie publikacji podejmujesz odpowiednie kroki. Pozdrawiam
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 11 lipca 2016 o 21:47
@clubber84: Dzięki, będę pamiętać o tym na przyszłość :).
Odpowiedz@clubber84: Niestety pdf można łatwo przerobić na edytowalny tekst, więc to nie jest 100% zabezpieczenie.
Odpowiedz@clubber84: Nie tyle w formacie pdf, co przerabia się tekst na grafikę i albo wysyła się obrazki, albo grafikę publikuje się jako pdf, dokument wygląda normalnie, ale żeby to z powrotem zamienić na tekst potrzebne jest oprogramowanie OCR i trochę zabawy.
Odpowiedz@mooz: wtedy wystarczy małpa która przepisze.
OdpowiedzA powiem ci przekornie, że mi wolontariat nie przeszkadza - sama dłubię na jednym portalu za książki i bilety do kina :) Ale to zupełnie inny układ, gdy masz na wejściu ogłoszenie: "działamy za darmo, nie płacimy, jeśli chcesz nam pomóc, to super, fandom jest wielki", a co innego, gdy oszukują. Ble :P
Odpowiedz@ZaZuZa: Takie coś sama rozumiem. W ramach hobby masz swoją stronę, publikujesz różne artykuły, recenzje itd, wydawnictwo w ramach współpracy wysyła Ci egzemplarz recenzencki, Ty recenzujesz, reckę publikujesz w necie, a książka i wrażenia z niej zostają z Tobą. Sama bym z chęcią tak robiła, rozumiem i popieram ideę. Masz rację, zdecydowanie czym innym jest "chętnie przyjmiemy Twoją darmową pomoc", a co innego kłamanie o pracy i po prostu chamskie wykręcanie się :/ Nie wspominając o tym, co będzie, jeśli wykorzystają pracę Fisstech :(
OdpowiedzNiestety czasy Kawaii minęły bezpowrotnie. Kupiłam kilka razy na próbę Otaku, Kyaa i Arigato i czytać się tego raczej nie da. Błędy językowe, koszmarny styl. Niestety, nie da się robić czasopisma na poziomie bez ludzi z porządnym warsztatem. Nie da się ciągnąć tylko fanami z zacięciem pisarskim.
Odpowiedz