Piekielność, cebula, buractwo, chrzan za granicą to temat już znany. No to dorzucę coś od siebie.
Miejsce akcji: Repubblica di Venezia, jedne z miliona turystycznych miast w tamtych okolicach.
Główna bohaterka: Pani 50+
Akcja:
(Na wstępie zaznaczę, że większość Włochów w tamtym regionie po angielsku nie gada, ale jakoś-jakoś można się z nimi w tymże języku porozumieć)
Wchodzę do lodziarni. Mała kolejka, 4 osoby. Pierwsza jest nieco otyła babka koło pięćdziesiątki. Poznałem od razu, że faszyn from raszyn- sandałów i skarpetek nie miała, ale jakoś dziwnie było od niej czuć polską wsią. Zaczyna zamawiać lody... a właściwie donośnym głosem powiedziała do sprzedawcy:
"Dwie gałki, waniliowe i truskawkowe".
Nawet nie wskazała biednemu Antonio o co jej chodzi, bo od tak go będę teraz zwał w skrócie.
Antonio zapytał się najlepszym angielskim jakim umiał o co chodzi.
I wtedy nastąpił wybuch. Pani Piekielna zaczęła donośnym głosem mówić "Może byś się po naszemu nauczył gadać, 50 mln Polaków (???) za granicą jest, a oni nadal nie umieją!"
Antonio nadal nie wie czemu pani nagle zaczęła robić mu jakieś wykłady w dziwnym, północnym języku i powtórzył, że nie rozumie.
Pani Burak stwierdziła, że nie będzie marnować czasu z osobami z którymi w żadnym języku dogadać się nie da i wyszła.
Nie wiem jak dostała się do tego kraju. Może przyjechała z rodziną, która mam nadzieję jest mniej wybuchowa i narwana jak ona sama, albo Last Minute- choć wtedy by siedziała i popijała drinki nad basenem, a nie chodziła po plebejskich lodziarniach w których nie da się dogadać z nikim.
A wystarczyło wskazać palcem na smak lodów jaki się chce. Ale po co, lepiej uporczywie gadać do sprzedawcy w kompletnie obcym mu języku.
Lodziarnia Repubblica di Venezia
"- Drzwi, rozumiesz, drzwi! (i pokazuje) - ...porta ? - no drzwi i teraz (pokazuje) taka okrągła klamka! - Maniglia? Manopola? - No! Właśnie! To dwie gałki proszę!"
Odpowiedz@SirCastic: aż się stary kawał przypomniał :) Wchodzi Polak do sklepu na angielskiej prowincji i mówi: -Poproszę piłkę.. -What? -PIŁ-KA... -?? -Pił-ka! Pele, Maradonna, Ronaldo... -Oh yes! Football! -Tak,tak, to zrozumiałeś, to dobrze... A teraz Anglik - skup się bo będzie trudniej: do ME-TA-LU!
OdpowiedzSuper historia, czy kobieta jest po raz pierwszy za granicą, i nie zna w ogóle zadnego jezyka? Ani nie umie pokazac palcem? Brzmi baaardzo prawdziwie.
Odpowiedz@SirVimes:Zupełnie nie uwzględniasz realiów w jakich wychowywało się obecne pokolenie około 50-latków. W latach 70-80-tych kiedy byli dziećmi/młodzieżą w podstawówce był j. rosyjski, a inne, jak angielski, pozalekcyjnie (przynajmniej w mojej tak było). Dopiero w szkole średniej wchodził drugi język obcy. Szansa wyjechania na Zachód była mała, komputerów prawie nie było, nie mówiąc o internecie i grach, więc motywacja do nauki języków była mała. Jeśli ktoś potem nie złapał mobilizatora to dziś nie w żadnym obcym języku nie mówi i wg badań to ok. 60% tej grupy wiekowej. Niewykluczone, że gdyby nie pojawiły się w moim bliskim sąsiedztwie dwa domy anglojęzyczne to sama bym nie "spikała". W 98-mym wyjechałam z grupą obecnych 50-latków na wycieczkę do Hiszpanii. Na ok. 40 osób ja miałam angielski komunikatywny i jeden facet słaby niemiecki. Byłam też jedyną osobą, która kupiła rozmówki polsko - hiszpańskie, bo przyszło mi do głowy, że mój angielski może mi nie wystarczyć albo trafię na Hiszpanów, którzy go nie znają. Dlatego kobieta z historii spokojnie może nie znać żadnego języka obcego, a przy tym mało bystra - nasłuchała się opowieści, że nasi są wszędzie i da się dogadać po polsku.
OdpowiedzMam radę, jak zmyślasz takie historie nie przesadzaj tak bardzo, bo każdy cię przejrzy. Do tego na całym świecie nosi się skarpetki do sandałów bo to wygodne i chroni przed obtarciami.
Odpowiedz@Morog: A nie lepiej kupić sobie porządne wygodne sandały które nie obcierają? Mam takie jedne sportowe i chodziłam w nich na bosą stopę po kilkanaście kilometrów i nic się nie stało. A jak już ktoś się uprze na skarpetki to czemu u licha wybiera model który sięga za kostkę jeszcze bardziej pogarszając sprawę?
Odpowiedz@MyCha: Mam stopę księżniczki na ziarnku grochu, nawet skórzane mokasyny potrafią mnie obetrzeć. Kupowanie sandałów to męka, ale zawsze w końcu udaje mi się znaleźć takie, które nie obcierają nawet po całym dniu zwiedzania w upale. Najlepsze są oczywiście Ecco (tylko ceny regularne zwalają z nóg...), ale i w CC lub Deichmannie da się upolować za nieco ponad 100 zł takie w całości ze skóry. Zresztą re same osoby, które w lecie pomykają w sandałach i skarpetach, wiosną łażą w plastikowych półbutach z zerową wentylacją, szpilkach z "ekoskóry" lub trzewikach ze zwężanymi noskami, więc nie wierzę, że ich wydelikacona skóra bez skarpetek będzie jednym wielkim bąblem.
Odpowiedz@MyCha: A ja jestem jak najbardziej ZA noszeniem skarpet. Duża część ludzi ma jednak brzydkie stopy. Masa ludzi nadal nie wie o istenieniu pumeksu, obcinaczek do paznokci, środków na grzybicę czy choćby głupiego mydła. Tego lata naoglądałam się już tylu obleśnych stóp, że naprawdę stałam się wielką obrończynią skarpet i sandałów. Nic tak nie wzbudza miłości do skarpet, jak widok przynajmniej dziesięciu osób dziennie z brudem za długimi, pożółkłymi paznokciami u stóp, albo zasuszoną stopą w rozmiarze 40 z olbrzymim halluksem, upchniętą w szpileczkę w rozmiarze 37.
Odpowiedz50 milionów Polaków za granicą to wbrew pozorom nie jest aż tak gigantyczna pomyłka, przynajmniej rząd wielkości się zgadza. Poprawna liczba to około 21 milionów, więc prawie połowa podanej. Przy czym we Włoszech to tylko 110 tysięcy.
OdpowiedzNoszenie, czy nie noszenie skarpetek, nie gra najmniejszej roli w ocenie zachowania, czy cech charakteru. Sa czasem za granica ludzie mowiacy WYLACZNIE po polsku (albo TYLKO swoim ojczystym innym jezykiem), ale ogolnie nie przewiduja - czysto dyzmowsko, ze KAZDY cudzoziemiec MUSI sie tego nauczyc. Moze, ale nie musi (bo nie jest na Rusi!). Tacy jednojezykowcy sa przewaznie za glupi, zeby sie czegokolwiek nauczyc (nie mowiac juz o jezyku obcym). Widzialem to czesto u Turkow (glownie u Turczynek), zyjacych przez lata i dziesiatki lat w swoim getcie jezykowym i kulturowym, bez stycznosci z zagranicznymi tubylcami i bez mozliwosci (i ochoty i zdolnosci) do asymilacji. Czesciowo jest to spowodowane wychowaniem i religia, ale nie zawsze. Kto chce - MOZE ZAWSZE sie czegos nowego (n.p. jezyka) nauczyc, problemem jest intencja, ktorej takim osobnikom czesto brak.
Odpowiedz"Znajomość języków" u takich "ryczących 50" widać w szczególności, w różnych recepcjach, czy punktach do zakupu biletów - takie zazwyczaj myślą, ze jak głośno będą powtarzać po swojemu, to "zagraniczny" w końcu zrozumie...
Odpowiedz"...ale jakoś dziwnie było od niej czuć Polską wsią." Tak szczerze trochę to przyjęłam jakbyś wywyższał się, że do tej polskiej wsi Ci daleko. Odczep się od wsi, ponieważ moim zdaniem PRAWDZIWA polska wieś nie śmierdzi.
OdpowiedzAle takie rzeczy to nie tylko Polacy robią. Pracuję sobie w samoobsługowej restauracji w UK, a tu nagle podchodzi do mnie klient i zaczyna nawijać po chińsku/koreańsku/szwedzku/francusku/hiszpańsku itd. No to ja robię wielkie oczy i próbuję się dogadać, ale nijak to nie idzie czasem. Mniejszy jest problem jak po niemiecku do mnie gadać zaczną, bo w tym języku trochę dukam (ile to się ze szkoły zapomniało, niestety). Ale jak stanie gość przed maszyną do kawy, która ma przyciski z napisami "White coffee, latte, cappucino, black coffee" i zacznie na mnie się wydzierać "KAFFEE, KAFFEE, KAFFEE" to mi ręce opadają.
OdpowiedzWłoskiego nie znam, ledwo pare słówek. W tej sytuacji zrobiłabym tak - pokazuje dwa paluchy - potem plauchem pokazuję jeden smak i potem paluchem drugi smak. Usmiecham się i na pewno dostaję czego chcę. Pan mi na kasie pokazuje kwotę (albo na kartku pisze). Ja płacę. Nie znam tez arabskiego, tureckiego, bułgarskiego ani szwedzkiego a jakoś sobie poradziłam w tych krajach. Fakt, znam angielski i niemiecki, ale wbrew pozorom to czasem bardziej przeszkadza niż pomaga.
OdpowiedzEhe, historia tak prawdziwa, jak większość tutaj xD Ja wiem, fajnie zobaczyć swoj nick W INTERNECIE, ale pisanie takich pierdół i liczenie, że ktoś to łyknie jest co najmniej głupie.
Odpowiedz