Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Długo zbierałam się do opisania tej historii, ponieważ sądziłam, że to ja…

Długo zbierałam się do opisania tej historii, ponieważ sądziłam, że to ja w niej jestem piekielna i nie pozwalały mi na to wyrzuty sumienia. Dzisiaj jednak przelała się czara goryczy.

Od zawsze miałam wąskie grono przyjaciół, większość z nich to ludzie, których znam od dziecka. Wszyscy wiedzą, że mogą na mnie polegać o każdej porze dnia i nocy, taka już jestem. Brzmi fajnie, nie? Ano nie. Na własnej skórze doświadczyłam prawdziwości powiedzenia "Jak masz miękkie serce, musisz mieć twardą d.pę". Moje miękkie serce w końcu zostało wykorzystane.

Miałam ja sobie koleżankę, wtedy jeszcze myślałam, że przyjaciółkę, z którą praktycznie wychowałyśmy się razem. W którymś tam momencie urwał nam się kontakt na kilka lat, ale odnowiłyśmy go kilka lat temu. Początkowo niczego niepokojącego nie zauważałam. Wiadomo, człowiek młody, imprezy, to się popije, czasem nawet i przesadzi, ale większość z nas ma umiar. Niestety, koleżanka umiaru nie miała, ale przystopowała, kiedy zaszła w ciążę i przez jakiś czas po urodzeniu dziecka, nawet niskoprocentowym piwem się nie raczyła. Jednak rozstała się z partnerem, a ojcem dziecka, w niezbyt przyjacielskich stosunkach, wręcz wrogich.

Koleżanka w końcu zaczęła pić coraz więcej. Sama święta nie jestem, bo zdarzało mi się z nią wypić, ale kiedy dziecko miało zapewnioną opiekę i mogłyśmy sobie na to pozwolić. Jednak nie zdawałam sobie sprawy z tego, jak daleko to zabrnęło. Potrafiła pijana spacerować z dzieckiem, pić nie mając zapewnionej dla berbecia opieki. Doszło do tego, że przynajmniej raz w tygodniu zjawiała się u niej policja i groziła odebraniem dziecka.

Co wtedy robiła koleżanka? Łaps za telefon i "Lizzie, przyjdź, młodą policja chce mi zabrać". Powtarzało się to niejednokrotnie, ponieważ w tamtym czasie nie miałam pracy i w jej mniemaniu żadnych obowiązków i mnóstwo czasu, a że mi dziecka było szkoda, to leciałam. Za każdym razem włos jeżył mi się na głowie, jak widziałam w jakim stanie jest ona sama i w jakim mieszkanie, na całe szczęście młoda zadbana, najedzona, zadowolona, bo przyszła ciocia. Na nic zdawały się tłumaczenia koleżance, że uzależniła się. Nic nie trafiało.

Po którymś telefonie zirytowałam się do tego stopnia, że zagroziłam, że jeśli się nie ogarnie, zadzwonię do ojca dziecka. Na jakiś czas to podziałało, jednak na krótko. Za kolejnym razem zagroziłam opieką społeczną, jeśli nie ogarnie się sama i nie ogarnie mieszkania, po prostu bałam się o nią i o dziecko. Myślałam, że to ją jakoś otrzeźwi. Otrzeźwiło, jednak nie na długo.

Po jakimś czasie dostałam telefon od naszej wspólnej znajomej, że koleżanka znów pijana w trupa, dziecko płacze, a policja już wezwana przez sąsiadów. Ręce mi opadły, kompletnie nie wiedziałam co robić. Młodej do siebie zabrać nie mogłam, bo brak warunków. Zadzwoniłam po ojca dziecka, który młodą zabrał do siebie.

I od tamtej pory, a minęło już 1,5 roku, jestem uważana za tę najgorszą. Czego to ja jej nie zrobiłam. Zostawiłam ją z problemami na głowie. Najtragiczniejsze jest to, że jeszcze wtedy nie skończyła z nałogiem. To słyszałam już od wspólnych znajomych, że potrwało to jeszcze kilka miesięcy, aż młoda trafiła do opieki tymczasowej, a sama koleżanka na przymusowy odwyk. I tym razem przynajmniej skończyła z piciem. Dotarły też do mnie słuchy, że ona czeka teraz jak mi się noga powinie i to ja będę pomocy potrzebowała, a ona będzie to obserwować.

Kontaktu nie mamy żadnego, co najwyżej moje "Cześć" na ulicy i jej w tył zwrot, ale dzisiaj to już było przegięcie. Dzisiaj na moje "Cześć" usłyszałam "Czego się gapisz?". Nie odpowiedziałam, bo mnie wmurowało, ale przypuszczam, że gdybym to zrobiła dostałabym w gębę.
Może faktycznie powinnam była jej pomóc po raz kolejny, ale ludzka cierpliwość ma swoje granice.

koleżanki alkohol

by Lizzie1983
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar kojot_pedziwiatr
27 27

Dziewczyna zniszczyła sobie życie, nie jesteś jej nic winna. Zajmij się swoimi problemami a nie roztrząsasz to co już stracone. Żyj.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
25 25

Łatwiej jest obwiniać kogoś, niż przyznać się do błędu. Twoja koleżanka była bardzo nieodpowiedzialna, do czego wstydzi się przyznać, więc obwinia ciebie.

Odpowiedz
avatar Nikorandil
31 31

Szczerze mówiąc nie bardzo rozumiem na czym polegała Twoja "pomoc" wcześniej. Moim zdaniem naprawdę pomogłaś nie tylko dziecku, ale też jej, dzwoniąc wtedy do ojca dziecka i przestając ją kryć, co zmusiło ją do realnego zajęcia się swoim problemem. Uważam, że pomoc to takie działanie, które przynosi komuś jak najwięcej długotrwałego pożytku, a krycie jej przed policją na pewno takie nie było.

Odpowiedz
avatar Rollem
-5 7

@Nikorandil: Tak, ale pamiętaj, że dopóki nie miałaby pewności, że dziecko jest zabezpieczone i ojciec lub inna osoba (najlepiej z b. bliskiej rodziny) zajmie się nim na co najmniej kilkanaście lat - w innym razie każda próba pomocy w uzależnieniu matki poprzez wszelkie odwyki etc. nie tylko "szkodziłaby" koleżance (wiadomo, na odwyku na początku brak alkoholu to zazwyczaj przeszkoda, a nie pomoc, ale szkodziłoby właśnie dlatego jest w cudzysłowie), ale także wyrządzałaby realną szkodę dziecku.

Odpowiedz
avatar Nikorandil
12 12

@Rollem: Większą niż przebywanie pod "opieką" pijanej kobiety? Nie wydaje mi się.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
11 15

E tam. Pewnie chleje pokryjomu lub zacznie w przypadku oddania jej dziecka.Gdyby terapia przyniosła skutek,zrozumiałaby swoje błędy i nie zachowywałaby tak w stosunku do ciebie.

Odpowiedz
avatar karol2149
8 12

Moim zdaniem powinnaś po 2-3 razie odmówić pomocy. Policja zabrałaby ją wcześniej na wytrzeźwiałkę i potem odwyk. W tym momencie pogłębiałaś jej uzależnienie i uznała że picie podczas samotnej opieki nad dzieckiem to nic złego. Piekielna jest koleżanka, ale część winy ponosicie wy (wszyscy jej przyjaciele i przyjaciółki) swoją pobłażliwością.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
5 5

@karol2149: Jak można nie powiadomić ojca, ze jego dziecko jest zagrożone? Nie pojmuję. To jest egoizm, nie pomogę dziecku bo źle o mnie koledzy pomyślą.

Odpowiedz
avatar Him
3 3

@maat_: Z drugiej strony ja nie rozumiem, jak ojciec dziecka mógł o tym nie wiedzieć. Myślę, że gdyby się zainteresował, miałby jakąś świadomość sytuacji. Z tej historii wynika, że dziecka praktycznie nie oglądał po rozstaniu aż do tej sytuacji.

Odpowiedz
avatar Morog
0 6

Akapity.....

Odpowiedz
avatar jakzawszwezdenerwowana
3 5

Nie zrobiłaś nic złego - ja miałam podobną sytuację tyle że z siostrą. Mimo że była praktycznie na jej zawołanie - mały to mój chrześniak- to jak raz odmówiłam przyjścia do niej to od razu byłam tą najgorszą

Odpowiedz
avatar conrad_owl
0 0

Zrobiła wiele złego bo pomagała pijaczce ukrywać problem przed policja, okłamywała że zadzwoni gdzie trzeba i tego nie robiła. Nauczkę ma teraz i ona i inni może zrozumieją, że taka pomoc to tylko pogarsza sprawę.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
2 4

za każdym razem, gdy jej "pomagałaś" zabierając dziecko, tak naprawdę krzywdziłaś i dziecko i koleżankę, narażałaś dzieciaka na przedłużające się życie ze staczającą się matka. Jakby stałą się jakaś tragedia to co wtedy? Takie pomaganie to najgorsze co można zrobić. Telefon do ojca dziecka powinien byc wykonany po pierwszym szoku jaki zaliczyłaś po wejściu do mieszkania koleżanki. Jak można nie powiadomić rodzica, ze każdego dnia jego dziecku zagraża realne niebezpieczeństwo?! To jest typowe myslenie, oj bo źle o mnie pomyslą to niech dzieciak cierpi. To jest egoizm

Odpowiedz
avatar konto usunięte
6 6

@maat_: tylko co to kurde za ojciec, że specjalnego telefonu potrzebuje? Skoro nie interesował go nigdy w jakich warunkach dziecko przebywa, to niby czemu teraz miałby sie magicznie zainteresować po jednym telefonie?

Odpowiedz
avatar Him
3 3

@Caron: Dokładnie. Z historii wynika, że dziecka po rozstaniu nie oglądał na oczy. Wcale nie jestem przekonana, czy u ojca dziecku będzie lepiej (i NIE mówię w tym momencie, że należy zostawić je z matką!) w takiej sytuacji.

Odpowiedz
avatar xyRon
0 2

Nie jesteś temu winna, ale nie myśl sobie, że jak powiesz alkoholikowi, że ma problem to się tym przejmie. To nie jest takie proste. To wymaga odpowiedniej terapii i przede wszystkim zaakceptowania przed samym sobą, że alkohol stanowi problem. Nikt inny tego nie zrobi, jeśli alkoholik sam przed sobą się do tego nie przyzna. Więc nie obwiniaj też koleżanki, że nie reagowała na Twoje upomnienia, po prostu nie przyjmowała tego do świadomości, będąc przekonaną, że wszystko jest ok i kontroluje sytuację.

Odpowiedz
avatar LoonaThic
1 1

Takim ludziom NIE DA SIĘ POMÓC - zapamiętaj. Wykorzystywałaby Cię do samego końca - jej albo Twojego, albo co gorsze - młodej. Koleżance niestety w głowie się priorytety poprzestawiały a ponieważ piła dość mocno to i zapewne już jakaś charakteropatia alkoholowa zaczęła się uwidaczniać. Jej prawdopodobnie nie da się już pomóc. Zmień najlepiej znajomych, zacznij żyć własnym życiem, sama idź do przodu.

Odpowiedz
avatar conrad_owl
-2 2

Czy ty zglupialas? Podstawowy błąd jaki popełnia większość ludzi - mówienie prawdy. Jeśli grozisz ojcem czy opieka społeczną to tak do k...y robisz, a nie grozisz i latka lecą. Kłamstwo i oszustwo to nie tylko wtedy gdy się kogoś robi w bambuko, ale także wtedy gdy mówisz, że coś zrobisz i tego nie robisz! Kiedy to dotrze do ludzi? Wkurzyłaś mnie. Okłamałaś przyjaciółkę, grozisz i nie robisz tego czym groziłaś tylko zamiatarki pod dywan. Człowiek z problemem zamiast dostać prawdziwa pomoc dostaje pomoc w ukryciu problemu. Masz teraz za swoje. Zrozum ty inni, że za swoje słowa należy odpowiadać, gdy coś mówisz - robisz tak. Dla mnie piekielna jesteś ty, tamta to po prostu idiotką i pijaczka. Acha - jak ktoś uważa, że za ostro to przypomnę, że kłamaniem o niby zadzwonienu do ojca czy służb autorka ma teraz wroga i sama źle się czuję. A dziecko ma teraz patologiczną rodzinę. Tylko dlatego, że zamiast pomoc ktoś wolał ukrywać problem. Brawo

Odpowiedz
avatar aniab89
1 1

Ale ty jej właśnie pomogłaś. Tylko ona jeszcze tego nie rozumie.

Odpowiedz
Udostępnij