Kilka dni temu moja przyjaciółka spadła w galopie z konia- przekoziołkowała mu przez szyję i poskręcana leżała na ziemi krzycząc, że nie może się ruszyć (upadła na kręgosłup) po dojechaniu do stajni dziewczyna prawie płakała z bólu. Szybka decyzja instruktora- jedziemy do szpitala (najbliższy w miejscowości oddalonej o 12 km), bo kręgosłup solidnie obity, a kto wie, czy nie poważniej uszkodzony.
Po dojechaniu okazało się, że rentgen zepsuty- no ok, trzeba jechać do kolejnego miasta. Na miejscu okazało się, że zdjęcia nie zrobią, bo trzeba mieć zgodę rodziców (którzy są nieosiągalni, bo oddaleni o ładnych parę km, zajęci, a godzina koło 23). Instruktor zaproponował, że zapłaci prywatnie za ten rentgen.
Nie- bo trzeba mieć skierowanie od lekarza rodzinnego.
Ostatecznie zdjęcia nie wykonali, stwierdzili tylko, że plecy na pewno obite i zalecili Voltaren.
Ach, kochany polski NFZ...
szpital
Przy podejrzeniu poważnego urazu kręgosłupa transportujecie poszkodowaną na własną rękę??? No brawo, ja już wiem, kto tu jest piekielny :/
Odpowiedz@martka89: 1) Mogła sama chodzić 2) Potem rzeczywiście doszliśmy do wniosku, że lepiej byłoby wezwać karetkę
Odpowiedz@Dupelek: Przecież krzyczała, że nie może się ruszyć.
OdpowiedzAch ten straszny NFZ, nie złamał prawa...
OdpowiedzCo to za pitolenie? Osobę z wypadku albo wiezie się na SOR albo się wzywa karetkę. Ani karetka ani SOR nie proszą o skierowanie od rodzinnego.
OdpowiedzA instruktor spał na zajęciach z pierwszej pomocy?
Odpowiedz@Bryanka: Optymistka, zakładasz że ktokolwiek tam w ogóle poszedł na takie zajęcia :(
Odpowiedz@bloodcarver: Jeśli ma papiery instruktorskie to kurs obejmuje też pierwszą pomoc w razie wypadku na ujeżdżalni :)
Odpowiedz