Dawno temu, mając osiemnastkę na karku, doszłam do wniosku, że jestem już wystarczająco "dorosła", by posiadać konto w banku. Wybór padł na mBank, ponieważ oferował w 100% darmowe konto. Na dodatek internetowe, a takich bajerów wtedy jeszcze na rynku za dużo nie było. Korzystałam z niego ładnych parę lat, aż w końcu zainteresowałam się ofertą Inteligo (wszyscy w rodzinie mają konta w PKO).
Kiedy na świecie pojawiła się moja córka, a mieszkałyśmy jeszcze z jej ojcem, dopisałam byłego jako współwłaściciela konta w mBanku. Założenie było takie, że będziemy tam przelewać kasę na wspólne wydatki typu jedzenie, chemia gospodarcza etc (skończyło się na założeniach, ale to już inna historia). Dodam jeszcze, że na owym koncie miałam kredyt odnawialny. Dla niewtajemniczonych: jest to taki jakby debet, na który można wyjechać poniżej zera w danym miesiącu. Skorzystałam z niego raz (padniecie ze śmiechu...), żeby pożyczyć byłemu pieniądze na prezent na urodziny dla mnie. Po kilku miesiącach, jak już nie mieszkaliśmy razem, zadzwonił do mnie z pretensjami, że mam uregulować należności w mBanku, bo on biedny nie może kredytu wziąć. Powiedziałam mu, żeby się w trąbę pocałował, bo to były pieniądze, które ode mnie pożyczył, więc niech sam spłaca. Po tamtym telefonie o koncie zapomniałam.
Po ponad dwóch latach od wyprowadzki przypomniałam sobie o tym wspólnym koncie i doszłam do wniosku, że wypadałoby je zamknąć, skoro z niego nie korzystam. Przy okazji naczytałam się w internecie, że mBank wysyła karty listem zwykłym, kiedy zbliża się termin ważności aktywnej karty i nalicza opłaty za kartę, mimo iż nie została aktywowana. Trochę się przestraszyłam, bo już widziałam oczami wyobraźni, ile będę musiała zapłacić za 2 lata bezmyślnego nieinteresowania się kontem...
Po nieudanych trzech próbach zalogowania na konto (hasło mi się zapomniało) zadzwoniłam na mLinię. Jako że w międzyczasie zmieniłam numer telefonu (poprzedni był moim narzędziem autoryzacyjnym), odzyskanie hasła nie było takie proste, bo bank musiał mi wysłać pakiet aktywacyjny. Podałam więc mój obecny adres, po tygodniu dostałam list z pakietem. Nie udało mi się za jego pomocą zalogować, więc znowu telefon na mLinię. Podałam konsultantowi numerki z pakietu, po czym on zaczął mnie wypytywać o różne rzeczy, żeby mieć pewność, że ja to ja. Po gradobiciu pytań stwierdził, że podałam błędne dane. Zadzwoniłam ponownie, bo prawdopodobnie błędne było panieńskie nazwisko matki (dopiero będąc dorosłą dowiedziałam się, że mama miała w starym dowodzie błąd w nazwisku i zamiast "o" było w nim "ó"). Kolejna identyfikacja zakończyła się niepowodzeniem. Dzwonię więc trzeci raz i znów błąd. Konsultant poinformował mnie, że pakiet aktywacyjny został zablokowany. Krew się we mnie zagotowała. Zasugerował mi, żebym się udała do oddziału osobiście, to mi przywrócą dostęp do konta za okazaniem dowodu.
Zrobiłam sobie więc wycieczkę do Dużego Miasta oddalonego o 50 km od mojego miejsca zamieszkania. Może i nie jest to daleko, ale czasowo wychodzi 1,5 h w jedną stronę, bo korki... Wchodzę do banku, wręczam dowód panu za biurkiem, tłumaczę, po co się fatyguję. Pan z uśmiechem na twarzy informuje mnie, że konto zostało zamknięte w 2014 roku przez drugiego współwłaściciela. Z jednej strony poczułam ulgę, z drugiej frustrację.
Po kiego czorta wysłali mi pakiet aktywacyjny do nieistniejącego konta?
Dlaczego żaden z łącznie 4 konsultantów, z którymi rozmawiałam, nie poinformował mnie o tym, że konto jest zamknięte?
PS.: Odpowiadając na niektóre piekielne komentarze, identyfikacji przez telefon nie mogłam przejść dlatego, że to konto już nie istniało. Tyle mi powiedział konsultant w banku.
mBank
Poinformowali ciebie, gdy tylko uzyskali pewność, że informują CIEBIE, a nie jakiegoś randoma, który zna kilka faktów o tobie, w dodatku niektóre (jak nazwisko panieńskie matki) z błędem. To nie piekielność, to rzetelne wykonywanie obowiązków i ochrona twojej prywatności przed oszustami.
Odpowiedz@bloodcarver: Co do informowania - zgoda, co do pakietu informacyjnego, to pozostaje stwierdzić tylko, że mają całkiem konkretny burdel :)
Odpowiedz@Grav: Nie. Pakiet aktywacyjny wysłali, bo nie wysłanie też byłoby bardzo konkretną informacją.
OdpowiedzDawno nie widziałam tak niefrasobliwego podejścia do konta bankowego. 2 lata się nie interesowałaś, hasła zapomniałaś, numer telefonu zmieniłaś (bez poinformowania banku) i nie wiem jak to jest możliwe, że nie mogłaś pozytywnie przejść identyfikacji, skoro pytania to właśnie nazwisko, adres, data i miejsce urodzenia, a nie "twój ulubiony kolor". i szczyt - naprawdę uważasz, że to bank jest tu piekielny!?!
Odpowiedz@menevagoriel: mbank pyta też o to jakie usługi były/są włączone na koncie i po dwoch latach człowiek faktycznie może zapomnieć.
Odpowiedz@mskps: po dwóch latach, to tego konta nie powinno być. Zresztą dwa lata konta z DEBETEM? Głupota.
Odpowiedz@bloodcarver: Zdarza się, nie wszyscy zamykają konta jak przestają korzystać A debet mógł być spłacony wcześniej, koledze ostatnio przysłali kartę do konta, które myślał, że jest zamknięte - nie było bo zostały jakieś pieniądze, a nie podał nowego numeru konta.
Odpowiedz@menevagoriel: Właśnie o to chodzi, że odpowiadałam poprawnie. Znam swoje imię, nazwisko, PESEL, imię ojca, adres. Pojawiły się też pytania "czy posiada pani kredyt?" i "czy posiada pani konto oszczędnościowe?" Identyfikacji przejść nie mogłam, bo tego konta już po prostu nie było.
Odpowiedzhm, mbank zadaje różne pytania. ja przy zakładaniu konta miałam podany numer kontaktowy dziadków, którzy potem numer zmienili, a potem zrezygnowali zupełnie ze stacjonarnego :D i konsultantowi na infolinii powiedziałam, że odpowiem na wszystkie pytania za wyjątkiem numeru telefonu. a oni te pytania sprawdzające z jakiejś puli losują, za drugim czy trzecim razem miałam już pytania bez telefonu i przeszłam weryfikację.
Odpowiedzw ogóle te pytania sp[rawdzające są czesm bez sensu. ostatnio wypełniałam jakiś formularz na skype, to musiałam podać m.in. od kiedy mam konto, i czym płaciłam ileś lat temu za pakiet smsów...
OdpowiedzCoś mi tu nie gra, ale od innej strony. Dawno temu też zamykałam wspólne konto, z byłym mężem. Pierwotnie to było jego konto, potem dokooptował mnie jako współwłaściciela, a potem nasze drogi się rozeszły. I nie mogło tego konta zamknąć żadne z nas pojedynczo, musieliśmy przyjść razem i razem zamknąć konto w oddziale. Czy w mBanku dowolny ze współwłaścicieli może zamknąć konto wspólne i cześć? Czy to ogólnie się tak już w prawie bankowym pozmieniało?
Odpowiedz@Shotgun78: Dokładnie, jakim cudem konto zostało zamknięte, bez udziału autorki, na którą konto zostało założone?
Odpowiedz@Shotgun78: Pytałam o to konsultanta w banku. Powiedział, że u nich wystarczy, że jeden współwłaściciel przyjdzie zamknąć konto. Nie jest wymagana zgoda drugiego. Trochę mnie to zdziwiło, bo przecież tym pierwszym właścicielem byłam ja, ale nie mam zamiaru dochodzić do tego czy było to poprawne, bo i tak chciałam je zamknąć.
Odpowiedz@Shotgun78: Nie wiem jak z zamykaniem konta ale współwłaściciel mojego konta bez problemu mógł zablokować moją kartę płatniczą.
OdpowiedzRozumiem upierdliwość sytuacji, ale tego typu rozmowy i pytania weryfikacyjne są normalne w każdym banku. Mąż niedawno przechodził przez to w agricolu i ing, więc sama słyszałam. I też dzwonił bo kilka razy, bo zapomniał już którego maila gdzie podawał. Nie uważam, aby to było piekielne, to wszystko jest dla bezpieczeństwa. Poza tym jak już ktoś tu napisał samo niewysłanie pakietu aktywacyjnego samo w sobie mogłoby być informacją, że konta nie ma.
OdpowiedzPrzynajmniej kredyt odnawialny spłacił.... Ciesz się autorko, bo mogłaś obudzić się po paru latach, a tam kredyt, raty, odsetki, odsetki od odsetek....
Odpowiedz