Historia #73570 przypomniała mi o pewnej sytuacji, która niedawno zyskała swoją puentę.
Mam niewątpliwą przyjemność studiować medycynę jako jeden z roczników po zmianie programowej (sześć lat skondensowanych w pięć). W przypadku mojej uczelni zaowocowało to rozbiciem patomorfologii na dwa lata i egzaminem kończącym w sesji zimowej.
Patomorfologia to taki - jak dla mnie - mało przyjemny przedmiot o niemalże wszystkich możliwych chorobach, wzbogacony o godziny spędzone na podziwianiu pod mikroskopem różowo-fioletowej siekaniny (to jest preparatów ze zmienionych chorobowo tkanek), zaś jako podręcznik Katedra zaproponowała nam kiepsko i rozwlekle napisane dzieło. W mojej głowie powstał zatem pomysł, żeby skrzyknąć się w kilkanaście osób, podzielić między siebie rozdziały tego cudu i opracować streszczenie, które będzie krótsze i czytelniejsze.
Naturalnie, najpierw napisałam do członków mojej grupy dziekańskiej, z którymi - nolens volens - znam się najlepiej. Kilka osób odmówiło, w tym koleżanka W. Od razu informowałam, że opracowanie będzie udostępnione jedynie jego współtwórcom. Odpowiedzieli, że i tak nie będą z tego korzystać, wolą czytać podręcznik - ich wola, nic piekielnego.
Nie chwaląc się, wyszło całkiem profesjonalnie - koledzy dostarczyli skompresowany tekst, ja poprawiłam wszystkie literówki, dodałam indeksy, nagłówki, zunifikowałam czcionkę. Nic, tylko wydrukować i cieszyć oko.
Jakiś miesiąc temu moja grupa czekała na zajęcia i tak się jakoś złożyło, że temat zszedł na kupno/sprzedaż materiałów - a W. nie omieszkała się pochwalić, jak to jej się udało drogo sprzedać skrypt z patomorfologii, bo był tak fajnie zrobiony. I tak - chodziło o ten skrypt, do którego palca nie przyłożyła. Dopytali.
I nie, nie skonfrontowałam jej w związku z tym, bo usłyszałam o tym z drugiej ręki - choć od osoby, która też była współtwórcą opracowania. Zresztą nie mamy żadnych dowodów, więc inicjowanie niemożliwego do wygrania konfliktu z osobą, z którą się będzie studiowało najbliższe 3 lata wydaje się być bezsensowne.
Ale moimi starannie robionymi notatkami dzielę się już tylko z dwiema, zaufanymi osobami.
studia
Toż Robbins fajna książka. ;)
Odpowiedz@ern: nie jest to Histologia Sawickiego, tworzona za pomocą kopiuj-wklej, ale kilka(dziesiąt) absurdalnych haseł, porównań i przykładów się w niej znajdzie. :)
OdpowiedzTyle, że to oznacza, ze ktoś z współtwórców podzielił się z tamtą koleżanką waszą pracą, bo inaczej skąd by miała ten skrypt?
Odpowiedz@EireneK: cóż, to już był mniejszy problem - przeboleję, że poczytała to przed egzaminem, mogła zmienić zdanie, gdy stanęła oko w oko z podręcznikiem. ;) Ale chwalić się, że na tym zarobiła...?
OdpowiedzE to norma im więcej ludzi tym większe szanse na "wycieki" tylko że jeśli faktycznie odsprzedała n oto niefajnie, ciekawe czy też kupiła czy zdobyła w inny sposób;)
Odpowiedz@Isegrim6: raczej dostała. Tak jak mówię, poza trzema osobami wszyscy byli z naszej grupy, więc ludzie, z którymi ponad dwa lata studiowała i dobrze się znała - i ktoś pewnie dał jej z zastrzeżeniem "ale tylko dla Ciebie, nie dawaj nikomu".
Odpowiedz@trickster: a to klasyka, tzw. żebry No nic, jedyne co to że karma wraca :)
OdpowiedzLekarze uczący się ze streszczenia, bo książka była za długa? Jakoś mi to kiepsko brzmi! Ale wyjedziecie z kraju, prawda?
Odpowiedz@doktorek: muszę Cię zasmucić, ale nie mam zamiaru wyjeżdżać. :) To streszczenie to były zwykłe notatki. Ładnie opracowane, dokładne i czytelne (bo na komputerze). Robbins ma około tysiąca stron. Po zredukowaniu do opracowania zostało niecałe 300. Mało? Jak na jeden przedmiot, jeden egzamin? Po usunięciu obrazków, przypisów, po zredukowaniu pełnozdaniowych elaboratów do równoważników zdań tak wychodzi. Warstwa merytoryczna na niczym nie traci. Więc spokojnie, nie powinniśmy Cię zabić. Chyba... Nic nie obiecuję. ;)
Odpowiedz@doktorek: Moim skromnym zdaniem robienie streszczenia danej pozycji jest DOSKONAŁYM sposobem nauki. Po własnoręcznym opracowaniu danego tematu chcąc nie chcąc część materiału masz już wbite w głowę i to ZE ZROZUMIENIEM, bo jednak żeby skrócić tysiąc stron do trzystu, musisz zrozumieć o czym w ogóle czytasz. Czepiasz się więc niepotrzebnie, albo jesteś zwolennikiem bezsensownego wkuwania na pamięć każdego słowa z książki, byle żeby zdać.
Odpowiedz@doktorek: Ale ty to pewnie trollem jesteś, prawda? :)
OdpowiedzA mnie wkurza takie "zrobię i się nie podzielę". I wkurza mnie branie kasy za materiały. Za skserowaną patomorfologię wzięłam tabliczkę czekolady. Pomagajmy sobie, przyszli lekarze.
Odpowiedz@KotSchrodingera: Pomiędzy "zrobię i się nie podzielę" a "udostępnijmy każdemu!" jest jednak "udostępnię w obrębie swojej grupki, która sobie nawzajem pomaga". Wyznaję zasadę "zrobiłam coś, to dam najpierw sprawdzonym". Poza tym trzymam się zasady handlu wymiennego-jak chcę czegoś od kogoś, to jestem w stanie zaoferować coś w zamian.
Odpowiedz@KotSchrodingera: Mnie natomiast wkurza to, że spędzam nad czymś kilka godzin, chcę być miła i komuś udostępniam a ta osoba potem daje wszystkim bez pytania. No ja z leniami się dzielić nie lubię. Zwłaszcza takimi, które się do mnie przez 3 lata wspólnego studiowania odezwały 2 razy. Co innego osoby, z którymi sobie nawzajem pomagaliśmy albo takie, które nie rozdają na prawo i lewo cudzych notatek.
Odpowiedz@PanienkaUtena: W takim razie każda opracowana pula/giełda czy jak to zwał nie powinna istnieć.
Odpowiedz@KotSchrodingera: nie mogę się z Tobą zgodzić. u nas na roku giełdy opracowują wszyscy. każda grupa dostaje swój przydział pytań, który ma sprawdzić i uzupełnić o wiarygodne źródła. nikt nie jest poszkodowany, bo wszyscy robią kawałek i wszyscy dostają całość. zresztą nie opłaca się robić pytań samemu, bo później przez kilka dni przed zaliczeniem trwa gorączkowe poprawianie się nawzajem na forum - ktoś źle zrozumiał tekst podręcznika, inna książka podaje inne dane, w nieprzeczytanym przez poprawiającego wykładzie była zawarta errata, etc. ;)
OdpowiedzNie bijcie, ale nie znam się za bardzo na takich rzeczach, więc zapytam: Na jakim wydziale studiujesz? Jak Ci się uda (czego Ci życzę :)) to jakim lekarzem będziesz? Serio, nie znam się na tym, a o tym przedmiocie nigdy nie słyszałam. Szkoda, że nie poniosła konsekwencji. Jak dla mnie to dobrze, że teraz uważasz na notatki :) Sama raczej daję tylko osobom przyjaznym, które dają też mi.
Odpowiedz@78FS: na Wydziale Lekarskim ŚUMu, a jeśli mi się uda to raczej anastezjologiem (ale kobieta zmienną jest). ;) czasami patomorfologia funkcjonuje po prostu jako patologia. dziękuję, uważam, że to zdrowsza postawa. :)
OdpowiedzAleż to jest przykre... Zero współpracy, zero wkładu we wspólne dobro, tylko żerowanie na czyimś wysiłku. Nie dość, że skorzystała z czyjejś pracy to jeszcze na niej zarobiła. Co się stało z solidarnością w tym kraju?
OdpowiedzOdwieczny problem. Współpraca działa najlepiej z osobami, które od razu mówią, że nic za darmo.
OdpowiedzJak mieszkałam ze studentami medycyny z UJ jakis czas temu, to nie mogłam się oprzec wrażeniu, że tam każdy każdego traktuje jak konkurencję i wroga :/
Odpowiedz@szafa: w moim środowisku może nie każdy, ale sporo osób. zdecydowana większość ludzi na medycynie to bardzo ambitne stworzenia, co prowadzi do nieustannego porównywania się ze wszystkimi wokół. Ty jesteś lepszy, bo zdałeś kolokwium na 4, ale kumpel trzymał haki podczas operacji, więc już prawie jest chirurgiem. a koleżanka nie umiała zebrać wywiadu - głupia, Ty "w nocy, o północy" pamiętałbyś o wypytaniu o przebyte w dzieciństwie choroby zakaźne... ;)
Odpowiedz