Długo już czytam piekielnych i długo zbieram się do spisania swoich piekielnych historii. Nadszedł ten czas, może mnie nie zjecie :)
Powodów, dla których komunikacją miejską jeżdżę rzadko jest dużo. Nie wydaję kasy na bilety, mogę rehabilitować kostki na rowerze, zażywam ruchu, czasem nawet oszczędzam czas i tak dalej. No i nie lubię ludzi. To znaczy nie lubię tych, którzy nie przystosowali się do życia w społeczeństwie.
Jednego z takich właśnie ludzi chciałam opisać.
Nie tak dawno przyszło mi zawieźć kota do weterynarza. Nasz weterynarz jest po drugiej stronie miasta, więc rowerem ani do końca bezpiecznie, ani do końca wygodnie. Kot w transporter, bilet w łapkę i jedziemy.
Dojechałam do miejsca przesiadki, dochodzę do drzwi i z racji, że kot do najlżejszych nie należy, a ja do tego mam bardzo słabe stawy skokowe, skierowałam się tak, aby móc złapać poręcz przy wysiadaniu. Już prawie stałam w drzwiach, kiedy dokładnie naprzeciw mnie do autobusu pakuje się pan, taki po pięćdziesiątce, może dochodzący do sześćdziesiątki, z obowiązkowym brzuszkiem. Bardzo grzecznym tonem mówię mu:
- Proszę pana, najpierw się wychodzi z autobusu. - I dalej stoję (po prawej stronie!) w drzwiach czekając, aż pan jednak mnie wypuści.
Przeliczyłam się. Dostałam pięścią w bok (tak aby pan miał miejsce) i usłyszałam:
- To wysiadaj, gówniaro.
Z autobusu wręcz wypadłam, napędzona siłą uderzenia, na szczęście kot w transporterze dużo nie ucierpiał.
I już samo to, że koleś uderzył właśnie młodą kobietę, mogłoby być piekielne. Mnie osobiście ukłuło to, że z całego tłumu na przystanku nikt w żaden sposób na to nie zareagował.
Siniak był mały, już zszedł, niechęć do komunikacji wzrosła jeszcze bardziej.
miasto
Takie zachowanie to nic nowego, niestety. O ile uderzona podczas wychodzenia z autobusu nigdy nie zostałam, to popchnięta wiele razy. Mam wrażenie, że głównie starsi ludzie nie rozumieją zasady, że najpierw za autobusu się wysiada, a później do niego wsiada. W roku akademickim jeżdżę na zajęcia 5 razy w tygodniu (a że linia pośpieszna, to i maksymalnie zapełniona) i na przystanku końcowym wysiada większość pasażerów. To co się wtedy dzieje to jakaś komedia - ludzie próbują wysiąść, ale im się nie udaje, bo inni wsiadają, ścisk zamiast zelżeć, zwiększa się. I jeszcze to przepychanie się pomiędzy wysiadającymi, co by tyłek na siedzeniu usadzić.
OdpowiedzJa notorycznie w bardzo chamski sposób odpycham wciąż te samą dziewczynę, kiedy wysiadam z autobusu. Ot, ja w tym miejscu kończę moją podróż do pracy, ona zaczyna. Za każdym razem ustawia się centralnie na środku wejścia (a raczej wyjścia, bo to środkowe drzwi) i za każdym razem ja ładuje sie na nią, jak czołg w '39. Raz z oburzeniem zawołała za mną coś, co brzmiało "po***o cię dziewczyno?!". Odpowiedziałam radośnie "może" i następnego dnia popchnełam ją znowu. Ludzie potrafią być tacy zawzięci, że to aż dziwi. Bawimy się już w ten sposób od prawie roku, a ona ie myśli ani o korzystaniu z pierwszych drzwi, ani o ustawieniu się 50cm bardziej na lewo.
Odpowiedz@WreDDu: Mam tę samą metodę. Najczęściej na przystanku końcowym, gdzie wysiadam, spotykam grupki pchające się zanim ludzie wysiądą. Łokcie na boki i idę :D Kilka razy ktoś za mną wołał, że co się pcham, ale z reguły już jestem wtedy daleko, bo mogę wyglądać niepozornie, ale siłę mam:) Raz tylko odkrzyknęłam, że trzeba było wypuścić wysiadających, to by nikt się nie pchał.
Odpowiedz@Poecilotheria: dokładnie tak samo robię. Stoją centralnie naprzeciw środkowego wyjścia to co zrobić... przecież się nie teleportuję.
OdpowiedzJak miałaś jak i paznokcie to trzeba go było drapnąć jak najmocniej to miałby koleś karę. :)
OdpowiedzStarsi ludzie tak mają. Niestety dużo jeżdżę komunikacją miejską i zdarza mi się zwracac uwagę tłumowui staruszek ustawionemu tuż przy wejściu że najpierw się wychodzi. Spieszą się zupełnie jakby tramwaj miał odjechać bez nich jeżeli w tej właśnie sekundzie nie znajdą się w pojeździe.
OdpowiedzA kto i jak miał niby zareagować? Monitoring, jeśli jest, w drzwiach łapie słabo. Próbować zatrzymać faceta? Wyjdzie że się go bije za niewinność. Zresztą skoro nie wsiadłaś spowrotem, zatrzymywanie go nie miało sensu: nie było poszkodowanego. To jaką ty sobie reakcję wyobrażałaś? łatwo jest oczekiwać, że "ktoś" zrobi "coś", szkoda że tak trudno samej ci coś zrobić (równouprawnienie ponoć mamy), lub choćby określić, jakiej reakcji oczekiwałaś, od kogo, i co tego kogoś miałoby do niej skłonić...
OdpowiedzChociażby zwrócenia panu uwagi, że kobiet się nie bije. Nie oczekuję Supermana z budki telefonicznej czy coś, nic strasznego mi się nie stało, ot, zwykły siniaki. Chodzi o znieczulicę społeczną, to wszystko.
Odpowiedz@idylla6: to było mu zwrócić uwagę, język masz tak samo jak wszyscy. Zresztą nie wsiadłaś za nim, to skąd wiesz niby, że nikt go słownie nie obsztorcował w środku? No i masz u mnie minus za seksizm. Co to niby ma znaczyć "kobiet się nie bije"?! To niby mężczyzn można?!
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 16 czerwca 2016 o 11:10
Oj, z tym seksizmem, to już bym nie przesadzała. Wiadomo, że nikogo bić nie wolno, a "dziewczynek się nie bije" to formułka jeszcze z przedszkola, nie przywiązywałabym do Niej tak wielkiej uwagi.
Odpowiedz@idylla6: To może nie przywiązujmy wielkiej wagi do innych formułek z przedszkola, np "zostaw to, dla dziewczynek są lalki i garnki, nie samochodziki", oki? Bo o to jakoś feministki strasznie się plują...
OdpowiedzTacy ludzie to zmora w autobusach, a w pospiesznych plaga. Nikt mnie co prawda nie uderzył, ale parę razy mnie prawie siłą wepchnięto do autobusu, kiedy dawałam ludziom wyjść. A już najbardziej mnie bawi, kiedy pospieszny zatrzymuje się na początkowym/końcowym przystanku, odjeżdża za kilka minut, ludzi mało, więc wszyscy będą mieli miejsca siedzące... a i tak się pchają.
OdpowiedzNie cierpię gdy ludzie na mnie wpadają, bo oni muszą po mnie przejść. Regularnie włażą mi na stopy. Raz miałem ze sobą hulajnogę i wchodziłem po schodach gdy taka rzeka ludzi próbowała mnie zepchnąć nie wiadomo gdzie. Podniosłem hulajnogę przed siebie, dokładnie tyle ile mam w barach. Nagle zrobiło się luźniej ;)
OdpowiedzDaję sobie rękę uciąć, że wobec mnie by się tak nie zachował. Buraków niestety nigdzie nie brakuje.
OdpowiedzPodobnie sytuacja wygląda w pociągach. O ile wsiadający czasem są w stanie poczekać aż wysiadający zejdą ze schodków (często z wielką torbą podróżną) to już zupełnie nie pomyślą o tym gdzie taka osoba ma dalej pójść. Wejście jest otoczone tłumem ludzi przez który ciężko się przecisnąć. Kolejna ciekawa sytuacja to rzucanie się (bo inaczej tego nie określę) do wyjścia jeszcze na długo przed stacją. O ile wysiadając na mniejszych stacjach dobrze jest być już w pobliżu wyjścia w momencie zatrzymania pociągu o tyle na stacji końcowej wszyscy zdążą wysiąść, więc nie widzę potrzeby pchania się do drzwi. Zwłaszcza że napierający tłum niemal zwala ze stopni. Wolę się odsunąć i poczekać i jeszcze nigdy mi ten pociąg nigdzie nie odjechał.
Odpowiedzode mnie koles "sila rozpedu" dostalby w zeby albo jeszcze lepiej- w przyrodzenie nie, nie jestem za przemoca ale chamom trzeba mowic ich jezykiem
OdpowiedzW moim mieście jest przystanek "Cmentarna-Real". Łatwo odgadnąć, że znajduje się on tuż przy dwóch ulubionych miejscach starszyzny miastowej. Wysiąść tam bez obitych członków jest prawie niemożliwe.
Odpowiedz