Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Ponieważ sporo na Piekielnych historii o dzieciach, ich rodzicach i otoczeniu -…

Ponieważ sporo na Piekielnych historii o dzieciach, ich rodzicach i otoczeniu - poniżej krótki poradnik "Jak postępować z cudzym dzieckiem".

Wszystkie opisywane sytuacje mają naprawdę miały miejsce, pisane z życia mojego 2-letniego syna:

1. Nie całuj cudzych dzieci (sic!). Nigdy.

2. To, że dziecko jest na spacerze z ojcem, nie oznacza, że jego matka je porzuciła, nie leży pijana w domu, ani go nie kocha (a z takimi komentarzami się spotkałem).

3. To, że dziecko jest na spacerze z ojcem, nie oznacza też, że rodzice są rozwiedzeni, a ojciec dostał dziecko na "widzenie".

4. To, że dziecko jest na spacerze z ojcem, nie oznacza, że nie ma właściwej opieki.

5. To, że dziecko ma odrapane kolana i guza na głowie, nie oznacza, że jest bite i zaniedbane. Przypomnij sobie własne dzieciństwo.

6. Zanim dasz coś cudzemu dziecku, zapytaj rodzica, czy możesz. Co prawda wiele dzieci pije słodkie "soczki", i żyje, ale zdarzają się dziwacy, którzy sobie tego nie życzą.

7. Zanim zapytasz rodzica, czy możesz coś dać dziecku, pomyśl. Landrynka dla rocznego dziecka to na pewno jest zły pomysł.

8. Dziecko, w sklepie samoobsługowym. Siedzi w wózku i pożera bułkę, jakby od roku nic w gębie nie miał. Nie oznacza to, że nie stać mnie na inne jedzenie. On naprawdę lubi jeść suche bułki! Nie musisz się nad nim litować i kupować mu czekoladki! Tym bardziej, że punkt 6.

9. Dziecko, w sklepie samoobsługowym. Siedzi w wózku i zagryza bułkę. Nie, nie oznacza to, że zamierzam tę bułkę ukraść. Naprawdę, zawsze mówię przy kasie "i jeszcze bułka". Czasami jesteśmy w tym sklepie 2-3 razy dziennie, obsługa doskonale zna nas i nasze "obyczaje", i nigdy nie miała nic przeciwko.

10. Dziecko w sklepie. Wyje, płacze i krzyczy. Ja naprawdę mógłbym mu kupić tę czekoladkę, jajo-niespodziankę (dwulatek!), soczek, czy co tam sobie ubzdurał - od razu miałbym spokój. Nie robię tego, nie dlatego, że mnie nie stać, ani nie dlatego, że jestem złym rodzicem. Złym rodzicem byłbym właśnie wtedy, gdybym kupował każdą duperelę.

11. Dziecko, na rękach u rodzica. Wbrew pozorom, dizecko jest żywe i ruchliwe, a taka pozycja nie jest najstabilniejsza na świecie. Nie zygaj do niego, nie rób min, nie głaszcz, nie dawaj mu nic (punkt 6), nie potrząsaj za rączkę, nie zagaduj, a już na pewno nie punkt 1. Bo jak się gwałtownie obróci, to może się po prostu wyśliznąć z rąk i upaść.

dziecko plac_zabaw sklep rodzice

by yakhub
Dodaj nowy komentarz
avatar sla
7 19

12. Gwarantuję, że nawet nie zauważę, że jakieś dziecko do mnie macha. Nawet jeśli uznam, że macha do kogoś innego, na pewno nie do mnie. Nie licz na odmachanie.

Odpowiedz
avatar Pierzasta
10 18

Z prawie wszystkimi podpunktami się zgadzam, bo też mam niespełna dwulatke. A z prawie- bo podpunkt 12sty. Przepraszam bardzo, ale z jakiej paki mam namawiać moje dziecko do machania obcemu człowiekowi i wymagać od tego obcego żeby odmachał? Ten człowiek może nie mieć ochoty wchodzić w JAKIEKOLWIEK interakcje z moim dzieckiem (choćby o głupie machanie chodziło) i ma do tego prawo. Co innego jeżeli ktoś sam wychodzi z inicjatywą i macha czy zagaduje (z sensem) do mojej córki to super, cieszymy się mogę ją zachęcić do kontrreakcji, powiedzieć jaki miły pan/pani, ale kazać dziecku zaczepiać kogokolwiek niezainteresowanego w jakikolwiek sposób i jeszcze wymagać interakcji to trochę nie halo.

Odpowiedz
avatar katem
12 12

@Pierzasta: I moja opinia jest podobna - akceptuję całkowicie 11 punktów, ale 12. to przegięcie - nie interesują mnie cudze dzieci nie zamierzam do nich machać. Tak jak napisałaś - ŻADNE interakcje z cudzymi dziećmi mnie nie interesują, i nigdy nie wymagałam od otoczenia interakcji z moimi dziećmi, raczej od tego stroniliśmy. Dodam jeszcze, że zawsze śmieszyło mnie to zrób "pa-pa" kotkowi, krówce, ławeczce itp, itd. i swoich dzieci do tego nie namawiałam.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
4 4

@Pierzasta: Byłabym ostrożna, właśnie uczysz, że miły obcy jest ok i można z nim wchodzić w interakcje, a potem będziesz mówić, ze jak miły obcy chce pokazać kotki w piwnicy to nie ma iść. Pedofil zawsze jest miły i sympatyczny

Odpowiedz
avatar yakhub
9 19

Po namyśle - punkt 12 usunąłem.

Odpowiedz
avatar Feniks06
0 2

@yakhub: Kurcze... jak my wychowaliśmy całe pokolenia Polaków bez Twojego regulaminu. Ja się pytam... jak??? ;)

Odpowiedz
avatar Mavra
11 11

Zgadzam się z większościa ale zastanawia mnie cześć punktu 11. Dlaczego np nie mogę zagadać (mam na mysli rownież jakis usmiech czy cośw tym stylu) do dziecka skoro na przykład na mnie patrzy czy coś pokazuje? Nie czepiam się a jedynie dopytuje

Odpowiedz
avatar TheCuteLittleDeadGirl
7 7

@Mavra: Podejrzewam, że tutaj autor zastosował pewien skrót myślowy. W samym zagadywaniu nie ma nic złego, zależy z której strony nawiązujesz z dzieckiem kontakt i co przy tym robisz. Np. jak dziecko jest na rękach klatką piersiową do klatki piersiowej rodzica a ty stoisz za plecami rodzica i odpowiadasz na zaczepki malucha to jeszcze OK. Ale jak podchodzisz od "frontu" rodzica (dziecko jest do ciebie plecami) i zaczynasz zagadywać i np. łapać za rączki, boczki to dziecko musi się odwrócić, żeby zobaczyć co się dzieje i jest ryzyko, że zareaguje tak gwałtownie że albo samo wypadnie albo osoba trzymająca nie zdąży zareagować na zmianę pozycji i upuści.

Odpowiedz
avatar Patrycja0
30 30

Dodalabym 12/13. Nigdy nie interweniuj, gdy dziecko płacze w sposób : "Bo za chwilę ja cię zabiorę! " Serio. Nigdy. Nigdy ku*wa, a zwłaszcza gdy 6 latkiem opiekuje się 11 letnia siostra."

Odpowiedz
avatar konto usunięte
12 16

@Patrycja0: CO!? Zabiłąbym chyba za taki tekst! W ogóle jak można straszyć dziecko, że ktoś je zabierze. Ten przekaz mówi: nie byłbym w stanie/nie chciałbym cię obronić przed zabraniem!

Odpowiedz
avatar Patrycja0
13 13

Moja siostra zajmowała się bratem, bo mama na chwilę weszla do xioci do ptacy. Ponad 11 lat, chlopak 6. Zawsze mloda zajmowala się młodym w podbnych sytuacjach Wtedy jednak Oskar zobacztl jakis samochod ktory chcial kupić. siostra odmowila a ten zaczal ryczec. Starsza babka podeszla i do Oskara: "Oj, bo pojdziesz ze mną... zabiorę cię siostrze..." Wyobrazie sobie jej panikę.

Odpowiedz
avatar maktalena
13 13

@Patrycja0: Mów mi jeszcze. Kiedy byłam dzieckiem to była jakaś mania wśród starych bab, żeby w ten sposób straszyć dziecko. Mój brat miał chyba z 5 lat i ciągle miał koszmary, że ktoś go zabiera. Rodzice za nic nie mogli mu wytłumaczyć, że ta pani tylko tak żartowała.

Odpowiedz
avatar Patrycja0
6 6

No właśnie, o tym mowa.

Odpowiedz
avatar lajzanumerjeden
15 17

Ja czasem w autobusie robię do dzeici głupie miny. I czasem zaczynają ryczeć, ale nie jestem z siebie dumny.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
10 16

10 Znam aż za dobrze, nie mogę tego przetłumaczyć teściowej. Rok temu dostała zakaz kupowania czegokolwiek bez konsultacji. Kupowała dalej i ..... podrzucała ubrania do szafy między ubranka, zabawki rozpakowywała i wkładała do pudeł i na półki, kupuje to w ilościach ogromnych, nie przesadzając starczyło by jeszcze na 3 innych dzieci. Kupiła małej ostatniej zimy 6 (słownie: sześć) kurtek zimowych! No na cholerę! Ponieważ ani prośbą ani groźbą to teraz co znajdę nową rzecz pakóję do wora i mąż odwozi jej te rzeczy jak uzbiera się pełna siatka, jest płacz ale trudno jej już nie wychowam, ale dziecku krzywdy nie pozwolę robić. Małej podobał się wiatraczek w kształcie biedronki (ale tak na zasadzie : Mama patrz - fajne - i nic więcej, babcia była przy tym) więc na drugi dzień teściowa przyleciała z trzema różnymi wiatraczkami oprócz tego z biedronką - razem cztery. Pytam po co? Dlaczego aż tyle, a bo ona zwróciła na to uwagę. Robi jej totalną krzywdę, ale tego nie pojmuje, a co jak mała podrośnie? Najgorzej, że teściową stać, więc mała powie fajny tablet i co ? tak po prostu dostanie? Pytam tesciową a jak nauczyć w takich warunkach oszczędzania na coś, jak nauczyć radości oczekiwania na spełnienie marzeń, jak zachęcić do pracy na coś wymarzonego, jak nauczyć szacunku do pieniądza, zapracowania sobie na coś i w końcu jak w takich warunkach w ogóle można mieć marzenia? Nie umie mi odpowiedzieć. Prawda jest taka, że po przez takie kupowanie zaspokaja własne potrzeby emocjonalne mając gdzieś dobro dziecka. Bo ona lubi byc ta fajna i lubi jak mała się cieszy a to że to źle to co tam. Teściowa mieszka 4km od nas i widuje mała 3-4 razy w tygodniu, więc problem jest poważny

Odpowiedz
avatar TheCuteLittleDeadGirl
12 12

@maat_: Babcia mojego chrześniaka taka sama. Wnusio chce wiertarkę, na drugi dzień wiertarka kupiona. Wnusiowi podoba się wóz strażacki - żaden problem. W trakcie zabawy udaje, że klocki to warzywa i on gotuje zupę to przy najbliższej okazji babcia przyniosła cały kosz plastikowych warzyw, żeby miał prawdziwe a nie takie udawane. A chłopak jest już w takim wieku, że kuma (4 lata) i babcię wita słowami "co masz dla mnie". A babcia się raduje, że wnusio się cieszy na jej widok i ją tak kocha. Przyjaciółka nie ma siły uświadamiać, że to nie o babcię chodzi a o prezenty...

Odpowiedz
avatar konto usunięte
8 10

@TheCuteLittleDeadGirl: Też się tego boję, tłumaczę kobiecie, ze nie chowam zadłużonej konsumentki tylko rozsądną młodą kobietę z oszczędnościami, ale ona mówi no tak ale ja to popieram. Łapki opadają. Ciągle jej tłumaczę, ze wnuczką ją kocha i nie musi kupować miłości, bo to odnosi odwrotny skutek. Moja teściowa tak po za tym świetna kobieta, do rany przyłóż, ale szurnięta na tym tle

Odpowiedz
avatar TheCuteLittleDeadGirl
9 9

@maat_: Wydaje mi się, że to "no ale ja to popieram" wynika z tego, że niektórzy zapominają albo są nieświadomi swojej roli w procesie wychowawczym. Bo jeśli dziecko widuje dziadków często (np. co tydzień, dwa) a nie raz do roku to oni też biorą udział w formowaniu jego postaw, charakteru itp. I babcia może się zgadzać z twoją wizją wychowawczą, ale nie rozumieć że ona swoją postawą pokazuje dziecku coś zupełnie przeciwnego i że mała się tego uczy. Ja pamiętam, jak mi szczęka opadła, gdy się okazało, że mój chrześniak łapie pewne moje zachowania a widzi mnie raz na miesiąc! Druga sprawa, to to że często ludzie mylą rozpieszczanie=wolna amerykanka. Rozpieszczać można z głową. No i ostatnia kwestia to właśnie to wspomniane przez ciebie zaspokajanie swoich potrzeb emocjonalnych - bo oni (babcia/dziadek/ciocia) muszą być w czymś naj, muszą udowodnić sobie, że są w jakiś sposób dla tego dziecka niezastąpieni. Nie wiem, z czego to wynika ale zauważyłam, że częściej takie zachowania przejawiają osoby, które gdy miały małe dzieci bardzo dużo polegały na innych np. dziadkach czy rodzeństwie i próbują niejako "odbić" sobie te utracone chwile. Np. moim mężem w okresie 0-3 bardzo dużo zajmowała się siostra mojego teścia, teściowa zajmowała się domem i niewielkim gospodarstwem. Teściowa sama wspomina, że mojego męża praktycznie nie nosiła, nie usypiała itp. Teraz jak ma w zasięgu rąk małe dziecko to potrafi bite 3 godziny trzymać je na rękach, choćby się wyrywało czy płakało. Ona po prostu MUSI nosić, trzymać na kolanach, tulić itp.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
4 4

@TheCuteLittleDeadGirl: Bardzo słuszna uwaga o "postmacierzyństwie" czy "macierzyństwie zastępczym"

Odpowiedz
avatar Shadowka
3 3

@maat_: Miałam podobną sytuację z moimi teściami, którzy namiętne pozwalali grać młodemu na tablecie (wówczas miał 5 lat i tylko oni mieli tablet). Ponieważ w domu młody miał wyznaczone 2 h w tygodniu a do dyspozycji tylko komórkę, do dziadków biegał jak na skrzydłach. Nasze uwagi typu: "Wprowadzacie młodego w nałóg" były obrazą majestatu, do czasu, kiedy na wejściu pytał o tablet i nie chciał nawet z nimi rozmawiać. Jednak nie było tak łatwo, bo winę zwalili na nas. Oni nie mieli sobie nic do zarzucenia. Oświecenie przyszło z dniu, kiedy dziadek chciał się z wnusiem pobawić, a zabranie tabletu skończyło się histerią. Na propozycję kontynuacji gry w domu, wykrzyczał "Nie mogę grać w domu!!!". Poskutkowało. Tego dnia tablet zniknął, a dziadkowie pouczają nas, żebyśmy nie przeginali z dopuszczeniem dzieci (teraz już dwoje) do komputera. Dla uzupełnienia historii - nie było mowy o graniu, kiedy mały był u dziadków razem z nami, a bywają takie dni, że opiekują się wnukami sami.

Odpowiedz
avatar InuKimi
-2 2

@maat_: Nie lepiej odwieźć od razu do domu dziecka czy pomocy społecznej? :)

Odpowiedz
avatar TheCuteLittleDeadGirl
0 0

@InuKimi: Pewnie można, tylko problemem nie jest sam nadmiar zabawek ale to, że dziecko je non stop dostaje. I to dostaje do ręki, czyli uczy się że babcia zawsze prezenty daje. Nawet jak potem je schowasz/zabierzesz/wywieziesz do domu dziecka to może nie powstrzymać babci przed kupowaniem kolejnych zabawek. Można spróbować rozegrać to tak, żeby Małej raz na czas kazać przejrzeć zabawki i wybrać te, którymi się nie bawi aby je oddać biednym dzieciom, czyli uczyć ją dzielenia się z innymi i pomocy. Ale to nie rozwiąże problemu, że babcia kształtuje w swojej wnuczce wizję tego, że babcia jest od dawania czego sobie tylko dziecko nie zażyczy.

Odpowiedz
avatar krzycz
12 12

Mój skończył 4 lata i cały czas jego top3 jedzenia to właśnie, w kolejności: sucha bułka, parówki, zupa pomidorowa :)

Odpowiedz
avatar singri
10 10

No co te dzieciaki mają? Moja też piała na widok kajzerki :D Żeby jeszcze kanapka, z masłem, serkiem... Ale nie "siuchabuła" i już!

Odpowiedz
avatar TheCuteLittleDeadGirl
9 9

Ja jako dziecko też kochałam suche bułki! W sumie do tej pory lubię. Jak coś na niej jest, to już cały smak buły popsuty :D

Odpowiedz
avatar konto usunięte
6 6

@krzycz: Do tej pory kocham suche bułki :D a jeszcze takie podpieczone w piekarniku i do tego masełko! Pycha!!!!

Odpowiedz
avatar Vakme
4 4

@krzycz: Ale sucha bułka, parówki i zupa pomidorowa to do dzisiaj moje ulubione dania :D Mimo, że już dzieckiem nie jestem. Suche buły są pyszne <3 Mój chłopak się już przyzwyczaił, że ja suchy chleb pożeram jak koń :D Taki tam gust.

Odpowiedz
avatar Malibu
1 1

@krzycz: ja jak byłam mała rwałam się do bułek, niestety celiakia nie pozwalała na spozywanie. Nie raz narobiłam mamie wstydu w sklepie prosząc ja o bułkę bo nigdy nie jadłam bułki :D

Odpowiedz
avatar singri
11 11

Ale dziecko jest chyba bardzo małe. Coś koło dwóch lat. W tym wieku jeszcze ma prawo.

Odpowiedz
avatar monikasro
9 13

@Candela: jest coś takiego jak bunt dwulatka. Ono po prostu będzie wyć i to trzeba przeczekać. PS jak tam twój chłopak? Dalej na bezrobociu, bo jest zbyt wykształcony na pracę?

Odpowiedz
avatar mru
12 12

@Candela: Każde, KAŻDE dziecko przechodzi etap testowania skuteczności darcia japy. Ja miałam to szczęście że u nas był to kilkudniowy epizod, ale są bardziej wytrwałe jednostki.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
13 13

@mru: Nie każde, ale wiele dzieci. Moje w ogóle nie krzyczy, jeszcze nigdy w życiu nie musiałam jej uciszać, tak już mam. Nie wyobrażam sobie by taka sytuacja miała miejsce. tylko, że ja też mówię cicho i nie drę japy w żadnych okolicznościach, telewizji nie mam więc nie ma skąd podłapać

Odpowiedz
avatar konto usunięte
6 6

@maat_: Ja na moją też nie krzyczałam (ani przy niej) i też raczej nie miała skąd podłapać, a przepiękną klasyczną histerię dziecięcą (darcie japy + tarzanie się po ziemi) zdarzało jej się w okresie buntu dwulatka zaprezentować... Po jednej czy dwóch takich akcjach byłam tak przerażona, że zadzwoniłam do psychologa dziecięcego (taka moja dalsza znajoma), opisuję jej z przejęciem, co wyprawia moje dziecko i pytam rozpaczliwie, co ja źle robię, jakie błędy popełniam, że ona się tak zachowuje??? W odpowiedzi usłyszałam lekki śmiech i zapytanie, czy pamiętam z psychologii rozwojowej, co to jest bunt dwulatka? W sumie szybko przeszła ten etap rozwoju, ale "przepracowała" go bardzo intensywnie...

Odpowiedz
avatar yakhub
3 3

@mru: I dlatego właśnie istotne jest, żeby dziecku pokazać, że to darcie japy nie działa.

Odpowiedz
avatar Isegrim6
1 1

@yakhub: to nie zawsze tak działa moja potrafi tak drzeć japę aż ze zmęczenia zaśnie (uparta jest niemożliwe), gorzej bo starsze podłapało i teraz mam drącą dwójkę PS. Co do tych punktów jeśli mówimy o obcych (nie rodzina) to nigdy nie miałem takich problemów, ale to moze moja fizjonomia żona mówi że od razu widać, iż bez kija nie podchodź

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 14 czerwca 2016 o 13:36

avatar anonimowa94
4 4

2tygodnie temu byłam z synem na szczepieniu. Syn ma rok i 5 miesięcy. Miał porysowane kolana po upadku na dworze i siniaka na udzie. Pielęgniarka spytała mnie co mu się stało w nóżki. Ale takim tonem jakbym zignorowała conajmniej złamanie otwarte. Albo jakbym go katowała. Dobrze, że teraz go nie widzi bo ma limo nad okiem po bliskim spotkaniu ze stołem... Od razu miałabym pewnie wizyty opieki społecznej, policji i nie wiadomo kogo jeszcze...

Odpowiedz
avatar Lenia
0 0

Też lubię suche bułki! :D

Odpowiedz
avatar bazienka
1 1

ja w ogole nie ogarinam co to za przypieprzanie sie do CUDZYCH dzieci i to zazwyczaj starych bab swoich spraw nie maja by obcych ludzi zaczepiac?

Odpowiedz
Udostępnij