Siedziałam w poczekalni kliniki okulistycznej i chcąc nie chcąc słyszałam głośną rozmowę pomiędzy pacjentką, a panią z rejestracji.
[pacjentka podeszła do rejestracji i coś pomruczała]
- Ale pani miała termin operacji wyznaczony na miesiąc temu!
- No tak, ale potem przez jakiś czas trzeba na siebie uważać, pomyślałam, że to bez sensu tak przed wakacjami, na działkę nie mogłabym jeździć.
- Ale dlaczego pani nie zadzwoniła, nie poinformowała nas, nie poprosiła o zmianę terminu?
- A bo pomyślałam, że to się da przesunąć.
- Teraz już nic nie możemy zrobić. Dzwoniliśmy nawet do pani, żeby zapytać, dlaczego pani się nie pojawiła, to operacja na NFZ, jak zabieg się nie odbędzie, musimy się tłumaczyć...
- Bo wie pani, ja rzadko w domu bywam, a komórkę podałam córki. To na kiedy mogę przełożyć?
- Kierownictwo ma taką zasadę, że jeśli ktoś się nie stawi na zaplanowany zabieg, spada na koniec kolejki, najwcześniej początek 2018 r.
- A nie dałoby się wcześniej? Bo wie Pani, mi to już bardzo przeszkadza, ledwo co widzę...
Wyszłam, finału nie słyszałam. A potem dziwimy się, że do lekarzy są takie kolejki...
pacjenci
Być może zdarzają się takie przypadki. Są one jednak rzadkością i na pewno nie są przyczyną kolejek
Odpowiedz@Rak77: To samo chciałam napisać. Pierwszy raz słyszę o takiej niefrasobliwości i głupocie.
Odpowiedz@Rak77: Chciałbym tak powiedzieć również. Mam znajomego lekarza kardiolog. Często na imprezach po alku narzeka o tym, że znów mu pacjęci nie byli.
Odpowiedz@Rak77: Raku a jak myślisz dlaczego zrobili tak, ze jak się zapisujesz do specjalisty to masz 7 dni na doniesienie skierowania? Bo ludzie sie zapisywali i nie przychodzili. I tak właśnie powstawały kolejki na 5 lat do przodu.
OdpowiedzTakie przypadki (nieprzychodzenie na umówione wizyty) wcale nie są rzadkością. Podobnie jak zapisy do kilku lekarzy jednocześnie w celu 'zajęcia' kolejki i patrzenia u kogo uda się szybciej wejść
Odpowiedz@krzycz: wspominałam kiedyś w komentarzu, ze moja matka potrafi nie iść sobie na wizytę, a w odpowiedzi na moje zapytanie, czy poinformowała o tym pdpowiada: nie, no po co? Przy takich kolejkach na pewno kogoś znaleźli na moje miejsce :( no jasne, bo w rejestracji siedzą wróżki. Jednak zapisów do kilku lekarzy nie rozumiem. Przecież wszędzie mówią datę wizyty. Tu na maj, tam na lipiec, tam na grudzień. I pacjent wybiera gdzie najkrócej się czeka.
Odpowiedz@krzycz: jeszcze jedna rzecz mi się przypomniała, a propos czekania na wizytę w kilku kolejkach. Wydaje mi się, że się po prostu nie da. W styczniu rejestrowałam się telefonicznie do ortopedy. Pani powiedziała, że to tylko rezerwacja, którą ona usunie po 2 tygodniach, jeśli nie doniosę skierowania. Więc jeśli mamy jedno skierowanie to możemy czkać tylko w jednej kolejce do danego specjalisty.
OdpowiedzPrawdę mówiąc gdyby terminy były za tydzień, dwa a nie za parę miesięcy to pewnie takich przypadków byłoby mniej. Wtedy się raczej nie zapomni i nic nie wyskoczy.
Odpowiedz@Sharp_one: Nie tłumaczę systemu, bo jest ewidentnie do bani, ale jak się baba zapisała, to wiedziała, że to jest lato i nie będzie mogła działkować. Mogła wtedy poprosić o inny termin. Te terminy są na tyle odległe, że można sobie zaplanować.
Odpowiedz@Sharp_one: Prawdę mówiąc gdyby takich sytuacji było mniej, terminy nie byłyby tak odległe :) Zawsze można wizytę odwołać, wtedy inni potrzebujący będą czekać krócej.
Odpowiedz@Nikorandil: Twierdzisz, że to pacjenci są winni kilkuletnim kolejkom? Pracujesz dal rządu czy po prostu brak ci rozumu?
Odpowiedz@Sharp_one: Wystarczy, że pracuje w szpitalu jako specjalista na zleceniu. Jak jakiś pacjent raczy sobie nie przyjść na umówioną wizytę, specjalista traci czas, czekając na niego i nikt mu za to nie zapłaci... Niestety, olewanie wizyt zdarza się bardzo często.
Odpowiedz@Sharp_one: Czyli uważasz, że jeśli na 10 osób zapisanych na dany dzień 5 nie przyjdzie i nie odwoła wizyty, to nie ma to wpływu na terminy? Na ich miejsce nie mogliby wejść inni pacjenci? Wytłumacz mi proszę w jaki sposób rozumujesz(?), bo wydaje mi się to w Twoim przypadku procesem bardzo abstrakcyjnym. Do braku kultury się nie odniosę.
Odpowiedz@Nikorandil: Na terminy ma wpływ to że czeka 100 osób dziennie a zapisać można tylko 10. Tu jest problem a nie to że 1 na 1000 osób nie przyjdzie na termin.
Odpowiedz@Sharp_one: Tyle tylko, że to nie jest 1 na 1000 ani nawet 1 na 100, a ok. 30%. Nie twierdzę, że pacjenci umawiający się i nie przychodzący bez odwoływania wizyty to główni odpowiedzialni za długie terminy, ale że też bardzo się do tego przyczyniają. Czeka 100 osób, zapisze się 10, a efekt jest taki, jakby zapisali 5-7.
OdpowiedzTo, ze ludzie nie pojawiaja sie w terminie operacji, to rzeczywiscie marginalne. Historia i komentarze obrazuja fakt olewania i nieodwolywania wizyt. Kiedys jak przyszlam odwolac swoja ( bo nie moglal czekac i poszlam prywatnie), rejestratorka na mnie dziwnie popatrzyla i podziekowala. Niby normalne, a jednak nie zdazylo jej sie zeby ktos wczesniej przyszedl i odwolal wizyte w poradni chirurgicznej w duzym szpitalu. Powiedziala, ze okolo 30 procent pacjentow po prostu nie przychodzi. To min. wydluza czas oczekiwania innych srednio wiecej niz polowe. W niektorych przychodniach prywatnych plascisz jak nie przyjdziesz, nawet jesli to wizyta na NFZ, ktorej chocby telefonicznie nie odwolasz. Nie wiem, czy to legalne w tym przypadku, ale do specjalisty moglam dzieki tym zasadom dostac sie na drugi dzien. Mi sie, wiec podoba. Warto pomyslec i uczulic sie na to. Koszt polaczenia telefonicznego nie jest jakis kosmiczny.
Odpowiedz@innaplaneta: "W niektorych przychodniach prywatnych plascisz jak nie przyjdziesz, nawet jesli to wizyta na NFZ" Nie ma takiej prawnej możliwości, aby pobrać od pacjenta opłatę za niezrealizowaną (z winy pacjenta) wizytę NFZową. Bez względu na to czy przychodnia/szpital jest prywatny czy państwowy.
OdpowiedzKolejki sa z roznych znanych wszystkim powodow. Jeden, dosc czesty, zostal w historyjce opisany. Nalezy takich niefrasobliwych pacjentow dokladnie i uprzejmie poinformowac o niewlasciwosci zachowania i nieuniknionych konsekwencjach, w tym wypadku - ponowne dlugie czekanie. Jesli pacjent ponownie nie przychodzi, nie odwolujac na czas ustalonego spotkania, to moze w przyszlosci tylko klinice/lekarzowi nakukac, bo nie powinni go dalej leczyc. Mozna tez czasem zrobic go odpowiedzialnym finansowo za stracony czas i przygotowania do zabiegu/operacji. Kazdemu moze zdarzyc sie, przegapic jakis termin, ale to nie musi byc zawsze bezkarne (n.p. za terminy w sadach sa grzywny).
OdpowiedzSwieta racja ZaglobaOnufry. Telefon, mail nic prawie nie kosztuje, a wiele zmieni. System nie jest bez winy, ale zwalanie wszystkiego na system tez nic nie zmieni, skoro ludzie sami czesciowo sprawe pogarszaja.
OdpowiedzI mi się, niestety, takie coś zdarzyło. Zapisałam się do chirurga - termin był po ok.6 miesiącach. Zapomniałam zupełnie, a i nikt do mnie nie zadzwonił z przypomnieniem. NFZ.
OdpowiedzBezdyskusyjny koniec kolejki powinien być
Odpowiedz