Historia z serii, jak to rodzice wprowadzają podwójne standardy dla własnych dzieci.
Jestem najmłodszym dzieckiem w rodzinie, która uznawana jest za inteligencką. Rodzice z odpowiednio wysokim wykształceniem, starsze rodzeństwo z pokończonymi doktoratami i z drugimi połówkami również z tytułami i osiągnięciami naukowymi... No i ja, trójkowy uczeń, szkołę średnią ledwo skończyłem przez problemy z matmą.
Problemy nie wynikały z mojego podejścia do nauki, po prostu miałem problemy z przyswajaniem wiedzy.
Na czym polegały podwójne standardy?
Starsze rodzeństwo zawsze dostawało co chciało. Ja już niekoniecznie. Rodzice zawsze mieli pieniądze, więc mówiąc, że rodzeństwo dostawało co chciało - naprawdę tak było...
Dla przykładu. Ładnych parę lat temu, jak komputery nie miały płaskich ekranów i kosztowały krocie, rodzeństwo miało swoje. Ja nie. I nie bynajmniej z braku funduszy.
Wyjazdy na kolonie wakacyjne, oczywiście, ale nie dla mnie.
Po jakimś czasie telefony komórkowe, opłacone studia i na wakacjach wyjazdy na wycieczki - jak najbardziej. Ale domyślacie się kto tak nie miał.
Jedyne co miałem od rodziców to pokój ze standardowym wyposażeniem. Resztę sam sobie organizowałem.
Studia ukończyłem, ale musiałem pracować, żeby to osiągnąć. Pracowałem w trakcie semestru i na wakacjach jeździłem za granicę, żeby podbudować swój budżet. Jak poprosiłem rodziców, to poratowali mnie jakąś gotówką, ale nie były to takie ilości jak rodzeństwo dostawało.
Jak wszyscy pokończyliśmy studia, to zaczęły się śluby i wesela. Dwa opłacone, na to trzecie fundusze musiały być z UK. Moja wybranka również nie pasowała, bo bez studiów. No ale trudno - 7 lat jesteśmy razem, szczęśliwi i z dala od patologi w moim domu. Wyjechaliśmy z małżonką do UK na stałe.
Czara goryczy zaczęła się przelewać jak rodzice zaczęli pomagać rodzeństwu w zakupie własnego M. Jedno mieszkanie spłacili bardzo szybko, drugie się kończy już spłacać. Ja jeszcze do niedawna czekałem, na swoją kolej, ale już przestałem się łudzić. Już wiem, jak rodzice rozpisali majątek w spadku. Podniosłem słuchawkę do rodziców, zapytać się WTF?! Czy mi się naprawdę, nic nie należy w życiu od nich? I w końcu wylałem swoje żale.
I tutaj poproszę o werble. Obiecali, że przeleją mi 20.000zł. Bo jak to stwierdzili, w UK dobrze zarabiam. Fakt, z żoną prowadzimy małą firmę, która przynosi dochód, który nam pozwala na życie na odpowiednim poziomie, ale to osiągnęliśmy wspólnie, naprawdę ciężką pracą, a moje rodzeństwo żyje jak pączki w maśle i ma wszystko podane na tacy.
Pieniędzy nie przyjąłem.
Teraz jak jedziemy do Polski, to do domu nawet nie zaglądam. Odkąd zacząłem się spotykać z żoną, to nocowałem u niej kiedy tylko mogłem i od razu powiedziałem jej rodzicom, że o wiele lepiej się czuje u nich w domu niż u siebie. Naszkicowałem im sytuacje. Nie mieli problemu z tym, że u nich zostaje, mimo, że dopiero się zacząłem spotykać z ich córką.
Naprawdę, wykształcenie to nie to samo co inteligencja.
Czyli w wielkim skrócie rodzeństwo dostaje, a Ja nie więc rodzice są be. Jak Mi mówiono w szkole umiesz liczyć, licz na siebie.
Odpowiedz@Jango_Fett: A co, fajni są?
Odpowiedz@Jango_Fett: według ciebie to jest w porządku, że rodzice żałują jednemu dziecku, podczas gdy pozostała dwójka ma wszystko, czego zapragnie?
Odpowiedz@FlyingLotus: Znamy tylko jedną stronę zagadnienia. A może jako najmłodszy został nieco rozpuszczony i uznał, że wszystko mu się należy. Poszedł do szkoły, uczyć mu się nie chciało (mało prawdopodobne wydaje się, że rodzice i rodzeństwo inteligentni, a najmłodszy - tępy), więc rodzice usiłowali go naprostować (naprawić swoje błędy), dlatego ograniczali dostęp do "dóbr".
Odpowiedz@katem: A może rodzeństwo dostawało więcej właśnie jako nagrodę za dobre wyniki w nauce? Często jest odwrotnie. Nawet jako nastolatek miałem kiedyś taki plan (niezrealizowany), żeby nałapać gorszych stopni, bo może wtedy rodzice poczuliby się w obowiązku do materialnych zachęt:)
OdpowiedzRozsądek każe lokować środki w najpewniejsze inwestycje. Skoro Twoje rodzeństwo ma tytuły, osiągnięcia etc, to w sumie jest to w jakiś sposób usprawiedliwione (zdroworozsądkowo). Inna kwestia, czy tak powinna wyglądać rodzina.
Odpowiedz@toomex: jak ktoś traktuje dziecko jako inwestycję - nie powinien mieć dzieci. Ale cóż - na psa ze schroniska się przechodzi więcej testów niż na zrobienie sobie dzieciaka :-( Autorze - bardzo Ci współczuję! To, ze nie spełniasz ambicji rodziców na szczęście nie czyni cię mniej wartościowym człowiekiem.
Odpowiedz@cassis: Dziecko jest inwestycją, czy komuś się to podoba, czy nie. A najlepiej się inwestuje w to, co przyniesie potem najlepsze efekty. Gdyby rodzice Autora kupili mu książkę o matematyce, to byłyby to zmarnowane pieniądze, bo ten i tak by jej nie wykorzystał. Oczywiście tutaj Autor pisze wyłącznie o tym, jakie fajne użytkowe rzeczy dostało jego rodzeństwo. Nie sądzę jednak, że tylko to dostawali. Pewnie sami prosili rodziców o książki, czasopisma naukowe czy nawet ten komputer, który bardzo pomaga w przyswajaniu wiedzy. Doktorat i osiągnięcia naukowe to nie kwestia roku życia, a raczej stałego samego samorozwoju na przestrzeni życia. Natomiast autor najpewniej ograniczał swoje potrzeby do tych podstawowych, nie rokujących rozwoju. Nie dziwię się, że rodzice chcą wynagrodzić swoje spełnione nadzieje swoim dzieciom, w które zainwestowali, a nie czują potrzeby tego samego dla kogoś, kto, jak ktoś wcześniej wspomniał, dawał minimum.
Odpowiedz@toomex: Mam prośbę: nie rozmnażaj się. Tak chorych rzeczy o relacji rodzic-dziecko jeszcze nie czytałem.
Odpowiedz@toomex: Nie pomogą doktoraty, kiedy człowiek chamowaty.
OdpowiedzWierz mi, rodzice nieświadomie zrobili Ci przysługę. Ty nauczyłeś się ciężkiej pracy i poszanowania dla pieniędzy, a Twoje rodzeństwo tylko tyle, że im się należy. Mogę się założyć, że jak rodziców braknie, to w pewnym momencie spotkają się ze ścianą, gdy trzeba będzie samemu zarobić na siebie i swoje rodziny.
Odpowiedz@EireneK: Z historii wcale to nie wynika. Wręcz przeciwnie - wynika, że rodzeństwo też coś osiągnęło, a rodzice tylko pomogli, dzięki czemu np. nie spłacają mieszkania 30 lat, tylko już mają spłacone. Czyli sami też by sobie pewnie poradzili.
Odpowiedz@EireneK: Uważasz, że ludzie, którzy mają już wysokie stopnie naukowe, nie wiedzą co to ciężka praca? Bo rodzice wspierali ich w nauce, a dziecko, które miało naukę gdzieś traktowali gorzej? Podejrzewam, że rodzeństwo autora też dobrze wie na czym polega życie.
Odpowiedz@Rammsteinowa: Nie sądzę, żeby ktoś, kto skończył studia jednocześnie pracując był osobą, która olewa naukę.
Odpowiedz@maktalena: Jedynie co to odpieram zarzuty EireneK, która twierdzi, że rodzeństwo nie wie co to ciężka praca, co uważam za niemożliwe przy ich osiągnięciach. Autor sam mówi, że nie uczył się tyle co jego bracia/siostry (ta, brak predyspozycji, jaaasne), więc nie dostawał tyle profitów co reszta, ale to nie oznacza, że tylko on jest cudowny i zna smak ciężkiej pracy.
OdpowiedzTwoje rodzeństwo ma na swoim koncie osiągnięcia,a ty nie. Dostawało o wiele więcej, a ty wymagane minimum. Czyli rodzeństwo było nagradzane, a ty nie. Czym sobie zasłużyłeś na takie same względy jak oni, skoro nie robiłeś nic ponad to, co musiałeś?
Odpowiedz@eluszka: A to na tym polega rodzina? Poza tym napisał, że jego problemy z nauką nie wynikały z braku chęci, a z braku predyspozycji. To całkowicie zmienia postać rzeczy. Nie ma nic gorszego, niż nagradzanie za wyniki i ignorowanie wysiłku włożonego w zdobycie nawet tych 3. Poza tym serio? Nigdy nie wysyłać dziecka na wakacje? To co, autor był jakimś potworem, że nigdy na nic sobie nie zasłużył? Przecież w końcu poszedł na studia, skończył je i ma firmę, która dobrze prosperuje. Po prostu rodzice nie chcieli trzeciego dziecka. I myślę, że skoro finnsowo tak to wyglądało, to pewnie też traktowli go jak piąte koło u wozu. Widać, że autor nie czuje się przez nich kochany.
Odpowiedz@eluszka: Dzieci nie ma się po to, żeby spełniały oczekiwania rodziców. To są odrębne istoty, które mają prawo mieć swoje słabości i ograniczenia. Rodzice powinni traktować tak samo każde dziecko, a nie faworyzować zdolniejsze, a słabsze odtrącać, bo nie pasuje do rodziny. Wielu ludzi traktuje dzieci jak przedmioty, które służą do chwalenia się przed znajomymi. Moje dziecko ma być zdrowe, piękne, mądre i przede wszystkim zdolniejsze niż dziecko sąsiada. Żeby wszyscy mi zazdrościli. Taka postawa nie ma nic wspólnego z rodzicielstwem. Dziecko to nie pies na wystawę. Rodzice, na których względy dziecko musi sobie zasłużyć nie zasługują na miano rodziców.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 13 czerwca 2016 o 18:51
@maktalena: Albo tak samo traktować albo sprawiedliwie. Oni traktowali tak samo: za 5 każde miało nagrodę, prezenty, wakacje, on nie miał 5 więc nie miał nagród. A sprawiedliwie by było gdyby za podobny realnie włożony wysiłek mieli te same nagrody czyli tamci za 5 a nasz bohater za ciężko zapracowane 3.
Odpowiedz@maktalena: ale z drugiej rodzice nie są po to, żeby spełniały oczekiwania dzieci
Odpowiedz@Jango_Fett: Nie, ale zadaniem rodziców jest sprawić, żeby dziecko czuło się w rodzinie kochane i doceniane. A rodzice autora swoją postawą dawali mu do zrozumienia, że jest dla nich bezwartościowy, bo nie odnosi takich sukcesów jak starsze rodzeństwo.
Odpowiedz@Drago: Każdy tłuk może powiedzieć, że leci na trójach bo nie ma predyspozycji do nauki. Miał mądrzejsze rodzeństwo, a że to była wartość nadrzędna dla rodziców, to to wynagradzali. Był traktowany sprawiedliwie, nie było dobrych ocen to nie było nagród. Autorowi należy pogratulować, że do czegoś doszedł, a nie siedzi i tylko rozpacza jacy rodzice niedobrzy.
Odpowiedz@maktalena: Ale tak twierdzi jedynie autor.. A to co sie zdazyło naprawde, jest niewiadome..
Odpowiedz@ijabuba: Tak jak w przypadku każdej historii tutaj.
Odpowiedz@maat_: owszem, tylko wysiłku nie ocenisz - mogło być tak, że rodzeństwo np. zakuwało po nocach i dobre oceny kosztowały ich wiele wyrzeczeń, a autor uznał, że musi się porządnie wysypiać - więc uczyć mniej. I w tym momencie rodzeństwo mogłoby się czuć pokrzywdzone - bo czemu oni muszą przynosić wzorowe świadectwa, a brat nie?
Odpowiedz@zojka: A więc rodzice poszli drogą "wszystkie dzieci traktujemy tak samo". I tak na prawdę nikomu nic do tego jak rodzice autora wychowywali swoje dzieci, bo to ich świadoma decyzja. A że nie jest to doskonały sposób? Traktowanie "sprawiedliwie" swoich dzieci też nie jest doskonałe. W końcu to nie jego wina, że jest zdolniejszy i każde spore osiągnięcie w danej dziedzinie nie będzie wystarczająco dobre, bo przecież jego brat tak się napracował na 3 z matematyki...
Odpowiedz@maktalena: Gdyby rodzice autora sprawiali, że czuł się nie kochany czy emocjonalnie zaniedbany, z pewnością, by o tym napisał. Nie widzę ani słowa. Mowa jest tylko o rzeczach materialnych, których nie dostawał. Mierzysz czyjąś wartość w złotówkach?
OdpowiedzA moze fakt, ze oni sa przy rodzicach, odwiedzaja ich, a ty bedac w PL jedziesz tylko do tesciow mial wplyw na to, ze im mieszkania kupili, tobie nie? Co do dziecinstwa, to mysle, ze chcieli cie zmotywowac do nauki, skoro rodzenstwo odnosilo sukcesy oni dostawali, ty nie uczyles sie dobrze, wiec karali cie w ten sposob. Nie uwazam tego za najlepsza dydaktyczna metode, ale z drugiej strony duzo wymagasz, tylko kasa kasa, czasem mozesz poprostu zadzwonic i zapytac jak sie maja. Pokaz ze ci zalezy. Na nich, nie na mieszkaniu.
Odpowiedz@miss_sarajevo: Mogli uważać, że czynią słusznie z 3 dzieci przy dwójce ta metoda była skuteczna, mają sukcesy, mieli prawo w nią wierzyć i przy najmłodszym dziecku. Powtarzali sprawdzony schemat. A tu psikus nie zadziałało
OdpowiedzNierównego traktowania nie neguję, ale co mi się rzuciło w oczy, to miłość (lub brak miłości) na linii rodzice-dziecko sprowadzana tylko do pieniędzy i prezentów.
Odpowiedz@Kikai: ale dziecko zawsze widzi różnicę w traktowaniu- jak jest traktowane ono, jak rodzeństwo. i tak, miłość rodzica do dziecka czasem wyraża się prezentami- bo to jest oznaką tego, że dostrzega dziecko i jego potrzeby czy tam marzenia- gdy kupuje mu np. wymarzony przedmiot.
Odpowiedz@Kikai: Mam dokładnie takie same odczucia. Przykre jest to, że autor wątku również wyraźnie uzależnia uczucie do rodziców w zależności od otrzymanych od nich korzyści materialnych. Najbardziej uderzył mnie ten foch z przytupem na koniec, kiedy to rodzice chcieli dać synowi 20 tysięcy, a ten chyba stwierdził, że to za mała rekompensata za tyle lat bez telefonu i komputera.
Odpowiedz@hulakula: Miłosci nie mierzy się pieniędzmi i prezentami a poświęconym czasem. Prezent nie jest żadną oznaką dostrzegania, jest mnóstwo dzieci obsypywanych prezentami dzieci, na które rodzic nie zwraca najmniejszej wagi. Miłośc zawsze mierzy się poświęconym czasem
Odpowiedz@hulakula: Byli traktowani równo, rodzeństwo uczyło się dobrze, więc dostawało nagrody. Autor odstawał od nich poziomem, więc nagród nie było. Nie wiem co w tym dziwnego. Nauka od najmłodszych lat, że ma się to na co się zapracuje.
Odpowiedz@lazy_lizard: Dokładnie. Zresztą czy tego nie uczy się w szkole? Stopnie odzwierciedlają poziom twojej wiedzy, a nie włożonego wysiłku aby ją zdobyć. Miłość zaś mierzy się poświęconym czasem jak zostało wspomniane, ale autor nie narzeka na brak miłości, ale na jednakowe traktowanie, gdzie on nie dostawał nagród.
OdpowiedzWszyscy widzę już szukacie winy u autora, ale moim zdaniem to takie błędne koło. Autor nie miał osiągnięć i dobrych stosunków z rodzicami, bo traktowali go gorzej niż rodzeństwo, a traktowali go gorzej niż rodzeństwo, bo nie miał dobrych z nimi stosunków ani osiągnięć... Żeby zakończyć takie błędne koło musi być dobra wola obu stron i umiejętność dostrzeżenia także swojej winy, a nie tylko drugiej osoby.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 13 czerwca 2016 o 18:43
@Issander: Może dlatego, że autor absolutnie nie widzi winy u siebie?
Odpowiedz@Issander: Brak materialnych prezentów, to gorsze traktowanie? Chyba kpisz.
OdpowiedzJak to mówią: "Pokorne cielę dwie matki ssie." Nie znam dokładnie realiów Twojej sytuacji, lecz bez powodu tak to się nie potoczyło. P.S. Zazwyczaj to najmłodszy dostaje najwięcej.
Odpowiedz@mietekforce: i jak zacytowane przez Ciebie przysłowie ma się do sytuacji autora? W jaki sposób opłaciła mu się pokora?
Odpowiedz@Papa_Smerf: Nie zrozumiałeś, z przysłowia wynika że tamta dwójka była pokorna to dużo miała. Myslimy to nie boli
Odpowiedz@Papa_Smerf: A to autor pokorny był ? Serio ?
Odpowiedz@ijabuba: Trochę logiki i człowiek się gubi, co? Jakby autor był "pokorny" to żyłby jak pączek w maśle (czyt. jak jego rodzeństwo).
OdpowiedzDobra dobra. Mozna byc slabym z matmy, ale byc glabem ze wszystkiego? Po prostu leniwy byles i tyle. Niektorzy musza wlozyc wiecej wysilku i bardziej przylozyc sie do nauki, ale da sie wszystko. Podziekuj sobie.
OdpowiedzWniosek, że wykształcenie =/= inteligencja bardzo na wyrost w tym kontekście. Twoja rodzina może być bardzo inteligentna (doktoraty itp się same nie robią), ale wysoki iloraz inteligencji nie swiadczy od razu o posiadaniu samych cech pozytywnych i konieczności bycia sprawiedliwym. Każdy swoją inteligencję wykorzystuje do czego chce. A druga rzecz, że Ty zakladasz, ze Twoje problemy w nauce wynikały z braku faworyzacji że strony rodziców, a rodzice pewnie, że skoro nie miales sukcesów, to czemu mieliby faworyzować. I koło się zamyka, a wina zapewne, jak zwykle, leży po obu stronach.
Odpowiedz@kisielzowocami: Powołujesz się na sprawiedliwość, a ta to przecież nic innego jak dawanie każdemu tego, co jest mu należne. Co jest należne najmniej zdolnemu dziecku?
OdpowiedzNie powołuję się na sprawiedliwość. Odnoszę się do niepoprawnego użycia określenia "inteligencja". Tak jak mówię, w tym kontekście konkluzja nie ma sensu. Nie wiem co się należy któremu dziecku w rodzinie, bo w tej rodzinie nie byłam, a tutaj poznajemy tylko subiektywny wycinek sytuacji. W idealnym świecie mówi się, że rodzice swoje dzieci kochają jednakowo, ale życie pokazuje, że tak nie jest, swoje pociechy kocha się różnie i różne przydziela im przywileje. Na to nic nie poradzimy.
Odpowiedz@toomex: Najmniej zdolnemu dziecku należy się to samo, co najzdolniejszemu, czyli bezwarunkowa miłość rodziców. Rodzina to nie korporacja, a rodzice to nie szefowie, którym trzeba zaimponować, żeby zdobyć ich uznanie. Ambicją każdego rodzica powinno być wychowanie dziecka na wartościowego człowieka, niekoniecznie z doktoratem.
Odpowiedz@maktalena: I koniecznie tę miłość należy okazać prezentami? Autor nie wspomniał, jakoby był przed rodziców niekochany czy zaniedbywany. Tylko brak kasy, komputerów, telefonów, samych rzeczy materialnych. Te przedmioty, to nie był przejaw miłości, tylko nagrody za osiągnięcia. Autor nie miał osiągnięć, to nie miał nagród. Wspominał wyłącznie o problemach z matematyką, więc dlaczego jechał na samych trójach? Zapewne, nie chciało mu się uczyć, to też nie było gratyfikacji za wyniki, Proste.
Odpowiedz@Jagoda30: Zgoda, tyle że z opisu autora wynika, że prezenty to była jedyna forma okazywania miłości, jaką praktykowali jego rodzice. Owszem, można, a nawet trzeba uczyć dziecko, że w życiu na wszystko trzeba sobie zapracować, że nie ma nic za darmo itd. Ale trzeba to robić mądrze - w taki sposób, żeby dziecko nie czuło się odtrącane, niekochane i zaniedbywane jeżeli nie uda mu się zasłużyć na nagrodę. Rodzice autora tego nie potrafili, więc wychowali rozżalonego młodego człowieka, który nie chce mieć z nimi nic wspólnego. Nie jestem pewna, czy akurat o to im chodziło.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 14 czerwca 2016 o 21:03
W sumie to nie dałam plusa, bo nie uważam, żeby kasa była w życiu najważniejsza, ale zachowanie rodziców jest jednak przykre. Ja np. nie wyobrażam sobie, żeby rodzice sponsorowali mi wesele, mieszkanie, wakacje czy akcesoria dla dzieci. Po prostu uważam, że jestem dorosłym człowiekiem i sama na siebie pracuję, chociaż wielu rodziców w tym pomaga. Gdyby zaproponowali mi, to bym im odmówiła, ale na pewno byłoby mi przykro, gdyby sponsorowali wszystko mojemu bratu, a mnie nawet nie zapytali czy czegoś nie potrzebuję. Czy wartość dziecka mierzy się jego ocenami? Ja np. całą podstawówkę i gimnazjum walczyłam, jak mogłam a oceny miałam słabe (szczególnie z przedmiotów ścisłych), poszłam do liceum i jakieś "klapki" się otworzyły, nagle wiedziałam o co chodzi i byłam jednym z trzech najlepszych uczniów w klasie. Czy to znaczy, że na początku byłam mniej warta niż teraz? Kiedy człowiek decyduje się na dziecko to ma chyba świadomość, że ludzi są różni. I trzeba to zaakceptować w jakiś sposób. A uważam, że postawa rodziców autora jest bardzo nie w porządku, bo jeśli dwójce dzieci okazywali miłość przez pieniądze, a trzeciemu nie, to to dziecko odbiera to po prostu jako komunikat "nie kochamy cię". Ja przynajmniej tak to odbieram.
OdpowiedzU mnie w domu panowała prosta zasada i widzę, że twoi rodzice też ją stosowali-chcesz coś "ponad" np. komputer to na niego zasłuż. Nauką, osiągnięciami itp. Skoro ty osiągnięć nie miałeś to z jakiej racji miały Ci przysługiwać nagrody?
OdpowiedzOk. Prezenty tak. Ale wakacje? Na sponsorowanie wesela rodzeństwo też zaslyzylo a autor nie? Na mieszkanie też? No bez przesady. Poza tym nawet nie wiecie co oznacza dawanie prezentów za oceny. Uczysz się dla siebie, a nie dla komputera który rodzice Ci kupią za 5. Nic tylko uczenie materializmu.
Odpowiedz@Habiel: Ale może nie mieć predyspozycji do nauki, ale za to być np. królem strzelców. Ilu to sportowców orłami w szkole nie było, ale za to w swojej dyscyplinie sportowej - niedoścignieni? Jeden ma w głowie, inny w mięśniach. A rzadko który ma tu i tam. A słyszeliście o ojcu, który chciał, by syn przejął fabrykę srajtaśmy, a syn wolał piłkę nożną?
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 13 lipca 2016 o 19:34
Wielki żal do świata, bo Ty nie dostałeś... Ja widzę sytuację opisaną z jednej strony, bez komentarza rodziców czy rodzeństwa. Jakoś nie chce mi się wierzyć, że rodzice nigdy nie prowadzili rozmowy z Tobą na temat systemu nagród, który stosują... Tak po prostu, brat dostał komputer, a Ty zapytałeś, czy też dostaniesz i usłyszałeś "nie"? Troszkę mi tu trąca Harrym Potterem i jego skrytką pod schodami...
OdpowiedzDzieci powinne byc utrzymywane i wynagradzane przez rodzicow w porownywalny sposob i nie wyrozniane bez powodu, ale czesto bywa inaczej, powodujac dozywotne zale. Rodzice maja bezwzglednie prawo dysponowac wlasnym majatkiem wedlug swojego widzimisie. Ale nie boj sie, gdyby popadli w nedze, to przyjda niewatpliwie tez do ciebie z rzadaniem oplacenia ich utrzymania. Problemy z matematyka w szkole sredniej, to czesto - brak checi, pilnosci, wysilku, ale napewno nie powoduja, ze sie robi OGOLNIE uczniem trojkowym ledwo konczacym liceum. Predzej - nie chcialo sie przysiadac fald na dupie, to efektem byly slabe oceny, a rodzice to odpowiednio nagradzali (albo i nie).
OdpowiedzJak rodzeństwo i rodzice popadną w długi i komornik zapuka, to przypomnieć, wręczając jakąś kwotę wsparcia, jak było się traktowanym.
OdpowiedzWidziałem kiedyś podobną sytuację ale z jak to babcia rozpieszczała wnuki jednej córki a wnukom drugiej córki nic nie dawała. I potrafiła zrobić to nawet tak obcesowo, że gdy wszyscy np. przychodzili z tym samym osiągnięciem to od tej pierwszej dostawali nagrody od babci a od tej drugiej nawet nie było słowa gratuluje. Ot równe traktowanie w rodzinach.
OdpowiedzNie wierzę ze można być słabym ze wszystkiego. Sam poprawiałem semestr z historii i byłem zagrożony (dzięki umiejętności kombinowania zdałem). To było spowodowane moja własna głupotą i lenistwem. Do matmy się przykładałem i dostałem na koniec 4. Nie da się być debilem ze wszystkiego. A nierówne traktowanie jest piekielne, choć rodzice mieli prawo. Wszystko ma swoje konsekwencje. Na starość nawet pewnie nie ma szans by najmłodsze ich dziecko się nimi zajęło. Nie zainwestowali.
Odpowiedz@tobgan: Uwierz mi, że można mieć trudności z nauką - wystarczą komplikacje przy porodzie. Szkoła to nie studia, tutaj także wiele zależy od nauczyciela (a naprawdę porządnych belfrów ze świecą szukać). Zresztą studiowaniu (takiemu z prawdziwego zdarzenia) nie bardzo sprzyja sposób konstrukcji większości podręczników - czy zwykle wykłady i ćwiczenia prowadzone są dość szablonowo i często kończą się "3Z"? Sam znalazłem sposób na obejście problemu z nieziemską siekierą: Podręcznik anglojęzyczny. Po każdym rozdziale są problemy do rozwiązania. Tkwiłem nad nimi tu i ówdzie, aż do poradzenia sobie. I zdałem.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 14 lipca 2016 o 12:50
Wiesz co... Nie byłeś katowany fizycznie i psychicznie, nie olali pewnie Twojego zdrowia i nie walczysz z cukrzycą wykrytą po 25 latach od pierwszych objawów, matka nie przepuściła Ci pewnie dwóch spadków od strony ojca i jakiś start w życie pewnie miałeś. Tak, ja też pochodzę z rodziny inteligenckiej, ale gdybyś mi prosto w oczy powiedział, że miałeś zły start w życie, to bym się serdecznie obśmiał.
Odpowiedz