Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Byłam dzisiaj w Centrum Handlowym. Zaszłam sobie do sklepu obuwniczego, chcąc kupić…

Byłam dzisiaj w Centrum Handlowym.

Zaszłam sobie do sklepu obuwniczego, chcąc kupić sandały. Zdziwiły mnie tłumy, które widać już było 50 metrów od sklepu. Patrzę, a tam likwidacja sklepu - 50% obniżki na wszystko. Myślę sobie - fajnie będzie.

Wchodzę, a tam kompletna dzicz. Ojcowie krzyczący na żony, żony wrzeszczące na dzieci, dzieci płaczące wniebogłosy i szukające rodziców. Obłęd. Nie zraziło mnie to jednak.

Mam taką zasadę, może trochę niedzisiejszą. Kiedyś pracowałam w sklepie obuwniczym i to nauczyło mnie czegoś. Gdy biorę buty i przymierzam, to potem odnoszę je tam, skąd brałam. Co więcej, staram się ułożyć pudełko tak, jak było wcześniej. Dla wielu ludzi to jest jednak czymś niemożliwym do wykonania. Zwłaszcza w sytuacji, gdy są wyprzedaże.

Puste pudełka po butach walają się po całym sklepie. W wielu pudełkach jest tylko jeden but i drugiego nie ma na wystawce, co znaczy, że wziął go jakiś klient i nie odłożył na miejsce. Na delikatne zwrócenie uwagi przez obsługę sklepu klienci pozostają głusi. Jedna pani dzisiaj nawet stwierdziła, że skoro ona jest klientem, to ona może tutaj wszystko. No tak. Idealny przykład dla jej nastoletniej córki, która stała obok niej w tym czasie. Wpychanie się sobie nawzajem w kolejkę też dzisiaj widziałam. A już absolutnym hitem była sytuacja, gdy dwie panie omal się nie pobiły o buty. Jedna twierdziła, że zobaczyła je pierwsza, dlatego to ona powinna je wziąć. Druga twierdziła to samo. I tak się darły na siebie na cały sklep.

Wyszłam stamtąd z prawdziwą ulgą wypisaną na twarzy, bogatsza o dwie pary butów.

by Magi
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar konto usunięte
19 19

Nigdy nie pracowałam w sklepie obuwniczym ale i tak robię dokładnie tak samo. No ale nie wiem, mnie podobno dobrze wychowali rodzice. Problem to żaden nie jest, ręce nie odpadną, 2 sekundy nie zbawią.

Odpowiedz
avatar Imnotarobot
11 13

Zawsze mnie rozwala ten problem z rozrzucanymi ciuchami i butami... Wydawało mi się, że to oczywiste, że jak się sprawdza jakiś ciuch to się go później odkłada na miejsce a nie rzuca byle gdzie. Ale widocznie coś jest ze mną nie tak... -_-'

Odpowiedz
avatar konto usunięte
11 11

Niemal 3 lata temu opisałam historię kubek w kubek taką samą, nawet z tym pobiciem się. Ja nie wiem, czy na widok słowa "promocja" wyłącza się jakiś obszar w mózgu i na towar rzucają się już nie ludzie, a bezmózgie zombie?

Odpowiedz
avatar PanienkaUtena
0 0

@tysenna: Podobno rzucanie się na wyprzedaże jest uzasadnione jakimś pierwotnym instynktem. Niemniej jednak trudno mi uściślić czy podać źródła, bo chyba parę razy po prostu o tym słyszałam w jakiś programach popularnonaukowych w tv. Oczywiście to nie znaczy, że człowiek ma od razu się bić o parówki w przecenie, tak samo jak rozmnażać na potęgę.

Odpowiedz
avatar grupaorkow
11 11

Niedawno pod podobną historią toczyła się dyskusja na temat robienia chlewu w sklepach i jakaś pańcia palnęła, że rozrzucając rzeczy daje pracę i utrzymanie ludziom, którzy je później muszą zbierać. Także jak zobaczycie ludzi ryjących w ciuchach jak tucznik w ziemniakach to wiedzcie, że to dzielni przodownicy walki z bezrobociem.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
7 7

Uwierz mi, że nie trzeba pracować w sklepie, żeby odkładać rzeczy na swoje miejsce po obejrzeniu- to jest po prostu zwykły odruch, który ma każdy wychowany człowiek. No właśnie- wychowany. Opisani przez ciebie ludzie wychowanie zdecydowanie NIE są. Ja rozumiem, że ło- promocja, nawet duża, więc można skorzystać- to jest całkowicie logiczne i normalne. Za to nienormalne jest, żeby w miejscu publicznym robić taką wieś, taki chlew, wyrywać sobie towar, brać udział w jakichś szarpaninach, do tego jeszcze na oczach dzieci i osób postronnych. Dokładnie takie same sceny można czasem zauważyć na każdej innej promocjo-wyprzedaży ze słynnym amerykańskim czarnym piątkiem na czele. Krótko mówiąc tak zachowuje się tylko nowobogackie bydło, które widząc słowo "promocja" woła tylko "Grażyna/Heniek- idziemy!" i przestaje dbać o pozory. Przynajmniej do czasu aż ktoś nie zwróci takiemu wieśniakowi uwagi, wtedy zaczyna się na dobre festiwal unoszenia się "honorem"...

Odpowiedz
avatar ZaZuZa
0 0

Chyba bym nie wchodziła :D Aż przypomina się słynna wyprzedaż Crocksów w Lidlu.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
1 5

Brawo Ty za "Centrum Handlowe", zamiast tak powszechnej "Galerii"

Odpowiedz
avatar Patrycja0
3 5

Ależ galerie też są. I pasaże i inne ;) Zależy jak to nazwie właściciel...

Odpowiedz
avatar singri
-2 2

Przestań... U nas jest GALERIA handlowa... Na dole pepco, piekarnia, jubiler, apteka. Na górze lumpeks, fryzjer, sala zabaw. Połowa lokali stoi pusta, nie ma gdzie zjeść, ani nawet usiąść. Ale GALERIA, logo i napis z daleka widoczne!

Odpowiedz
avatar Isegrim6
1 1

brawo czyli gdzie dwie kobity drą się o buty tam trzecia je kupuje :P A co do historii starczy obejrzeć filmiki typu "karp w lidlu", "chytra baba z radomia" itp. straszne co ludzie robią za tak naprawdę grosze

Odpowiedz
avatar Perzyn
0 0

Takie zachowania to nie tylko u nas. Polecam filmiki z USA z "Czarnego Piątku". Iście dantejskie sceny się dzieją, gdy ludzie dorwą się do wyprzedaży... A na dodatek często te wspaniałe okazje o jakie trzeba walczyć przemocą wcale nie są takie wspaniałe. Jeden z lokalnych komentatorów (znaczy mieszkaniec Stanów) kiedyś to podliczał i na przykład telewizory, o które w jakimś z marketów toczył się bój bezlitosny i krwawy można było kupić taniej online.

Odpowiedz
avatar Amaya_chan
0 0

Nie wiem, czy to z powodu dobrego wychowania, czy poczucia jakiejś odpowiedzialności i zrozumienia dla pracujących w danym miejscu ludzi - zawsze odnoszę niechcianą rzecz na miejsce: czy to w obuwniczym, czy odzieżowym, czy w supermarkecie (nawet jeśli mam przejść z jednego końca sklepu na drugi). Wyjątkiem są tylko sklepy odzieżowe, gdzie przy przebieralniach stoi pracownik i wieszak na ubrania - wtedy dziękuję, mówię, że nie pasuje, grzecznie oddaję. Jeśli takiego wieszaka nie ma, to idę i odnoszę każdy niechciany ciuch na swoje miejsce. Bardzo mnie wkurzają ci wszyscy wielkopańscy, co poza czubkiem nosa swojego to nie widzą nic - podejrzewam, że to typ, co to nie tylko nie odkłada rzeczy na miejsce, tylko rzuca gdzie popadnie i zmiętolone na maksa, ale pewnie też po skorzystaniu z toalety publicznej zostawia za sobą sedes wysmarowany swoimi ekskrementami, by inni mogli podziwiać czym to srają wielcy panowie, a w restauracjach po pół minuty od złożenia zamówienia pieklą się, że czekają już 10 minut i ile można czekać, oni się spieszą! Mnie tylko zastanawia stan mieszkań tych ludzi - tam też mają taki syf?

Odpowiedz
avatar anonimowa94
1 1

Kiedyś likwidowali sklep z obuwiem, bielizną i torbami w pobliskiej galerii. Ogłaszali wyprzedaż kilka dni wcześniej. Można było kupić ich towar za grosze. Skuszona promocjami spakowałam syna do głebokiego wózka i w drogę. Do sklepu dotarłam ok. 15-16. Takiego syfu to nigdy w życiu nie widziałam. Nawet ni weszłam do tego sklepu, bo z wózkiem bym nie przeszła.

Odpowiedz
avatar Fenmarel
0 0

Są sklepy w których nie trzeba odnosić przymierzanych rzeczy, tylko zostawia się je w wyznaczonym do tego miejscu, u pracownika który w niedługim czasie odniesie je tam, gdzie powinny być. Pomyślane dobrze, ułatwienie dla pracowników i oszczędność dla pracodawcy na czasie pracy który musiało by spędzić kilkoro pracowników żeby ogarnąć chlew który potrafią robić klienci.

Odpowiedz
Udostępnij