Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Historia #73345 aż mnie zmotywowała do założenia konta i podzielenia się moją…

Historia #73345 aż mnie zmotywowała do założenia konta i podzielenia się moją (i nie tylko) historią.

W ramach wstępu: od młodego wieku mieszkam w USA i tu się również uczyłam. Przyznać muszę, że język już dawno opanowałam bardzo dobrze i nawet Amerykanie twierdzą, że nie słyszą u mnie nawet nutki obcego akcentu.

Co do historii właściwej. Moja najlepsza przyjaciółka studiowała filologie angielską w Polsce. Kiedy przyszło do pisania i obrony pracy, oczywiście poprosiła o pomoc. Praca napisana, trzeba tylko sprawdzić, czy nie ma większych błędów w pisowni, budowie zdań, stylistyce itd. Rach ciach i sprawdzone. Zdając sobie sprawę z tego, że jednak język angielski używany w Stanach a w UK nieco się różni, sprawdzałam wszystko w wersji brytyjskiej. A że przezorny zawsze ubezpieczony, wysłałam poprawioną przeze mnie pracę do kumpeli w UK - rodowitej Brytyjki.

Praca sprawdzona dwa razy, błędy poprawione, nic tylko wysyłać do promotorki do zatwierdzenia. Tydzień później dostaję przesłanego od przyjaciółki maila:

"Pani Najlepsza Przyjaciółko,

Niestety, ale Pani praca nie została zaakceptowana, ponieważ nie napisała jej Pani nawet w 50% poprawnie po angielsku. Proszę zapoznać się jeszcze raz z podstawami pisowni w tym języku oraz częściej używać słownika.

Z poważaniem,

Piekielna Promotorka"

Kurtyna...

***Edit - Języka angielskiego uczyłam się przez 7 lat w Polsce, zanim wyjechałam, więc podstawy gramatyczne i stylistyczne mam bardzo dobre (przewyższające przynajmniej 75% populacji tego kraju). Koleżanka z UK ma za to doktorat z literatury brytyjskiej. I zapewniam, że praca była jak najbardziej pisana językiem akademickim, a nie potocznym.

zagranica

by ciastolinka
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar JemParowkeNosem
29 35

Oni tak angielskiego ucza w szkolach, a potem sie dziwic ze ktos ma same 5 pojedzie do Anglii/Ameryki i nie potrafi z nikim porozmawiac

Odpowiedz
avatar glupia
24 24

@JemParowkeNosem: Znam licealistkę z szóstką na świadectwie. Wiele poza "maj nejm iz" nie potrafi - wszystkie klasówki ściągane, a ocena podwyższona ze względu na zorganizowanie konkursu wiedzy o Anglii (po polsku).

Odpowiedz
avatar Rollem
-4 6

@glupia: To ja się cieszę, że mam szczęście kończyć dwujęzyczne gimnazjum (państwowe, żeby nie było) z angielskim na poziomie B2...

Odpowiedz
avatar PanienkaUtena
2 2

@glupia: Cóż, w gimnazjum dostałam 6 z angielskiego za wzięcie udziału w wieczorku poezji organizowanym przez nauczycielkę tegoż języka. Recytowałam wiersz Herberta :D Z tym, że poza tym miałam uczciwie zarobione piątki za pracę na lekcjach i sprawdziany.

Odpowiedz
avatar Allice
15 19

A nie używałyście jakiś potocznych zwrotów które dla Was są normalne a mimo wszystko nie do końca poprawne? Promotorzy też są różni, mój stwierdził że kodu nawet nie sprawdzi bo nie wie o co chodzi

Odpowiedz
avatar ciastolinka
4 6

@Allice: Właśnie nie. Wszystko było jak najbardziej, tip top, napisane językiem akademickim, w poprawnych czasach, sformułowaniach itd.

Odpowiedz
avatar whateva
0 0

@Allice: Jakiś zwrotów? Może dla ciebie to normalne, ale ani trochę nie jest poprawne.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 4 lipca 2016 o 18:46

avatar Fisstech
4 14

@ZaglobaOnufry: Zgadzam się. Niektórzy zapominają o tym, że Amerykanie/Brytyjczycy na co dzień również zwykle posługują się dosyć niedbałym językiem. Nawet rodowici mieszkańcy danego kraju popełniają błędy.

Odpowiedz
avatar I_Human
33 33

@ZaglobaOnufry: Istnieje też wielka dyskrepancja (a może lepiej po prostu "różnica"?) między oceną obiektywną, a objektywną. Słownictwo akademiczne????? Chyba akademickie. A tak w ogóle to lepiej użyć wyrażenia "język naukowy", jest po prostu lepsze. Ale co do jednego masz rację - istotnie od razu da się poznać, kto język polski opanował należycie, a kto tylko udaje, stosując wyszukane, a tym samym pretensjonalne słownictwo oraz dziwne i niepoprawne formy stylistyczne.

Odpowiedz
avatar Raveneks
34 36

Czytając historię, przypomniałem sobie przejścia kolegi ze szkoły podstawowej. Ma matkę Niemkę i ojca Polaka. Każde wakacje i co drugie święta spędzał w Niemczech, tam też rodzice wysłali go do szkoły językowej, żeby zdobył solidne podstawy teoretyczne swojego drugiego języka i poznał literaturę. Wyniki miał naprawdę dobre i nauczyciele dziwili się, co Niemiec robi na kursie wakacyjnym dla obcokrajowców. Natomiast w Polsce nauczycielka chciała zostawić go na drugi rok. Ledwo wywalczył dopuszczający z zajęć na poziomie podstawowym. Olewał? nie chodził? Nie. Raz nauczycielka poprawiła błędnie jego pisownię, a on zamiast przeprosić, to się postawił, sięgnął po słownik i wygrał. Nagle zaczął zbierać jedynki z odpowiedzi, pracy na lekcji- wszystkiego, co nie pozostawiało jednoznacznego śladu na papierze. Za obrazę majestatu skończył na egzaminie komisyjnym. Przecież wszyscy wiedzą, że to polscy nauczyciele sprawdzali składnię Bayronowi i dyktowali Goethemu dramaty...

Odpowiedz
avatar konto usunięte
-5 11

@Raveneks: Dobrze, że przynajmniej są egzaminy komisyjne. Na maturze nie ma możliwosci odwołania się od krzywdzącej oceny, nawet do sądu.

Odpowiedz
avatar glupia
6 6

@Raveneks: Aż tak dobra z niemieckiego nigdy nie byłam, ale też miałam swoje przejścia z germanistką (co śmieszniejsze - Niemką z pochodzenia). Co roku minimum 1 miesiąc wakacji spędzałam w Niemczech, uczestniczyłam w zajęciach szkolnych (później kończący się rok szkolny, zawsze tydzień lub dwa udawało się chodzić na lekcje z moją kuzynką, za zgodą szkoły oczywiście), pracowałam, spędzałam czas z tamtejszymi znajomymi i nie miałam żadnych większych problemów językowych. Nauczyciele, klienci w knajpie, znajomi, rodzina - chwalili i kibicowali. W Polsce natomiast germanistka z uporem maniaka próbowała mnie udupić za to, że łapałam niektóre lokalne słówka i miejscowy sposób akcentowania (które szybko gubiłam, jak tylko się przełączałam na "szkolny" niemiecki) więc to nie był już "Hochdeutsch"...

Odpowiedz
avatar konto usunięte
3 3

@przemenciusz: To bardzo od niedawna. W zeszłym roku były negatywne wyroki w NSA

Odpowiedz
avatar zojka
2 22

Ale co w tym dziwnego? Praca magisterska na filologii to nie to samo, co magisterka na politechnice, poziom języka musi być odpowiednio wyższy. Równie dobrze mogłabyś oburzać się, że ktoś pisząc magisterkę z filologii polskiej dał ją do sprawdzenia ludziom po gimnazjum czy liceum i oburzał się, że nie została dobrze oceniona, a przecież jego znajomi mówią po polsku od urodzenia. Filolog to specjalista, osobie na piątym roku studiów mogą się wprawdzie zdarzać drobne błędy, ale nie powinna mieć wątpliwości w stylu "czy nie ma błędu w budowie zdań". Pomijając już fakt, że na napisanie pracy masz rok czy dwa, więc wysyłanie jej na ostatnią chwilę, zamiast regularnie przedstawiać promotorce stan prac, też za dobrze o twojej przyjaciółce nie świadczy.

Odpowiedz
avatar Grejfrutowa
9 11

@zojka: wiesz, że mój promotor nie chciał pracy w częściach? Bo on później nie będzie siedział nad 3 rozdziałem myśląc co było w 1 i 2.

Odpowiedz
avatar Fomalhaut
18 24

Jakoś mnie to nie dziwi. Mam do czynienia z językiem pisanym przez rodowitych Brytyjczyków i, wierzcie lub nie, łatwo poznać, który z nich nie przeczytał w życiu zbyt wielu książek. Piszą fonetycznie, używanie drugiego przypadku i liczby mnogiej to czarna magia, większość nie ma pojęcia o istnieniu więcej niż dwóch czasów gramatycznych. Z drugiej strony postępuje amerykanizacja języka angielskiego, co mnie osobiście bardzo denerwuje . Internet i globalna wioska niestety powodują, że nawet wielu Brytyjczyków, często nieświadomie, amerykanizuje swój sposób wypowiadania się. Więc, paradoksalnie, ta rodowita Brytyjka mogła być mniej brytyjska od tej nauczycielki. Z drugiej strony chciałbym widzieć ludzi z Polski z ocenami celującymi podczas załatwiania w Anglii jakiejś sprawy np. w banku (tu jeszcze luzik), albo próbujących dogadać się z bywalcami jakiegoś pubu.

Odpowiedz
avatar VAGINEER
0 2

@Fomalhaut: jakiego drugiego przypadku? W angielskim przypadki nie istnieją.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
2 2

@VAGINEER: Istnieją dwa, tylko w szkole często nie nazywają tego przypadkiem. Drugi przypadek odpowiada na pytanie "czyje?" (dodanie 's dla liczby pojedynczej lub s' dla mnogiej) np. Joe's shoe, dog's collar (jeden pies), dogs' collars (wiele psów).

Odpowiedz
avatar Gbursson
0 0

@VAGINEER: dopełniacz saksoński.

Odpowiedz
avatar gatto31
-1 9

Z czasów gdy uczyłam się języka włoskiego i byłam na wymianie uczniów we Włoszech. Lekcje języka były prowadzone na zmianę przez moją nauczycielkę i nauczycielkę z włoskiego liceum. Test z gramatyki dla wszystkich, opracowany przez moją nauczycielkę: żaden z Włochów nie zrobił nawet połowy dobrze, my natomiast nie mieliśmy problemów. W języku włoskim jest kilkanaście czasów, trudny tryb przypuszczający, zgodność czasów w zdaniu i mnóstwo innych trudnych rzeczy. Włosi na co dzień mówią bardzo źle gramatycznie, używają może ze 3 czasy z kilkunastu. Nie dziwię się promotorce, praca mogła być fatalna pod względem poprawnej pisowni, składni itd

Odpowiedz
avatar emilyana
15 15

Stawiam na jakieś osobiste utarczki. Mimo że w komentarzach padają próby wytłumaczenia to jakoś mnie nie przekonują i nie chce mi się wierzyć, że praca napisana przez anglistkę i sprawdzona przez dwie native (lub prawie) speakerki mogłaby być AŻ TAK źle napisana. Choćby żadna nie była jakoś mega rozgarnięta językowo. Jak dla mnie babka ma z dziewczyną jakiś problem, ewentualnie znalazła głupi błąd, który uznała za tak karygodny i niedopuszczalny, że skreśliła z marszu całą pracę. Co koleżanka zrobiła z tym dalej?

Odpowiedz
avatar inga
3 7

Do mojej klasy w liceum dołączył kolega, który niemal od urodzenia mieszkał w kraju anglojęzycznym. Ale zasady to zasady, na lekcje z tego języka uczęszczać musiał, choć to polski był z jego perspektywy językiem obcym, w którym czasem trudno było mu wyrazić myśli. Na pierwszym sprawdzianie z gramatyki poległ. 2. i 3. tryb warunkowy to była dla niego czarna magia, mowa zależna? "ale tego nikt nie używa". O subtelnych różnicach między poszczególnymi czasami przeszłymi dowiedział się na lekcji, nie dlatego, że stosował je intuicyjnie, po prostu używał tylko past simple.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
1 3

@inga: Nie chcę nikogo obrażać, ale jeżeli dla Twojego kolegi takie konstrukcje gramatyczne były obce, to znaczy że wychował się w jakiejś żulerni, a nie w normalnym domu. Mieszkam w UK od kilkunastu lat i zapewniam Cię, że to co wymieniłaś jest w powszechnym użyciu. Rozumiem że mógł nie wiedzieć jak dana forma gramatyczna się nazywa, ale nie wierzę w to że młody człowiek na jakim takim poziomie mógł ich z praktyki nie znać.

Odpowiedz
avatar jonaszewski
1 3

@mooz: Z praktyki może, ale w języku polskim jest mnóstwo gramatyki, której używa się intuicyjnie lub rzadko. I gdyby nagle Cię ktoś zaskoczył pytaniem o przydawkę, pewnie też miałbyś trudności, żeby sobie przypomnieć, co to za dziwo. W mojej szkole językowej gramatykę wykładał Polak, a wymowę Anglik, który sam przyznawał, że angielską gramatykę najlepiej wytłumaczy cudzoziemiec, a nie native speaker. To dlatego, że język obcy i język ojczysty aktywują różne obszary mózgu i w różny sposób się ich uczymy.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
1 3

Mam doświadczenia z nauką języka obcego na miejscu za granicą. Swego czasu przez 4 lata mieszkałem w Rosji. Nie dość że chodziłem do zwykłej rosyjskiej szkoły, to jeszcze rodzice w imię inwestowania w moją przyszłość wywalali grubą kasę na indywidualne korepetycje z gramatyki z miejscową nauczycielką. Po powrocie do kraju poszedłem do gimnazjum z językiem rosyjskim jako drugim językiem obcym (ale nie wykładowym). Po takiej ilości przyswojonej wiedzy o czasach, przypadkach, końcówkach i akcentach nauczycielka nie była mnie w stanie zagiąć, bo po prostu zrobiła by z siebie idiotkę. Z drugiej strony mój znajomy, który chodził że mną do tej rosyjskiej szkoły budował sobie znajomość języka głównie na kontaktach z rówieśnikami i na tym co wyniósł z regulaminowych zajęć lekcyjnych. Po kilku latach miałem okazję słyszeć jego narzekania, że nauczyciele w Polsce chyba mu zazdroszczą, bo oblewa klasówkę za klasówką. Faktycznie jednak znajomość potocznego rosyjskiego dała mu pozorną dwujęzyczność. Bo z miejscowymi się dogada bez problemu. Ale Tołstoja w oryginale to może w 10% zrozumie. TL;dr - języka można się uczyć i Uczyć.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
2 2

@jonaszewski: Przykład z przydawką jest kompletnie bez sensu, bo napisałem, że miał prawo nie wiedzieć jak dana konstrukcja gramatyczna się nazywa, ale jako człowiek na jakimś tam poziomie (jeżeli chodził do liceum, to nie mógł być byle żulem spod budki z piwem) musiał po prostu znać całą gramatykę z praktyki. A jeżeli chodzi o to że najlepiej gramatykę danego języka wytłumaczy obcokrajowiec - stuprocentowa racja! Nigdy bym się nie podjął uczenia kogoś polskiej gramatyki, jest wiele zjawisk z których nie zdajemy sobie w ogóle sprawy, tworzymy różne konstrukcje całkowicie automatycznie. Zresztą z angielskim mam teraz podobnie, znajomi Polacy czasem pytają się mnie o gramatykę, a ja nie rozumiem nawet pytania, bo terminologia z nią związana uleciała z mojej głowy dobre 20 lat temu.

Odpowiedz
avatar Okocim
9 9

Miałam okazję mieć w zeszłym roku zajęcia z byłym wicepremierem (na szczęście tylko przez rok :P). Zrobił kolokwium składające się z dwóch pytań, którego nie zaliczyłam. Po zajęciach zapytałam go jaka powinna być poprawna odpowiedź na jedno z pytań. Wyszłam z sali i zapisałam to co powiedział. Na poprawie zadał mi to samo pytanie, na które odpowiedziałam dokładnie tak jak ostatnio tłumaczył. Powiedział, że gadam bzdury i mam sobie iść... Niektórzy wykładowcy to chyba czerpią radość z udupiania :)

Odpowiedz
avatar Isegrim6
7 7

@Okocim: to jeszcze nic :) lata temu kumpel na kolosie przepisał calutką odpowiedź słowo w słowo z podręcznika, no oczywiście wydanego przez profesora robiącego kolos. Poszedł się kłócić wiesz jaka była odpowiedź?: "No to nie wie pan że na tej i tej stronie w formule w podręczniku jest błąd?" PS. Posiadanie podręcznika, oczywiście w najnowszej wersji wymagane, jeśli w ogóle miało się chęć startować w kolosach/egzaminach. W sumie to temat rzeka jak zwiększyć sprzedaż własnych publikacji i materiałów naukowych

Odpowiedz
avatar wwj1
11 11

Charlie Chaplin zajął 3 miejsce w konkursie na swojego sobowtóra :-) Niektórzy oceniający, weryfikujący zawsze wiedzą najlepiej i basta! ;-)

Odpowiedz
avatar jonaszewski
2 2

Nic nowego. Żona pisze artykuły naukowe po angielsku, sprawdzała je u ciotki, która 30 lat pracowała w Anglii na stanowisku naukowym, po czym dostała w odpowiedzi z czasopisma recenzję napisaną łamanym pidżin-ingliszem, że wszystko fajnie, ale praca jest w "poor English". Niektórzy muszą się do czegoś przyczepić, a pani promotorka może po prostu uznała, że jak czegoś nie zrozumiała, to znaczy, że jest niepoprawnie napisane.

Odpowiedz
Udostępnij