Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Mam depresję. Taką fest, trzy lata wyjęte z życia, dwie próby samobójcze.…

Mam depresję.

Taką fest, trzy lata wyjęte z życia, dwie próby samobójcze. Diagnoza: depresja endogenna, po wciśnięciu przez psychiatrę garści leków stanęłam na nogi, zaczęłam normalnie funkcjonować. Dobrze? Otóż niedobrze, bo jak powszechnie wiadomo, wszyscy dookoła wiedzą lepiej, co należy brać i jak się leczyć.

Rekcja pierwsza: "Depresja? Też miałem, nie potrzeba żadnych leków, mi pomogły ćwiczenia na siłowni."

Jeśli miałeś motywację, aby wstać, wyjść z domu i jeszcze regularnie ćwiczyć, to znaczy, że twoja depresja raczej nie była zbyt ciężka. Mnie się zdarzyło leżeć w łóżku i nie myć się przez dwa tygodnie, bo nie byłam w stanie się podnieść.

Reakcja druga: "Nie potrzeba leków, wszystko tkwi w głowie, wystarczy chcieć wyjść z depresji..."

Cóż, najwyraźniej za mało chciałam, w końcu bezproduktywne leżenie i cierpienie to najlepsza rozrywka, jaką można wymyślić.

Reakcja trzecia: "Po prostu weź się za siebie i przestań się nad sobą użalać."

Czyt. wcale nie jesteś chora, wymyślasz, cholera wie, po co.

Reakcja czwarta: "Nikt cię nie zechce, gdy się dowie, że bierzesz leki na głowę."

Tak, w tej sytuacji to największy problem.

Reakcja piąta: "Co powie twój pracodawca?"

Nie wiem, bo jak na razie nie pytał się, jakie pigułki biorę rano.

Ogólnie liczba osób, które radziły mi odstawić leki, dzięki którym funkcjonuję, była wręcz przerażająco wysoka. Zastanawiam się, czemu np. powiedzenie cukrzykowi, aby odstawił insulinę, uznawane jest powszechnie za szkodzenie, natomiast dzielenie się takimi "cudnymi" pomysłami jak odstawienie przez osobę ciężko chorą psychicznie jej leków jest czymś, co niektórzy muszą, po prostu muszą zrobić jak tylko się dowiedzą, że ktoś łyka psychotropy.

by ~apopis
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar kisielzowocami
46 46

Ludzie nie zdają sobie sprawy z faktu, że depresja to nie chandra albo zły humor, ale po prostu choroba. Z roku na rok depresja pojawia się coraz częściej, być może to kwestia czasu, kiedy zacznie być traktowana przez społeczeństwo poważnie. Nie słuchaj ich, za wszelką cenę nie słuchaj. Póki co to leki trzymają Cię na nogach, nie ich złote rady. Czasami po jakimś czasie leczenia poprawia się na tyle, że pod kontrolą psychiatryczną można z leków powoli, powoli schodzić, ale to zależy od przypadku. Trzymam ogromne kciuki za Ciebie, żeby było dobrze i się poprawiało!

Odpowiedz
avatar konto usunięte
25 27

@kisielzowocami: wiedza na temat tej choroby jest w społeczeństwie bardzo słaba. Depresja jest tu słowem zamiennym dla złego samopoczucia,chandry,smutku etc,etc. A tak pozatym,przyszło nam,Polakom,żyć w bardzo trudnych warunkach,gdzie trzeba borykać się z wieloma problemami dnia codziennego,spowodowanego sytuacją ekonomiczną,gospodarczą w kraju. Przez to wszystko staliśmy się nieczuli i bez empatii. Nie możesz być słaby,nie możesz marudzić,przecież inni mają gorzej.Masz depresję? Serio? Inni zap...po 12godzin dziennie aby utrzymać rodzinę a tobie nie chce wstać się z łóżka? Weź się w garśc! Nikt nie lubi osób słabych,dlatego osoby z zaburzeniami psychicznymi są tak piętnowane. One nie są w stanie bronić się przed taką postawą społeczną

Odpowiedz
avatar Locust
39 39

@Habiel: Ale to chyba pod kontrolą lekarza psychiatry, a nie wszystkowiedzących domorosłych doradców?

Odpowiedz
avatar laurakapelewska
30 30

@Habiel: Odstawia się wtedy, gdy zacznie się żyć i pod okiem lekarza - zespół odstawienia to piękny okres. To uczucie kopania prądem w głowę przy każdym ruchu <3 a gdy odstawisz za szybko, to wraca choroba. Więc nie, nie odstawia się na próbę.

Odpowiedz
avatar Habiel
13 17

@laurakapelewska: @Locust: Chodziło mi o takie odstawienie kontrolowane przez lekarza. Bo "doradców" to nie ma się co słuchać. Może nie wyraziłam się jasno-za próbę uważałam odstawienie i patrzenie czy choroba nie wraca. Nie znam się na depresji dlatego pytam.

Odpowiedz
avatar agnieszka97
31 31

Moja mama choruje na chorobę psychiczną.. niestety jestem chyba jedyną osobą, która uważa, że musi brać leki, żeby mogła normalnie funkcjonować. Cała rodzina wspiera ją w rzucaniu tabletek. ;)

Odpowiedz
avatar Meliana
19 19

To chyba wynika z bardzo małej świadomości społecznej na temat chorób psychicznych. Lekceważąco się do nich podchodzi, bo nie dają oczywistych i mierzalnych objawów, jak np. nowotwór, choroba wieńcowa, czy nie wiem, złamanie nogi. Depresję, schizofrenię, różne manie, itd. bez jakiejkolwiek większej wiedzy na ten temat łatwo można wziąć za wymysły księcia/księżniczki, chcących zwrócić na siebie uwagę - bo przecież prawdziwi "psychiczni" leżą w szpitalach, związani pasami i podłączeni do elektrowstrząsów, ewentualnie rzucają się na materacykowe ściany w pokoju bez klamek... Tak, jak to we wszystkich horrorach klasy D pokazują. A że życie to nie film, to już inna sprawa... Nie poddawaj się i nie słuchaj takich doradców z Bożej łaski. Trzymam kciuki za Twój powrót do zdrowia.

Odpowiedz
avatar Zmora
21 21

Jeszcze takie ciężkie słowa jak "endogenna" ludzi rozpraszają, więc jak już uwierzą, że depresja w ogóle istnieje, to im się myli z sezonową. Fajnie są też ci, którzy zakrzykują, że antydepresanty to uzależniające narkotyki (bzdura) itd. Ogółem społeczna wiedza i świadomość na temat depresji jest tak niska, że najlepiej się do niej własnej matce nie przyznawać, żeby czegoś paskudnego od niej nie usłyszeć (a może to po prostu ten problem, że moja matka jest tragiczna...). A przecież depresja jest naprawdę popularną przypadłością. A co dopiero mają powiedzieć ludzie z rzadszymi... Masakra.

Odpowiedz
avatar po_prostu_kasia
12 12

@Zmora: Z rzadszymi psychicznymi mogą mieć naprawdę pod górkę. Wiele osób dopuszcza do istnienia tylko choroby fizyczne. I właśnie tu się kończy moja granica rozumowania: "Co oni w ogóle mają w głowie, że mają tak wąski zakres postrzegania świata". I żeby to jeszcze starzy ludzie, ale młodzi też tak często myślą...

Odpowiedz
avatar Zmora
12 12

@po_prostu_kasia: Problem jest taki, że wszystkim się wydaje, że choroby psychiczne i umysłowe da się pokonać czystą siłą woli, bo "to w głowie siedzi przecież". Ale mózg jest organem. Najbardziej skomplikowanym jaki mamy i tak samo jak inne części ciała może nie funkcjonować idealnie. To tak jakby komuś powiedzieć, żeby zrósł złamaną kość siłą woli. Niewydolność nerek? Po co ci dializy, przecież wystarczy chcieć i nerki się naprawią... Tak to widzę.

Odpowiedz
avatar po_prostu_kasia
16 18

Miałam tak samo! Komentarze typu: - "to dla tego, że nie masz co robić i wymyślasz" - "nie masz pracy, jakbyś przychodziła po 8h zmęczona to odechciałoby Ci się depresjii" - "nie wiesz co to prawdziwe życie" - "ludzie mają gorsze problemy(tu wyliczenia jakie i że cieszą się z życia)" Nawet nie wiedziałam co mam im mówić, bo chociaż oni mówili o depresji, czułam się jakbyśmy rozmawiali w innych językach. Dla nich "depresja to nie choroba", a nawet jeśli to coś co można porównać z katarem, czy przeziębieniem. Dla mnie depresja to choroba śmiertelna i wiem, że dużo osób przez nią umarło.

Odpowiedz
avatar singri
3 3

Też mam poważne problemy, a mimo to cieszę się życiem. I? Czego to ma niby dowodzić? Jak ja potrafię to inni też? To tak, jakbym wszystkich na siłę namawiała do szydełkowania. Bo relaks, przyjemność, satysfakcja... Nie lubisz? To polub i mi głowy nie zawracaj.

Odpowiedz
avatar denaturat
10 12

Do mnie ciągle mówią "weź coś załóż na siebie, nie pokazuj tych blizn, jeszcze cię z roboty wyrzucą, nikt nie chce mieć osoby z problemami za pracownika". O dziwo jeszcze nigdy mnie z tego powodu z roboty nie wyrzucono. Co do całej reszty - wielokrotnie słyszałam to samo...

Odpowiedz
avatar Zniewolona
12 12

Ludzie zapominają, że mózg to taki sam organ jak serce czy nerki i też zdarza mu się chorować i wypadałoby wspomóc lekami.

Odpowiedz
avatar mesiaste
6 6

Ja miałam "tylko" stany lękowe, takie co też przykuwają do łóżka i też byłam traktowana pobłażliwie. Nie brałam długo leków, poza tymi na nerwicę, ale nie oceniam, nie wiem co potrzeba tym, co mają depresję i tak dalej, sama się umęczyłam swoim stanem, więc dalej pewnie kwiatków, tęczy i kuców nie ma. W każdym razie, takie jest pojęcie u nas o lekach.., że cokolwiek mocniejszego co ci pomaga żyć, to ćpun, desperat albo fanaberia. A choroby około psychologiczne/psychiczne, to w ogóle, tabu. Ja jestem akurat z tych, co uważa, że nie ma ludzi totalnie normalnych , każdy ma jakieś odchyły, te bardzo ciężkie albo co utrudniają życie, niech wspomaga się farmakologią, w zdrowej dawce i tyle.

Odpowiedz
avatar Strzyga
19 21

Mam dwie znajome. A, która zmaga się z problemami psychicznymi od późnej podstawówki - psycholodzy i psychiatrzy dziecięcy, wypróbowanie chyba wszystkich antydepresantów na rynku, zawalony rok studiów, nieudane związki. Aktualnie A nie pracuje, nie jest w stanie wstać z łóżka. Druga znajoma, B, jęczy mi za każdym razem jak się widzimy: "Mam depresję, bo nie umiem dokończyć rozdziału pracy magisterskiej... Tak mi smutno i beznadziejnie, bo nie stać moich rodziców tym roku na Dominikanę i jedziemy na Cypr". Może dlatego, że istnieją takie jęczybuły jak B, które szastają słowem "depresja" przy byle chandrze, ludzie tacy jak A (i Autorka) spotykają się z niechęcią i niedowierzaniem? A Autorce życzę siły do walki :)

Odpowiedz
avatar fursik
13 13

@Strzyga: To samo chciałam napisać! Jak od pięciu osób usłyszysz "Ech, smutno mi, bo promotor się na mnie uwziął/z chłopakiem się pokłóciłam/przytyłam 2 kilo... Chyba mam depresję", to szóstej, poważnie chorej, nie bierzesz na serio. Dla wielu wciąż depresja=gorszy dzień.

Odpowiedz
avatar zielonylis
9 11

mnie takie stykanie się z "genialnymi radami" tudzież bagatelizowaniem mojej choroby oduczyło jednej, durnej (w mniemaniu) tendencji do tzw. nieżyczenia najgorszemu wrogowi. Najpierw musiałam uznać, że ci ludzie są po prostu moimi wrogami a potem zaczęłam im życzyć. Głośno i wyraźnie. I w twarz. Barwnie i obrazowo wywarkiwałam te klątwy i życzenia koszmarów, bólu i cierpienia, a posiłkowałam się tylko i wyłącznie objawami, które mnie dotykały. Potem snułam jak to z niecierpliwością będę czekać aż zachorują i że choćbym była na końcu świata przyjadę, żeby dręczyć i torturować tymi samymi wymyślnymi radami "bo ty się po prostu źle nastawiasz", "w d*pie ci się poprzewracało", "przestań się użalać" i to nieśmiertelne "weź się w garść". No i że to będzie dla mnie nie tyle zemstą, co zadośćuczynieniem. Widziałam czasem przerażenie na twarzach tych ludzi. Nie zmieniłam ich myślenia. Nie nauczyłam niczego, wiem. Po prostu brutalnie zadbałam o minimum spokoju i spacyfikowałam wrogów. Ale generalnie nie polecam tego sposobu każdemu. Autorko, trzymaj się! Akurat Tobie życzę wszystkiego najlepszego.

Odpowiedz
avatar Raveneks
7 7

To trochę tak, jak by powiedzieć osobie z klaustrofobią "No wejdź do windy i nie bój się" Jeśli ktoś po takiej gadce rzeczywiście wejdzie do windy i zachowa spokój, to tylko wtedy, jeśli tej fobii wcale nie miał.

Odpowiedz
avatar knokout
8 8

Przechodziłem kiedyś nerwicę z przepracowania. Rok terapii, a pracować nie byłem w stanie dopóki nie zacząłem brać leków (naprawdę, nie byłem w stanie usiąść do pracy, takie po prostu 'nie' ze strony mózgu i bez dyskusji), z lekami też najłatwiej nie było (pamiętam jak wychodziłem wymiotować na zajęciach po pierwszych, jeszcze źle dobranych lekach), ale jakoś się udało. Bardzo dobrze Cię rozumiem i życzę powodzenia w leczeniu i powrotu do zdrowia tak szybko jak się da! Mnie na szczęście takie piekielności nie spotkały, może dlatego że wtedy powiedziałem o tym tylko osobom co do których miałem pewność że nie zareagują piekielnie, a teraz mam w nosie taką bezmyślną krytykę (mam na myśli reakcje podobne do opisanych przez Ciebie), chociaż ludziom którzy są jakkowiek otwarci staram się całość chociaż odrobinę tłumaczyć, żeby przestali się bać. No ale do sedna, wspomniane przez Ciebie reakcje niejednokrotnie są przyczyną dlaczego ludzie boją się iść do psychiatry i/lub psychologa. I zamiast reagować jak wszystko się dopiero zaczyna, idą (albo prowadzi się ich) dopiero gdy wszystko się rozwinie i jest już bardzo źle. To społeczne 'wykluczenie' i bagatelizowanie spraw związanych z psychiką uważam za najbardziej piekielne, a przecież, przynajmniej dla mnie, mózg i psychika to największy skarb jaki posiadamy.

Odpowiedz
avatar anonimowa94
3 3

Ja miałam depresję poporodową. Do tego czasu też myślałam że depresja to nic strasznego. Ja leków nie brałam bo karmiłam ale gdyby nie wsparcie męża to chyba bym się nie podniosła. Wsparcie najbliższych jest bardzo ważne.

Odpowiedz
avatar Bryanka
3 3

Każda depresja objawia się inaczej. Ja unikałam ludzi, ale byłam dla odmiany bardzo aktywna, wręcz za bardzo. Nie mogłam spać w nocy, zapominałam nr telefonu do domu, różne daty, nie mogłam się efektywnie uczyć, wszystkie informacje z podręczników i na wykładach zlewały mi się w jakąś bezsensowną plątaninę. Po zdiagnozowaniu i odpowiednim dobraniu leków (a to trwa, trzeba to dzielnie przeżyć) wróciła mi pamięć i zaczęłam normalnie funkcjonować. Po kilku latach walki i jednym nawrocie choroby, żyję już bez leków. Depresja boli, długo trwa i nigdy tak na prawdę nie będzie do końca wyleczona. Trzymam za Ciebie kciuki :)

Odpowiedz
avatar diablek
5 5

Współczuję...mam zupełnie tak samo. Chociaż moim hitem jest (usłyszane od własnej matki) "Jak depresja ?? Nie ma żadnej depresji , wymodlisz się i Ci przejdzie". Trzymaj się i powodzenia w dalszej drodze do zdrowia

Odpowiedz
avatar Shi
-3 3

Może odbiegnę trochę od tematu i może zabrzmię trochę chamsko, ale Wy się chwalicie tą depresją na lewo i prawo, że takie rzeczy słyszycie? Ja o swojej powiedziałam tylko chłopakowi, paru zaufanym przyjaciołom, rodzicom i siostrze oraz promotorowi i jakoś od żadnej z tych osób nie słyszałam takich głupot (poza ojcem, ale on to ogólnie przypadek krytyczny). Edit: zapomniałam napisać, że nie musiałam słuchać głupich kazań, bo powiedziałam tylko zaufanym osobom, o których wiedziałam, że będą mnie wspierać w każdej sytuacji, a nie każdemu kogo znam.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 11 czerwca 2016 o 23:50

avatar Bryanka
2 2

@Shi: A nie przyszło Ci do głowy, że Twoi przyjaciele i rodzice byli autentycznie zaufani i wyrozumiali? Inni mogli nie mieć tego szczęścia. Zwierzyli się zaufanym przyjaciołom/rodzicom, a rodzice/przyjaciele sprawę zbagatelizowali lub wyśmiali. Tak to jest, że przyjaciół poznaje się w biedzie. Jak jest wszystko ok to ludzie wydają się normalni. Równie dobrze można powiedzieć, że Ty się depresją chwaliłaś. Ja np. swojemu promotorowi nie wywlekałabym osobistych spraw.

Odpowiedz
avatar Shi
-1 1

@Bryanka: ja też nie wywlekałam, po prostu zapytał :) więc jak ktoś się zapyta to odpowiem zgodnie z prawdą. Szczególnie jak pada dosadne pytanie "czy choruję na depresję albo inna tego typu chorobę".

Odpowiedz
avatar MalaArtystka
2 2

Ja już się nasłuchałam, że nie ma czegoś takiego jak depresja. To tylko efekt nudy, ale to tylko od jednej osoby która wie jak to u mnie wygląda (nie mam i nie miałam ciężkiej depresji, więc zazwyczaj mam siłę udawać uśmiech) Za to komentarzy typu "Po prostu zacznij jeść" nie zliczę. (Tego nie musiałam nikomu mówić, bo to widać jak się ze mną spędza dużo czasu) Myślę, że ludzie nie zdają sobie sprawy z powagi sytuacji, bo nigdy tego nie doświadczyli i wiele ludzi myśli, że mają gorsze życie, więc nikt inny nie ma prawa do depresji.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 12 czerwca 2016 o 0:03

avatar bazienka
1 1

wiem co czujesz a najlepsi sa tacy co mowia- nie przejmuj sie, wszystko bedzie dobrze i pyk, uzdrowienie ja mialam depreche z syndromem presuicydalnym, sama poszlam do lekarza jak zaczelam kombinowac komu oddac moje rzeczy, zwlaszcza, ze 10 metrow od bramki mialam tory kolejowe... do tego bezsennosc nie polecam, 2/10 po 2-3 miesiacach na seronilu i jakims czyms na z plus tritico i estazolam, w miare udalo sie funkcjonowac sama jestem psychologiem wiec u mnie yblo- psycholog i depresja? to jakis zly psycholog odpowiadalam- a co jak ktos jest lekarzem , to go chroni przed zachorowaniem na grype? wiec bierz leki, polecam tez terapie psychologiczna wspierajaco

Odpowiedz
avatar DziwnyCzlowiek
0 0

Cierpię na depresje już kilka lat... Strasznie smutno mi się zrobiło ostatnio gdy odwiedziłem rodzinę wraz ze swoją partnerką.Rodzina wie, że jestem chory. Dziewczynę mam cudowną. Zawsze jest przy mnie ważne co się dzieje. Komentarz kuzynki gdy moja dziewczyna wyszła do łazienki- Marek ja Cie znam nie kochasz tej dziewczyn w ogole jak na nia patrzysz to nie ma iskry itp.... Płakać mi się zachciało bo od razu pomyślałem o tym, że nie daje czegoś mojej partnerce... jednak ku** mać jak mam patrzeć z iskrą na cokolwiek bądź kogokolwiek jak codziennie myślę o tym by palnąć sobie w łeb? jak nie mogę wstać z łóżka bez tabletek? Ludzie w ogole nie mają pojęcia co to depresja. Jak łykam leki i funkcjonuje to według nich jestem zdrów jak ryba.

Odpowiedz
Udostępnij