Poznań, ruchliwa ulica, godziny szczytu. Obok ulicy chodnik, między jednym a drugim około dwumetrowej długości skarpa - trawniczek, dość ostry ukos.
Po chodniku radośnie zasuwa na rowerku bez bocznych kółek berbeć, widać, że to jego pierwsze próby bez wspomagaczy; jedzie niepewnie, od brzegu do brzegu chodnika. Kilkanaście metrów za nim spokojnie spaceruje mamusia z psem. Wystarczyłaby chwila, utrata równowagi, a dzieciak toczy się po skarpie w dół, prosto pod koła samochodów.
Nie ukos, tylko skos, a historia słaba jak trzecia kawa z tych samych fusów
OdpowiedzBo mamuska sobie mysli, po co mam uwazac na brzdaca, przeciez jak zrobi wypadek i odwali przy tym kite, zawsze moze zrobic nowego i bedzie wdechowo, to po co nerwy i wysilek, a wlasny spacerek najwazniejszy, oraz pies tez ma swoje prawa. Poza tym, jak rowerzysta bez bocznych kolek jezdzi, to i tak powinna go kochana rodzicielka puscic na jezdnie, a nie na chodnik, aby szybciej nauczyl sie manewrownia = "learning by doing".
OdpowiedzTacy są teraz rodzice
Odpowiedz