Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Maturę zdawałam już kilka lat temu, ale tak mi się przypomniało. Liceum,…

Maturę zdawałam już kilka lat temu, ale tak mi się przypomniało.

Liceum, do którego chodziłam, było połączone ze szkołą zawodową i generalnie uchodziło za najgorsze w powiecie. Zawsze byłam ambitna, ale w gimnazjum rówieśnicy nieźle dali mi w kość i poszłam do najgorszej szkoły tylko dlatego, że nie wybierał się tam nikt, kogo z wzajemnością nienawidziłam.

Nauczyciele w gimnazjum mi powtarzali, że zmarnuję sobie życie, że to nie jest szkoła dla mnie itd. Ale brak kontaktu z osobami, przez które miałam myśli samobójcze, był dla mnie ważniejszy.
I faktycznie, liceum to najlepsze lata mojego życia, wreszcie byłam lubiana, doceniana, można nawet powiedzieć, że względnie popularna, wszędzie się udzielałam i generalnie odżyłam.

Jeśli chodzi o poziom nauczania, rzeczywiście był niski, ale nauczyciele szybko się zorientowali, że pierwszy raz od wielu lat mają ucznia, od którego można wymagać ciut więcej.
Do matury byłam przygotowana bardzo dobrze i jak na tę szkołę to również uważam, że zdałam ją świetnie. Ale do dziś mi skacze ciśnienie jak sobie pomyślę, że matmę mogłam zdać jeszcze lepiej.
Nie pamiętam już dokładnego wyniku, ale na pewno ponad 90%.

Chyba wszędzie jest zasada, że w komisji nie może siedzieć nauczyciel danego przedmiotu oraz że jeden członek komisji musi być spoza szkoły. Nauczycielka spoza szkoły zasiadła w komisji z przekonaniem, że za 20 minut sala będzie pusta, bo przecież w tej szkole są same przygłupy ;)

No i w sumie niewiele się myliła, bo pół godziny później zostałam w sali sama. Spokojnie i bez problemów rozwiązywałam kolejne zadania, aż doszłam do ostatniego, najwyżej punktowanego. Zadanie tego typu pojawia się chyba na każdej maturze - chodzi o zadanie z układem równań, zadanie dotyczyło prędkości pociągu czy czasu, w którym przejedzie z miejscowości A do miejscowości B. Nieważne.

Jak już wcześniej wspomniałam, byłam dobrze przygotowana, więc i to zadanie potrafiłam rozwiązać. Zostało jakieś pół godziny do końca, pani z komisji zaczęła się niecierpliwić. Zapewne pomyślała coś w stylu "oddaj już tę kartkę i idź, bo i tak nie zdasz, a ja mam milion lepszych rzeczy do zrobienia". Wiedziałam o tym, bo co chwilę pochrząkiwała, stukała obcasami czy głośno wzdychała.

Musiało mnie to rozproszyć, bo na końcu wynik wyszedł mi ujemny, więc jeśli chodziło o czas przejazdu to oczywiste było, że gdzieś się pomyliłam. Przekreśliłam więc i zaczęłam jeszcze raz. Pani widząc to zaczęła jeszcze głośniej i częściej stukać obcasem i chrząkać. Rozpraszało mnie to do tego stopnia, że dwa kolejne podejścia były nieudane. Za drugim razem wyszło mi, że pociąg X kilometrów pokonał w jakiś niewielki ułamek sekundy, a za trzecim razem wyszła mi chyba jakaś bardzo wielka liczba, więc też wiedziałam, że gdzieś zrobiłam błąd.

Niestety zapisałam cały brudnopis i pod zadaniem również nie miałam miejsca na kolejną próbę. Przejrzałam jeszcze te nieudane obliczenia, nawet w jednym znalazłam błąd (zamiast dodać to coś odjęłam) i zaczęłam kreślić i mazać. Wszystko wychodziło baardzo nieczytelne i wiedziałam, że są bardzo małe szanse, że mi ktoś to zaliczy. Pani z komisji wychodziła już z siebie, więc poddałam się, wstałam, oddałam kartkę i wyszłam.

Apel do pań zasiadających w komisji: nie oceniajcie uczniów z góry po ogólnym poziomie szkoły. Jeśli ktoś długo siedzi nad kartką, to nie znaczy, że siedzi, bo nic nie umie i chce na siłę napisać cokolwiek.
Ja ze swojego wyniku byłam mimo wszystko zadowolona, mimo świadomości, że byłam w stanie rozwiązać to ostatnie zadanie. Ale co, jeśli ktoś jest słabszy z matmy i to zadanie, przy którym siedzi do końca ma zadecydować o tym, czy maturę zaliczy czy nie?

by monog
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar Face15372
11 11

Historii daję plusik i przy okazji proszę o poprawę "z poza" na "spoza" (nienerwowo) :)

Odpowiedz
avatar monog
2 2

@Face15372: poprawione, dzięki :)

Odpowiedz
avatar honyszke_kojok
21 27

Jako były już nauczyciel powiem od siebie: Liceum to liceum, nie ważne czy o dobrej czy złej opinii. Uczyć i tak będziesz się sama, więc 90% na maturze po słabym liceum to to samo co 90% na maturze w najlepszym LO w województwie. A korzyści z wyboru "słabszej" szkoły to m. in. brak parcia n-li, którzy nie mogą sobie pozwolić na obniżenie poziomu, mniejszy stres, brak kija w tyłku. Pamiętaj: w najlepszej szkole uczniowie MUSZĄ być dobrzy, a w słabej mogą. spora różnica. I mówię to jako były belfer z naprawdę dobrej szkoły. Sam radziłem niektórym dobrym uczniom żeby przenosili się do słabszych szkół, bo tu jakaś polonistka z wczytaną misją nie chciała dopuścić ich do matury z obawy, że nie będzie 90 tylko 85% a w słabszej szkole sobie z palcem w nosie poradzą. I sam często dostawałem po uszach za nie robienie problemów ludziom nie rokującym na podtrzymanie wysokiej średniej. Nie ma co się męczyć żeby później chwalić się prestiżem LO, który nikogo oprócz kadry tej szkoły nie obchodzi.

Odpowiedz
avatar Nikodem
-4 14

@honyszke_kojok: Są "dobre" szkoły i dobre szkoły. Ty uczyłeś w szkole "dobrej", a ja się uczyłem w dobrej. Nic z tego, co napisałeś u mnie nie miało miejsca. Z całej swojej edukacji najlepiej wspominam właśnie LO.

Odpowiedz
avatar PanienkaUtena
3 7

Skończyłam liceum z pierwszej 10 w stolicy i z opowiadań znajomych z kilku innych liceów wyszło, że największe parcie jest w tych szkołach, które zajmują 20-30 miejsca, a kadra chce je wybić do 10. Choćby liceum z patronem na "Ż". U mnie było całkiem luźno, choć w klasie biol-chem jednak więcej musieli się przykładać, bo szkoła znana z tego profilu.

Odpowiedz
avatar Zmora
3 3

@PanienkaUtena: U mnie (inna szkoła w stolicy, ale też pierwsza 10 (choć widziałam, że ostatnio trochę spadła szkoła...)) to nauczyciele byli w porządku w większości (choć było trochę zbyt ambitnych pijawek). Gorsi uczniowie. W większości kompletna bananeria z kijami w dupie. Drugiego takiego wyścigu szczurów po trupach to ja w życiu jeszcze nie przeżyłam. Liceum to był koszmar. Dodam jeszcze, że u mnie w szkole krążyły głosy, że u Staśka jeszcze gorsze towarzystwo, ale za to głowy nie dam.

Odpowiedz
avatar monog
4 4

@honyszke_kojok: Ciężko się nie zgodzić. Wiem, że w lepszym liceum miałabym dużo słabsze oceny, bo byłabym jedną z wielu i pewnie nie wyróżniałabym się z tłumu. Podejrzewam, że dzięki lepszemu programowi mogłabym maturę trochę lepiej zdać, ale i tak ze swojego wyniku jestem zadowolona. Ale rzeczywiście podejście nauczycieli było inne. W renomowanej szkole faktycznie byłoby parcie, bo uczeń obniżający średnią jest kłopotem dla szkoły. Ja dla swojej szkoły byłam wybawieniem, bo średnią podnosiłam. Chociaż nie powiem, że przez większość czasu się za to wściekałam. U nas było tak, że żeby mieć na koniec roku 2, wystarczyło w miarę regularnie przychodzić do szkoły i być trzeźwym (byli tacy, co i tych wymagań nie spełniali). Na 3 wystarczyło być grzecznym i umieć korzystać z kalkulatora i notatek, na większości przedmiotów nawet podczas sprawdzianów można było korzystać z zeszytu (ale to tylko na 3), bo nauczyciele uważali, że nawet przepisując z zeszytu coś tam w głowie zostanie i lepsze to niż oddanie pustej kartki. 4 miały osoby, które coś tam próbowały robić. A piątki były zarezerwowane tylko dla mnie. I tu była przepaść, bo ode mnie naprawdę wymagano. Wściekałam się, gdy nauczyciel fizyki dawał mi inną wersję sprawdzianu, albo gdy na matmie wszyscy mieli do rozwiązania dwa zadania a ja miałam pięć albo i więcej. Ale podczas przygotowań do matury już zrozumiałam jakie szczęście miałam, że nie traktowali mnie jak każdego innego ucznia. W tej szkole wyleczyłam się z nieśmiałości, poczucie własnej wartości poszło wysoko w górę, o pewności siebie nie wspomnę. Więc gorsza szkoła może być czasem szkołą idealną :)

Odpowiedz
avatar ciotka
4 4

@monog: Dostałaś w tej szkole coś wyjątkowo cennego, bardzo rzadkiego (jeśli w ogóle osiągalnego) w 30-osobowych klasach: indywidualne podejście. I cieszę się, że to zauważyłaś i doceniłaś :)

Odpowiedz
avatar Bryanka
1 1

@honyszke_kojok: Z takiego "prestiżowego" liceum przeniosłam się do takiego normalnego. Dyro po prostu nie zgłaszał szkoły do żadnych rankingów, gdyż nie chciał uczestniczyć w wyścigu szczurów. Poziom mieliśmy dobry i nauczycieli z powołania. Jak kończyłam szkołę, to czułam się przede wszystkim dobrze przygotowana do dorosłego życia. A w tym "prestiżowym"? No cóż...mobbing, bananowa młodzież i ciśnięcie do bólu. I to ciągłe powtarzanie uczniom - "pamiętajcie, że jesteście ELITĄ!"

Odpowiedz
avatar luki9797
0 0

U mnie duża część znajomych po gimnazjum poszła do "lepszego" liceum więc mam porównanie co do tego co ja mam w technikum (niby lepszym w mieście). Ja wszystko na luzie i bez stresu i gdyby nie moje lenistwo byłbym jednym z lepszych uczniów a tam ciągle brak czasu na cokolwiek bo nauka i nauka. Niby zrozumiałe ale jak kolega miał tydzień przed maturami jeszcze prace domowe, testy i kartkówki to już jest paranoja, gdzie w innym liceum w pobliżu mojego technikum w tym czasie byli przygotowywani głównie pod względem matur. I tu warto przytoczyć słowa znajomego, który był najlepszym uczniem w gimnazjum a poszedł do "gorszego" liceum "maturę piszemy tą samą a chcę mieć też własne życie".

Odpowiedz
avatar Carima
0 0

@honyszke_kojok: Ja poszłam do liceum, które podobno było przeciętne, trzecie w mieście z około 70 tys. liczby ludności. Nie słabe, ale właśnie przeciętne, oprócz niego było tylko jedno - słabe. Poszłam tam nie ze względu na renomę, tylko na profil klasy - jedyna artystyczna w rejonie (swoją drogą po niedawnej reformie edukacyjnej liceów klasa przestała istnieć, co jest przykre). W każdym razie myślałam, że będzie luźniej niż w "najlepszym", gdzie stawiano na konkursy i olimpiady i w drugim "bardzo dobrym", gdzie prym wiodą nauki ścisłe. Okazało się, że liceum to ma duże parcie na podwyższanie renomy i te 3 lata wspominam gorzej niż całe studia. Stres jaki jest w sesji (na kierunku wzornictwo przemysłowe), w tamtym liceum miałam od września do czerwca. Znajomi w "najlepszych" liceach mieli dużo łatwiej. Ale przetrwałam, matury poszły wszystkie na około 80-90%, a profil artystyczny dość mocno pomógł mi później w zdaniu egzaminów praktycznych na studia.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
3 9

Trzeba było zapytać ją, czy ma owsiki, że ją tak dupsko swędzi.

Odpowiedz
avatar Habiel
2 4

Zadanie z pociągami to był standard na starej maturze. Od 2015 nie ma już takich zadań, a szkoda, bo były dość łatwe, jeśli nauczyłeś się schematu. Komisja powinna po prostu siedzieć i obserwować. Czy to na sali jest osób 200 czy 1. Wybrali pracę nauczyciela to "cierp ciało, jak chciało".

Odpowiedz
avatar doktorek
10 10

Absolutnie nikt nie ma prawa pospieszać uczniów na maturze. Dopóki nie upłynie regulaminowy czas mogą sobie nawet siedzieć i w nosie dłubać i nikt nie może kwękać, by pracę oddali. Z drugiej strony, współczesna matura to trochę przerost formy nad treścią. Dawniej dla nauczyciela byłaby to nawet miła forma spędzenia czasu. Teraz wszystko jest takie sztywne. Spróbujcie siedzieć na krześle przez trzy godziny, nie robiąc nic tylko patrząc się na ścianę. Można kota dostać! Ja już wolę 12 lekcji pod rząd prowadzić. Człowiek zaczyna się wiercić nie dlatego, że chce ucznia pospieszać, ale dlatego, że już krzesło w tyłek uwiera. Nawet nie wiecie jaką radość mi sprawia jak uczeń podnosi rękę, bo chce udać się do toalety albo skończył pisanie i można z tego krzesła wstać i zrobić te parę kroków, by się dowiedzieć o co chodzi.

Odpowiedz
avatar ciotka
0 0

@doktorek: Święta prawda :)

Odpowiedz
avatar PanienkaUtena
7 9

Nie podchodzi to pod zakłócanie egzaminu? W sumie można chyba w takiej sytuacji podnieść rękę i zgłosić komisji, że czujesz się rozproszona.

Odpowiedz
avatar jass
3 3

@PanienkaUtena: Pewnie można, ale taki zestresowany maturą licealista raczej nie będzie próbował walczyć o swoje, nawet jeśli racja jest po jego stronie

Odpowiedz
avatar ciotka
1 3

@PanienkaUtena: Można wnieść do OKE o unieważnienie egzaminu z powodów proceduralnych. W sumie teraz uczeń może, nie wiem jak to wyglądało kiedyś

Odpowiedz
avatar PanienkaUtena
2 4

@jass: Tak, akurat jestem świadoma, że to był stres i bynajmniej nie zarzucam autorce, że zachowała się tak, a nie inaczej. Liczę raczej na to, że może jakiś przyszły maturzysta to przeczyta i będzie łatwiej przełamać mu się w podobnej sytuacji :)

Odpowiedz
avatar SzatanWeMnieMocny
7 7

Rozumiem Cię jak nikt o.O sytuacja ta sama, liceum nie najlepsze. Maturę z historii pisały 2 osoby, w tym ja i chrząkać niestety też musiałam ją o.O Panie z komisji były tak zaoferowane rozmową o sukienkach ich córek, że nawet nie próbowały mówić szeptem :/

Odpowiedz
avatar PannaJanka
4 6

"umiesz na 5, ale wiesz, to poprawka, więc nie mogę dać Ci więcej niż 2"

Odpowiedz
avatar Rollem
1 3

@Herbata: Znowu wróciłeś hejtować? Już ktoś cię tu odkrył, profil, na miesiąc, może 2, byłeś cicho i znów spamujesz...

Odpowiedz
avatar monog
4 4

@Herbata: wstęp był po to, aby nie odpowiadać na co drugi komentarz, który prawdopodobnie brzmiałby "skoro jesteś taką dobrą uczennicą, to po co szłaś do najgorszej szkoły?". A kwestii znęcania się nie będę tu opisywać, bo szczegóły są tu już zbędne.

Odpowiedz
avatar Rollem
3 3

@Herbata: 1* Nigdzie nie pisałem, że jestem patriotą. 2* Patriota nie jest zobowiązany do używania jednego języka, ojczystego, przez całe życie. 3* Używanie zapożyczeń z innych języków nie musi być traktowane jako zaśmiecanie języka, ale może być traktowane np. jako ubogacanie języka. 4* http://sjp.pl/hejtowa%C4%87

Odpowiedz
avatar Rollem
0 0

Poważnie zadanie na obliczenie prędkości pociągu w stylu z układem równań? Nawet jeśli to jest podstawa, to miałem to w 2 klasie gimnazjum... a z 1 równaniem nawet w 1. gimnazjum.

Odpowiedz
avatar monog
0 0

@Rollem: tak, to jest podstawa. Również zadania tego typu przerabiałam już w gimnazjum. Ale tym większa była moja złość, bo znałam schemat, umiałam to rozwiązać ciągle wkradał się jakiś czeski błąd.

Odpowiedz
avatar wittusus
0 0

Jeśli chodzi o Twoją historię z gimnazjum, miałem tak samo w podstawówce, i skończyło się w gimbazie :)

Odpowiedz
avatar Jorn
0 0

Naprawdę tego typu zadania są na maturze? Bo ja je pamiętam z podstawówki. I to bynajmniej nie z ostatnich klas.

Odpowiedz
avatar Notorious_Cat
2 2

Franca z tej nauczycielki, ale ktoś z komisji mógłby jej zwrócić uwagę - takie zachowanie jest po prostu rozpraszające; a Ty, jako osoba podchodząca do egzaminu, masz prawo wykorzystać przeznaczony czas do ostatniej sekundy. Ale i tak osiągnęłaś wspaniały wynik :)

Odpowiedz
avatar Balzakowa
0 0

Kiedyś były egzaminy na studia. I na egzaminie z chemii, jednemu panu z komisji bardzo się śpieszyło. Robiłam zadania na zasadzie, wiem to robię, rozgrzewka. Potem lecę powtórnie, już konkretniejsze zadania. Ten (bip, bip) zobaczył, że jestem w 2/3 tekstu. "O, pani tak szybko robi, to mi tu tempo podkręci" Myślałam, że żart. O ja naiwna. Stał i dyszał mi w kark, żebym się pośpieszyła. Ostatnie 10 zadań nie byłam w stanie zrobić, wypełniłam odpowiedzi losowo. W skali 1-5 zdałam na 4. Normalnie zdałabym na 5, tak jak biologię. Na studia dostałam się ledwo, ledwo. Próg był 4,5.

Odpowiedz
Udostępnij