Historia o życzliwym sąsiedztwie piekielnej spółdzielni mieszkaniowej.
Tworzymy wspólnotę mieszkaniową. Nasz blok powstał dwa lata temu w bezpośrednim sąsiedztwie dwóch bloków spółdzielni mieszkaniowej.
Z racji tego, że obok powstawał jeszcze jeden blok, nie mogliśmy otoczyć naszego terenu ogrodzeniem. To dało nam czas na zebranie odpowiedniej kwoty na porządne ogrodzenie. Takie też postanowiliśmy niedawno postawić.
Po dokładnym sprawdzeniu granic działek i wyborze odpowiedniej firmy, ogrodzenie rosło w górę ...i tu zaczęły się problemy ze strony mieszkańców bloków spółdzielczych.
Między naszym blokiem a blokami spółdzielni jest niewielka skarpa, na której powstawało ogrodzenie, po naszej stronie postawiliśmy mały plac zabaw - nic szczególnego, kilka drabinek ze zjeżdżalniami i huśtawka. Jak nie było ogrodzenia, z placu zabaw korzystali też mieszkańcy sąsiednich bloków.
Już podczas stawiania ogrodzenia do zarządu wspólnoty przychodziły listy, w których niezadowoleni twierdzili, że plac zabaw należy do wszystkich i nie mamy prawa go sobie przywłaszczać. Listy i wizyty mieszkańców z sąsiedztwa były bezpodstawne i nawet skarga do spółdzielni nic nie dała - Spółdzielnia poinformowała swoich mieszkańców, że teren z placem zabaw to rzeczywiście teren prywatny naszej wspólnoty.
...ale kłopoty nie zniknęły.
Zapychanie dziurek od klucza w bramkach czy niszczenie domofonu zdarzały się dość często. Dopiero po zamontowaniu kamer sprawa trochę ucichła.
Niestety pięć dni temu z Anglii wrócił pewien mieszkaniec sąsiedniego bloku - nic nie wiedział o ogrodzeniu, a chciał z synem pójść na plac zabaw. Musiał się mocno zdziwić, bo wkurzony zaczął niszczyć segmenty ogrodzenia, zniszczył domofon i wyrwał klamkę z bramki. Na szczęście nie udało się mu wejść na nasz teren, a jego wyczyny nagrała kamera monitoringu.
Nie rozumiem dlaczego ludzie bez problemów potrafią korzystać z czyjejś prywatnej własności, a jak się ich od tego odetnie, to stać ich tylko na akt wandalizmu.
sąsiedzi
A co wy zadżumieni jesteście że się odgradzacie od reszty społeczeństwa?
Odpowiedz@GythaOgg: Odgrodziliśmy się bo po pierwsze to nasz prywatny teren, po drugie nie cieszą nas gówna psów sąsiadów na trawniku, po trzecie z palcu zabaw korzystała również młodzież pijąc piwko i dewastując coś za co zapłaciliśmy z własnej kieszeni.
Odpowiedz@GythaOgg: podejrzewam, że to też trochę kwestia bezpieczeństwa - lepiej jest gdy można dziecko spokojnie puścić samo na plac zabaw, mając pewność, że nikt tam nie nasrał psem, nie potłukł butelek i nie wpuścił młodzieży w odzieży sportowej. Zwłaszcza, że z tego co autor pisze, postawili ten plac zabaw za swoje prywatne pieniądze - mało fajnie by było gdyby ktoś to zdewastował. Wziąwszy pod uwagę jak się zachowują ludzie z sąsiedniej spółdzielni wcale się nie dziwię, że się od tej dziczy odgrodzili.
Odpowiedz@GythaOgg: Kaprys taki mają. I wystarczy.
Odpowiedz@zet48: Mieszkańcy wzywają pogotowie, ale nie schodzą na dół otworzyć bram. Skutek - wycie syrenami pod bramą póki co bardziej ogarnięty sąsiad nie zajarzy problemu.
OdpowiedzSama mieszkam na osiedlu ogrodzonym z monitoringiem itp. ale do głowy by mi nie przyszło żeby ganiać dzieciaki spoza osiedla z placu zabaw. Nawet portiernia dostała oficjalne pozwolenie na wpuszczanie.
Odpowiedz@mru: Do dzieci nic nie mamy, ale do ich rodziców, którzy niszczą naszą własność oraz do właścicieli psów, którym "zabraliśmy" teren zielony.
OdpowiedzSpółdzielcy też mogliby ogrodzić swój teren i wtedy wy nie mielibyście jak dostać się do waszego wypasionego bloku, albo musielibyście krążyć przez całe osiedle. Z sąsiadami powinno się żyć w zgodzie, a nie pokazywać kto jest lepszy i jak bardzo się ogrodzi. Jak kupisz sobie dom to możesz się grodzić jak ci się podoba (ja na przykład tak zamierzam, bo mogę), ale póki korzystasz z czyjejś działki i być może miejsc parkingowych to się należy z nimi dogadać, a nie traktować jak podludzi. I swoją drogą - skoro sąsiedztwo jest takie patologiczne, to po co kupować tam mieszkanie? Nie lepiej na osiedlu ogrodzonym wzdłuż i wszerz z daleka od biedoty?
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 24 maja 2016 o 1:27
@Shineoff: Nasz blok ma bezpośredni wyjazd na ulicę przy której stoi - bloki spółdzielni stoją przy sąsiedniej ulicy. Nikomu nie zabieramy miejsc parkingowych bo w podziemnym parkingu i ma zewnątrz mamy ich pod dostatkiem. Tym bardziej nie korzystamy z czyjejś działki - teren na którym stoi blok, plac zabaw, ogród i zewnętrzny parking należy do nas.
Odpowiedz@Shineoff: Kolego, czytamy ze zrozumieniem. w tekście nie ma nic o tym, że wchodzą na czyjąś posesję, nawet spółdzielni. O miejscach w ogóle nie jest nic napisane. A teraz pytanie. Czy różnić się będzie ogrodzenie "Twojej posesji" od prywatnej posesji kilku rodzin? Bo to zalatuje hipokryzją. "ja na przykład tak zamierzam, bo mogę" ale oni już nie? Jesteś lepszy od nich? Twoja własność jest bardziej twoja? A oni mają robić sponsoring? To właśnie ludzie o Twojej mentalności żyją na osiedlu obok.
Odpowiedz@Shineoff: Tak filozofujesz a sama się będziesz odgradzała - hipokryzja lvl99
Odpowiedz@Shineoff: w sumie poprzednicy nie napisali o jeszcze jednym. Jakby spółdzielnia ogrodziła się i - jak to mówisz - nie mieliby oni jak dostać się do wypasionego bloku, to na zasadach służebności musieliby zrobić im dojazd.
OdpowiedzA mnie przerażają te ogrodzenia w przestrzeni miejskiej! Niby każdy ma prawo, niby bezpieczniej, niby dzięki temu nie parkują nam obcy, ale strasznie to utrudnia życie w mieście. Ludzie myślą tylko o sobie, ale później jest problem, bo nawet nie ma jak w niektóre miejsca miasta zajechać w interesach, bo nigdzie nie zaparkujesz. Mieszkańcy zamkniętych osiedli powinni płacić jakąś dodatkową opłatę, gdy udają się w inne części miasta i korzystają z miejsc, których tamtejsi mieszkańcy nie ogrodzili!
Odpowiedz@doktorek: Odgradzają się bo niektórzy ludzie nie szanują cudzej własności. Niektórzy ludzie nie szanują prawa więc i strach przed menelami i innymi odłamami "stojącymi" ponad prawem rośnie. Płacić? A za co? Za to, że ktoś się nie ogrodził bo nie musi tudzież nie może bo to nie teren prywatny?
Odpowiedz@doktorek: Mieszkam na obrzeżach miasta, 50 m ode mnie są łąki, krzaczki, można pospacerować z psem, dać mu się wybiegać. Gdzie przychodzą ludzie ze swoimi psami? Na naszą wypielęgnowaną trawkę w mini-parku. I nie, ona nie rośnie sama - każdy z mieszkańców bloków płaci za to, żeby wszystko ładnie wyglądało.
Odpowiedz@doktorek: problem jest nie tylko w miastach - mieszkam na wsi, na której sporo się buduje - na środku drogi stawia się więc płot z napisem "teren prywatny" - i nie ma przejścia. Za oknem mam fajne tereny spacerowe - ale żeby na nie dojść, muszę przejść spory kawałek, także wzdłuż ruchliwej ulicy, bo wszystko pogrodzone. Drogi na mapach funkcjonują jako normalne, więc nieraz trzeba wracać się ładnych pare kilometrów, bo w trakcie spaceru wyrasta nam płot. Ktoś chce sobie ogradzać budynki - proszę bardzo, ale drogi powinny być moim zdaniem ogólnodostępne.
Odpowiedz@doktorek: ...a pojmujesz etymologię słów "gród" i "ogród"? Myślisz że to neologizmy są?
Odpowiedz@doktorek: Za każdym razem, jak czytam określenie "przestrzeń miejska", to mam ochotę parsknąć śmiechem.
OdpowiedzSerio? Serio przeszkadza Wam to, drodzy internauci nade mna, ze ktos sobie ogrodzil SWOJ teren? Do domu tez ma ludzi wpuszczac, bo nie jest zadzumiony? Get a life.
Odpowiedz@jukatan: A wiesz, że jakbyśmy sobie ogrodzili teren to mieszkańcy pobliskiej wspólnoty szliby na przystanek autobusowy przez 2 km, a nie 500m ? A przecież możemy, bo to NASZ teren. Ludzie myślący wyłącznie o sobie nie nadają się do życia w mieście. Ale faktycznie obserwuję często przyjezdnych, którym się wydaje, że jak już kupili to mieszkanie na kredyt na całe życie to teraz odgrodzą się od innych i poczują lepsi.
Odpowiedz@jukatan: Po prostu trochę inne są realia na wsi, inne w mieście. Na wsi grodzenie ma sens - każdy ma swoją posesję, za nią odpowiada, nikt nikomu przez jego teren przechodzić nie potrzebuje, miejsca jest dużo. W mieście zabudowa jest gęsta - nie ma wielkich posesji, gdzie każdy ma mnóstwo przestrzeni dla siebie i swojej rodziny, tylko ilość przestrzeni jest ograniczona - i trzeba się nią dzielić z innymi. Na tym polega życie w mieście. Jeśli każdą działkę, która ma prywatnego właściciela ogrodzi się szczelnie płotem - po prostu tej przestrzeni zabraknie, każdy będzie musiał obchodzić płoty naokoło i życie stanie się znacznie trudniejsze dla wszystkich. Łatwiej żyć w mieście, w której można przejść wzdłuż budynku, wejść do sklepu i kawiarni w jego parterze niż w takim, gdzie się maszeruje wzdłuż płotów sąsiadów żeby schować się za swoim płotem. Takie podejście że "to moja własność prywatna i mogę z nią zrobić co mi się podoba!" sprawdza się dobrze na wsi, gdzie jest dużo przestrzeni i faktycznie nikomu nie przeszkadza, cokolwiek na swojej działce się zrobi -w mieście trzeba jednak dostosowywać się do siebie nawzajem. Np. w domku na środku niczego mogę sobie słuchać death metalu całą niedzielę na cały regulator - w mieszkaniu w bloku nie, choć przecież to "MÓJ TEREN" też.
Odpowiedz@jukatan: Nie potrafię edytować poprzedniego posta więc dodaję jeszcze jedną refleksję: zrób sobie eksperyment z działu wyobraźnia - gdy będziesz następnym razem w mieście, wyobraź sobie, że każda kamieniczka, budka z warzywami, bloczek i wszystko, co ma prywatnego właściciela stoi za wysokiem płotem - i zastanów się nad tym, czy w takim mieście dałoby się żyć :)
Odpowiedz@LuzMaria: aż się zalogowałem, żeby skomentować te bzdury. Ludzie placą ciężkie pieniądze za mieszkania i kawałek ziemi należący do nich. Ci z ogrodzonych osiedli płacą jeszcze więcej. Po za tym patrząc po okolicy można stwierdzić, że ogrodzenie ma podstawy do tego by tam być, tez bym chciał sobie wyjść bez obaw z domu na plac zabaw z dzieckiem, że wdepnę w gówno albo będę musiał jechać szyć stopę do szpitala. Co do prywatnych kamieniczek w mieście to też piszesz bzdury. Ogrodzenie takich kamienic nazywa się obecnie domofonem, bramą na klucz/kłódkę czy pilota. I tak nawet te kamienice, którymi zarządza miasto - mają zabezpieczenia w postaci domofonu czy bramki, która jest swoistym "ogrodzeniem posesji", więc z łaski swojej idź się wymądrzać gdzie indziej.
Odpowiedz@czolgista1990: Pewnie mamy różne poglądy na tę kwestię, może i na kilka innych - ale podstawowa różnica między nami jest taka, że mi nie przyszłoby do głowy, żeby Twoje poglądy nazwać "bzdurami" tylko dlatego, że są inne niż moje :) Mogę CI tylko tak ku refleksji napisać, że ja za moje ciężko zarobione pieniądze kupiłam mieszkanie na osiedlu, które nie jest grodzone. Mamy trawniczek, ławeczki. Gdy jest ciepło - o zgrozo - pracownicy pobliskich biurowców ośmielają się na nich siadać w przerwie w pracy, pogrzać na słońcu, zjeść kanapkę, poplotkować. Nie czuję się przez to zubożona, ale to pewnie bzdura, bo rozsądnie by było trawniczek zagrodzić, bo to NASZE, nie wasze, niech sobie obcy stoją w przerwie w pracy na chodniku przy szosie, zamiast na NASZYM trawniku, bo jeszcze nam ławeczkę zużyją, a my tak ciężko na ławeczki pracowaliśmy :)
OdpowiedzZmodyfikowano 2 razy. Ostatnia modyfikacja: 24 maja 2016 o 9:18
@LuzMaria: i jak rozumiem ci pracownicy biurowców nie srają psami ani nie zbijają butelek? tudzież nie dewastują ławek? W takim razie faktycznie - nie ma po co się odgradzać - w przeciwieństwie do autora.
Odpowiedz@Gbursson: Mieszkańcy mojego bloku religijnie sprzątają po swoich psach, jak ktoś obcy z psem się pojawi i ośmieli nie sprzątnąć, jest natychmiast upominany przez "naszych" psiarzy, nie widzę śladów po psach, ale też się jakoś szczególnie nie rozglądam ;) Myślę, że większość ludzi nie jest z takich, co by śmiecili, demolowali ławki i niszczyli co się da, więc nie sądzę, żeby odgradzanie się miało sens. Moim zdaniem może działać wręcz odwrotnie - na zasadzie że "tu mam odgrodzone, więc tu po psie posprzątam, a tam za płotem to już mogę nabrudzić". Ja chodzę z dzieckiem na plac zabaw miejski, nie ogrodzony, nikt tam niczego nie demoluje ani nie brudzi mimo braku płotu, więc ufam, że gdyby mój blok posiadał taką atrakcję, też by stała sobie spokojnie. Nawiasem mówiąc - po drodze na plac zabaw gdy się młoda zmęczy siadam sobie na "cudzych" ławeczkach pod "cudzymi" blokami, wygodniej nam dużo niż gdybyśmy szły tylko wzdłuż płotów, nic nie demolujemy ani nie brudzimy. U autora nie doczytałam się innego problemu niż to, że cudze dzieci bawiły się na ich placu zabaw :) Demolowany jeżeli dobrze rozumiem był sam płot po tym, jak powstał - co faktycznie jest chore - nie plac zabaw przed powstaniem płotu.
Odpowiedz@LuzMaria: W pełni się z Tobą zgadzam. Zresztą z opowieści wynika, że od razu chcieli się odgrodzić od innych, tylko budowa drugiego bloku im to uniemożliwiała. Więcej kosztów (naprawy, monitoring) i szkód wyrządziło powstanie samego ogrodzenia, niż udostępnienie wcześniej placu zabaw wszystkim. Co tylko dowodzi, że grodzenie osiedli jest szkodliwe dla budowania normalnych stosunków międzyludzkich w miastach. Wrogość pomiędzy mieszkańcami powstała po powstaniu ogrodzenia... Zanim jakaś wspólnota zdecyduje się na wzniesienie murów radzę najpierw poczytać badania dot.przestrzeni wspólnej i skutków powstania zamkniętych osiedli. Tym, którzy przytaczają przykład wsi - owszem, tam też są płoty. Ale jest też część wspólna, gdzie buduje się wspólnota - najczęściej jest nią ulica, placyk itp. Ludzie się też przez płoty widzą i łatwo zagadać do sąsiada. W mieście zamykamy się w mieszkaniach pudełkach i potrzeba przestrzeni. Jeśli wszystko wygrodzimy to tej przestrzeni brak i rodzi się agresja.
Odpowiedz@7sins: :) Marzy mi się społeczeństwo, w którym mieszkańcy opisanych trzech bloków są w stanie się dogadać na zasadzie "wszyscy potrzebujemy placu zabaw, może wy dacie miejsce, my zapłacimy za zabawki i remonty, a korzystać będziemy i tak razem?" Ale patrząc choćby na komentarze tutaj wiem, że nieprędko się takiego społeczeństwa doczekamy. Na razie mamy straszno i śmiesznie - są nowe osiedla gdzie zamiast przestrzeni wspólnej każdy bloczek ma własny "plac zabaw" złożony z jednej huśtawki i szczelnie ogrodzony przed obcymi z bloków obok...
Odpowiedz@LuzMaria: O właśnie - ciekawe czy ktoś zaproponował spółdzielcom, żeby wspólnie finansować placyk zabaw, ewentualne sprzątanie po psach. Albo wystąpić wspólnie do samorządu osiedlowego o dofinansowanie (nie wiem jak w innych miastach, ale w Poznaniu Rady Osiedli mają fundusze właśnie na takie cele). Ale nie - lepiej się odgrodzić i każdy bloczek sobie. Ktoś niżej w komentarzu napisał, że chodząc po zamkniętych osiedlach w Krakowie czuje się niepewnie. Właśnie do tego prowadzi mania grodzenia w mieście - do poczucia wszechobecnego zagrożenia i obcości.
OdpowiedzCzyli rozumiem, że autorka nigdy nie parkuje na innym terenie prywatnym, czyli nie wjeżdża w żadne nieswoje osiedla, bo teraz spółdzielni to też jest teren prywatny - ludzie za te miejsca parkingowe i place zabaw płacą. Nie siada na cudzych ławkach, nie wychodzi z psem za nieswoją posesję. Dziwię się, że gdziekolwiek chodzi nieswoim chodnikiem. Autorko zorientuj się, ile terenów w Twoim mieście należy do miasta, a ile jest w rękach prywatnych i jeśli będziesz w stanie w 100% uniknąć wchodzenia w mieście na nieswój teren - wtedy pogadamy o własności.
OdpowiedzMy też mieliśmy swego czasu małą wojnę ze wspólnotą zza płotu, która oczywiście się odgrodziła, ale oszczędzała na wszystkim i nawet chodnika porządnie nie odśnieżała. Placu zabaw nie zrobili, miejsc parkingowych mieli kilka (na 11 piętrowy blok), więc wszyscy się nie mieścili i oczywiście uważali, że ich teren jest tylko ich, ale już co należy do spółdzielni to wspólne.
OdpowiedzWidzę że wielu tutaj obecnych nie rozumie pojęcia "teren prywatny" lub nie szanuje go tylko z zazdrości. Sam mieszkam w domku jednorodzinnym, ale niedaleko są ogrodzone bloki mieszkaniowe i gdyby płot był przezroczysty to dokładnie byłoby widać gdzie stoi. Część terenu czysta, bez psich gówien z zadbanym placem zabaw, a kawałek dalej pole minowe psiego oddziału saperskiego, obszczana piaskownica i mnóstwo śmieci, bo kosz jest 40 metrów dalej, a to taaaki kawał. Prawda jest taka że o ogrodzony teren każdy dba jak o swój, a nieogrodzony nie jest nasz, tylko "niczyj". Coś jak w niedawnej historii z babcią, placem zabaw i komuną gdzie wszystko było za darmo.
Odpowiedz@MrSZ: ale jak właśnie taką komunę traktuje się teraz spółdzielnie. My mamy zajebistą spółdzielnię, która bardzo dba o swój teren - zawsze jest skoszone/odśnieżone, są zadbane place zabaw, roślinki itp. I MY za to płacimy w czynszu, więc jest to nasz teren - mieszkańców spółdzielni.Osoby mieszkające po sąsiedzku we wspólnotach chodzą po "naszych" chodnikach, gdy my chcielibyśmy iść na skróty przez ich teren - napotykamy płot. To nie jest w porządku.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 24 maja 2016 o 9:20
@MrSZ: mieszkam na osiedlu, które sąsiaduje z zamkniętym molochem. u nich czysto i pięknie, psów wyprowadzać nie wolno, ochrona, monitoring, plac zabaw. u nas to samo, tyle tylko, że plac zabaw jest dla wszystkich, bloków jest ze 13, przy każdym huśtawki, piaskownica. trawa wystrzyżona, chodniki odśnieżone. Ci z molocha wyprowadzają psy u nas, bo u nich nie wolno. czasami po nich sprzątają, czasami nie. ich dzieci wchodzą na nasze place zabaw, my wchodzić do nich nie możemy, bo nie, bo to prywatny plac zabaw dla mieszkańców tego właśnie osiedla. mają parking podziemny. ogłoszenie o sprzedaży miejsc parkingowych non stop aktualne, bo po co kupować mieszkanie z miejscem, skoro można zaparkować dwa bloki dalej na naszym parkingu? i jeszcze głośno narzekać, że miejsc ogólnodostępnych tak mało! nasze osiedle jest dość wiekowe, pierwsze bloki powstały w latach 70-tych. uliczka koło bloku, w którym mieszkam jest ślepa. przy niej znajdują się 4 domki jednorodzinne. mieszkańcy nowego zamkniętego osiedla chcieli ją przebudować, co wiąże się również z przebudową skrzyżowania, BO ONI CHCĄ MIEĆ ALTERNATYWĘ DLA WIECZNIE ZAKORKOWANEGO WYJAZDU!!! nie wiem czy jest to normalne, że ktoś, kto wprowadza się w 2015 roku do nowo wybudowanego bloku robi rewolucję wśród mieszkańców, którzy pamiętają, jak na miejscu ich bloków stała 30 lat temu kotłownia. ludzie! trochę pokory i zrozumienia. to, ze osiedle jest zamknięte nie znaczy, że ludzie zapłacili za mieszkania więcej, że ktoś lepszy tam mieszka. wszyscy mieszkamy w jednym mieście, a na skrawku malutki ziemi nie można się dogadać...
Odpowiedz@lezard: jeśli już mają zakaz wyprowadzania psów na swoim terenie, to powinni być konsekwentni i mieć zakaz ich posiadania w mieszkaniach. Ale oczywiście nie, bo to by ograniczało ich wolność i lepiej sąsiadowi pod domem psem nasrać, a u siebie mieć czysto
Odpowiedz@menevagoriel: czasami aż mnie kusi, by powiedzieć, żeby zabierali się z psami i dziećmi pod swoje okno, ale cóż zrobić? nie jestem chamidłem, nie przyjechałam na to osiedle (i do tego miasta) rok temu, nie wykrzykuję na prawo i lewo, że wsadziłam w mieszkanie tyle a tyle tysięcy. jak był pomysł, żeby postawić bezpośrednio przy ich bloku budynek komunalny to raban wielki podnieśli, że im wartość mieszkań spadnie!!! myśleli, że przeprowadzając się (w większości z mniejszych miejscowości) unikną w stolicy tłumów? nikt z mieszkańców spółdzielczych bloków nie protestował, gdy oznajmiono nam, że za chwilę rozpocznie się budowa zamkniętego molocha, którego mieszkańcy w tej chwili uważają się za alfy i omegi.
OdpowiedzKażdy kij ma dwa końce. Na temat osiedli grodzonych "gated community" powstają liczne opracowania naukowe. Z jednej strony bloki ogrodzone są czystsze, bo artystom malarzom z puszkami spreyu jakoś nie chce się fikać przez płoty pod okiem kamer, trawa jest bujniejsza, a w piaskownicy nie ma psich kup. Przed moim blokiem postawiono jedynie płotek, który odgrodził rachityczny trawnik od parkingu. Wielu się to nie podobało, bo oczywiście teraz od auta do klatki nie będzie 5 m przez trawnik a 15 m przez przejście w płocie. Sąsiedzi, niby fajni ludzie, a krzyczeli do robotników "i tak wam rozyebiemy ten płot". Jednak teraz mamy choć ten pasek zieleni przed oknami a nie klepisko z pojedynczymi mleczami. Warto szukać złotego środka i grodzić się tak, by innym nie zatruwać życia.
OdpowiedzCo Twoje to moje. Co moje to moje.
OdpowiedzTak wam strasznie przeszkadzają te dzieci sąsiadów? Nie można trzymać otwartej bramki od 10-19, żeby dzieci się bawiły a potem zamykać, żeby mele nie przesiadywali z piwkiem?
Odpowiedz@takatamtala: O, to myślę rozwiązałoby problem dostępu do placu zabaw w ciągu dnia.
Odpowiedz@takatamtala: @GlaNiK: Ja myślę że to byłby jeszcze większy powód do wojny, bo byłby podział na lepsze dzieci, czyli te które mogą się bawić np. od 8 rano albo po dobranocce, i te gorsze, czyli z zewnątrz.
Odpowiedz@MrSZ: Trochę się czepiasz o słówka. To niech otwierają o 8,a po dobranocce dzieci mają spać. Efekt lepsze dzieci- gorsze dzieci to jest dokładnie to, co uzyskują w tym momencie swoim postępowaniem. Wiesz, moja szkoła kiedyś chciała być - khem- elitarna i ogrodziła sobie i zamknęła boiska oraz bieżnie, żeby korzystali z nich tylko nauczyciele podczas lekcji WF. Mogli to zrobić? Mogli. Ich prawo. Na szkole pojawił się napis "otwórzcie boiska"namalowany sprayem zaraz obok wejścia. Nie otworzono. Po tygodniu cala szkoła była pomalowana a po dwóch tygodniach zaczęło się bicie szyb w oknach. Monitoring nic nie pomógł, bo sprawcy byli w kominiarkach albo chustkach. Stróża poszczuto psem (typowy rencista co sobie dorabia). Zawiadamiano policję? Oczywiście. Sprawców znaleziono? Nie. Więc otworzono boiska. I jest spokój. Dzieci jeżdżą po nich rowerkami, ludzie biegają dookoła po bieżniach, chłopaki grają w piłkę a dziewczyny w siatkówkę. Nikt nic nie demoluje.
Odpowiedz@takatamtala: I Serio uważasz że fakt zmuszenia szkoły do otwarcia boisk jest ok? I to jeszcze bezprawnie w aktach wandalizmu? No ręce mi opadły. Ja mam na przykład ogrodzony mały ogródek przed domem i na nim pomidory. Tak. Chcę być elitarny i zamknąłem przed wszystkimi MOJE pomidory. Uważasz że gdyby ludzie niszczyli moje ogrodzeni i moją własność bo ja mam świeżą sałatkę, a oni nie, to wszystko byłoby w porządku? Rozumiem że jakbym wpadł do Ciebie i ŻĄDAŁ tego abyś wystawiła drzwi z mieszkania bo ja bym chciał z toalety skorzystać a w razie odmowy namalował Ci sprejem "WYSTAWCIE DRZWI" to byłoby ok? W głowach wam się poprzewracało.
Odpowiedz@MrSZ: Z tym, że właścicielem ogródka czy domu jesteś Ty, osoba prywatna, natomiast szkoła publiczna jest jednostką użyteczności publicznej, której właścicielem jest państwo/samorząd i jest budowana/utrzymywana ze środków publicznych czyli podatników. Porównanie nietrafne.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 24 maja 2016 o 14:43
@Eko: Dokładnie. Tak właściwie chodzi mi o to, że nie wszystko co zgodne z prawem jest moralnie ok. Apartheid był zgodny z prawem, obozy koncentracyjne były zgodne z prawem i niewolnictwo też było zgodne z prawem. I szkoła postąpiła nie fair pozbawiając wszystkich dostępu do jedynych w okolicy boisk. A pan z historii to już prezentuje sobą totalny samczy terytorializm.
Odpowiedz@takatamtala: jedno mnie zadziwia - dlaczego taka prawdziwa opowiastka jak twoja (i to z dobrym zakończeniem) jest minusowana? Ja rozumiem, że minusują zwolennicy hasła "moje, mojsze, najmojsze", rozumiem, że mogą mieć inne zdanie, ale może ktoś kto zminusował mi odpowie - dlaczego? Pytam z prostej ciekawości, ludzie nie przestają mnie zadziwiać...
Odpowiedz@Crook: Obstawiam, że drażni ich to, że rzeczywistość nie działa według ich poglądów.
Odpowiedz@Crook: Ja zminusowałem i bynajmniej nie dlatego że jestem zwolennikiem "moje, mojsze i najmojesze", a raczej "precz z wandalizmem" na rzecz "załatwiania spraw w cywilizowany sposób".
OdpowiedzJa nie mam, to ty też nie będziesz miał. Taka mentalność.
OdpowiedzMńie tez irytuja te ogrodzone bloki, jesli ktos jest z Krakowa to bedzie kojarzyl o czym pisze. Nowa Huta, Biezanow, Kurdwanow czyli pokomunistyczne osiedla, bloki nieogrodzone, oddalone od siebie, zielono, place zabaw, az milo przejsc sie tam na spacer jak juz znudzilo sie chodzenie po Starym Miescie :) Dla porownania nowe osiedle Ruczaj, blok na bloku, praktycznie sam beton, wszystko poogradzane, wiec krotki odcinek trzeba przejsc na okolo z powodu ogrodzenia, szukanie bramki wyjsciowej to tez czasami sztuka. Zawsze jak tam bylam w tej okolicy to czulam sie zaniepokojona. Moze jestem wrazliwa bo pochodze z malutkiego miasta, mieszkalam w domu z ogrodkiem i plotem ale dla mnie nie jest normalne kluczenie wzdluz plotow, zeby znalezc wyjscie...
Odpowiedz@nursetka: Ruczaj i osiedle Europejskie to jakaś parodia. Mam tam znajomych i co ich odwiedzam to dostaję raka. Ani przejść, ani przejechać ale to nie jest kwestia ogrodzenia, tylko bardzo złego rozplanowania przestrzeni. Jeszcze inna sprawa, że mają w tych budynkach ściany z kartonu, budownictwo z lat 70tych jest przy nich idealnie wygłuszone.
OdpowiedzTo takie bardzo wiejskie, ogrodzić się bo takie paniska ze słomą w butach jesteśmy.
Odpowiedzteoretycznie nie mam żadnych ale. ALE koło nas na osiedlu- kilka klatek bloku ma jakaś wspólnota i ogrodzili to sobie płotem. ich sprawa, mnie ich płot w żaden sposób nie przeszkadza. PRZESZKADZA mi to, że odkąd jest płot- to mieszkańcy wyprowadzają swoje psy na chodnik. pies łazi po trawniczku, jak tylko robi jakiś przysiad- to go wystawiają za bramkę i sra centralnie na chodniku przy przystanku autobusowym.
OdpowiedzMam małe pytanko - dlaczego to spółdzielnia jest piekielna? Z tego co piszesz piekielni są ludzie, mieszkańcy, sąsiedzi a nie sama spółdzielnia jako instytucja... przypuszczam, ze gdybyście za płotem mieli inną wspólnotę, tyle że mniej wypasioną od waszej to sytuacja byłaby taka sama - i spółdzielnia nie ma tu nic do rzeczy...
OdpowiedzNiedawno przeczytałam logiczna bardzo informację, że zwyczaj ogradzania terenu wszedł do miasta ze wsi. Nie zastanawiałam się wcześniej nad tym elementem otoczenia, ale po krótkim namyśle muszę się zgodzić ze znalezionym twierdzeniem. "Miasto" uważa się za coś lepszego od wsi, ale że większość "miasta" pochodzi ze wsi to i wprowadza tam "wiejskie" zwyczaje (tu: ogrodzenia).
Odpowiedz@katem: Tylko że na wsi grodzenie obejścia ma sens - inwentarz się nie rozbiega :) Grodzenie się w mieście jest raczej podyktowane negatywnym nowobogactwem (które widać czasem także na podmiejskich osiedlach domków). Nas tu stać, kupiliśmy sobie (co z tego, że na kredyt i malutkie) i odgrodzimy się od reszty plebsu. To czy ktoś urodził się w mieście czy na wsi nie ma tu nic do rzeczy.
Odpowiedz@katem: Historia grodzeń osiedli w miastach "Zamknięte osiedla, czyli getta dla bogatych" http://wyborcza.pl/1,76842,2785902.html
Odpowiedz@7sins: @7sins: Tak oczywiście, każde mieszkanie na ogrodzonym osiedlu jest małe i na kredyt ;). Chyba moje jest wyjątkiem potwierdzającym tą regułę... Chociaż nie, przecież większość moich znajomych, czy rodziny tez tak ma, jak ja :D. Co za cudowne stereotypy :). Napiszę jak to wygląda z mojej strony- wybrałam takie osiedle, bo jest bezpieczniej, po prostu. Niedługo przenoszę się na wieś i mimo tego, że nie będę miała inwentarza, który mógłby uciekać, to i tak dom bedzie ogrodzony. Czy to jest naprawdę takie dziwne? To nie jest kwestia odgradzania się od innych, tylko kwestia zadbania o siebie, swoje dzieci itp. I nikt nigdzie nie napisał, ze osoby poza takim osiedlem to plebs... Na przyszłość mów za siebie, a nie za innych.
Odpowiedz@Agatorek: A Ty czytaj ze zrozumieniem. Część dotycząca rozbiegania się inwentarza była odpowiedzią na komentarz wcześniejszy, że obyczaj grodzenia wziął się ze wsi i to "wieś" go praktykuje w mieście. Wcale nie - praktykuje go zwykłe cebulactwo. A wcześniej napisałam czemu płoty na wsi to nie problem - tam masz przestrzeń! Owszem - jeśli mieszkasz na super wypasionym osiedlu, które jest dobrze rozpalnowane i od razu miało przewidziane ogrodzenie - rozumiem. Ale zwykła plomba postawiona przez dewelopera pośrodku starego osiedla spółdzielczego, która się odgradza? Nowobogactwo i snobizm ponad poziom. I ogrodzone osiedla nie są bezpieczniejsze od zwykłych - to tylko taki bajer marketingowy.
OdpowiedzW sumie zabawna ta historia. Sama mieszkam na blokowisku - i to na starszym, bloki z lat 80., dziesięciopiętrowe, utarło się, że to siedlisko dresiarni. Pobudowali teraz nowe, niższe i ładniejsze. I co? Nie ma ani jednego ogrodzonego bloku, place zabaw są co rzut kamieniem i nikt ich nie dewastuje, psich prezentów na trawnikach nie widzę, śmieci się nie walają, a złota polska młodzież najwyraźniej baluje gdzie indziej. Można bez grodzenia? Można :)
Odpowiedz@Skarpetka: Projekt rewaloryzacji praskiego podwórka - tworzą go 3 budynki, z czego jeden stoi wewnątrz podwórza - ma wyjścia na dwie strony, jeden z nich ma 2 bramy wjazdowe - budynek narożny i należy do wspólnoty. W ramach partycypacji społecznej rozmowa z mieszkańcami jakich zmian by sobie życzyli. Wszyscy jak jeden mąż - odgrodzić się, przy czym wspólnota chce jeszcze wewnętrznego podziału. Bo sranie psami, bo obca młodzież pije i hałasuje nocami itd. Zrobić łatwo - zamknąć 2 bramy w budynku i dać kawałek ogrodzenia z bramą wjazdową na parking + oddzielenie wspólnoty od reszty. Po zamknięciu i ludzie z tych domów i z zewnątrz - najkrótsza droga do przystanku - będą musieli chodzić na około, choć odkąd te budynki stoją (koło 80-90 lat) była to przestrzeń dostępna dla wszystkich. Po podziale powstaną 2 małe podwórka, na których ciężko będzie zrobić cokolwiek - a wszyscy chcą więcej miejsc parkingowych, ławki, miejsce dla dzieci, zieleń. Mimo, że widać, że wszyscy się znają, mają takie same potrzeby to istnieje konflikt interesów, a zgodni byli tylko przeciwko obcym psom i młodzieży hałasującej po nocach. Słuchając jak 5 zdrowych chłopa w sile wieku, a wcześniej wielu przed nimi, zastanowiło mnie czemu, skoro są sąsiadami i mają wspólny interes, nie zdzwonią się, kiedy znowu ktoś im spać nie daje i nie pogonią towarzystwa. Czy tam jest już luźny zbiór mieszkańców, a nie społeczność? Czy tak się boją grupy szczeniaków?
OdpowiedzZmodyfikowano 2 razy. Ostatnia modyfikacja: 25 maja 2016 o 9:05
Sporo tu negatywnych opinii. Wielu z Was mówi o zamkniętych osiedlach ...ale My nie jesteśmy osiedlem. Jesteśmy wspólnotą mieszkaniową, mamy swój JEDEN budynek (15 mieszkań), swój garaż podziemny na 25 aut i swój teren przez który nie przechodzi żadna droga czy ścieżka na skróty. Ogrodziliśmy teren bo tak chcieliśmy i mieliśmy do tego prawo - ludzie mający domki jednorodzinne też stawiają płot i nikomu to nie przeszkadza. To takie samo prawo własności prywatnej. Płacimy podatki od nieruchomości, sami remontujemy budynek, z własnej kasy dbamy o odśnieżanie, koszenie trawy, sprzątanie i inne. Plac zabaw też powstał z naszej inicjatywy i za nasze pieniądze - dołożyli się wszyscy mieszkańcy wspólnoty nawet rodziny bezdzietne. Postawiliśmy ogrodzenie bo wkurzały nas psie kupy na trawie, śmieci porozrzucane gdzie popadnie, niszczenie placu zabaw przez osoby spożywające alkohol i przesiadujące tam nocami. Tym ogrodzeniem nie zabraliśmy nikomu miejsc parkingowych, ani ścieżek na skróty ... po prostu ogrodziliśmy naszą własność.
Odpowiedz@zet48: spółdzilenia nie różni się pod tym względem niczym od współnoty. Właściciele mieszkań również płacą za to wszystko o czym piszesz. I jakby chcieli to równiez mogą sobie teren ogrodzić, bo to ich teren. I psie kupy tez ich wkurzają, zwłaszcza że przyznajesz, że u was psów wyprowadzać nie wolno, więc pewnie twoi sąsiedzi wyprowadzają psy na tereny spóldzielni... i mogę się załozyć, ze jakby to spółdzielnia sie ogrodziła i zabroniła wam wchodzenia na swój teren to byłoby święte oburzenie...
Odpowiedzi sobie tak radosnie niszczyl a dziecko patrzylo jak tatus rozwiazuje problemy? gratulacje
Odpowiedz