Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Po pierwszym roku studiów chciałam odciążyć trochę rodziców i sobie dorobić w…

Po pierwszym roku studiów chciałam odciążyć trochę rodziców i sobie dorobić w wakacje. Mieszkałam w małym miasteczku, gdzie pracy nie było, więc tak jak większość moich rówieśników szukałam pracy w mieście oddalonym o 30 km. Busów dużo, problemu z dojazdem nie ma, więc wysyłałam CV wszędzie, gdzie poszukiwano studentów.

Odezwała się do mnie pani z sieciówki z ubraniami. Praca w centrum handlowym, niestety okazało się, że poszukują ludzi do pracy, ale tylko w galerii, która znajduje się najdalej od PKS-u. No nic, pojechałam na rozmowę kwalifikacyjną. Pani kierowniczka młoda, sympatyczna, zapewniała mnie o tym, że w sklepie panuje świetna atmosfera, wszyscy są zgrani i sympatyczni.

Oczywiście zanim podpisałam umowę poinformowałam panią kierownik o tym, że ostatni miejski z przystanku obok galerii mam o 21.40, a ostatni bus do domu o 22.15 i muszę o 21.35 maksymalnie wyjść z pracy bo niestety, ale w innym przypadku nie zdążę na busa. Kierowniczka powiedziała, że nie ma żadnego problemu. Sklep jest czynny do 21. Byłam cała w skowronkach. Do pracy miałam się zgłosić na drugi dzień i przyjechać na drugą zmianę czyli od 15-21.

Mój pierwszy dzień w pracy nie był taki jaki sobie wymarzyłam. Pierwsze polecenie, jakie otrzymałam było: idź i patrz czy wszystko w porządku. Nie zdążyłam nawet zapytać o co dokładnie chodzi, bo wszystkie pracownice traktowały mnie jak powietrze. Miały swoją ekipę, trzymały się razem, a jak już dostałam jakieś zadanie to bez żadnego wyjaśnienia co, gdzie, jak. Jak o coś pytałam to wywracały oczami i odpowiadały od niechcenia. Było mi przykro, ale postanowiłam, że dam sobie radę i się nie poddawałam.

Powoli jakoś zaczęłam ogarniać co i jak, metodą prób i błędów. Nadszedł upragniony koniec pracy, wybiła godzina 21, grzecznie czekam, aż kierowniczka powie, że już mogę iść do domu, gdzie się podpisać itp, a tu wychodzi już nie taka sympatyczna i rzuca mi odkurzacz z tekstem:

"Odkurzaj, ale dokładnie! Pod każdą półką, a każdy stojak masz odsuwać, odstawić na miejsce, a po odkurzaniu zmyj podłogę". Salon był ogromny, składał się z 3 części, co najmniej 40 minut odkurzania. Miałam łzy w oczach, bo już czuję, że nie wyrobię się na busa. Poszłam do niej i grzecznie przypomniałam, że ja muszę wyjść o 21.35. Wywróciła oczami jak wszystkie tam pracujące niewiasty i powiedziała, że ok, mam odkurzać do 21.35 i iść. Ledwo zdążyłam poodkurzać, złapałam torebkę i biegnę na przystanek.

Oczywiście po drodze słyszałam niemiłe komentarze, że co ja sobie wyobrażam i, że one pracują dziś na kasie i nie będą moich obowiązków brać na siebie.

Na drugi dzień znowu miałam na 15. Po przyjściu do pracy nikt, oprócz kierowniczki nie raczył mi nawet odpowiedzieć "cześć". Sytuacja taka sama jak w dniu poprzednim, ale tym razem dostałam informację, że mam wyjść z salonu o tej porze co reszta. Głupia byłam, zależało mi na pracy, to zostałam. Chwilę przed 22 wyszłam z pracy, zamówiłam taksówkę i zapłaciłam 30 zł za podróż na PKS. Czyli prawie tyle ile zarobiłam, bo stawka była 6 zł/h. Cały następny tydzień miałam już na pierwszą zmianę, ale kiedy miałam wolne, dostawałam informacje, że mam się stawić na zebraniu o 21.30. Obecność obowiązkowa.

Sytuacja powtórzyła się jeszcze kilka razy, pani kierownik powiedziała, że nie obchodzi jej to, o której mam busa i żeby ktoś po mnie przyjeżdżał, bo ona nie pozwoli na to, żeby była taka niesprawiedliwość, że jedna osoba wychodzi wcześniej.

Zwolniłam się po miesiącu, ale nie tylko to było powodem. Reszta to materiał na inne mniej lub bardziej piekielne historie.

sklepy praca

by ~Hexxe
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar ekspedientkazpowolania
32 34

@jass: Dokładnie. Autorka nie ukrywała w tajemnicy tego, że mieszka dalej, że nie dysponuje autem i jest uzależniona od autobusów. Jednak dla mnie duzą piekielnością jest (z czym niestety też sie spotykam), ze pracuję do 21 (wg. grafiku), ale z pracy wychodzę przed 22 - gdzie nikt mi za to nie płaci, ze odkurzam, myję lustra, wynoszę śmieci, myję podłogę, i to w takim tempie , by mnie ochrona nie zamknęła na noc w galerii. I wiadomo, następna zmiana jutro, od 9 , gdzie mam być już na 8;30. Z takich "luźnych godzinek" miesięcznie by mi wychodziła spokojnie połowa stałej pensji. No ale jak to, przecież sklep do 21 czynny, potem się nie pracuje, biore torebkę i wychodzę :)

Odpowiedz
avatar katem
17 19

@jass: Dlaczego więc piszesz, że "kierowniczka miała sporo racji, to faktycznie nie w porządku żeby jedna osoba kończyła wcześniej". To tylko i wyłącznie kierowniczka nie była w porządku, skoro zatrudniła dziewczynę mimo parametru - warunku początkowego - musi wyjść o 21.35. W warunkach zatrudnienia nie było warunku - posiadanie własnego samochodu". W komentarzu przeczysz sama sobie. Albo coś jest w porządku, albo nie jest. Nie ma "pomiędzy". Niektóre sytuacje są wyłącznie zero-jedynkowe, jak ta ww opisana.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 24 maja 2016 o 17:26

avatar sistermoon
4 4

@katem: Co więcej: nie tylko zatrudniła dziewczynę, znając sytuację, ale też powiedziała jej, że nie będzie z tym problemu. Czyli NIE jest w porządku.

Odpowiedz
avatar mazitomasz
27 27

Konczysz 21:00 wychodzisz o 21:00. Co ma byc nie wporzadku ? Zmiana 15:00 do 21:00 ? W Polsce jednak jak podpiszesz umowe to zostajesz niewolnikiem

Odpowiedz
avatar ekspedientkazpowolania
20 20

Najlepsze, to też sposób w jaki traktowały Cię "współpracownice" - przecież taki nowy to wszystko wie, da sobie radę, w podziękowaniu za możliwość pracowania będzie siedział nawet do nocy. Skoro tamtym pracownikom nie pasowała Twoja obecność (lekceważenie, wywracanie oczami itp.) to mogły zgłosić kierowniczce, by nie przyjmowała nikogo, jeżeli ich sklep jest aż tak bardzo "hermetyczny" i nie chcą "obcych". Do niedawna (zanim zaczęlam czytać piekielnych), myślałam, ze to ja mam takiego pecha i gdzie nie znajdę pracy to są tego typu problemy. Teraz dopiero widzę, że to czysta normalność w tego typu sklepach... Chyba już lepiej zacząć pracować u jakiegoś prywaciarza w warzywniaku, bo sieciówki rządzą się swoimi prawami.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
12 16

@ekspedientkazpowolania: nie tylko. W mojej pierwszej pracy,stażystki były traktowane jak zło konieczne. O dziwo stażyści nie. Może dlatego,że pracowały tam głównie panie w wieku 40+?

Odpowiedz
avatar Czarnechmury
3 3

Ja miałam taką samą sytuację. Nie wszystkie ale sporo zachowywalo się jakbym im coś zrobiła. Mialy swoją klike i ogólnie były dziwne

Odpowiedz
avatar plombabomba
15 15

Kiedyś pracowałam w państwowej instytucji. Godziny pracy ruchome, można było przyjść 7:00-7:15 i wyjść po 8 godzinach, czyli między 15 a 15:15. Zaproponowano mi zmianę wydziału - ok, lubię zmiany. Przed podjęciem decyzji rozmowa z moim ewentualnym nowym kierownikiem: informuję, że studiuję zaocznie i czasem mogę potrzebować wyjść wcześniej w piątek. Ok, jasne, nie ma sprawy, on rozumie i cieszy się, że studiuję, oczywiście będę mogła w piątki wychodzić wcześniej i odrobić to w inny dzień tygodnia. No to się zgodziłam na zmianę wydziału, kilka miesięcy pracowałam sobie radośnie aż nadszedł piątek, kiedy miałam egzamin na 14:00. Poinformowałam kilka dni wczesniej - nie będzie problemów, powodzenia na egzaminie. A w piątek usłyszałam, że oczywiście mogę wczęsniej wyjść... o 15:00. Taki mały, rumiany sk..synek. A jak się cieszył.

Odpowiedz
avatar Takako
11 11

@plombabomba: z ciekawości pytam, jak się sytuacja skończyła?

Odpowiedz
avatar konto usunięte
6 6

Powierzchnia sklepu, godziny pracy i jak i stawka kojarzą mi się z pewną szwedzką sieciówką. Byłam na rozmowie (na szczęście mnie nie wzięli, a parę dni później dostałam inną, lepiej płatną ofertę). Później rozmawiałam z dziewczyną, którą wzięli zamiast mnie i opowiadała, że poprzedniego dnia skończyli o wpół do jedenastej (!), chociaż w grafiku mieli napisane, że do dziewiątej. Tak więc cieszyłam się, że mnie nie wzięli, bo choć cała galeria znajdowała się w moim mieście to była na uboczu, a ostatni autobus był po dziewiątej.

Odpowiedz
Udostępnij