Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Sezon komunijny w pełni. Nadszedł też czas pierwszej komunii mojej młodszej ciotecznej…

Sezon komunijny w pełni. Nadszedł też czas pierwszej komunii mojej młodszej ciotecznej siostry. Jej starszy brat ma już obie za sobą, dla niej to pierwsza styczność z tą uroczystością jako głównej bohaterki. Jak zwykle przeżywanie, stres. Przeżywa matka, ojciec i oczywiście dziecko. Rodzina pozapraszana, zjechała się (część rodziny, ta ze strony cioci pochodzi z Mazur, więc do samego centrum Polski mają kawałek do przejechania), prezenty zakupione. Dzień właściwy.

Sama komunia przebiegła bez problemu. Mimo, że do sakramentu przystępowało aż 180 (!!!) dzieci naraz, organizacja i rozmiar kościoła sprawiły, że poszło w miarę sprawnie i bez burd. Najlepsze miało nastąpić po wyjściu z kościoła.

Ciocia jest, lekko mówiąc, świrnięta na punkcie zdjęć. Lata z aparatem na każdą rodzinną imprezę, cykając miliony zdjęć "na pamiątkę". Nie, nie profesjonalnie. Po prostu, amatorsko. Bo tak. Bo to lubi. Bo "będzie pamiątka". Szkoda tylko, że cykanie zdjęć przesłania jej wszystko inne. Ja naprawdę rozumiem uwiecznianie wspólnych chwil, sama czasami robię zdjęcia podczas ważnych dla mnie wydarzeń i uroczystości. Ale kilka - kilkanaście. NIE KILKANAŚCIE TYSIĘCY. Na komunii jej syna, brata tegorocznej komunistki, cykała dziecku setki zdjęć przed kościołem dobre pół godziny. Wszyscy się rozeszli, wszyscy już głodni, dziecko zmęczone, ale NIE! Przecież trzeba narobić zdjęć! Ale o ile wtedy ograniczyła się tak naprawdę tylko do tego, to w tym roku przeszła samą siebie.

Oczywiście klasycznie: zdjęcia przed kościołem. Porobiła kilka córce z rodziną, chrzestnymi, dziadkami, itd. Potem pobiegła po fotografa. Fotograf nacykał kolejnych zdjęć przy figurce nieopodal kościoła, w ładnej scenerii (oczywiście obok niego ciotka z aparatem również jak szalona robiła zdjęcia, przecież na pewno fotograf zrobi brzydkie albo za mało). Dziecko już zmęczone, gorąco (pogoda dopisała - 30 stopni i zabójcze słońce), bo w albie, która ciężka i nie do oddychania, ale dzielnie stoi i pozuje.

W końcu mieliśmy jechać na obiad do zajazdu nad Wisłą. Większość rodziny, jako przyjezdni nie wiedziała gdzie dokładnie jechać, trzeba było ich pokierować. Myśleliśmy, że rodzice głównej bohaterki dnia to zrobią. O my naiwni! Kiedy szliśmy do samochodu, ciotka odwróciła się do nas z tekstem: "Pokażecie im gdzie jechać? Bo my teraz jedziemy na sesję zdjęciową do studia fotograficznego". AHA. Czyli goście mają sami trafić i sami się sobą zająć, bo ona córkę na sesję zdjęciową bierze???? Moja mama już zacisnęła usta i chciała coś powiedzieć, ale ciotka machnęła ręką, że "tylko na 15 minut, zaraz przyjadą". Wściekli pojechaliśmy, kierując resztę rodziny, która jechała za nami busikiem jednego z wujków.

Po dotarciu czekaliśmy na nich jeszcze z ładne pół godziny. Wszyscy już głodni, ale przecież nie podadzą już ciepłych dań, bo przecież dzieci i wujostwo nie będą jedli zimnego (a szkoda, może to by im przemówiło do rozsądku). Kiedy przyjechali wreszcie i usiedliśmy do stołu, dziecko miało spokój raptem na kilka minut. Ledwo zjadła rosół i kotleta, matka dawaj ją do zdjęć, robiła jej zdjęcie przy stole z każdym członkiem rodziny. KAŻDYM. Córce było już naprawdę gorąco w albie i poprosiła, czy mogłaby się już przebrać, widać, że naprawdę miała już dość (nie grymasiła jednak, ani nie płakała, dzielnie znosząc zachcianki mamusi). NIE. Nie może się jeszcze przebrać, bo zaraz przyjedzie fotograf i będzie robił zdjęcia w plenerze.

Moja mama już zaczęła tracić resztki cierpliwości, zwłaszcza, że ciotka latała naokoło niej i dzieci robiąc oczywiście nadal zdjęcia. Kiedy wyraziła swoje zdanie na ten temat, ciotka jej tylko odburknęła, że jak nie chce, to niech stanie z boku O.o

Fotograf przyjechał, oczywiście wyciągnięto wszystkich na zdjęcia w plenerze. Plener był po prostu kawałkiem łąki obok. Bohaterka dnia już niemal płakała ze zmęczenia (nie wspomniałam, że wstała tego dnia z polecenia mamusi o szóstej rano by się przygotować na komunię o 10:00), ale pozowała resztkami sił kolejne pół godziny z każdym, kto był obecny. Ciotka oczywiście z aparatem obok, nie należy ufać fotografowi.

Wszyscy myśleli, że to naprawdę już koniec, ale wtedy mamusia wymęczonego dzieciaka rzuciła do swojego brata, by zabrał wszystkich na spacer wzdłuż Wisły, a ona jeszcze z fotografem pójdzie córce porobić zdjęcia w drzewach. W tym momencie piorun strzelił mnie i moją mamę. Kiedy tylko ciotka się oddaliła, stwierdziłyśmy, że jedziemy, bo nie będziemy patrzeć dłużej na ten cyrk. Pożegnałyśmy się ze wszystkimi, mówiąc, że musimy już iść, bo ja wieczorem wracam do Warszawy (następnego dnia miałam zajęcia) i czekałyśmy 45 (!!!) minut, by pożegnać się z moją siostrą, która pewnie dogorywała już ze zmęczenia. Wreszcie przyszła zapłakana ze zmęczenia i gorąca. Na ciotkę nie chciało nam się nawet patrzeć. Pożegnałyśmy się i pojechałyśmy, współczując dziecku, któremu łaskawie pozwolono wreszcie przebrać się w lekkie ubrania.

W domu jeszcze 2 godziny chodziłyśmy z mamą wściekłe jak sto diabłów. Najlepsze z tego wszystkiego jest to, że tych zdjęć, podobnie jak z poprzednich komunii NIKT nie zobaczył i nie zobaczy najpewniej na oczy.

I ja się pytam: w imię czego to wszystko?

Komunia

by Lyra108
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar krolJulian
37 37

Mamuśka faktycznie szurnięta, ja jednak nie rozumiem czemu czepiasz się łąki na której były robione zdjęcia - nie każdy kleszcz oznacza boreliozę, nie każda łąka oznacza że będzie tam stado krwiożerczych kleszczy. Gdyby było tak jak piszesz, to większość populacji już dawno by wymarła. Na kleszcze uważać trzeba, ale to nie oznacza że na każdej niewinnej łące czyha śmierć ;)

Odpowiedz
avatar Lyra108
-4 36

@krolJulian: Wiem ;p Może no faktycznie przesada, jednak nie sądzę, by ciąganie dzieci w wysokie trawy i krzaki by cyknąć kilka fotek było w ten skwar dobrym pomysłem (a była tam też dwulatka), zwłaszcza, że w trawie znaleźliśmy dwa maleńkie króliki, drżące ze strachu. Musieliśmy odciągnąć dzieciarnię, bo by je zamęczyły.

Odpowiedz
avatar Locust
18 22

Ja bym się przyczepiła do łąki raczej z tego względu, ze pewnie wszyscy byli ubrani elegancko, zwłaszcza panie w kieckach i szpilkach nie były przygotowane do biegania po trawach ;) A tak swoją drogą co to jest z tymi komuniami, ze robią się z nich takie małe wesela?

Odpowiedz
avatar zyxxx
8 10

@Locust: Komunie to w ogóle dziwna sprawa. Organizuje się imprezy z rozmachem (ostatnio głośne zdjęcia z Łodzi ;) http://www.fakt.pl/m/crop/-850/-484/faktonline/635989877888020026.jpg ), kupuje dzieciom dziwne prezenty... (po co ośmiolatkowi quad, jak można nim jeździć dopiero za 5 lat?) Generalnie z roku na rok coraz większy cyrk.

Odpowiedz
avatar Variata
15 17

Dałabym mocne,(negatywa nie daję, bo mocna historia,po prostu obędę się bez głosu) gdybyś się nie przyczepiła tej łąki. Co to ma oznaczać, że na łąkę nie można wejść? Przesadzasz, jak ta pierdyknięta matka ze zdjęciami. Pochodzę ze wsi, codziennie wykręcałam kleszcze z moich i sąsiadów psów, wiele razy ściągałam z siebie kleszcze, a tylko raz w życiu we mnie się wbił. Pojechałam do rodzinnego, dostałam antybiotyk (o dziwo nie duomox, który dostaję zawsze na wszystko od różnych lekarzy) i spoko, żyję, mam jedynie malutką bliznę na pośladku, bo kleszcza sobie wydrapałam, zamiast wykręcić (nie wiedziałam, czemu swędzi, to drapałam). To co, dzieci na łono natury nie wypuszczać? Bo kleszcze? Bo dwuletnie dziecko? Lepiej przebywać w cywilizowanym miejscu, gdzie jest pełno spalin, niż żeby pooddychało świeżym powietrzem? Bo tak ciężko rozebrać dziecko i sprawdzić po przyjeździe do domu, czy kleszcz po dziecku nie chodzi???

Odpowiedz
avatar Drill_Sergeant
16 24

Różnica między Kościołem Katolickim a kościołem posoborowym jest jak między demokracją a demokracją socjalistyczną czy takoż między krzesłem a krzesłem elektrycznym. Poziom katechezy i świadomości eucharystycznej w posoborowiu jest zerowy i kopie w dno od strony skały macierzystej. Zamiast twardej katolickiej dogmatyki i apologetyki w pytaniach i odpowiedziach dzieciom wciska się popkulturowy kremówkowy wojtylianizm z obowiązkową gitarką i pląsami biskupa Długosza. Co do dziecka nie dociera kompletnie gdyż dzieci nienawidzą infantylizmu. Dyć już trzylatki zadają czasem głębokie pytania a my je traktujemy jak wysrywy jakiegoś debila i olewamy szczerząc słodkie dziubki. A w chałupie też nikt małego nie nauczy o ofiarniczym charakterze Mszy św. tylko na siłę stara się ją ufajnować jak kolejny event w Energylandii albo w innym Figloparku. Ksiądz fika z nosem klauna, wjeżdża pod ołtarz na hulajnodze a kto nie ma wyrobionego elementarnego poczucia estetyki jeszcze klaszcze wraz z głupim motłochem jak to kościół otwiera się na ludzi i wychodzi do dzieci. Same komunie też są zorganizowane do dupy, zamiast skupić się na katolickiej nauce o Eucharystii wciska się dzieciakom czytania, wierszyki z których nikt nic w kościele nie rozumie bo raz że dzieci mają fatalną dykcję dwa że się niepotrzebnie stresują tym że głupie mamuśki i jeszcze głupsze katechetki podbijają swoją atencję i myślą że będą szczęśliwe gdy dziecko wyryje na blachę pięciozwrotkowe rymy częstochowskie na cześć lokalnego proboszcza. Polecam rodzicom olać szkolną katechezę bo żadnych konkretów się z niej nie dowie a przerobić porządnie Tomasza z Akwinu, Ludwika Marię Grignion de Morton, wykład liturgii x. Nowowiejskiego i biskupa Fultona Sheena, arcybiskupa tytularnego Newport. I iść na tridentinę a nie parafialny NOM. Amen.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 22 maja 2016 o 23:44

avatar Rak77
12 20

@Drill_Sergeant: Kim, do diabła, jesteś w cywilu? Po prawie każdym twoim komentarzu moja ignorancja dostaje solidnego kopa w kość ogonową i skowycząc sięga po źródła wiedzy. Pomimo prześmiewczej formy, za każdym razem pokazujesz sedno problemu. Taż uważam że tzw wychodzenie do ludu przynosi KK więcej szkody i obniża jego rangę. Sam co prawda nie jestem katolikiem ale z niejakim żalem spostrzegam zanik roli Kościoła jako przewodnika moralnego.

Odpowiedz
avatar dananas
1 3

@Drill_Sergeant: Stworzyłam konto tylko dlatego, że mój ulubiony komentator okazał się być tradsem i chcę wyrazić swoją radość z tegoż powodu :D

Odpowiedz
avatar Zlociutki
1 1

@Rak77: Mnie tez jego komentarze za kazdym razem zadziwiaja, bo albo pisze je grupa ludzi, albo mamy do czynienia z jednostka wybitna.

Odpowiedz
avatar LTM87
26 26

"Moja ciotka to fanatyczka fotografii, pół mieszkania zawalone aparatami, obiektywami i lampami. Średnio raz w miesiącu ktoś wdepnie w leżący bagnetem do góry obiektyw i trzeba to opatrzyć w szpitalu, bo to ma zadziory na końcu..." :) A co ja o takich "ciociach" sądzę jako fotograf pstrykający przeróżne imprezy? Dopust boży... Masz fajny moment, chcesz go złapać? Zapomnij - ciocina ręka z różową małpką jest już w kadrze, już naciska spust, aby przypalić lampą bohatera dnia, a na ujęciu uzyskać czerwonookie, blade zombie z twarzą zaskoczoną nagłym rąbnięciem flesza o blasku tysiąca słońc. Wydajesz jakieś polecenie w czasie sesji plenerowej, np. komunijnej? Ciocia i tak wie lepiej, bo po co lekki uśmiech? Zęby pokaż! Wszystkie! I tak stój, bo ciocia ma kartę 32 gigabajty, to wejdzie tam tyle jotpegów, że można z tego zrobić film poklatkowy. Pełnometrażowy. Oczywiście to trochę przerysowany opis, ale chodzi o pewną ideę. Niektórzy po prostu zapominają po co wynajmuje się na jakąś imprezę fotografa. Ano przede wszystkim po to, aby te zdjęcia pamiątkowe zrobił ON. A goście mogli cieszyć się imprezą. A "pamiątka"? Pamiątką i tak (w przypadku komunii) jest zwykle jedno wybrane zdjęcie wydrukowane w X egzemplarzach, rozdane wśród gości. No, może jeszcze odbitki z dziadkami, z chrzestnymi. Może grupowe. A reszta będzie tkwić na dysku, bo nikt nie będzie oglądał każdej setnej sekundy imprezy w postaci nieruchomego obrazka, gdzie na jednym wujek Stefan patrzy w lewo, na drugim zaczyna patrzeć w prawo, a na trzecim wreszcie w to prawo spojrzał.

Odpowiedz
avatar mlodaMama23
11 11

@LTM87: Chrzestny mojego syna poprosił swojego zięcia który jest fotografem, aby porobił fotki w kościele, ot w ramach prezentu. Mamy ok 100 zdjęć, nikt się fotografowi nie wcinał, żadna osoba trzecia nie wyręczała chłopaka w robocie. Zdjęć sporo, bo później wybraliśmy 30 i zrobił nam taką mini foto książkę. Inne wydrukowałam sama i wrzuciłam do albumu. Da się? Da się. Jestem zdania, żeby każdy robił to, co potrafi i na siłę nie wyręczał osoby, której i tak zapłacił za wykonanie usługi.

Odpowiedz
avatar LTM87
4 4

@mlodaMama23: I takie myślenie popieram. Jest taka zasada, która mówi, że fotograf na uroczystościach powinien być czymś w rodzaju "ducha" - robić swoje, będąc niewidocznym dla tych, których fotografuje. Z prostej przyczyny - główne osoby takiej uroczystości po pierwsze są mocno zestresowane, po drugie nie są zawodowymi czy choćby amatorskimi modelami. Połączenie jednego i drugiego po prostu widać na zdjęciach - jest sztywno, nienaturalnie, a tego przecież nikt by nie chciał. Trzeba się więc pobawić w asasyna, być "błyskiem w tłumie" ;) Ciocia z małpką łamie tę zasadę w drobiazgi. Z dziećmi na komunii działa to dwa razy mocniej, bo... to są dzieci. Jeśli ciocia powie "Patrz tu!" (i to na tyle głośno, aby przekrzyczeć księdza - true story) to spojrzy nie tylko zainteresowany, ale cały jego rząd i dwa przyległe. Ten skomentuje, tamten coś doda, inny się zaśmieje i już potrzeba kilku chwil, żeby ogarnąć towarzycho.

Odpowiedz
avatar Morog
-2 12

@Zlotowa85: Pisałem już że katofobia jest obsesją zmuszającą chorego do ataku na Kościół niezależnie czy to ma sens?

Odpowiedz
avatar I_m_not_a_robot
8 8

@Zlotowa85: Nie jestem (już) katoliczką i wiele rzeczy, które Kościół jako instytucja robi i propaguje mi się nie podoba. Ale czy Twój komentarz naprawdę był potrzebny? To "hejt" i mowa nienawiści w czystej postaci, czyli coś co powinno być prawnie zakazane.

Odpowiedz
avatar Iras
9 9

Powiem ci - prawdopodobnie ten tekst o łące znacznie obniżył ogólną ocenę historii. Podobnie jak Variata - wstrzymuję się od oceny.

Odpowiedz
avatar Katka_43
11 11

Mimo głupiego tekstu o łące (wszak ludzkość wymiera przez kleszcze), dałam mocne, bo miałam kiedyś taką koleżankę. Każdy wypad na wino, to miliony zdjęć, pogadać się nie dało. I potem te zdjęcia bez naszej zgody na jakieś fejsbuki i inne.

Odpowiedz
avatar Lyra108
-1 7

Dobrze, nie będzie tekstu o łące i "morderczych" kleszczach, bo widzę, że wywołują niepotrzebne emocje :P

Odpowiedz
avatar KoparkaApokalipsy
5 7

Jest tylko jeden obyczaj gorszy od robienia takich zdjęć: oglądanie takich zdjęć

Odpowiedz
avatar Mahmurluk
14 14

@KoparkaApokalipsy: Pokazywanie tych zdjęć na spotkaniu rodzinnym. Każdego. Z komentarzem...

Odpowiedz
avatar papiernik
2 2

"Nadszedł też czas pierwszej komunii mojej młodszej ciotecznej siostry. Jej starszy brat ma już obie za sobą, dla niej to pierwsza styczność z tą uroczystością jako głównej bohaterki." - wytłumaczcie mi proszę o co chodzi. Z tych zdań wg. mnie wynika, że jest "Pierwsza Komunia" i jakaś "Druga Komunia", skoro wspomniany chłopiec ma już OBIE za sobą. Czy tylko ja o czymś nie wiem?

Odpowiedz
avatar zet48
1 1

W kujawsko-pomorskim ...a przynajmniej w diecezji Plockiej sa dwie komunie. Mała i duża. To głupota, ale tak juz tam jest.

Odpowiedz
avatar whateva
2 2

Kilkanaście tysięcy? Znaczy, od rana nie robi nic innego, tylko co dwie sekundy strzela fotkę?

Odpowiedz
avatar pandora
2 2

@whateva: może wali burstami, po 5 zdjęć na sekundę :D

Odpowiedz
Udostępnij