Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Pracuję w restauracji typu fast-food. Jak w każdym innym tego typu miejscu,…

Pracuję w restauracji typu fast-food. Jak w każdym innym tego typu miejscu, gdzie ma się bezpośredni kontakt z klientem, piekielności jest mnóstwo. Oto kilka przykładów, z którymi spotykam się kilanaście razy dziennie:

1. Brak kultury.

Przyjmując zamówienia zawsze zwracamy się grzecznie do gości. 'Dzień dobry', 'dziękuję', 'do widzenia' z uśmiechem na twarzy to norma. Goście zazwyczaj odpowiadają i jest przyjemna atmosfera, nawet jeśli to tylko pół minuty rozmowy. Humor całkiem psują ci, którzy na nasze powitanie rzucą tylko nazwą kanapki, jak rozkazem, z wielką łaską zapłacą, a potem pójdą sobie z wątem, że czekali ze 2 minuty. A my musimy się do nich uśmiechać i być mili.

2. Kasjer czyta w myślach.

Gość rzuca hasłem 'burgera/lody/zestaw' i jest święcie przekonany, że zamówienie złożył. Kasjer sam ma się domyślić o jaką kanapkę z kilkunastu dostępnych gościowi chodzi, którego loda z kolejnych innych kilkunastu opcji chce, itd. My musimy się dopytywać i kolejny foch, że jak mogliśmy się nie wiedzieć, że przecież chciał cheese'a, a lody to zwykłe z tą czy inną podwójną polewą, w kubeczku ale z dodatkowym wafelkiem.

Pominę już kalambury, gdy goście wymyślają własne nazwy produktów i trzeba się domyślać, jakby wszystko nie było opisane na banerach ze zdjęciami.

3. Osoby wydające zamówienia to także telepaci.

Gdy zamówienie jest już szczęśliwie złożone, pozostaje je odebrać. U nas składają zamówienia inne osoby niż te, które je przyjmowały i gość odbiera zamówienie także w innym miejscu - specjalnie przygotowanej do tego celu ladzie. Gość dostaje numer zamówienia i czeka na jego wywołanie na ekranie. Goście najwyraźniej nie potrafią czytać - może przespali podstawówkę - ale mało kto podejdzie po tym, jak wyświetli się jego numer i osoby wydające muszą sobie zdzierać gardło, żeby ich przywołać do odbioru. A wtedy mogą zdarzyć się kolejne cyrki.
- Bo ja jednak wolę na wynos - mówi gość, bo zmienił zdanie. Trudno, klient prosi, to spakujemy, bez problemu. Są tacy, którzy jednak widzą w tym problem wielki, bo 'pani się powinna domyśleć, że ja tu siedzieć nie będę i chcę mieć spakowane!' z wielkim wyrzutem. Zgrzytając zębami, ale zawsze z uśmiechem [teraz już bardziej morderczym], zamówienie pakujemy. A kasjerzy pytają, czy na miejscu, czy spakować.

4. Reklamacje.

Mylić się jest rzeczą ludzką. Gdy pomylimy coś z zamówieniem, przepraszamy i wydajemy odpowiedniego burgera/dokładamy, czego brakowało/zwracamy pieniądze, jeśli błąd pojawił się przy zamówieniu. Zdarza się, ale problem staramy się naprawić jak najszybciej i na korzyść klienta. Niestety, nie ze wszystkimi tak się da.

Pani A.

W ofercie mamy tylko lody śmietankowe z różnymi polewami. Pani A zamówiła czekoladowego. Wielu klientów używa skrótów myślowych i mówiąc 'czekoladowego' ma na myśli 'z polewą czekoladową' i taki też został jej sprzedany. Pani odbiera loda i burzy się, że miał być czekoladowy. Przepraszamy, proponujemy zwrot pieniędzy, dajemy zniżki. Pani niby udobruchana stwierdza, że loda jednak zje.

Wraca jednak po chwili i kolejna afera, że lody, które dostała nie wyglądają jak na zdjęciu w zniżkach. No fakt, nie wyglądają. Nie każdy ukręci loda tak samo - jej był wyższy - a ciepła polewa będzie spływać do kubeczka, nie zostanie na szczycie, chyba że ktoś ją zamrozi. Po tym, jak menadżer tłumaczy jej, że dostała dużo większą porcję niż powinna, odchodzi obrażona.

Skarga poszła, bo obsługa niemiła.

Pani B.

Pani zamawia hamburgera, najbardziej podstawową, najtańszą kanapkę z minimalną ilością składników, oraz frytki. Otrzymuje zamówienie, grzebie w swojej torbie na wynos i z wyrzutem; 'a ketchup to gdzie?' Mieliśmy wytyczną, że ketchup dajemy tylko na prośbę klienta - nie każdy lubi - więc nie podaliśmy, bo nie prosiła. Ale skoro tak jej do życia potrzebny, to dostała.

Odchodzi i wraca jednak po niecałej minucie i pyta czy żarty sobie stroimy.

- W tej kanapce przecież nic nie ma!

Chcemy sprawdzić, bo może nasza wina, może ktoś zapomniał dodatków wrzucić do środka albo, o zgrozo, mięsa. Pada pytanie, co z nią nie tak, żeby się upewnić. Okazuje się, że Pani oczekiwała jakiejś sałaty, sera, pomidora, itp. w bułce za 3,5zł, którą obserwowała przed zamówieniem na zdjęciu dobre 5 minut [na zdjęciach widać wszystkie składniki każdej kanapki]. Po usłyszeniu, że tak właśnie wygląda hamburger i może zamówić inną kanapkę, a za tą dostanie zwrot pieniędzy, usłyszeliśmy, że jest tą restauracją obrzydzona, więcej jeść tu nie będzie, a tego hamburgera, to możemy sobie zatrzymać. Rzuciła torbą na ladę i odmaszerowała.

A to tylko kilka perełek z dnia codziennego pracownika restauracji. Piekielnych klientów bez liku, od gości, którym wszystko się należy, po ćwoków bez cna kultury. I choć współpracowników mam świetnych i lubię wszystkich bez wyjątku, tak czasem wracam do domu nienawidząc całego świata.

Ludzie, trochę kultury! Pamiętajcie, że po drugiej stronie kasy też stoi człowiek, który ma uczucia.

gastronomia

by hayate
Dodaj nowy komentarz
avatar denaturat
22 24

Nic nowego. Ludzie tacy byli, są i będą - masz dwie opcje: 1. Zagryźć zęby i ignorować, żeby nie stracić pracy. 2. Znaleźć pracę w miejscu, gdzie nie trzeba szanować klientów dupków.

Odpowiedz
avatar Blurryface
-5 7

Z nikim uśmiechniętym się w "Maku" jeszcze nie spotkałam, ale po reszcie opisów wygląda na to, że tak.

Odpowiedz
avatar bloodcarver
2 26

Pytasz, czego się spodziewać po bułce za 3,50 i nawet się nie zająkniesz, że nie jakoś strasznie dawno dawno temu były one po 2zł, i drożały szybciej, niż inflacja... Zresztą ostatnio po 2 zł były w 2012, i chyba nie pompowali ze stratą, bo dumping nie jest do końca legalny. Inflacji 75% od tamtego czasu nie było, więc...

Odpowiedz
avatar grupaorkow
-3 9

@bloodcarver: teraz cheeseburgery są po 4 zł. Wziąwszy pod uwagę, że normalny burger, z wołowiny, świeżej buły i ze świeżymi warzywami to 15-20 zł to uważam to za złodziejstwo w biały dzień.

Odpowiedz
avatar hayate
6 14

@bloodcarver: przykro mi, nie mam wpływu na ceny. bardziej chodziło o to, że pani widziała, co zamawiała. stała przed banerami, oglądała zdjęcia ze wszystkich stron, a na koniec i tak jej nie pasowało. podejrzewam, że mogła mieć zły dzień i chciała się na kimś wyżyć

Odpowiedz
avatar bloodcarver
9 15

@hayate: A więc mówisz, że kanapki wyglądają jak na zdjęciu? Serio?

Odpowiedz
avatar Ara
2 14

@grupaorkow: To nie kupuj, przymusu nie ma. A jak już kupujesz to patrz, co dokładnie, żeby potem nie mieć pretensji o coś, co było od początku oczywiste.

Odpowiedz
avatar bloodcarver
7 7

@Ara: Dokładne patrzenie na zdjęcia w ofercie prowadzi tylko do frustracji...

Odpowiedz
avatar Rak77
5 5

@grupaorkow: Niezbyt często kupuję w fast foodach, czasami skuszę się na kanapkę w KFC. Ale tutaj zrobię konkretną reklamę. Ostatnio oprowadzałem znajomego po Szczecinie i chcieliśmy zjeść coś na szybko. Niedaleko hotelu w którym się zatrzymał (podpowiedzi nam ktoś z obsługi)tuż przy restauracji"Bombaj" sprzedają burgery z food trucka. Polecam, świeże, smaczne, najadłem się i wszystko za 13 zł.

Odpowiedz
avatar grupaorkow
-3 9

@Ara: aha, czyli, to, że tam nie kupuję oznacza, że nie mogę skrytykować, a jakbym kupowała to też nie mogę. No logika lvl 9999. Nie myślałeś o karierze politycznej?

Odpowiedz
avatar hayate
5 7

@bloodcarver: nie, nie mówię, że wyglądają jak na zdjęciu. niżej opisałam, jak się takie zdjęcie tworzy. mówię, że na zdjęciach widać, jakie składniki ma kanapka

Odpowiedz
avatar Rak77
-1 5

@hayate: Ale to żadne tłumaczenie. Oszustwo to oszustwo. We wspomnianym punkcie też są zdjęcia i o dziwo sprzedawane kanapki są podobne do reklamy, to znaczy że klient po odwinięciu papieru nie jest zawiedziony Edit Aż poszukałem w sieci https://www.youtube.com/watch?v=lr1dPpgQVC4

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 23 maja 2016 o 14:57

avatar slothqueen
1 3

@bloodcarver: ręczę, że na zdjęciu cheeseburgera nie widać pomidorów, sałaty ani niczego, czego tam nie ma naprawdę. Jest ser, kotlet, ogórki i sosy, i tyle jest w bułkach naprawdę. A jeśli chodzi ci o kształt kanapki, to wybacz, ale trzeba być naiwniakiem, by sądzić, że każda kanapka będzie wyglądać tak elegancko, jak ta na zdjęciu. McDonald's to bar szybkiej obsługi, a nie elegancka restauracja, i ładny wygląd dania nie jest priorytetem.

Odpowiedz
avatar Makarashi
15 17

Klient o wiele chętniej wróci do sklepu jak zostanie mile obsłużony z uśmiechem na twarzy. Ja nie wracam do miejsc w których sprzedawca rzuca mi towarem na ladę a obsługuje mnie z ewidentną niechęcią. A to się wbrew pozorom często zdarza.Z wymyślaniem nazw tu niestety winę widzę w menu z anglojęzycznymi nazwami. Nie każdy musi znać język angielski i też nie każdy zna.

Odpowiedz
avatar Rak77
4 14

@hayate: Nie - technicznie restauracja to tam gdzie siedzę przy stoliku i kelner przyjmuje i donosi posiłek. Wszelakie fast foody to podrzędne bary.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
8 12

@hayate: Czyli wg zdjęcia w menu mamy dostać coś co nam się podoba a jeśli dostaniemy spłaszczone gówno to mamy nie protestować tylko przyjąć je z pokorą. Super! I technicznie jest to cos zdecydowanie gorszego od baru mlecznego, nie wspominając o restauracji.

Odpowiedz
avatar Cox
8 8

@hayate: > technicznie jest to restauracja - sprzedajemy jedzenie > na ciepło robione na zamówienie Oj jednak nie :P Zgodnie z definicją restauracja to "lokal gastronomiczny z obsługą kelnerską, w którym spożywa się posiłki przy stolikach". http://sjp.pwn.pl/szukaj/restauracja.html To że określenia "restauracja" dla baru szybkiej obsługi używa się w reklamach i wypowiedziach w tv to rozumiem, taka konsekwentna próba kreowania image'u przez zarząd, ale to że szeregowy pracownik sam tę głupotę powtarza w anonimowych wypowiedziach na portalu internetowym jest raczej żałosne.

Odpowiedz
avatar Czarnechmury
8 10

Bary mleczne mają całkiem dobre jedzenie :p

Odpowiedz
avatar asmok
0 0

Definicja z sjp jest niekompletna bo wg. terminologii gastronomicznej jaka obowiązywała przez ostatnie kilkadziesiat lat. Restauracja to nie tylko lokal z obsługą kelnerską, ale także z jedzeniem przygotowywanym na miejscu z surowców a nie z półproduktów lub mrożonek.

Odpowiedz
avatar Czarnechmury
0 8

3. Wyświetla się numerek a na ladzie 3 inne zamówienia lub wyświetla się a tacki jeszcze nie ma. Nigdy jeszcze mi się nie zdarzyło zeby było ok. Nie wiem czy to wina miejsca, że jest niezgrane czy ogólnie system numerkowy średnio działa.

Odpowiedz
avatar bloodcarver
1 1

@Czarnechmury: mi też się zwykle nie zdarza. Zwykle np frytki są gotowe to na blat wyjeżdżają trzy czy cztery tace na raz. Albo kilka numerów a tac mniej. Nie da się uniknąć, pracownik będzie musiał mówić.

Odpowiedz
avatar bloodcarver
3 9

@hayate: co to kurde za fastfood, że czekając na żarcie można zdążyć zrobić zakupy w sklepie obok?!

Odpowiedz
avatar mesing
-1 9

@bloodcarver: Cyt.: "co to kurde za fastfood...". Taki sam jak każdy inny. W każdym punkcie gastronomicznym czeka się na zamówienie krócej lub dłużej i jest to związane z ilością klientów. Kuchnia nie jest z gumy i się nie rozciąga w razie nagłego napływu klientów. Większość kuchni w tym fastfoodzie jest typu open space czyli otwartych, bez ściany odgradzającej od klienta, wiec można zobaczyć ile czasu zajmuje przygotowanie jednego hamburgera. Jest tam przeważnie 4 do 6 stanowisk a przygotowanie zamówienia zajmuje około 1 minuty ale jeśli przed Tobą w kolejce stoi jakieś 6 do 7 osób i zamówienia są przyjmowane na 3 kasy i dodatkowo jeszcze jest okienko dla zmotoryzowanych klientów to sam sobie policz ile czasu zajmie przygotowanie Twojego zamówienia.

Odpowiedz
avatar Kumbak
2 4

@bloodcarver: no skoro taca z zamówieniem jest gotowa, a klienta nie ma to raczej nie można zdążyć

Odpowiedz
avatar bloodcarver
-2 8

@Kumbak: Skoro poszedł, to znaczy że innym się udawało i liczył że jemu też. Albo że lista przed nim była naprawdę bardzo długa. Jeden taki przypadek czy dwa, OK, mogli się trafić idioci. Skoro to się dzieje regularnie, znaczy że jest jakiś powód.

Odpowiedz
avatar Czarnechmury
0 0

A z ciekawości w jakim mieście ta "restauracja"?

Odpowiedz
avatar asmok
0 0

@bloodcarver: Jak się nie da uniknąć? W KFC się da. Mów, że wy nie potraficie uniknąć a nie że się nie da.

Odpowiedz
avatar chiacchierona
15 15

Chyba w tych wszystkich pseudorestauracjach zdjęcia sobie a rzeczywistość sobie. Jak ktoś nie jest przyzwyczajony jadać w takich przybytkach to może się dziwić czemu dostał bułkę, która wygląda jakby na niej ktoś usiadł.

Odpowiedz
avatar Morog
-2 2

Tak to jest w Maku

Odpowiedz
avatar hayate
-3 13

dobra, poddaję się. tak, wiem, że restauracje szybkiej obsługi nie są cudownymi miejscami, gdzie klient dostanie wykwintną potrawę na złotej tacy. wiem, że zdjęcia wyglądają inaczej niż kanapki, co przyznałam i wyjaśniłam dlaczego jest tak a nie inaczej. wiem, że fast foody nie cieszą się najlepszą opinią. klient może stwierdzić, że zdąży leźć na zakupy, gdy jego zamówienie jest gotowe, ale to nasza wina, że jak po minucie czy dwóch chcemy je wydać, a jego nie ma, to nasza wina, bo myślał, że zdąży. to także nasza wina, że choć na zdjęciu widać, że hamburger ma ketchup, ogórka i cebulę, klient oczekuje w nim sałaty i pomidora, bo zdjęcia przecież kłamią! to nasza wina, że opisujemy wszystkie produkty, ale dziwnymi kanji, tak że ludzie muszą nazywać liona lajonelem czy mango magnatem. ale już najbardziej to wszystko moja wina, że ośmielam się zwrócić uwagę na brak ludzkiej uprzejmości nie ze strony nas, niedobrych pracowników, którzy harują dla tego przybytku wszelkiego zła, a tych, którzy mieli nieszczęście wpaść w nasze sidła i prawowicie zwracają się do nas jak do gatunku niższego, gdy wszystko można powiedzieć kulturalnie i nikt nie miałby zszarganych nerwów. tak więc w imieniu swoim i wszystkich pracowników fast foodu przepraszam, za to, że ośmieliłam się prosić o trochę szacunku, skoro najwyraźniej nam się nie należy. ukłon, kurtyna

Odpowiedz
avatar Cox
0 10

@hayate: > tak, wiem, że restauracje szybkiej obsługi nie są > cudownymi miejscami Ależ jak najbardziej są cudownymi miejscami, podobnie jak jednorożce są cudownymi zwierzętami. Bo, podobnie jak jednorożce, RESTAURACJE szybkiej obsługi nie istnieją :P Miejsce gdzie pracujesz to BAR szybkiej obsługi. Ciekawe czy powtarzasz ten idiotyzm bo tak ci się wżarł w mózg, czy faktycznie już ci pod dyktando szefostwa pika serduszko nawet podczas pisactwa w Internecie po pracy :D

Odpowiedz
avatar Filemona
2 6

Popieram Cię i współczuję mentalności wszystkich tu wypowiadających się. Tysiąc komentarzy o tym że to bar a nie restauracja, setki o tym że zdjęcia się ruska od rzeczywistości, kolejne dziesiątki o tym że to w ogóle jest gowno. Hah, tylko ze to nie jest tematem Twojej historii. Nie przejmuj się dziewczyno, to typowe polaczki co na wszystko narzekają bo za 15zl chcieliby zjesć co najmniej steka z wołowiny zlozonego na kawiorze podanego na białym obrusie w czasie nie więcej niż 3 minuty, bo przecież 3 lata temu bylo za 12 zl!! Zdzierstwo! Nigdy nie zrozumiem ludzi którzy tak psiocza na wszystko z maca a po zajeciach biegna ba hamburgery. Hipokryzja. Nikt im tam jadać nie każe ale ponarzekac na wszystko i wszystkich trzeba.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 22 czerwca 2016 o 6:31

avatar Meliana
-2 10

Co do kultury się zgodzę, nie ma na to usprawiedliwienia - chamstwo jest jak kula śnieżna, jak sami sobie na nie pozwolimy, to w końcu wszyscy będą chamscy dla wszystkich. Niemniej czytając historię, co i rusz uśmiecham się z politowaniem... Ze dwa, trzy razy w roku nachodzi mnie ochota na trochę plastiku i chemii z aromatem jedzenia, więc zachodzę z wizytą, ale żeby od razu restauracja? Kanapka?? Mięso??! Dałaś sobie tak mózg na szkoleniu wyprać i naprawdę wierzysz, że to wszystko można znaleźć w Maku, czy po prostu z przyzwyczajenia jedziesz tekstami marketingowymi? ;) No i jeszcze zdziwienie, że klient przyglądając się zdjęciom, oczekuje dostać coś chociaż z grubsza podobnego... Ok, ja wiem, że nie Twoja wina, a to właśnie Tobie się obrywa i rozumiem frustrację - ale w tym wypadku trochę zrozumienia w drugą stronę też by się przydało. W ofercie jest Emilia Clarke, a dostaje się Donatellę Versace... ;) Z kalamburami podobnie. Ktoś, kto nie miał nigdy styczności z angielskim (a są tacy) i nie jest bywalcem fastfoofów, będzie miał problem ze sporą częścią nazw, więc tak de facto przy kasie stoi przed wyborem "w jaki sposób najmniej się zbłaźnić". Do wyboru - zamówić emceflurry, pokazać palcem albo "da pani to tam" licząc, że sprzedawca się domyśli :)

Odpowiedz
avatar psychomachia
3 3

Ludzie szukają problemów tam gdzie ich nie ma... Wiele rzeczy można załatwić grzecznie, jak dostałam cheeseburgera bez sera, poszłam powiedziałam o co chodzi. Pan natychmiast dał mi niewybrakowany egzemplarz. Grzecznie? Można, ale po co...

Odpowiedz
avatar Garrett
-2 6

"z wielką łaską zapłacą, a potem pójdą sobie z wątem, że czekali ze 2 minuty." Sprawdzałem w google, co to jest to wątem? Watem? Wtem? Watą? Nic mi nie pasuje. To slang czy jakieś miejscowe określenie czegoś?

Odpowiedz
avatar pichtul
1 1

@Garrett: Mowa potoczna. Znaczy mniej więcej tyle, co "pretensja, foch".

Odpowiedz
avatar neith
1 5

"Ale skoro tak jej do życia potrzebny, to dostała." - po tym zdaniu odnoszę wrażenie, że wszystko tam w obie strony działa. Klient z pogardą podchodzi do obsługi, obsługa z taką samą pogardą do klienta.

Odpowiedz
avatar whateva
1 3

Dziewczę, jeśli masz jakiekolwiek kwalifikacje, poszukaj innej pracy, bo do tej się nie nadajesz. Nic w tym złego - ja też nie nadaję się do pracy z klientem, więc zajmuję się dziś czymś zupełnie innym, i wszyscy zadowoleni.

Odpowiedz
Udostępnij