Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Przypomniała mi się historia mająca miejsce w okolicach 2000 roku. Rzecz się…

Przypomniała mi się historia mająca miejsce w okolicach 2000 roku.

Rzecz się działa w małej miejscowości, gdzie była tylko jedna szkoła podstawowa, a w roczniku było ok. 80-100 uczniów podzielonych na 4 klasy, w tym jedna moja. W tej klasie była grupa "fajnych", którzy albo byli pupilami nauczycieli, albo mieli wysoko postawionych rodziców w lokalnej hierarchii i czuli się bezkarni, dodatkowo wykorzystywali nadpobudliwego chłopaka (teraz to się nazywa ADHD) do swoich pomysłów.

Podczas pewnej lekcji z okna szkoły zauważyli, że mieszkańcy starego domku z tyłu szkoły korzystają z toalety stojącej poza ich domem (taka drewniana budka), co ich niezmiernie rozbawiło, a jak jeszcze skojarzyli fakty, że mieszkańcami tego domku jest głuchoniema kobieta i jej matka (lat ok. 80), to śmiechom nie było końca.

Postanowili to wykorzystać i późnym popołudniem po szkole udali się pod ich domek, najpierw w celu rzucania różnych wyzwisk, a kiedy to nie przyniosło efektu, zaczęło się rzucanie kamieni w ich działkę i w nie same (głuchoniema kobieta prawdopodobnie próbowała ich uspokoić razem z matką). Policja przybyła na miejsce próbując zablokować wszelkie drogi ucieczki, ale na ich nieszczęście młodzi wandale zdążyli się rozbiec w różne strony i nie złapano nikogo.

Na ich nieszczęście, na tyłach szkoły mieszkała emerytowana nauczycielka, pani od świetlicy w tamtych czasach (nie wiem, czy jakoś nazywa się ta funkcja) i to ona wezwała policję i rozpoznała większość uczestników zajścia, którymi oczywiście byli "fajni" uczniowie i ich nadpobudliwy kolega.

Ja o wszystkim dowiedziałem się następnego dnia w szkole (byłem absolutnym przeciwieństwem osoby "fajnej", ale to materiał na historię, która tutaj nigdy się ukaże) od nauczycielki, która wzięła zastępstwo z naszą klasą i nie omieszkała wyrazić swojego zdania o zaistniałej sytuacji (mówiła do wszystkich, bo nie wiedziała, ilu uczniów brało w tym udział), określając to zdarzenie jako barbarzyństwo niegodne nawet zwierząt.

A teraz, drodzy czytelnicy, zastanawiacie się, jakie były konsekwencje wobec uczniów, których ustalono jako biorących udział w zdarzeniu?

Żadne! Uargumentowano to tym, że u nadpobudliwego chłopaka kara nic nie zmieni, a reszta to przecież dobre dzieci i uczniowie, więc po co robić jakiś problem?

Komentarz pozostawiam wam.

Polska szkoła 2000 rok

by razzor91
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar Nikorandil
18 20

Dlatego zawsze uważałem, że od wyciągania konsekwencji w takich sprawach powinna być policja/prokuratura/sąd. Jeżeli np. okradnie mnie pracownik pobliskiego biura rachunkowego, to przecież w pierwszej kolejności zadzwonię na policję, a nie do jego szefa.

Odpowiedz
avatar Jorn
4 6

@Nikorandil: Akurat przykład nietrafiony. W pierwszej kolejności powinieneś zadzwonić do jego szefa, bo zobowiązanie wobec ciebie ma firma, a nie jej pracownik.

Odpowiedz
avatar anonimek94
3 3

@Jorn: Zależy czy okradnie Cię prywatnie czy służbowo. Jeżeli okradnie Cię w ramach pracy to wiadomo że do szefa. Ale jeśli po prostu ukardnie Ci coś z domu to wtedy na policję, a zawód Cię nie ibteresuje nawet jeśli go znasz. :)

Odpowiedz
avatar Nikorandil
1 1

@Jorn: A jakie zobowiązanie wobec tych kobiet miała dyrektorka szkoły czy jej uczniowie?

Odpowiedz
avatar laurakapelewska
14 14

@Herbata: Sądząc po twojej gębie ty nadal oglądasz tylko w Internecie

Odpowiedz
avatar EireneK
19 19

@Herbata: 10 razy 0 to wciąż 0 :P

Odpowiedz
avatar Gbursson
16 16

@laurakapelewska: Nie karmcie trolla. Niech umrze z głodu.

Odpowiedz
avatar Eko
8 8

Opiekunka świetlicy to świetliczanka, a drewniana toaleta na zewnątrz potocznie nazywana jest "sławojką", także: wychodek, ustęp, wygódka, wybudka, latryna.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 20 maja 2016 o 0:41

avatar KoparkaApokalipsy
4 4

@Eko: zawsze się zastanawiałam, dlaczego "wygódka". Że niby to wygodne?

Odpowiedz
avatar InuKimi
1 1

@KoparkaApokalipsy: Chodziło o to, że "idziesz sobie ulżyć", "idziesz sobie dogodzić". Teraz język się zmienił, ale kiedyś tak się mówiło. :) Stąd "wygódka".

Odpowiedz
avatar plotka7
5 5

Interesuje mnie czy jakieś konsekwencje w stosunku do swoich dzieci wyciągnęli rodzice?

Odpowiedz
avatar razzor91
5 5

@plotka7: Z tego co mi wiadomo, raczej nie. Problem był zbagatelizowany, a jeśli już to było to na zasadzie "Jasiu, nie kop Pana, bo się spocisz"

Odpowiedz
Udostępnij