W ramach wprowadzenia z lekka nakreślę ramy sytuacyjne: byłam w siódmym miesiącu ciąży z bliźniakami, brzuch miałam potężny. Na tym etapie już ciężko było mi się ruszać i w zasadzie całymi dniami siedziałam w domu. Jak tylko mąż mógł mnie zabrać "do ludzi" (czyt. do centrum handlowego), to cieszyłam się jak dziecko i zawsze z tego korzystałam, pomimo, że taka wyprawa polegała zwykle na siedzeniu w jakiejś kawiarence i odpoczywaniu.
Historia właściwa: celem nabycia jakiegoś czytadła (w tamtym okresie książki nadspodziewanie szybko się kończyły) udałam się do księgarni. Stoję przy regale z bestsellerami/nowościami (nie pamiętam już co to było, grunt, że książki stały na szczycie większego regału). Z mojej prawej strony żwawym krokiem (takim naprawdę żwawym) zbliża się pan w wieku około 50 lat, idzie o kuli. Naprawdę nieźle popyla. Zatrzymuje się jakieś 15 cm ode mnie i najwyraźniej oczekuje, że go przepuszczę. Spojrzałam na niego, ale nie zamierzałam się ruszać. Pan uraczył mnie wzrokiem mogącym zabić i postanowił obejść cały regał, u którego szczytu stałam.
Gdzie piekielność? Za mną były ze dwa metry wolnej przestrzeni, więc gdyby zdecydował się zrobić jeden krok w bok, spokojnie by mnie wyminął. Ale nie, lepiej "umilić" życie na ciężarnej.
...może nie umiał skręcać w lewo.
księgarnia ciąża
Ostatnie zdanie to z zoolandera masz ;p
OdpowiedzJesli potrafilas wspiac sie na szyt regalu z tym "poteznym" brzuchem, to chyba ta ciaza, nie bedaca zadna choroba, mniej ciebie inkomodowala, niz tego mezczyzne jego szczudlo. Niezaleznie od wszystkiego, jesli gosc nie umie (nie chce) poprosic o przepuszczenie, to niech sobie wsadzi swoje "mordercze" spojrzenia w du*e.
Odpowiedz@ZaglobaOnufry: Z tym szczytem to chyba chodzilo o koniec regalu, w sesie bok, nie gorne polki.
Odpowiedz@ZaglobaOnufry: "Szczyt" regału to nie jego góra, tylko krótszy bok :) Też uważam, że ciąża to nie choroba, ale akurat moja była bardzo męcząca (z braku lepszego okreslenia) i często nie miałam nawet siły zrobić sobie herbaty.
OdpowiedzW ciąży takich przygód nie miałam, jedyne co mnie szokowało to ludzie (zupełnie obcy!), którzy bez pytania głaskali mnie po brzuchu i byli zdziwieni moim oburzeniem. Jedna kobieta leciała przez połowę dość sporej hali dworcowej, z łapą wyciągniętą do głaskania, odsunęłam się, a ona do mnie że chciała dzidzię pogłaskać, to mówię: Ale jak przecież ona jest w środku. Babę zbiło z tropu a ja się człapiąc ewakuowałam. No co to jest żeby obcy ludzie uważali, ze mogą obmacywać mój brzuch!
Odpowiedz@maat_: Generalnie zauważyłam, że kobiety w ciąży i małe dzieci (a już zwłaszcza bliźniaki) to dobro publiczne..
Odpowiedz@maat_: Mam jakieś takie mgliste skojarzenie, że głaszcze się brzuch ciężarnej na szczęście. Coś, jak łapanie za guzik na widok kominiarza.
Odpowiedz@Armagedon: Na szczęście Twoje czy ciężarnej?
Odpowiedz@Armagedon: Właśnie ludzie mi to tak tłumaczyli, ale ja mam bardzo mocno rozbudowane poczucie strefy prywatnej, nie lubię się obścickiwać z obcymi na dzień dobry itd, i to było dla mnie okropne doświadczenie, kobiety, mężczyźni uważali, ze mogą mnie macać po brzuchu!
OdpowiedzCiężko Ci musi być w życiu skoro nie można nawet na Ciebie popatrzeć :)
OdpowiedzJest takie powiedzenie:" Łatwiej mnie/kogoś przeskoczyć niż obejść". Pan sądząc po kuli, skakać nie mógł.
Odpowiedz