Czytałam tu dużo historii dodanych przez ludzi, którzy trzymają sobie na klatce schodowej jakiś sprzęt - np. rower - twierdząc, że nikomu nie przeszkadza. I za piekielnych uznają sąsiadów, którzy tego nie akceptują. Tak intuicyjnie mi się to zawsze wydawało trochę dziwne, żeby z przestrzeni wspólnej robić sobie magazyn, ale dopiero w piątek zrozumiałam, gdzie tu naprawdę jest piekielnie.
W moim bloku do każdego mieszkania przypisana jest piwnica. Większość klatkowych cyklistów (w tym ja:))) trzyma tam swoje rowery. Jakby ktoś nie chciał w piwnicy, jest stojak na dworze, pod klatką, niektórzy - tacy z droższym sprzętem - wnoszą sobie rower do mieszkania na plecach i trzymają w mieszkaniu.
Jakiś czas temu na klatce schodowej pojawił się jednak rower, regularnie przypinany do kaloryfera na półpiętrze. Nikt nie interweniował - bo przejść się da, więc nikt się nie czepiał i nikt nie wpadł na pomysł, że to może być problem.
Ale gdy w piątek wracałam z pracy, zastałam na klatce schodowej zdesperowanych panów z firmy przeprowadzkowej, siedzących sobie na stercie mebli. Panowie zapytali, czy nie wiem może, czyj rower stoi na półpiętrze - siedzieli tak od dłuższego czasu i czekali na właściciela, bo rower, który nigdy nikomu nie przeszkadzał, uniemożliwił wniesienie na górę czegokolwiek o większych gabarytach.
Cóż, nie mogłam pomóc, bo piekielnego rowerzysty nie znałam - ale może niech o takich sytuacjach pomyślą wszyscy, którzy uważają, że "NIKOMU NIE PRZESZKADZA I CZEMU SIĘ NA MNIE UWZIĘLI"?
Sposoby na rowery przypiete do kaloryferów na klatkach schodowych (od uprzejmego do chamskich): 1. Pójść do właściciela i poprosić o parkowanie roweru gdzieś indziej. 2. Spuścić powietrze z opon. 3. Zablokować zamek od zapięcia. 4. Pociąć opony. 5. Wysmarować rower jakimś świństwem (butapren, smar, kał, farba olejna.
Odpowiedz@Fomalhaut: I od razu w rewanżu telefonik do policji, żeby "uprzejmej" osobie uświadomiła, czym się kończy zniszczenie mienia. A i kartoteka zaparana wybrykami chuligańskimi pięknie wygląda, jak sięstarasz np. o pracę w administracji.
Odpowiedz@Fomalhaut: 3 punkt jest po prostu genialny. Na pewno pomoże właścicielowi szybko usunąć przypięty do barierki rower.
Odpowiedz@Fomalhaut: zawsze się zastanawiam, skąd się biorą takie półmózgi rozwiązujące wszystko niszczeniem i obrzucaniem gównem. skąd jesteś?
Odpowiedz@Fomalhaut: zapomniales o rozwiazaniu- przeciac zamkniecie i przestawic. Tak kiedys zrobilam jak ktos w gimnazjum zlosliwie nalozyl nieznane mi zamkniecie na moj rower. Poszlam do sasiedniego warsztatu i w pol minuty problem rozwiazany.
OdpowiedzAkurat w twoim budynku każdy ma przypisaną piwnicę - ale nie wszędzie tak jest, zwłaszcza w nowym budownictwie buduje się często bez piwnic i komórek, bo taniej. Rower niewiadomego pochodzenia to skrajny przypadek - zwykle masz albo czyjś rower przypięty na chwilę - wystarczy zapukać do danego mieszkania, albo dziecięcy wózek na parterze - wystarczy przesunąć.
Odpowiedz@zojka: W nowym budownictwie zwykle jest parking podziemny i tam także można trzymać rowery. Brak piwnicy nie usprawiedliwia, przepisy przeciwpożarowe nie istnieją bez przyczyny. Może też ktoś nie ma ochoty ciągle przesuwać cudzego wózka.
Odpowiedz@zojka: u nas rower niewiadomego pochodzenia to nie taki skrajny przypadek - w moim bloku ludzie mieszkania kupują, wynajmują, wyprowadzają się, wprowadzają - w ogóle się nie znamy, często mówię komuś "dzień dobry" bo myślę, że to sąsiad - a to kurier :)
Odpowiedz@zojka: u mnie nie ma ani piwnicy, ani komórki, rowerownia w parkingu podziemnym nalezy tylko do właścicieli miejsc w parkingu, ale nie przyszło mi do głowy, zeby zastawiać korytarz, i tak dwa rowery stoją na balkonie, a wózek w mieszkaniu. I choć jest to uciążliwe, bo mieszkanie malutkie, to jest to mój problem, a nie sąsiadów.
OdpowiedzCzym innym jest rower w miejscu, w którym gdzieś chodzi, czym innym - tam, gdzie nie chodzi NIKT, bo a) się nie da b) nie ma po co
Odpowiedz@ooomatko: tylko że to różnica, która wymaga wyobraźni - ten rower w mojej klatki wcześniej nikomu nie przeszkadzał, bo nikt nie wpadł na pomysł, że ktoś tam może łóżko wnosić. Wcześniej wszyscy myśleli, że nikt tam nie będzie chodził - no bo po co akurat po kaloryferze, jak półpiętro dość szerokie :)
OdpowiedzTutaj miałaś tylko panów z przeprowadzką. Większy problem pojawia się, gdy na ich miejscu jest straż pożarna. W dodatku śmieci pozostawione w częściach wspólnych mogą być dodatkowym źródłem ognia i utrudniają ewentualną ewakuację.
OdpowiedzW moim bloku ludzie trzymają rzeczy na korytarzach. Moja rodzina też. Bo: 1) Mieszkamy na końcu korytarza zakończonego okienkiem, przez które ani nikt nie wyjdzie ani nie wejdzie 2) Piwnice są, owszem, ale nie dość, że nagminnie są zalewane (nie mam pojęcia czemu) to na dodatek zostawienie tam jakiejkolwiek rzeczy jest równoznaczne z pozbyciem się jej, bo kradną (domofony do bloku są, ale zawsze znajdzie się jakiś jełop, który wpuści np. żula, bo zimą widywałam ich śpiących na klatkach)
Odpowiedz@ZimnaBlondyna: masz mieszkanie, tam trzymaj rzeczy. Uważam, że trzymanie własnych klamotów na klatce jest po pierwsze wbrew prawu a poza tym brakiem kultury i minimalnych potrzeb estetycznych.
Odpowiedz@ZimnaBlondyna: No to módlcie się, żeby wam nie wybuch pożar, albo, żeby nikt z was nie potrzebował pomocy pogotowia. W razie pożaru każdy palny grat na korytarzu to taka "kula ognia" produkująca dużo dymu i ciepła. I w przypadku palenia się takie graty mają tendencję do przewracania się, roztapiania itd. W przypadku przyjazdu karetki to wyobraź sobie np. problem z wyniesieniem kogoś na noszach, albo przejście zwężonym korytarzem z pełnym osprzętem medycznym. Ludzie nie myślą, a potem jest płacz i niepotrzebne pogrzeby ludzi którzy mogli np. przeżyć uciekając z płonącego budynku.
Odpowiedz@Draco: chyba nie skumałeś. Trzymam rower NA KOŃCU korytarza. Wcześniej, uwaga, jest przejście. @Jeremiah: polecam trzymanie roweru na niecałych 50 m mieszkania w starym budownictwie, z mikroskopijnymi pokoikami.
Odpowiedz@ZimnaBlondyna: zadne tłumaczenie. Nie masz miejsca - nie kupujesz roweru. To co jak chcę mieć jacuzzi a nie mam miejsca w mieszkaniu to wstawiam go na korytarz? I tak, mieszkałem w 50 metrach i w piwnicy jak tylko wiosną podnosił się poziom Wisły to stała woda. Zamontowałem taki wieszak pod sufitem w piwnicy, łańcuch i rower wisiał. Można? Można. Przyznaj się po prostu, że masz w głębokim poważaniu bezpieczeństwo swoje i sąsiadów plus brak potrzeb estetycznych. Obstawiony korytarz klamotami wygląda jak moskiewska czynszówka.
Odpowiedz@Jeremiah: co, myślisz, że tylko ja? Nie. Ja mam rower, sąsiedzi szafy więc powiedz mi co stwarza większe zagrożenie. Na dodatek rower stoi w miejscu, w którym nikt inny nie chodzi, bo mieszkanie znajduje się na końcu. Ich graty są w przejściu. I nikt nic z tym nie robi.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 9 maja 2016 o 11:46
@ZimnaBlondyna: no i co z tego? Zawsze będą ludzie którzy będą robić gorzej. Są ludzie którzy mordują własne dzieci, to znaczy że jak kopniesz staruszkę w parku to ok bo zawsze mogłaś ją zabić?
Odpowiedz@ZimnaBlondyna: Skumałem i to bardzo dobrze. Rower to kupa metalu palnych tworzyw sztucznych i gumy. W przypadku pożaru masz piękne źródło toksycznego, czarnego i duszącego dymu. Moi rodzice mają malutkie mieszkanie w kamienicy. Mieszkaliśmy tam razem w cztery osoby. Gdy mój młodszy brat zdecydował się na zakup roweru, to miał jasno powiedziane, że będzie go musiał nosić do piwnicy, albo trzymać go w niewielkim przedpokoju w mieszkaniu. I on ten rower na zimę trzymał w piwnicy, a na ciepły okres roku znosił go i wnosił po schodach na drugie piętro. Dla całej mojej rodziny była to opcja oczywista. W Twoim wypadku uświadomiłbym sąsiadom, żeby jednak usunęli swoje graty z korytarzy i klatek schodowych. Najlepiej działa taka wizualizacja, że wybuchł pożar, trzeba jak najszybciej wyjść z budynku, a na twojej drodze są płonące szafy i pełno czarnego gryzącego dymu (między innymi z płonącego roweru).
Odpowiedz@ZimnaBlondyna: Żartujesz? Ja mam 44 m2 a potrafię trzymać rower w mieszkaniu. Uwaga! 4 piętro bez windy. Jakoś mi nie przeszkadza wnieść złomka 96 schodów w górę choć tak - mam piwnicę.
Odpowiedz@Draco: idealnie wtedy działa zahaczenie pacjentem na krzesełku o jakiś zawadzający grat i głośny komentarz do rodziny 'paaatrz pani, co to za idiota tu przypial rower, spawdzcie przez kogo babcia ma teraz łokieć obity, no co za ludzie...' :> Ale o swoich siniakach już nawet ie wspomne - tu szafka, tam fikus, na to wszystko jeszcze rower na drodze, szkoda gadać.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 9 maja 2016 o 18:33
@gvalchca: phi, 44 to luksus ;) ja mam 33, dwa rowery i wózek - da się?
Odpowiedz@ZimnaBlondyna: Oj, uwielbiam takich ludzi. Mój chłopak mieszka na ostatnim piętrze budynku. Jego sąsiedzi regularnie zostawiają przed drzwiami śmieci (bo przecież nie będzie im w mieszkaniu gniło i śmierdziało. Niech wór stoi w tym upale i zasmrodzi całą klatkę, oni za 2 dni wyniosą...), kartony, różnego rodzaju sprzęty. Przemówić im do rozsądku nie da rady, przecież to ostatnie piętro, nikt nie przechodzi i nikomu ich graty nie przeszkadzają. A że klatkę trzeba non stop wietrzyć, bo wali zgnilizną? Szczególik.
OdpowiedzDlatego cieszę się, że u mnie jest mądra administracja i zakaz trzymania czegokolwiek na klatkach jest egzekwowany. Wystarczy wyobrazić sobie, że w budynku wybuchł pożar i wyobrazić sobie jak świetnie by się uciekało przez te wszystkie rowery, wózki, szafki, kwiatki i makatki.
Odpowiedz