Podejrzewam, że nie tylko ja zmagam się z ludźmi którzy wbrew zakazom dokarmiają psy.
Jestem posiadaczką małego kundelka o ogromnym apetycie. A, że jest po sterylizacji to tzw. "chlanie" ma non stop. Dodatkowo psina ma wrażliwy żołądek i karmimy ją według specjalnej diety od weterynarza. To tyle wstępu.
Na majówkę na cały dzień pojechaliśmy na działkę do teściów. Milion razy mówiliśmy, żeby nie dokarmiać psa, bo tyje, bo choruje, a weterynarz za darmo nie przyjmuje. Oczywiście zapewnienia, że nie będą, były tylko słowami i jak tylko nie widzieliśmy to dawali psu mięso z grilla. Ręce opadają.
W końcu na działkę przyjechała rodzina lubego. Pies oczywiście pod stół, a teściowa dokarmiła. Zawołałam wiec psinę żeby odeszła od stołu, a moja teściowa jak na mnie nie fuknęła, że to jej działka i pies może robić co chce. Myślałam, że coś mnie trafi - nie dość, że robi tak na prawdę krzywdę mojemu psu to na dodatek opierdziela mnie przy wszystkich. Jako, że nie lubię się kłócić to stwierdziłam, że się nic odzywać nie będę. Czekałam tylko aż karma wróci. Długo czekać nie musiałam.
Pies po tych wszystkich "pysznościach" zrobił wielką dwójkę zaraz przy stole na jej pięknym trawniku. I co wtedy teściowa? "Ekkel_Jente, Wasz pies napaskudził, posprzątaj!" Na to ja z przemiłym uśmiechem: "A to ja karmiłam pieska? Woreczki są w kuchni, mama posprząta". Wszyscy goście w śmiech, a my z lubym zapakowaliśmy się razem z psem w auto i do domu.
Oczywiście pies dwa dni nam potem chorował. Nigdy więcej do teściów z psem nie pojedziemy.
Ekkel_Jente jak tak dalej będziesz wierzyć w to "karma wróci" zamiast reagować to w końcu Twój pies zdechnie. Trzeba było teściową opieprzyć i psa zabrać do siebie. Skoro wiesz, że pies opierdzieli wszystko i zawsze to po co puszczasz go luzem gdy wiesz, że ludzie w koło będą go dokarmiać?! W tym wypadku ucieszyłaś się, że pies się zesrał na trawnik obok stołu, ale masz wylane na to, że dwa dni chorował. Zamiast go siłowo od tego stołu zabrać to czekałaś na jakąś "karmę". A jakby ktoś dał mu coś co by go zabiło?
OdpowiedzJa raz pokłóciłam się z teściową, bo stwierdziła, że skoro staram się mieć dzieci, to muszę pozbyć się kotów, bo koty duszą dzieci podczas snu no i toksoplazmoza gwarantowana
Odpowiedz@matias_lok: XXI wiek, a w takie zabobony wierzą!
OdpowiedzRozumiem że nie chciałaś wdawać się w konflikt z teściami, ja też wolę unikać czegoś takiego. Ale jeżeli chodzi o zdrowie psa jestem gotów wytoczyć działa. Szczęśliwie lepsza połówka za każdym razem robiła raban o kości z kurczaka, że teściowie odpuścili.
OdpowiedzInnymi słowy pozwoliłaś psu cierpieć przez dwa dni, byle tylko zrobić teściowej super żarcik. Faktycznie piekielne zachowanie. To miło, że zrozumiałeś swój błąd i poistanowiłaś dodać historię z samą sobą w roli głównej.
OdpowiedzJednym słowem, pozwoliłaś struć swojego psa, żeby zrobić na złość teściowej. Szkoda, że nie zdechł przy tym stole, dopiero byś jej pokazała.
OdpowiedzOpisałam jedną sytuację z całego dnia i nagle nagonka, że pozwoliłam otruć swojego psa. Właśnie nie. Za każde podkarmianie które widziałam ochrzanialiśmy i po każdym ochrzanianiu były obietnice, że to ostatni raz. Jakbym miała opisywać wszystkie sytuacje z majówki to by mi czasu nei starczyło. Gdy przy stole teściowa mnie ofukała, to pies do mnie przyszedł i był koniec karmienia. A ja nie mam zamiaru zaczynać wojny z teściami dlatego nie nakrzyczałam na nią przy jej rodzinie. A to, że im napaskudziła to nie była moja "zemsta". To była konsekwencja zachowania teściowej. A ja mam tylko nauczkę, że psa nie można do nich zabierać, bo do niej nic nie dociera, ani prośby ani groźby.
Odpowiedz@Ekkel_Jente: takie tłumaczenie jest na poziomie ośmiolatka. "Prosiłam, ale nie przestali, no co ja mogłam, no co ja biedna słaba bezsilna mała dziewczynka mogłam?!" Ano wiele. Masz dzieci? Jeśli tak, to może lepiej od razu je oddaj do adopcji, zanim w podobnych okolicznościach stracą zdrowie lub życie, bo bezsilna matka nic, no kompletnie nic nie mogła zrobić...
Odpowiedz@Ekkel_Jente: Powinnaś zrobić wojnę, dzisiaj będzie ci niszczyć psa, jutro będzie ci ładować w dziecko kilogramy cukierków na kolację "z miłości". Nie wolno sobie dać wleźć na łeb i tyle. niestety wiele osób uważa okazanie asertywności za wrogość, ale idzie do tego przywyknąć.
OdpowiedzNo i karma rzeczywiście wróciła. Drugim końcem psa. Autorka wydaje się być frustratką, która zasieje ferment i zepsuje każdą imprezę, na której się pojawi.
Odpowiedz