Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

A tak krótko opiszę, bo nudy w pracy ;) Wracam wczoraj ze…

A tak krótko opiszę, bo nudy w pracy ;)

Wracam wczoraj ze spaceru z pieskiem, zbliżamy się już do naszej klatki, więc idziemy chodnikiem przy blokach. Piesek się zatrzymał, żeby obwąchać kępkę trawy, to i ja stoję i czekam aż Tytus przeczyta psią wersję napisów na murze ("tu byłem, Łysy") i doda coś od siebie;)

Wtem z najbliższej klatki wychodzi kobieta słusznej tuszy z psem o podobnych gabarytach (choć niewielkim, taki pulpet). Pies z miejsca zaczyna warczeć, szczekać i rzucać się w moją stronę.
- Och, Pimpuś ty to tak zawsze, hehehe - kwituje zachowanie swojego pieska owa pani. Żeby uspokoić psa to oczywiście nawet nie pomyśli.
No nic, bywa i tak. Tytus, jak to Tytus, rzucił wyniosłe spojrzenie i idzie w swoją stronę, znaczy w stronę naszej klatki. Pani z Pimpusiem, mając do wyboru pójść w drugą stronę chodnikiem, lub przekroczyć osiedlową uliczkę i wejść prosto do parku, który zaczyna się piętnaście metrów od bloku, wybiera pójście za mną...
Pimpuś szczeka coraz bardziej ochrypłym głosem, bo zaraz udusi się obrożą, ale wciąż zawzięcie próbuje mnie zaatakować. Myślę sobie "dobra babo, wolny kraj, możesz łazić gdzie chcesz", ale nie mam zamiaru biec do klatki, a rozwrzeszczany Pimpuś mnie dogania. Idziemy więc z Tytusem obwąchać murek obok podjazdu dla śmieciarki, kilka metrów od chodnika. Pimpusie nas wyprzedają, już, już są z dziesięć metrów dalej, piętnaście, pies się uspokaja. Ruszam pomalutku do celu, Tytus co chwilę coś tam sobie obwąchuje, cisza, spokój, jak miło.
Nagle Kobieta robi w tył zwrot, Pimpuś zauważa nas ponownie, znów wpada w szał. Babka podchodzi na odległość kilku metrów i zagaja do mnie, przekrzykując dzikie skowyty:
- A pani piesek to ile ma lat?
-(no żeż!) Dziesięć. Miałam dużo czasu żeby go wychować. Nie tak jak niektórzy. (znaczące spojrzenie na Pimpusia)

Do pani chyba dotarł przytyk, bo fuknęła "Idziemy Pimpuś!" i poszła.

Przy wejściu do klatki spotkałam naszą panią konserwatorkę powierzchni płaskich i zieleni. Zwyczajowe "dzień dobry, co, już wracacie?", tak sobie gawędzimy. W którymś momencie pani dozorczyni traci wątek i wypala "no szag człowieka może trafić!". Podążam za jej spojrzeniem.
Kojarzycie jak psy po załatwieniu potrzeby czasem rozkopują podłoże? Że niby zakopują, ale faktycznie rozwalają ziemię i co się tam nawinie na wszystkie strony? No, to właśnie w taki sposób wracający Pimpuś co dwa metry zasypywał ziemią i trawą świeżo zamieciony chodnik.
Akurat w tej chwili podszedł jakiś pan zbieracz surowców wtórnych, zagadał do dozorczyni, ta tylko westchnęła i machnęła ręką, a ja się pożegnałam i poszłam do domu, żeby uniknąć kolejnego spotkania z pimpusiami.

Bezmyślność też może być piekielna...

pod blokiem

by Poecilotheria
Dodaj nowy komentarz
avatar atikin
3 3

Ale co? To ze pies po sobie "zakopuje" ( bo fakt, ze to komiczne) jest piekielny? Skoro miala psa na smyczy, to co za problem ze szla za toba? A ty ja jeszcze obrazasz ze zle psa wychowuje. Pies moze nie polubic innego psa i nie jestes w stanie go nauczyć milosci do wszystkich. Jak dla mnie tylko ty tu jesteś Piekielna, a raczej bezczelna.

Odpowiedz
avatar Poecilotheria
0 0

@atikin: Szła kilka metrów za mną i się zbliżała, a pies wciąż się rzucał i na mnie warczał. Mogła pójść w dowolnym innym kierunku. Jak pies był już ze dwa metry za mną, odeszłam na bok i ją przepuściłam. Jej pies cały czas tak się rzucał, że babka ledwo go trzymała. A jak już odeszła na tyle, że jej pies się uspokoił, to się do mnie cofa i podchodzi z warczącym psem. Ani razu nawet nie powiedziała "spokój!" czy nic podobnego. Ja jakoś widzę problem, bo gdyby mój pies się do kogoś tak rzucał, to na pewno bym specjalnie nie podchodziła bliżej, żeby szalał jeszcze bardziej. Nieraz jakiś pies się do mnie rzucał, ale zazwyczaj właściciel takiego psa uspokaja, odciąga, idzie w drugą stronę. Ta baba jakby specjalnie szła za mną i jeszcze sie cofnęła, jak ją przepuściłam, bo, nie wiem, jarało ją że pimpuś taki agresywny? I przez cały czas jak pimpuś za mną warczał i się wyrywał (ciekawe, co by było, jakby się wyrwał i do mnie doskoczył?) byłam spokojna, nie odzywałam się, spokojnie też przepuściłam babę, myśląc, że jak koniecznie MUSI iść właśnie tam gdzie ja, to niech idzie. Dopiero, jak cofnęła się, doprowadzając znowu do ataku szału u swojego psa, nie wytrzymałam i złośliwie skomentowałam. Zawsze mogłam wrzasnąć, żeby zabrała ode mnie tego niewychowanego kundla, pewnie byłoby lepiej;)

Odpowiedz
avatar Patinka924
2 2

Z tym kopaniem trawy po zalatwieniu sie przez psa to pani raczej nie ma wplywu, ja nawet nie licze ile razy dostalam po nogach takimi ,,odkopkami'', fakt faktem mogla zgarnac z chodnika to co psiak wykopal ale chyba troche sie czepiasz

Odpowiedz
avatar Fomalhaut
2 2

Jedno jest pewne: nudy w pracy masz nieprzeciętne.

Odpowiedz
Udostępnij