Pracuję w sklepie, a właściwie w kiosku, punkcie gastronomicznym, kawiarni i sklepie. Sklep jest (właściwie powinien być) samoobsługowy. Na zmianie jest jedna osoba, która jest odpowiedzialna za sprzedaż, obsługę klienta, przygotowywanie kaw, koktajli, deserów, hamburgerów itd. Generalnie za wszystko. Do tego należy wliczyć oczywiście sprzątanie i zmywanie (mamy w innym pomieszczeniu zmywalnie) oraz inne oczywiste obowiązki sprzedawcy.
Możecie sobie wyobrazić jak ciężko momentami bywa, gdy w godzinach szczytu jest masa klientów i 60% zamawia potrawy (mamy jeden piec, nie mogę robić np. dwóch hamburgerów jednocześnie-czas oczekiwania bardzo się wydłuża), 30% to kawy na miejscu (liczbę łyżeczek mamy ograniczoną, przy dużym ruchu nie mam czasu na bieżąco myć i zdarza się, że muszę biec do zmywalni umyć łyżeczki, zostawiając długą kolejkę w samotności na sklepie.
Ich zdenerwowanie w takiej sytuacji jest nie do opisania). A kolejne 10% to ludzie, którzy przyszli kupić po prostu gazetę lub sok. Zazwyczaj są niemiłosiernie zdenerwowani, że muszą tyle czekać, bo przecież tylko gazetę kupują. ;) Przytoczę Wam dwie piekielne historie poniżej.
1. Mój pierwszy dzień pracy, po 5 godzinnym szkoleniu, kiedy jestem sama na zmianie. Przychodzą dwie starsze kobiety, zamawiają dwie kawy latte i dwa kawałki ciasta. Włączam ekspres, kawy się robią a ja w tym czasie zanoszę Paniom ciasta. Położyłam talerzyki na stoliku i słyszę:
[K1]: Co mi tu Pani daje? Widelcem mam ciasto jeść? Pani jest normalna?
[J] To jest specjalny widelczyk do ciast, proszę Pani.
[K1] W domu tez je ciasto widelcem? Najpierw schabowego a potem może jeszcze tym samym deser je?
[J] Tak jak przed chwilą powiedziałam, to nie jest zwyczajny widelec. Mogę Paniom przynieść łyżeczki, jeśli tak będzie wygodniej.
[K1] NO RACZEJ!
Aha, no dobra. Gdy pierwszy raz byłam w kawiarni też się trochę zdziwiłam, że tym mam jeść. Biorę kawy, łyżeczki i podchodzę do stolika.
[J] Proszę bardzo, smacznego.
Już miałam odchodzić, ale..
[K1] Ja chciałam latte! Czemu to jest takie małe?
[J] Taka jest pojemność tej kawy, proszę Pani. Wszystkie pojemności dostępne są na tablicy znajdującej się nad kasą. Smacznego.
Podeszłam z powrotem do kasy, przy której zrobiła się już spora kolejka. Dużo zamówień, latam jak opętana robiąc jednocześnie desery, herbaty i kawę mrożoną (jednocześnie pilnując potrawy w piecu), gdy nagle woła mnie K1 słowami "cho no tu" (?!) myślałam właściwie, że to nie do mnie, że się przesłyszałam... Więc zignorowałam to i spokojnie robiłam swoje. Gdy wyjmowałam potrawę z pieca, poczułam ukłucie w plecy.
K1 weszła za ladę i postanowiła wbić mi długopis w ciało. Moja pierwsza myśl to "Aha, to jednak było do mnie..." Pani zażądała śmietanki w proszku do kawy, bo te latte jest okropne i ona tego nie wypije. Oczywiście śmietanki do kawy nie mieliśmy, co spotkało się z wielkim niezadowoleniem kobiety. Z wielkim fochem zgodziła się na mleko, mówiąc na odchodne:"Tego to jeszcze nie było, nie dość że kawa mała to jeszcze w kawiarni śmietanki w proszku nie ma. "Ostatni raz tu jestem".
Pojemność latte to 300 ml. Podawane jest w jednej z największych dostępnych szklanek.
Nosz kurrrde, ona myślała że ja jej dzbanek podam?
2. Ten sam dzień. Ruch ogromny. Przychodzi rodzinka: mama, tata, dwójka dzieci. Zamawiają jakieś lody, czarną kawę i karmelowe latte. Zapłacili, usiedli do stolika a mnie wtedy olśniło. Karmelowe latte? Jak to się ku*wa robi?! Nie miałam tego na szkoleniu. Kolejka ogromna, nie mam czasu dzwonić do szefowej, improwizacja. Mamy sos karmelowy, więc kombinacja sos+latte+bita śmietana powinna być w porządku. Zanoszę.
Oczywiście awantura. Na obrazku to wygląda inaczej, bita śmietana jest polana sosem a w tym przypadku nie, a w ogóle to inny kubek jest tutaj na zdjęciu. Aha.
Przeprosiłam wszystkich tłumacząc, że to mój pierwszy dzień i pierwsze latte karmelowe, obiecałam że zaraz zrobię nowe, na co Pan Tata uśmiechnął się i powiedział że nie szkodzi. Pani Mama jednak stwierdziła, że mogę sobie darować drugą kawę i to jest nie do pomyślenia, żeby taka obsługa była tutaj zatrudniona. Stolik obok siedziały Panie z historii pierwszej, które oczywiście dogadały się z Panią Mamą i we trójkę głośno komentowały mnie jak i całą kawiarnie.
Zaczęłam płakać, schowałam się gdzieś za ladą. Chciałam nawet dzwonić do szefowej, żeby przyjechała, bo ja odchodzę. Pan Tata zauważył mój stan, powiedział Wrednej Trójcy żeby się uspokoiły, bo to mój pierwszy dzień przecież i doprowadziły mnie do takiego stanu.. Na co
[K1] odparła: I dobrze jej tak, kawy nawet zrobić nie potrafi.
Gorszego pierwszego dnia pracy nie mogłam sobie wymarzyć. Teraz już podchodzę do tego z wielkim dystansem, ale wtedy byłam kompletnie załamana.
Piekielne historie zdarzają mi się codziennie, więc jeśli chcecie więcej - dajcie znać!
gastronomia
Nie mogę zrozumieć co jest dziwnego w podaniu do ciasta widelczyka deserowego, chyba on wlasnie sluzy do jedzenia ciasta.. czym te baby jedzą w domu ciasto, łyżką?
Odpowiedz@myszolow: Z wypowiedzi babska wynika, że tak :) Co za chamska hołota, nie wiedząca nawet, że istnieje coś takiego jak widelczyki do ciasta! A jak się nie wie, to się trzyma gębę na kłódkę i się uczy!
Odpowiedz@myszolow: Można było się upewnić: "Ale jak to tak, w domu też je Pani łyżką? Najpierw rosół potem może jeszcze tą samą deser?" ;)
Odpowiedz@myszolow: Moja teściowa na pierwszym oficjalnym wspólnym spotkaniu u mnie w domu, gdy zostały podane widelce do ciasta, krzyknęła głośno "ojej! Po co widelce?!". Ale mnie wtedy zdziwiła haha
Odpowiedz@myszolow: Może to jest jakaś regionalna kwestia. Nie wiem, u mnie też podawali zawsze widelczyki. Łyżeczki były tylko do herbaty/kawy lub płynnych/lekkich deserów.
Odpowiedz@myszolow: @ciotka: @inga: @CatGirl: Są ludzie i parapety. Więc drogie parapety, nie każdy musi wiedzieć że istnieją małe widelczyki do jedzenia deserów czy czegokolwiek. U mnie w rodzinie długo jedliśmy desery tylko łyżeczkami, bo tak było przyjęte no i nie mieliśmy widelczyków. Nie tłumaczę ani nie pochwalam zachowania piekielnych klientów z historii, jednakże sama niewiedza nie jest tak piekielna jak wyśmiewanie kogoś że nie wiedział.
Odpowiedz@myszolow: W domu jem łyżeczką ciasto, bo widelczyki poginęły w niewyjaśnionych dotąd okolicznościach. Podobno niektóre ciasta je się łyżeczką, inne widelcem a jeszcze do innych dodatkowo używa się nożyka. Chamskie było zachowanie kobiety. Jest takie powiedzenie "nie ma większego tyrana niż z chama zrobić pana". I tutaj doskonale się to sprawdza.
Odpowiedz@Bryanka: Szczerze to w mojej rodzinie i u wszystkich znajomych, weselach zawsze jadlo sie ciastko mala lyzeczka. Znajomym tez serwuje ciasta z lyzeczka i nikt nigdy nie zapytal o specjalny widelczyk. Nie wiem gdzie poraz pierwszy spotkalam sie z widelczykiem, ale pamietam, ze tez bylam zdziwiona. Widocznie nie jest to standard.
OdpowiedzA wiecie, że kiedyś łyżka była przedmiotem osobistym? Każdy miał swoją i nosił ją ze sobą idąc w gości. Długo też łyżka była jedynym rodzajem przyrządu używanym do jedzenia. Widelce i noże pojawiały się dopiero pod koniec XVI wieku, a i to tylko na dworze królewskim i u magnaterii i początkowo służyły wyłącznie do dzielenia pieczystego. Parweniusze spożywali potrawy za pomocą palców, tylko do zup używali łyżek. Stąd do dzisiaj spotykany zwyczaj spożywania za pomocą łyżek nie tylko ciast, ale też np. bigosu, pierogów, kaszy, ziemniaków tłuczonych, kluski, gołąbków etc.
OdpowiedzFomalhaut: Jak ja nie lubię jeść łyżką... A co do Twojej wypowiedzi, to pragnę tylko dodać, że na początku XIX wieku wprawdzie nóż i widelec były powszechnie używane na dworach, ale nakrywając do stołu kładło się jeden komplet i tylko co ważniejszym gościom zmieniano sztućce przy każdej potrawie. Reszta... niech wypowie się Karolina Nakwaska: "Proszę cię, każ odmieniać sztućce wszystkim. Jest coś niesmacznego, albo nawet obrzydliwego, jeść śmietankę łyżką od barszczu czy mącznik (deser taki) z rybim sosem." "Dwór wiejski", połowa dziewiętnastego wieku.
Odpowiedz@kojot_pedziwiatr: Szanowny parapecie: się nie wie, się nie mówi - nikt by słowa nie pisnął, gdyby babska nie DEMONSTROWAŁY swojej wyższości nad Bogu ducha winną dziewczyną. A tak w ogóle to nie zaczyna się zdania od "więc"
Odpowiedz@ciotka: przeciwnie, jak się nie wie się mówi - skoro nie wiedziały o możliwości używania widelczyków to mogły pomyśleć, że dziewczyna się zwyczajnie pomyliła. Zupełnie inną kwestią jest to w jaki chamski sposób zareagowały
OdpowiedzCiekawe jakie duze pija kawy w domu skoro 300 ml to malo
Odpowiedz@Patinka924: Półlitrowe. W kawiarni też takie kupisz. Całkiem normalna pojemność jak na latte czy czekoladę :).
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 3 maja 2016 o 22:33
Pollitrowe latte albo czekolada?? Gdzie coś takiego widziałaś?? Pytam z ciekawości, jestem dość często na kawie w różnych miastach ale pollitrowej nie widziałam nigdzie :)
Odpowiedz@freezerx: kubek Large w Coffeeheaven, jest chyba właśnie półlitrowy. Oczy wiście nie leją do pełna, bo przy Latte musi być miejsce na piankę.
Odpowiedz@freezerx: Costa coffee (dawne cofeeheaven) - duży kubek ma dokładnie 591 ml. W Starbucks duży ma 600 ml. W innych sieciówkach z wyborem wielkości kawy (mała, średnia duża) będzie podobnie.
Odpowiedz@Patinka924: Też mi się wydaje, że jak na latte 300 to trochę mało. To tylko taka większa szklanka.
Odpowiedz@sla: Dziś w radio słyszałam, że ktoś pozwał Starbunia w USA, że ich kawa nie ma 600 ml tylko ok. 400 a reszta to lód. Co więcej, jako, że to Stany to pewnie jeszcze Starbunio przegra.
Odpowiedz@helena: Śmiejecie się, że UE wszystko definiuje, ale pewnie mają dokładnie opracowaną definicję kawy latte właśnie na wypadek takich pozwów.
Odpowiedz@helena: W sumie coś w tym jest :D. Jak dorzucanie lodu do coli - 1/3 kubka to lód. Wystarczyłyby z 3 kostki, lecz przecież prościej jest wypełnić kubek lodem zamiast napojem.
OdpowiedzPłakać z powodu takiej bzdury. Trzeba się wziąć w garść i odpowiadać za nieprzygotowanie do pracy, jakim było niedowiedzenie się, jak robić karmelowe latte, a nie robić z siebie ofiarę...
Odpowiedz@2much: Łojojoj, i co jeszcze? Może powinna wynagrodzić szefostwu swoje "niedowiedzenie się" rezygnacją z dniówki?
Odpowiedz@2much: Yyy? To chyba szefostwo powinno odpowiadać za przygotowanie dziewczyny do pracy? A kolejna rzecz, której nie rozumiem to jedna osoba na zmianie - do wszystkiego - przy tak dużej liczbie klientów...
Odpowiedz@ZimnaBlondyna: i jeszcze zostawienie nowej pracownicy od razu pierwszego dnia samej - to już jest ze strony szefostwa albo głupota albo skrajne sknerstwo
OdpowiedzTo jest nie do pomyślenia, żeby w takim miejscu pracowała jedna osoba. Szczególnie, że do wykonania niektórych czynności trzeba opuścić sklep.
Odpowiedz@cysiek: pewnie za najniższą krajową jeszcze lub na gównoumowie. Cóż,nikt nie lubi płacić podatków
OdpowiedzTeż tak uważam, dlatego mam nadzieję że już niedługo będę miała zaszczyt opuścić to miejsce. :)
Odpowiedz@cysiek: Nie trawię sklepów "wszystko w jednym". Szlag mnie bierze gdy przyszedłem coś kupić do Żabki i stoję 5 minut przed pustą kasą bo Pani sprzedawczyni musi zrobić dwa hotdogi dla klientów. A na ścianie budynku w którym jest Żabka jest "chińczyk", "pizza" oraz "meksykańczyk". Ech...
Odpowiedz@kojot_pedziwiatr: Też kilka razy o tym tu wspominałem. Na pocztę idę, żeby wysłać list, a nie po skarpetki i krzyżówki, do kawiarni na kawę i ewentualnie ciastko, a nie na trzydaniowy obiad. A już lokale podobne temu, w którym pracuje autorka omijam szerokim łukiem. Nie jestem fanem przybytków w typie Starbunia i Mcdonalda, ale tam mają przynajmniej sensowną organizację pracy.
OdpowiedzPanie widocznie piją kawę "we wiaderku", a ciastko jedzą kopyścią. Nie ma się co denerwować. Są ludzie i taborety. I tych drugich jest niestety coraz więcej.
OdpowiedzSzefowie też super,powinni przynajmniej obserwować kilka dni czy sobie radzi
Odpowiedz@Czarnechmury: a kto by sobie radzil w ogole przy takim nawale pracy?
OdpowiedzJako klient oczekuje, ze personel powinien naturalnie wiedziec, jak przygotowac WSZYSTKIE bedace na MENU proponowane napoje, czy potrawy, a nie tlumaczyc niewiedze niewystarczajacym przygotowaniem do wykonywania zawodu. Jak sie nie ma WYSTARCZAJACEGO pojecia o czyms, to powinno sie zaczac pracowac SAMODZIELNIE dopiero po odpowiednim wyksztalceniu w obranym kierunku.
Odpowiedz@ZaglobaOnufry: Jak dla mnie najbardziej piekielny jest szef, który zostawił samą dziewczynę, która nie wszystko jeszcze umiała. W kilka godzin nie da się nauczyć wszystkiego. Ale to nie wina autorki. A klient czy nie, powinien pamiętać że jest się tylko człowiekiem i można czegoś jeszcze nie umieć. Kilka razy zdarzyło mi się coś robić po raz przy kliencie, zazwyczaj dodawałam że wcześniej tego nie robiłam dlatego zajmuje mi to więcej czasu niż zwykle i nigdy mi się nie zdarzyło by ktoś mnie obrażał z tego powodu.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 4 maja 2016 o 0:47
@ZaglobaOnufry: "Naturalnie" to personel pewnie wie, jak oddychać i chodzić ;) Z tego, co jest wymagane w pracy powinien pracownika przeszkolić pracodawca. To nie "przygotowanie do wykonywania zawodu" - a do pracy na tym stanowisku u danego pracodawcy, przecież karmelowa latte to nie obsługa kasy fiskalnej, żeby wszędzie wyglądała tak samo. PS. I co to za dziwna MANIERA wykorzystywania w PRZYPADKOWYCH miejscach capslocka?
Odpowiedz@ZaglobaOnufry: Przypomnij sobie swój pierwszy dzień w pracy. No ale ty przecież nie pracujesz, nie zniżysz się do tego. Wolisz pisać głupoty na Piekielnych.
Odpowiedz@inga: Zgadzam się z tym co napisałaś poza jedną rzeczą. Skoro pisanie komentarza nie daje możliwości podkreślenia czy pogrubienia słów, które chcemy szczególnie podkreślić to jak inaczej je zaakcentować? Jak by nie patrzeć zrobiłaś tak samo. Nawet jeśli miało to mieć wydźwięk ironiczny.
Odpowiedz@Takako: Oczywiście, że to nie wina autorki. Ale tym bardziej nie jest to wina klientów, a do nich autorka właśnie wydaje się mieć o to pretensje.
Odpowiedz@Jorn: Co innego zniecierpliwienie a co innego brak szacunku w stronę autorki.
Odpowiedz@Toyota_Hilux: Pracuje moze wiecej niz ty, a nie probowalbym wykonywac jakis n.p. zabieg, ktorego nigdy jeszcze nie robilem, bo mogloby sie to zle skonczyc. A narratorka probowala, mimo, ze o wykonaniu nie miala pojecia. To jest to, czego jako klient oczekuje - czyli personel powinie znac swoje granice i jak klient zamawia cos, o czym pracownik nie ma pojecia, to powinien ten sie przyznac, a nie krecic. Kazdy klient by to (moze) zrozumial. Niezalezne jest to od branzy.
Odpowiedz@ZaglobaOnufry: No popatrz, skoro jesteś lekarzem to szkoda że poza wiedzą medyczną nie liznąłeś nawet minimum kultury. A tu sytuacja była inna - dziewczyna nie zorientowała się o jaką kawę chodzi podczas przyjmowania zamówienia, zdała sobie z tego sprawę dopiero później, a w takiej sytuacji podejście do stolika i powiedzenie że bardzo mi przykro, ale jednak nie umiem zrobić tej kawy to jakby nie patrzeć robienie z siebie idioty. A w końcu mówimy o głupiej kawie z sosem karmelowym a nie Bóg-wie-czym, tu można sobie w takiej sytuacji pozwolić na pewną improwizację (w ogóle jak można to porównywać z wykonywaniem zabiegów? Te sytuacje mają się do siebie absolutnie nijak).
Odpowiedz@ZaglobaOnufry: "nie probowalbym wykonywac jakis n.p. zabieg, ktorego nigdy jeszcze nie robilem" Czyli nie wykonujesz żadnych zabiegów, bo aby je wykonać, musiałbyś je wykonać wcześniej :) Wybornie.
OdpowiedzMoja droga. Odpowiedz mi tylko na trzy pytania. Ile godzin dziennie ty tam pracujesz? Ile łaskawy właściciel płaci ci do ręki? Kiedy, na litość boską, masz czas na sikanie? Jeśli odpowiedzi brzmią, kolejno... Dużo Mało Wcale - rzuć ty w diabły tę robotę i szukaj czegoś normalnego.
Odpowiedz@Armagedon: Ja bym do tych pytań dodała "Polska A czy B" i "Jaki jest poziom bezrobocia w regionie", dopiero potem można szafować "weź se rzuć i szukaj".
OdpowiedzNie do końca tak brzmią, w konkretnych porach dnia zdarza się, że nie ma klientów (co najwyżej kilku po gazetę) i wtedy mogę wyjść po towar i do toalety. Co nie zmienia faktu, że przerwy nie mam i muszę wykorzystywać okazję. Dobra uwaga yannika, bezrobocie u mnie spore, właszcza u kobiet. W moim regionie pracują głównie mężczyźni w jednym zawodzie, zarabiają(wlasciwie zarabiali) wystarczająco by
OdpowiedzBy żona nie musiała pracować, więc niestety wielu stanowisk pracy dla kobiet nie ma, ja oczywiście na stałę tu nie zostanę. W czasie pracy w tym miejscu ciągle szukam następnej.
OdpowiedzTwoja historia powinna zakonczyc sie jeszcze przed tymi dwoma punktami. Piekielne jest to, ze jestes sama w takim miejscu wykonujac prace za 4 jak nie wiecej osob.
Odpowiedz"Na zmianie jest jedna osoba" "...która jest odpowiedzialna za sprzedaż, obsługę klienta, przygotowywanie kaw, koktajli, deserów, hamburgerów itd. Do tego należy wliczyć oczywiście sprzątanie i zmywanie" "liczbę łyżeczek mamy ograniczoną" Te trzy akapity spokojnie mogłyby robić za jedną piekielną historię - o *ujowym szefostwie i januszach biznesu.
Odpowiedza piekielny szef pewnie myślał, że zatrudnił, krzyżówkę człowieka z ośmiornicą http://321clean.co.uk/resources/OCTOPUS%20LADY.jpg
OdpowiedzWidać, że babki nieźle zakompleksione były i próbowały leczyć te swoje kompleksy poprzez chamskie traktowanie Ciebie.
OdpowiedzI Ty sama jedna robisz to wszystko? Jak rozumiem w momencie kiedy ktoś ukradnie coś ze sklepu bo Ty np myłaś w tym czasie naczynia/poszłaś po łyżeczki itp. to straty pokrywasz z własnej kieszeni? I pracujesz zapewne na um. zlecenie za 1500 na rękę? Jeśli tak, to bardziej piekielny od wszystkich klientów razem wziętych jest twój pracodawca, który zwyczajnie nie szanuje ludzi których zatrudnia. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że czasy mamy takie, że na Twoje miejsce za pewne znalazłoby się wiele innych kobiet. Ja wiem, że łatwo powiedzieć "rzucaj pracę i szukaj czegoś lepszego" ale szukaj. Prędzej czy później na pewno coś znajdziesz.
OdpowiedzNie pokrywam, tzn. do tej pory się tak nie zdarzyło. Przypuszczam, że mieścimy się zawsze w ustalonej kwocie możliwych strat. Pracuję na zleceniu, ale to dodatkowa praca do której nagła sytuacja życiowa mnie zmusiła, więc nie czuję się z tym aż tak źle, ale gdybym pracowała tam na stałę.. Moja pewność siebie i świadomość własnej wartości pewnie mocno by spadły. Oczywiście, że szukam!
OdpowiedzLatte z bitej śmietany? Serio? Hyhyhyhy
Odpowiedz@mirelka182: Eee? Latte Z bitą śmietaną.
OdpowiedzCzasami się zastanawiam czy ludzie są tacy ciągle, czy tylko jak wychodzą z domu i poczują trochę "władzy" (tzn. są klientami i ktoś ich obsługuje). A może po prostu trzeba trochę popracować w obsłudze klienta, żeby nabrać ogłady i zachowywać się jak człowiek, a nie burak.
Odpowiedzna "cho no tu" tez bym nie zareagowala, nawet wiedzac, ze to do mnie zawsze jak takie Grazyny czy Janusze czestowaly mnie tekstem "wiecej tu nie przyjde" cisnelo mi sie na usta " i na cale szczescie"
OdpowiedzA czy już dotknięcie długopisem nie jest traktowane jako naruszenie nietykalności cielesnej?
OdpowiedzA czego spodziewacie się po klientach w społeczeństwie, które za szczyt elegancji uważa wyjście do baru, gdzie do wyboru jest kilka gotowych potraw typu "smażona szczecina" plus frytki podawane na kawałku tektury. I na dodatek trzeb jeść "palcyma".
Odpowiedz