Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Przed wakacjami ubiegłego roku udało mi się zdać egzamin na prawo jazdy.…

Przed wakacjami ubiegłego roku udało mi się zdać egzamin na prawo jazdy. Istotne jest to, że za drugim razem, wiedziałam, że to ewidentnie mój błąd (wymuszenie pierwszeństwa), ale wyciągnęłam z tego wnioski i dzięki temu uważam bardziej i jeżdżę ostrożniej, dzięki temu drugi egzamin zdałam od razu bez żadnego błędu. Piekielni w tej historii są znajomi z mojego rocznika, którzy również zdali i jeżdżą.

1. Istnieje coś takiego jak zasada ograniczonego zaufania. Wiem, że przesadna ostrożność też nie jest dobra, ale czasami warto rzucić okiem, czy mimo tego, że faktycznie mamy drogę z pierwszeństwem, ktoś drugi się nie zagapi/nie respektuje przepisów.

Tylko że 3/4 znajomych nie jest w stanie tego pojąć i cały czas opowiadają o wypadkach, kiedy ktoś wjechał im w bok samochodu. Nie byłoby w tym nic piekielnego, gdyby nie to, że w każdym przypadku sytuację przewidzieli. Już było wiadomo, że dojdzie do zderzenia, jednak po co zdejmować nogę z gazu, skoro jestem na drodze z pierwszeństwem? Wyklepie się, he he. Mało tego, kolega widział, że mężczyzna się nie zatrzyma i celowo dodał gazu, bo ostatnio po pijaku zarysował bok, więc było mu to na rękę. Mi tylko szkoda stresu rodziców, że kolejny wypadek. Wiem, że błąd leży po stronie osoby, która wypadek spowodowała, ale dlaczego nie uniknąć takiej sytuacji, skoro na 100% było można?

2. Picie/jaranie i prowadzenie. To powtarza się non stop, jednak nigdy nie było mi dane zareagować, ponieważ dowiadywałam się o tym po fakcie, z opowieści. Pijany kolega skasował samochód mężczyźnie jadącemu z trójką dzieci. Dzięki Bogu, nic się nie stało. Inny, również pijany, potracił kobietę na pasach, po czym uciekł, a dopiero kiedy miał pewność, że wytrzeźwiał, przyznał się do tego, tłumacząc się policji szokiem. Koleżanki tak samo, piją i jadą, chociaż tu póki co obyło się bez wypadków. W każdej sytuacji rozprawa sądowa kończyła się cudem bez większych konsekwencji dla kolegów.

3. Przekraczanie prędkości. Ja rozumiem, że zdarza się przekroczyć o 5-10 km/h w terenie zabudowanym przez zwykle gapiostwo lub brak ruchu. Ale jeździć w biały dzień 100 km/h po mieście, gdzie pełno pieszych, a co rusz szkoła/przedszkole? Sama byłam świadkiem, jak dziewczyna jechała z taką prędkością, że gdybym nie złapała dziewczynki za plecak, prawdopodobnie musiałabym składać zeznania w sprawie śmiertelnego potrącenia.

4. Skoro zabrali mi prawko, to dlaczego mam nie jeździć bez?

5. Jadę z koleżanką, ciemno jest, więc włączone długie światła. Zauważam jadący samochód, więc przypominam jej o zmianie, bo widzę, że tego nie robi. A ona tłumaczy, że w zasadzie ona nie zmienia świateł, bo musiałaby zwolnić, żeby namacać wyłącznik, a jak zwolnić, to i zmienić bieg, a ona tego nie lubi, no i samochód już zdąży ją minąć, więc się nie opłaca. Poza tym tak jest jaśniej, bo przecież lepiej widać, prawda? No nie, nieprawda. Kierowca tamtego samochodu zatrzymał się i poczekał, aż przejedziemy.

6. Przytyki do mnie, że się nie znam, a w ogóle to ja nie umiem jeździć, bo zdałam za drugim razem. Bo mam swój samochód i nie rozumiem co to znaczy móc się wyszaleć, kiedy oni dostaną od rodziców. A tak w ogóle to po co słuchać kobiety, a ja nią przecież jestem, a kobieta = głupota/śmierć na drodze.

Chciałabym, żeby ta historia była przesadzona, ale nie jest. Jestem twardym wyznawcą, że nawet po jednym piwie za kierownicę nie wsiądę, a jeśli zdarza mi się wypić więcej niż zwykle, następnego dnia też nie wsiadam. Jestem przez to wyśmiewana, bo co komu się stanie po jednym piwie? Fakt, po jednym nie czuję nic. A mimo to, ja, idiotka, nie jadę. Prędkość co prawda zdarza mi się przekraczać, przyznaję bez bicia, lecz na ekspresówkach/autostradach i wtedy kiedy wiem, że "mogę". Owszem, mimo młodego wieku mam swój samochód, lecz czy to mnie w jakiś sposób dyskwalifikuje od udzielania rad?

Przez takie osoby młodzi kierowcy są postrzegani jako największe zło, które w dodatku nie potrafi jeździć. A ja naprawdę nie uważam, żebym tego nie potrafiła i kocham jeździć i często robię to dla zwykłej przyjemności, robię za kierowcę na imprezach, bo zdecydowanie wolę prowadzić niż pić, ale zaczynam się bać. Bać, że takich kierowców może być więcej. Wtedy co z tego, że ja jadę prawidłowo, skoro mogę w skrajnym przypadku stracić życie przez takiego "kozaka"?

Debilizm, głupota, kretynizm.

młodzi_kierowcy

by kaska1402
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar konto usunięte
41 41

Maaatko, ludzie, którzy muszą zwolnić żeby "namacać" włącznik świateł, nie powinni prowadzić na drogach publicznych. Ludzie, którzy używają samochodu, żeby się "wyszaleć" na drogach publicznych, też nie powinni. I nie przejmuj się zdawaniem za drugim razem. Ja zdałam za drugim ćwierć wieku temu, w czasach, gdy wszyscy zdawali za pierwszym. A teraz jeżdżę praktycznie zawodowo ;)

Odpowiedz
avatar RudaPaskuda
6 14

@JaNina: ja zdałam za piątym, a wiele osób uważa, że jestem najostrożniejszym kierowcą, z jakim jechali. Pewnie dlatego, że zaczęłam jeździć dopiero w ciąży, czyli zawsze jadę z dzieckiem, teraz już siedzącym w foteliku. I dlatego zawsze stosuję zasadę ograniczonego zaufania - bo to, że ja jadę przepisowo nie odda nikomu zdrowia/życia jeśli będę miała wypadek z winy innego kierowcy. Z naprawianiem sobie śladów własnego gapiostwa przez nacinanie innych kierowców spotykam się niestety nagminnie. Mnie by było szkoda czasu i nerwów na świadome prowokowanie stłuczek, żeby cudzy ubezpieczyciel zapłacił za poprawki... I bardzo się cieszę, że nie znam nikogo wsiadającego za kółko po alkoholu, bo pewnie wyszłabym na zdrajcę zabierającego kluczyki /dzwoniącego na policję. Jazda po alkoholu jest koszmarną nieodpowiedzialnością.

Odpowiedz
avatar Ara
40 40

Napiszę Ci całkiem szczerze - pomyśl nad zmianą znajomych. Bo bycie nieodpowiedzialnym kierowcą to jedno, ale wiele z opisanych przez Ciebie zachowań świadczy o tym, że oni są po prostu złymi ludźmi.

Odpowiedz
avatar mahisna
14 14

@Ara: Jestem chyba o dekadę starsza od Autorki i zakładam, że wśród moich znajomych jest więcej kierowców - nie znam ani jednego przypadku, kiedy którykolwiek z nich usiadł za kierownicą po wypiciu alkoholu. Znam dwie osoby, które kierowały będąc na "kacu", co moim zdaniem było skrajnie nieodpowiedzialne. Nie wiem czy przypadek Autorki jest wyjątkowy i taki "traf" z tymi znajomymi, ale jeśli rzeczywiście młodzi kierowcy mają teraz takie podejście do prowadzenia pojazdów, to podobne postawy powinno się zdecydowanie piętnować i koniecznie zgłaszać.

Odpowiedz
avatar Habiel
7 7

@mahisna: Ja znam jedną, która wsiadła po pijaku. Mój "wuj", który stał się psychiczny, bo uderzenie poszło w części mózgu, odpowiadające za "percepcje świata", a facet, który go do tej jazdy namawiał (chciał podwózki) wącha kwiatki od spodu.

Odpowiedz
avatar inga
3 7

@mahisna: To zależy jeszcze od tego, gdzie mieszka autorka. Jeśli na wsi - to niestety dość prawdopodobne. W mieście, jak popijesz wieczorem i/lub do rana nie wytrzeźwiejesz jedziesz komunikacją publiczną albo taksówką. Na wsi inaczej niż autem/skuterem/na rowerze nigdzie się nie dostaniesz, zresztą "co to jest 5 km, po znanej trasie, to i z zamkniętymi oczami dam radę" więc przyzwolenie na jazdę pod wpływem jest znacznie większe. Pamiętam, jak na pewnym wiejskim weselu byłam jedyną niepijącą. Wszyscy uczestnicy po imprezie rozjechali się autami do domów. Policji jak zawsze zapłacono, żeby niczego nie zauważyła, ale sam fakt wożenia dzieci w nocy i po pijaku dla nikogo nie był problemem.

Odpowiedz
avatar Ankablanka
1 1

@inga: Ta bardzo ciekawe. Mieszkam na wsi i uwierz mi, że tu jak ktoś by się dowiedział, że jeździsz po pijaku to masz przewalone do końca życia :) Autorka ma kiepskich znajomych i tyle

Odpowiedz
avatar konto usunięte
3 25

A co do jednego piwa - moim zdaniem faktycznie po jednym piwie nic się nie dzieje. W Polsce oczywiście nie wypijam nawet tego jednego by nie stracić prawa jazdy, ale w krajach, gdzie jest dopuszczalne 0,5 promila często zdarza mi się wypić małe piwo (0,3) do obiadu albo lampkę wina i normalnie jechać bo to jest tam legalne. Duży chłop spokojnie może wypić w Niemczech piwo 0,5 i nie bedzie miał tego pół promila. Oczywiście zwykłe, a nie jakąś imperial IPA.

Odpowiedz
avatar gzygza
0 2

@JaNina: Tylko, że w Niemczech kiedy dojdzie do wypadku, nawet nie z Twojej winy, a będziesz miał nawet te mniej niż 0,5, ale jednak jakąś cząstkę alkoholu w wydychanym powietrzu, to policja stwierdzi, że jest to Twoja wina. Lepiej nie ryzykować.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
11 15

Mam prawo jazdy od trzydziestu lat i od momentu gdy je zdałem, jeżdżę prawie każdego dnia, za kierownicą osobówki, ciężarówki lub motocykla. Każdy z podanych przez Ciebie przykładów mrozi krew w żyłach... Nie spotkałem żadnego z podobnych w czasach młodości - może za komuny lepiej szkolili, a może po prostu młodzież była mniej skretyniała...

Odpowiedz
avatar Ara
4 10

@Bestatter: Za komuny mniej osób mogło sobie pozwolić na samochód. To raz. A dwa - troszkę przesadzasz, bo zarówno wtedy jak i teraz zdarzały się wypadki po pijaku i ucieczka z miejsca wypadku. A że rzadziej - patrz punkt pierwszy.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
2 4

@Ara: Nie spotkałem żadnego w czasach młodości, czyli spoglądałem na przyjaciół i znajomych królika, którzy ta prawa, jak i automobile mieli. A że za komuny lepiej (zestawienie tych słów mnie mierzi) szkolili to fakt bezsporny. Od tamtych czasów, świat motoryzacji zmienił się całkowicie, zaś system szkoleń nie, poz tym, iż zamiast LOK-u, powstało pierdylion firm i firemek prywatnych. Onegdaj, świeżo upieczony kierownik malucha miał czas i możliwości nabrać wprawy, gdyż pojazdów było mało. Dzisiaj, równie niewiele potrafiący, dumny posiadacz prawka, tonie w rzece pojazdów. Żart. Co do wypadków - było ich od groma, przy wyższej śmiertelności. Psikus w tym, iż tak w dajmy na to golfie, jak i maluchu, strefa zgniotu kończy sie na silniku.

Odpowiedz
avatar Grav
19 19

Co do punktu pierwszego - byłabyś zaskoczona jak wiele osób naprawia swoje własne uszkodzenia za cudze pieniążki polując na sieroty, które jadą nie patrząc na znaki i ładują się z podporządkowanej. A reszta to czysty brak wyobraźni. Zaś babka od namacania wyłącznika długich bije wszelkie rekordy - czy z tego samego powodu nie włącza w ogóle kierunkowskazów? :)

Odpowiedz
avatar RudaPaskuda
15 15

@Grav: jak tak sobie jeżdżę samochodem to mam często wrażenie, że niektórzy kierowcy a)nie marnują czasu na kierunkowskazy - bo przecież oni wiedzą dokąd jadą; b)nie wiedzą gdzie się owe mityczne kierunkowskazy włącza ; c)samochody mają wadę fabryczną - kierunkowskazów brak.

Odpowiedz
avatar SunnyBaby
15 15

@Grav: Jeśli ta panienka taki ma refleks i szybkość ogarniania sytuacji, że aby wyłączyć długie musi zwolnić, wrzucić odpowiedni bieg, czego przecież nie lubi (a może nie umie?), obczaić gdzie ma wyłącznik to ja nie chcę wiedzieć co by się stało w naprawdę podbramkowej sytuacji...

Odpowiedz
avatar konto usunięte
6 6

"Chciałabym, żeby ta historia była przesadzona, ale nie jest." Nie jest. Też stety niestety mam takich "kumpli"- za kółko najbardziej ciągnie ich jak się spotkają i sobie wypiją kieliszek, względnie dwa, względnie całą butelkę. Wtedy wszyscy są baaardzo skorzy do jazdy, szczególnie, że kluczyki "to ja dostaję zawsze od starych hehe". Dla jednego skończyło się to w momencie, kiedy wziął zatankował się w domu z kolegami i wystrzelili furą na drogę. I się wbili w drzewo gdzieś 100km od domu żeby uniknąć zabicia jakiejś kobiety. Fura do kasacji, sprawa się toczyła- nie wiem czy gnojek wtedy otrzeźwiał i zdał sobie sprawę jakiego gnoju sobie narobił, czy w domu go uświadomili pasem, ale od tego momentu nie wziął żadnego alkoholu do ust. Co innego, że to co opisujesz w historii- zwalnianie, bo nie potrafisz "wymacać" przełącznika świateł, naprawianie sobie auta metodą "na frajera", w ogóle celowa uparta jazda na zderzenie "bo ja mam pierwszeństwo", jazda po zabraniu prawa jazdy i w końcu przekraczanie prędkości- to wszystko dyskwalifikuje człowieka jako kierowcę, bo to jest idealny dowód na to, że "kierowca" po prostu nie myśli lub nie ma wystarczających "umiejętności" (fakt- bo żeby oderwać jedną rękę od kierownicy i wyczuć na drążku przełącznik to trzeba mieć jakieś nieziemskie zdolności manualne). P.S. ja zdałem za 4. razem. I co z tego? Czy jeżdżę jakoś gorzej od tych kumpli którzy pozdawali za pierwszym i potem w ekstazie gonili po klasie jak kot z pęcherzem każdemu podtykali plastik pod nos? Nie. Czy oni jeżdżą jakoś lepiej ode mnie? Też mi się nie wydaje. Ot- prawdziwym testem i tak zawsze będzie pierwszy samodzielny wyjazd- wszystkie te egzaminy w takiej formie, w jakiej są obecnie można kant dupy potłuc- tyle są warte. Nie mówiąc o obiektywizmie i celowym uwalaniu żeby sobie dorobić.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 2 razy. Ostatnia modyfikacja: 2 maja 2016 o 23:29

avatar KoparkaApokalipsy
10 10

Podziwiam ludzi, którzy są w stanie w ułamku sekundy zdecydować, by nie uniknąć kolizji, bo naprawa samochodu za pieniądze sprawcy im się opłaca. Muszą mieć chyba cwaniactwo ustawione jako defaultowe zachowanie, że robią to odruchowo.

Odpowiedz
avatar beeppp
6 6

bo prawo jazdy powinno być przywilejem, a nie obowiązkiem ludzi którzy jadą po pijaku/spaleni itp należałoby traktować w świetle prawa jako morderców działających z premedytacją

Odpowiedz
avatar Grav
8 8

@beeppp: Nie jestem pewien, czy przytoczę właściwy kraj, ale albo w Holandii albo w Danii mają na to fajne rozwiązanie: przepadek mienia. Prowadzisz na bani? Oddajesz samochód. Samochód jest w połowie własnością małżonka? Tracisz swoją połowę na rzecz małżonka i bulisz drugą połowę wartości państwu. Jedziesz wypożyczonym? Płacisz całą wartość. Plus drakoński mandat.

Odpowiedz
avatar PiekielnyDiablik
6 6

Chyba pomyliłaś adres; ta historia, tylko uzupełniona o nazwiska, adresy i numery rejestracje, powinna zostać wysłana do odpowiedniego Wydział Ruchu Drogowego Policji. Ja wiem, że to nieładnie kapować na znajomych, ale jeśli sprowadzają niebezpieczeństwo powszechne...

Odpowiedz
avatar singri
4 4

Ładnie, bardzo ładnie. Są rzeczy, których się nie puszcza płazem. Jakbym wiedziała na pewno o tym, że ktoś się np. nad dzieckiem znęca to bym nie patrzyła - koleżanka, kuzynka, czy siostra rodzona.

Odpowiedz
avatar Doombringerpl
0 0

@PiekielnyDiablik: tutaj mam jednak mała wątpliwość. Jakie autorka ma podstawy do zgłoszenia tego na do WRD? gościa po pijaku z jego opowieści? a może koloryzuje żeby zaszpanować wśród kolegów? Tego co naprawia auto "na frajera"? jak policji zechce się działać to dostanie 100 zł za to, ze nie unikną wypadku choć mógł, ale sprawa po czasie jest mocno wątpliwa. Jazda na długich? j/w Póki przez długie gość z naprzeciwka nie spowodował wypadku, nikt się tym nie zajmie. Podczas zeznań będzie słowo kontra słowo. Kierowca oślepiony nawet nie wie kto go oślepił a autorka też zapewne nie znajdzie gościa. Niestety takie jest życie. Poza tym trzeba jeszcze liczyć się z zemstą "byłych znajomych" bo w świetle prawa mają możliwość dowiedzieć się kto ich zakapował.

Odpowiedz
avatar kojot_pedziwiatr
1 1

Od 10 lat mam prawko. Notorycznie przekraczam dozwoloną prędkość o 10-30 km/h, przeważnie z premedytacją. Czasami trudno jechać te 50/80 km/h gdy absolutnie wszyscy jadą szybciej o przynajmniej 10 km/h. Czasami uparcie jadę z dozwoloną. Przestrzegam znaków pionowych i poziomych. Z pewnymi wyjątkami, gdy linie ciągłe są w nieżyciowych miejscach (rondo Marsa) albo jest gigantyczny korek i nikomu nie zagrożę wjeżdżając na kratkę. Wiem że kiedyś się doigram, czy to stłuczką czy to mandatem. Stłuczki jeszcze nie miałem, a mandat płaciłem za przechodzenie w niedozwolonym miejscu lub fotoradar. Czy jestem piratem drogowym?

Odpowiedz
avatar magic1948
0 0

@kojot_pedziwiatr: TAK! Obyś sczezł w czeluściach piekieł! :)

Odpowiedz
avatar imhotep
0 2

"Istotne jest to, że za drugim razem, wiedziałam że to ewidentne mój błąd (wymuszenie pierwszeństwa), ale wyciągnęłam z tego wnioski i dzięki temu uważam bardziej i jeżdzę ostrożniej, dzięki temu drugi egzamin zdałam od razu bez żadnego błędu." - czyli za drugim razem wymusiłaś pierwszeństwo i jednocześnie zdałaś?

Odpowiedz
avatar kaska1402
0 0

@imhotep: nie nie, źle sformułowałam zdanie. Wymuszenie było na pierwszym egzaminie, drugi zdany bez problemu ;)

Odpowiedz
avatar polaquita
0 0

to częste, że ludzie mający porysowane auta pozwalają w siebie wjechać, bo pomalują auto na koszt OC sprawcy.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
1 1

Przez taką "koleżankę" jak w punkcie 5 przywaliłem w dzika, bo komuś świateł się nie chciało zmieniać, ponadto "bo musiałaby zwolnić, żeby namacać wyłącznik, a jak zwolnić, to i zmienić bieg, a ona tego nie lubi, no i samochód już zdąży ją minąć [...]" Proszę, niech schowa prawo jazdy do szafki i nigdy go nie wyciąga, niech korzysta z komunikacji miejskiej, bo jeśli tak robi, to tylko stwarza zagrożenie (nie mam na myśli tej jednej sytuacji, ale skoro musi tyle czynności wykonać, mimo że jest tu ruch dłonią, to strach pomyśleć, co musi zrobić przy innych czynnościach). Co do alkoholu, wyznaję zasadę, że co stworzył człowiek, to dla człowieka, ale w życiu bym nie wsiadł za kierownicę nawet po kropli piwa, pewnie pomyślicie, że przesadzam, i słusznie zresztą, ale wolę nie kusić losu ani nie spotykać się ze sw. Piotrem. Historia dostaje ode mnie łapkę w górę, bo rzeczywiście jest piekielna.

Odpowiedz
avatar Doombringerpl
0 0

Temat sposobu jazdy polskich kierowców, tych młodych i tych starszych, to temat rzeka. Mnie kiedyś zasadę ograniczonego zaufania przedstawił ojciec. "Jeździj tak jakby każdy kierowca chciał Cię zabić" Zawsze uważałem, ze to przesada. Nie, to jest fakt. Jeżdżę dopiero ok 9 lat. Nie jeżdżę zawodowo ale ponad 200 tys mam już na koncie. Wymuszenia, zajeżdżanie wyprzedzanie na podwójnej ciągłej i spychanie do rowu bo przecież na czołówkę nie pojedzie - to wszystko miałem okazję przeżyć. Oczywiście drugą stronę medalu też. Kierowca, który na ograniczeniu 50 km/h w warunkach lata jedzie 30 km/h i z taką samą prędkością przejeżdża na czerwonym, które zapaliło się 5 sekund wcześniej. Ludzie, którzy nie wiedzą co na drodze właściwie robią. Ludzie, którzy uważają, ze jak mają nowiuteńkie BMW to przepisy ich nie dotyczą i są gotowi bronic swoich racji tym co wpadnie w ręce. No i policja, która zamiast nabijać kasę na takich zachowaniach, czai się po krzakach bo wygodniej. Do tego, co już nie raz udowodnili także nie raz nie powinni prowadzić aut. Co do znajomych. Radzę poszukać innych bo znając życie jak dojdzie do tragedii to będą gotowi zwalić winę na Ciebie ja się da. Jeśli chodzi o unikanie zdarzeń drogowych. Jest na to przepis. Ale policja często bierze w obronę "poszkodowanego" nie sprawdzając, czy przypadkiem nie zrobił tego specjalnie. Choć w gruncie rzeczy sprawca swój mandat dostanie. co do pijanych uciekinierów. Nie wiem skąd nadajesz ale macie wyjątkową policję skoro sprawcę wypadku, który zgłasza się po pewnym czasie, traktują ulgowo. Po pierwsze to jest ucieczka z miejsca wypadku i jest to przestępstwo, za które powinien stracić prawko. Po drugie w takim wypadku zazwyczaj zachodzi podejrzenie odurzenia i na dobrą sprawę sąd 24h powinien zarządzić pobranie krwi jeśli delikwent się nie zgadza sam. A we krwi pozostają produkty metabolizmu alkoholu. I nie uchodzą z organizmu tak szybko jak paruje alkohol.

Odpowiedz
avatar thornley
0 0

To mi przypomniało bardzo smutne wieści, które niedawno usłyszałem. W wieku może siedmiu, ośmiu lat poznałem kolegę, dwa lata starszego ode mnie. Jakoś się złożyło, że interesowaliśmy się tymi samymi rzeczami: graliśmy w te same gry, słuchaliśmy tej samej muzyki, oglądaliśmy te same filmy. Od razu staliśmy się kumplami. Z czasem zaczęliśmy się interesować motoryzacją. Ja zawsze byłem tłukiem w tych sprawach, ale widocznie on wszystko pięknie ogarniał. Nawet wybrał się do zawodówki- chciał być mechanikiem. Znaliśmy się bardzo długo, chodziliśmy do tej samej klasy, (dwa razy nie dostał promocji) ale pod koniec gimnazjum poznaliśmy bardzo głupich ludzi. Chwalili się jak to dużo nie wypili na ostatnim melo i tak dalej, wiecie, GIMNAZJUM. Jednak on zaczął z nimi co raz częściej gadać, aż w końcu się z nimi zakumplował. No i nasze drogi się rozeszły, ale nadal trzymaliśmy dobry kontakt. Koniec końców ja wybrałem się do liceum, a on do zawodówki, razem z nowymi przyjaciółmi. Wtedy zaczęło się robić co raz dziwniej: zdał egzamin na prawko ponoć za pierwszym razem, ale od innych kolegów zasłyszałem, że nie stroni od alkoholu. Zacząłem go uważniej obserwować i faktycznie, czasami wracał ze szkoły kompletnie pijany. Na sylwestra mieliśmy spotkanie starych klas, czyli cała nasza paczka z podstawówki zebrała się w jedną imprezę. Jakoś rzuciłem temat o prowadzeniu samochodu po pijanemu. Wtedy mój kumpel powiedział, że to nic złego jak się "hypnie szota" przed jazdą, a później hardo trzymał się tej zasady. Twierdził, że bezpieczeństwo jest dla słabych. Na Facebooka wstawiał zdjęcia, jak prowadzi auto jednocześnie popijając Piasta. Tak, reagowaliśmy. Za każdym razem jak wsiadał do auta przy nas, pytaliśmy go, czy nie jest aby pijany. Problemem okazali się właśnie jego koledzy z zawodówki. Prowokowali go, a to nie był rozsądny człowiek. Błagaliśmy go, by tego nie robił, bo nawet jak nie zabije siebie, to zabije niewinną osobę na drodze. Ale on miał "wyj**ane", że liceum zrobiło ze mnie ci*ę. Jakieś dwa miesiące temu odbył się pogrzeb Michała. Po pijaku wjechał swoim Golfem w drzewo. Ponoć poznali go po ubraniu.

Odpowiedz
Udostępnij