Scena z podmiejskiego busa.
Na jednym z przystanków, mniej więcej w połowie drogi do miasta P wsiadają dwie pasażerki, bez słowa i bez zamknięcia drzwi sadowią się na wolnych miejscach w busie i zaczynają ożywioną rozmowę w jakimś wschodnim języku (rosyjski? ukraiński?).
Kierowca zamyka drzwi, odwraca się w ich stronę i pyta:
"Dokąd panie chcą jechać i kto płaci za bilety?".
Kobiety nie reagują i dalej rozmawiają sobie "po swojemu".
Kierowca kilka razy ponawia pytanie, one konsekwentnie go ignorują - jakby nic nie rozumiały i nie poczuwały się, że to do nich mówi, mimo delikatnego szturchania ze strony sąsiada i próby zwrócenia uwagi jednej z nich na kierowcę. Nic.
Wreszcie poirytowany kierowca mówi: "albo panie kupują bilety, albo wysiadają" i robi znaczący ruch w stronę drzwi.
Wtedy jedna z nich, siedząca przy przejściu, wstaje z fochem na obliczu, całkiem niezłą choć zaciągającą polszczyzną warczy: "no już, po co te nerwy, 2 bilety do P" i rzuca banknotem 200 zł.
Na trasie, gdzie bilet kosztuje 4 zł - 6 zł wydanie reszty może stanowić problem i tak właśnie jest. Kobieta stoi nad kierowcą ze złośliwym uśmieszkiem, patrząc jak gorączkowo przelicza pieniądze w kasetce.
Mina jej rzednie, gdy siedząca zaraz przy drzwiach pani mówi do kierowcy, podając mu jednocześnie banknoty:
"Panie Jarku, to ja od razu poproszę o miesięczny szkolny na maj dla mojego syna".
Kierowca solennie wydaje resztę pasażerce wraz z wydrukowanymi biletami. Ta z wściekłą miną wraca na miejsce i już nie rozmawiając z koleżanką naburmuszone kontynuują podróż i wysiadają w P, trzaskając drzwiami.
Zastanawiam się, czy chęć zaoszczędzenia 8 zł, bo chyba na to liczyła, warta była, żeby robić z siebie taką babę dziwo.
cudzoziemcy/ komunikacja podmiejska
Na wschodzie w marszrutkach często płaci się przy wysiadaniu. Może myślały, że w Polsce też tak jest.
Odpowiedz@JaNina: Nie sądzę. ""Dokąd Panie chcą jechać i kto płaci za bilety?" Kobiety nie reagują i dalej rozmawiają sobie "po swojemu"." itd.
Odpowiedz@JaNina: W marszrutkach płaci się po wejściu. A najpóźniej podczas jazdy.
OdpowiedzA one myślały,że jak nie będzie miał jak wydać reszty,to pojadą za free? Moja sąsiadka,chciała płacić za bilet stówką( bilet był wtedy po 3,50zł chyba)kierowca zadał tylko jedno pytanie: po&%€ło panią? Ten pan nigdy w tańcu się nie pie.....ale był też bardzo lubiany przez pasażerów.
Odpowiedz@Day_Becomes_Night: w moim rodzinnym miasteczku była swego czasu taka pani, która codziennie o bardzo wczesnej godzinie jeździła busem do miasta wojewódzkiego. A że w tamtych czasach płaciło się przy wysiadanii, dopiero u celu okazywało się, że pani ma tylko banknot dwustuzłotowy i kierowca na pierwszym kursie nie ma jak z niego wydać. Pojeździła tak pani jakiś czas za darmo, nacinając wszystkich kierowców z tej trasy po kolei, aż się zgadali między sobą i przestali ją wpuszczać do samochodów ;)
Odpowiedz@Day_Becomes_Night: Mnie się zdarzyła akurat sytuacja odwrotna: bilet kosztował coś 2,50 zł, podałem w większości drobniaki po 10-20 gr, bo takie miałem. Jakieś miedziaki też były. Kierowca z fochem powiedział, że powinienem mieć grubsze, i ze złości rzucił kasę na podłogę. Nie wiem, może miał gorszy dzień, ale zachował się jak kretyn.
OdpowiedzBrakuje mi paru informacji do dokładnego wyobrażenia sobie historii.np. ile kosztuje bilet miesięczny?
Odpowiedz@SzatanWeMnieMocny: Nie wiem-pierwszy raz jechałam ta trasą. Z ciekawości weszłam nawet na stronę przewoźnika,żeby sprawdzić ceny biletów miesięcznych,ale takiej informacji tam brak- za to dowiedziałam się,że bus , którym jechaliśmy to Mercedes Sprinter :-). Z mojej obserwacji: kobieta kupująca bilet miesięczny dla syna na pewno podała kierowcy dwa banknoty po 50 zł i jeszcze chyba 20...
OdpowiedzSkad tak daleko idące wnioski? A nie mogły być to zwykłe zagadane dziewczyny, które po prostu miały tylko banknot 200 zł? I bezodstawnie je posądzasz o nie wiadomo co? Nie zdarzyło ci się nigdy zagadać, zamyśleć, zasłuchać i zareagować dopiero na jakiś ruch? Nie zdarzyło ci się nigdy mieć tylko grube banknoty?
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 2 maja 2016 o 10:30
@qulqa: Przede wszystkim jak wsiadam, zamykam za sobą drzwi, mówię :"dzień dobry" i przechodząc przy kierowcy( w małym busie inaczej się nie da) proszę o bilet.Jeśli mam tylko gruby banknot -od razu informuje o tym kierowcę i liczę się z tym,że być może na resztę będę musiała poczekać. Wczorajsza sytuacja nie wyglądała na zwykłe zgadanie- szczególnie,że tą rozmowę zaczęły dopiero w busie i mimo kilku prób ze strony kierowcy i pasażerów obok nich systematycznie "paliły głupa",a przecież jak się koniec końców okazało przynajmniej jedna z nich znała język polski,więc rozumiała ,co kierowca i inni pasażerowie od niej chcą.A bilety kupiła dopiero, gdy kierowca zagroził "wysiadką". A teraz odpowiadając na Twoje pytania: nie zdarzyło mi się niegdyś do tego stopnia zagadać i zasłuchać, by nie reagować przez kilka minut na skierowane do mnie słowa i gesty.Co do grubych banknotów odpowiedziałam powyżej.
Odpowiedz@blaueblume: Jesteś Polką. Wiesz, jakie są u nas zwyczaje. One - jak piszesz - Polkami nie są. Może u nich panują zupełnie inne zwyczaje? Ktoś już wspominał, że w marszrutkach płaci się przy wysiadaniu. Mnie nie raz zdarzyło się zagadać czy zasłuchać tak, że świata bożego nie słyszałam. Nawet w młodości zaczytać - książka była tak pasjonująca, że do realiów doprowadziło mnie dopiero szarpanie konduktora za ramię. Ponad godzinę temu pociąg minął moją stację :) I też ktoś by powiedział, że gówniara próbowała przejechać na gapę ... Było to 'Sto lat samotności' Marqueza. Nie raz też zapominam, że mam tylko banknot o większym nominale ze sobą, żadnych drobnych. Dlatego nie oceniam i nie wyciągam takich jak ty wniosków.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 2 maja 2016 o 11:30
W polskim prawie brak możliwości wydania reszty może stanowić podstawę do odmówienia sprzedaży, a to znaczy, że kierowca był w prawie zetrzeć babie śmieszek, rzucając 'nie mam reszty.. albo dostanę odliczone, albo panie wysiadają'.
Odpowiedz@nixeald: Dokładnie tak, w polskim prawie nie ma pojęcia "reszty", kierowca powinien o tym wiedzieć i powiedzieć, że nie ma obowiązku wydać i tyle. Z chamstwem trzeba po chamsku
Odpowiedz