Taka obserwacja.
Z mężem raz na jakiś czas chodzimy do teatru. Niespecjalnie często, bo to jednak droga przyjemność, raz do mniejszych, raz większych, ale jednak.
Zwykle wszyscy widzowie ubrani są odpowiednio do okazji - niekoniecznie wieczorowo, ale przynajmniej tzw. smart casual: marynarka lub kiecka/żakiet. Od czasu do czasu zdarzał się ktoś "prosto z ulicy", ale zazwyczaj tylko na luźniejszych przedstawieniach na małych scenach.
Tym bardziej uderzyło mnie to, co widziałam w Teatrze Narodowym.
Jeśli nie byliście: grają tam w większości klasykę w różnych aranżacjach, od Moliera po Czechowa, zwykle w bardzo dobrej reżyserii i ze świetną obsadą. Budynek wygląda co najmniej przytłaczająco: kolumnady, złoto, marmur. Widzowie bezwzględnie w marynarkach, sukienkach, żakietach. Wyjście do Narodowego to w sumie takie małe święto ;)
Na wieczornym spektaklu - pełna sala, na scenie m.in. Malajkat, Stenka czy Mikołajczak - pojawiła się grupa młodych ludzi, na oko wczesne liceum. Wszyscy jak na wypad do parku: w dżinsach, adidasach, w koszulkach różnych, arafatkach. Ba, chłopak obok mnie w dresie! Nie tylko ja zwróciłam na to uwagę, wielu z widzów przed spektaklem wyraźnie gapiło się na rozrzuconą w pierwszych rzędach grupkę, kilka osób komentowało. Dzieciarnia wyróżniała się, wybaczcie porównanie, jak żółty śnieg na tle białego. I nie, nie weszli prosto z ulicy - na ten spektakl bilety skończyły się miesiąc wcześniej, z wejściówek można by złapać może ze dwa miejsca siedzące.
Może uznacie, ze się czepiam. Jednak dla mnie to piekielne i smutne: gdy są ludzie, którzy nie potrafią uszanować niektórych okazji i że są rodzice, którzy im na to pozwalają.
No niestety, czepiasz się. Już za moich czasów licealnych (1975-79) psioczono na nas, że jesteśmy zbyt luźno ubrani jak na wizytę w Świątyni Sztuki (tak, na koturnach to się wymawiało). Psioczyły panie nauczycielki, które z nami poszły. Po czym w czasie antraktu w foyer zobaczyliśmy jednego ze znanych aktorów, ubranego jeszcze luźniej niż my. Nie, nie w dres - dres Adidasa byłby wtedy wyjściowym ubraniem :) Nie, nie grał w sztuce ani w tym teatrze, pewnie przyszedł zobaczyć kolegów. Od tej pory panie nauczycielki nigdy nie zamarudziły, że ktoś jest ubranu nie tak. A chodziliśmy do teatru dość często. Najważniejsze, że ktoś chce chodzić do teatru i umie się w nim zachować. Ubranie nieważne :)
Odpowiedz@qulqa: I nie masz racji. Istnieje coś takiego, z angielska zwanego jak dress code. Ale wieśniaki (mentalne) tego nie pojmą i szkoda mi czasu na tłumaczenie wieśniactwu, skoro ich rodzice nie potrafili wychować na ludzi na poziomie, którzy potrafią się znaleźć w każdej sytuacji.
Odpowiedz@Katka_43: Dress code nie oznacza chodzenie do teatru (nawet Teatru Narodowego) w ubraniu wieczorowym. Zgodnie z zasadami na sztukę teatralną (ale nie do opery) można pójść w ubraniu casual. W ramach casual dopuszcza się np. również i arafatkę, oby była odpowiednio dobrana do całości. Koturny, wciąż koturny ... PS - skąd w tobie tyle jadu?
Odpowiedz@Katka_43: Nie rozumiem za co te minusy? W teatrze jak najbardziej obowiązuje pewien dress code, i należy go przestrzegać.
Odpowiedz@qulqa: Dżinsy, ewentualnie arafatki, w porządku. Zwykłe przedstawienie teatralne (nawet w Narodowym ;) ) to nie tzw. "white tie event". Ale dres do teatru?? Litości!
Odpowiedz@I_m_not_a_robot: Ale dres był tylko jeden i nie uzyskał aprobaty :)
Odpowiedz@Katka_43: Chciał bym cię widzieć "w stroju do teatru" na meczu piłkarskim, lub basenie
Odpowiedz@Katka_43: sama napisałaś "DRESS code", może wzieli to dosłownie z tąd "dres adidas"
Odpowiedz@Katka_43: To jest właśnie problem z ludźmi, którzy uważają się za wspaniale wychowanych - z zewnątrz nienaganny strój, a w środku kompletna pogarda dla innych. Ot, taka Dulska w czasach internetu. : )
Odpowiedz@Katka_43: Widać, że albo sama w teatrze nie bywasz, albo chodzisz tam tylko po to, żeby się "pokazać" i poczuć lepsza wśród znajomych. Spokojnie Grażynko - jak niegdyś bywałem w teatrze raz na rok to też mi się wydawało, że trzeba tam być na galowo. Potem zacząłem tam bywać częściej i mi przeszło. Styl casualowy to całkiem normalne ubranie na wyjście do teatru. Jeżeli młodzież chodzi do teatru i zachowuje się w nim cywilizowanie, to lepiej, gdy siedzą tam w arafatkach, niż mieliby nie siedzieć w ogóle. I trzeba być totalnie bezdennym snobem, żeby twierdzić inaczej.
OdpowiedzZmodyfikowano 2 razy. Ostatnia modyfikacja: 29 kwietnia 2016 o 14:55
@I_m_not_a_robot: A ten obowiązek to się wywodzi konkretnie z jakiego prawa? :) Jak ja ide do teatru czy do restauracji to idę tam spedzić miło wieczór a nie za modela robic czy dekoracje dla nadetych panienek co sie chca "swiatowo" poczuc.
OdpowiedzJeśli zachowywali się jak przystało to wszystko w porządku. Jeśli samymi swoimi plebejskimi strojami zepsuli Ci elitarną rozrywkę, to może pora zastanowić się nad swoim snobistycznym stylem życia.
OdpowiedzO tempora, o mores... Nota bene na koncercie w Filharmonii (wspaniałe Oratorium na Boże Narodzenie Bacha) młodzież w bardzo luźnych ciuchach w rewelacyjnie zbudowanej sali ze wspaniałą akustyką komentowała "nudę po niemiecku". Niestety, ich półgłos słychać było wszędzie :/
Odpowiedz@glupia: Co innego być luźnie ubranym. A co innego nie umieć się zachować. To nie jest zależne od ubioru. Co powiedziałabyś, gdyby ta sama ubrana luzacko młodzież siedziała i w nabożnym skupieniu słuchała Jana Sebastiana? Nie bądźmy starymi ciotkami, które siedzą na kanapie i wszystkim wszystko mają za złe :)
Odpowiedz@qulqa: 1/3 sali była młoda - mam na myśli naście i wczesne dwadzieścia. W foyer nie zauważyłam nikogo w kiecce balowej, ale większość ubrana schludnie, taka "miejska elegancja". Przyznaję, że ja też (choć nie taka młoda) byłam w jeansach - ale paszczę trzymałam na kłódkę. Komentowali to dwaj panowie w bluzach dresowych przy radosnym potakiwaniu podobnie ubranej koleżanki.
Odpowiedz@qulqa: Są sytuacje gdzie trzeba wyglądać. Idziesz na eleganckie party w dresie?
Odpowiedz@glupia Czyli byłaś casual i tak jest dopuszczalne :) @Katka_43: Lekcja czytania ze zrozumieniem. Proszę o wskazanie, gdzie qulqa napisała że chodzi do teatru w dresie.
Odpowiedz@glupia: jeżeli by byli w gangach od Armaniego i podobnie by komentowali to było by O.K.?
OdpowiedzNie tylko Ciebie wkurza to prostactwo i chamstwo naokoło. Aż mam wrażenie, że wróciły lat pięćdziesiąte i późne czterdzieste, gdzie "nie matura, a chęć szczera...". Smutne.
OdpowiedzAle lepiej chyba żeby chodzili po teatrach niż szjalajli się po parkach z horzałką, prawda ? Eh... jeszcze się taki nie urodził co by Polakowi dogodził
Odpowiedz@pamella222: Byliby wtedy na swoim miejscu. Jak historia uczy, odchamić prostaka na siłę się nie da.
OdpowiedzProstaka poznać można po tym jak się odnosi do innych @Katka_43 a nie jak wygląda
Odpowiedz@pamella222: Lepiej juz by poszlajali sie z ta gorzałka.. Serio.. I oni byliby zadowoleni rozrywka na swoim poziomie i ludzie ceniacy inny rodzaj rozrywki byliby wdzieczni losowi..
Odpowiedz@ijabuba: Daj spokój, jeżeli umieją się zachować, chcą chodzić do teatru i znajdują w tym przyjemność, dlaczego ich wyganiasz? Przeczytaj wywiady czy biografie naszych wybitnych autorów starszego pokolenia. Wielu z nich było ze wsi i małych miasteczek, zakochali się w teatrze po pierwszej wizycie w nim. Paru zaś (nie pamiętam w tej chwili nazwisk) pisało, że na tę pierwszą wizytę w teatrze byli ubrani bardzo nieodpowiednio, zbyt mało odświętnie (a kiedyś dress code był bardziej rygorystyczny niż teraz). Może właśnie chcesz wyrzucić z teatru przyszłego Gajosa albo innego Łomnickiego.
Odpowiedz@qulqa: Wreszcie głos rozsądku! Ja też od dziecka byłam uczona, ze do teatru tylko na galowo, ale od tego czasu zwyczaje się zmieniły, nie tylko widzowie, ale i reżyserzy przychodzą na premiery w ramoneskach, arafatkach i spodniach inspirowanych dresami (wiecie, co mam na myśli?;). Bardziej od niestosownego ubioru widza, słuchającego w skupieniu przeszkadzają mi głośne szepty pań w etolach. Każdemu młodemu człowiekowi, który chce mieć styczność z kulturą wysoką trzeba kibicować. Może przy trzeciej, czwartej wizycie załapie, że dżinsy i koszula będą lepsze niż dresy. Ważne, żeby ten trzeci, czwarty raz w ogóle miał ochotę przyjść do teatru. BTW, zdarzyło mi się zostać zbesztaną za niestosowne zachowanie w operze. Bo się śmiałam. Na... "Mieszczaninie szlachcicem". Tam nawet ustępy czysto muzyczne są komediowe - czego pani ąę, perły i kardigan zupełnie nie załapała.
OdpowiedzA w operze jakie chamstwo. Nie chcieli mnie z popcornem wpuścić, a jak potem otworzyłem piwo i chipsy, to się na mnie gapili, jakbym im rodziny pomordował. Niby kultura ę ą, a zachowują się jak przekupki na targu. Babka na scenie drze się wniebogłoosy, a typowi przeszkadzało szeleszczenie opakowania chipsów. Pewnie zazdrościł, ze sam nie wziął czegoś na ząb i stwierdził, że ja też nie powinienem jeść. Taki pies ogrodnika.
OdpowiedzNo rzeczywiście, może i niezbyt elegancko wyglądali. Ale kluczowe jest to, czy umieli się zachować? Czy oglądali spokojnie, czy też przeszkadzali w oglądaniu innym, szeleścili, gadali, etc? Bo jeśli już, to w teatrze czy w operze wolę mieć kogoś w luzackim stroju, kto siedzi i ogląda, niż ubranego we frak chama, który co chwila odpakowuje cukierka i komentuje z sąsiadem.
OdpowiedzNie wiem czemu, ale ja mam wpojone, że do teatru, niezależnie od spektaklu, to można przyjść neutralnie, ale do opery czy filharmonii to już wypada ubrać się galowo, wyjściowo. Z drugiej strony są jeszcze np. wernisaże, na które, jak mi mówili znajomi z ASP, nie wypada przychodzić wystrojonym i to samo dostrzegam, że ludzie z rzadka przychodzą na galowo do wszelkich galerii, w których bywam. To chyba od środowiska zależy, dla jednych jest to nietaktem, a inni nie uważają, że robią coś nieodpowiedniego.
OdpowiedzEee... I co, tylko tyle? Spodziewałam sie co najmniej picia jaboli w trakcie i obrzucenia aktorów chipsami. Myślałam, że do teatru chodzi się oglądać przedstawienie, a nie ubiory innych ludzi. Ale jestem prostakiem i się nie znam.
OdpowiedzPrzypomniała mi się pierwsza wycieczka w liceum, właśnie do Warszawy. W planach była wizyta w teatrze, więc miałam odpowiedni strój. Chodziliśmy cały dzień po stolicy na pytanie kiedy będziemy mogli się przebrać na wieczorne wyjście, usłyszałam że do hotelu nie wracamy i idziemy na spektakl tak prosto z ulicy.
Odpowiedz@alciapralcia: Właśnie tak sobie pomyślałam, czy to aby nie była wycieczka szkolna z innego miasta i albo dzieciaki nie miały czasu i możliwości się przebrać albo zostały "zaskoczone" wyjściem na spektakl tzn. po prostu przed wyjazdem nikt nie zapoznał ich z planem wycieczki.
Odpowiedz@alciapralcia: Gdy nas w liceum wywieziono do teatru, wszyscy zostali uprzedzeni o "dress code" - i że przebierać się będziemy w autokarze. I przebraliśmy się na dwie tury, najpierw chłopcy, potem dziewczęta :) Więc to chyba nie problem.
OdpowiedzOsobiście nie wyobrażam sobie wejść do teatru ubrana byle jak, ale widząc młodzież, która dobrze bawi się na przedstawieniu, a nie jest 'adekwatnie' ubrana, cieszyłabym się z ich samej obecności. Większość ludzi, których znam uważa, że sztuki teatralne są sztywne, że oni wolą kino. Ich wybór. Według mnie aktorzy w teatrze bardziej pokazują swoj kunszt, dlatego wolę teatr. Wracając do dress code'u, być może wystarczy podejść do takiej młodzieży, powiedzieć, że super że celebrują naszą kulturę, ale wypadałoby się jednak inaczej ubrać. Patrząc się na nich "spodełba" pokazuje im się, że są nie mile widziani.
OdpowiedzTesz bym se poszeł do Tyjatru ale sie mnie dres wzien i rozpruł na du... eeee na siedzisku.
OdpowiedzHmm, a może to po prostu byli ludzie, którzy naprawdę lubili teatr i zaglądali tam często, a nie buractwo, co teatr pierwszy raz widzi, pada na kolana przed Wielką Sztuką i stroi się jak na przyjazd Papieża.
Odpowiedz@KoparkaApokalipsy są ludzie, którzy przychodzą obejrzeć aktorów na scenie, a są i tacy, którzy przychodzą oglądać ludzi na widowni... :) Też mi się kiedyś wydawało, że do teatru to wyłącznie pod duszącym krawatem, w butach wyglancowanych na lustro, w trakcie sztuki siedzieć na baczność, w czasie antraktu stać na baczność. Wyobrażenie mocno przygasło, kiedy zacząłem w tym teatrze bywać regularnie. Zgasło zupełnie, kiedy z racji pracy poznałem paru lokalnych aktorów, zarówno tych profesjonalnych jak i amatorów mocno aspirujących do profesjonalizmu. Uświadomiono mi jedno - to jest rozrywka. Takie kino, tylko na żywo. A jako że na żywo, to wymaga o wiele większego skupienia. Buractwem jest więc przede wszystkim przeszkadzanie aktorom - nagminnie dzwoniące i brzękające powiadomieniami komórki, rozmowy na widowni, a nawet głośne komentarze odnośnie tego, co się dzieje "na deskach". Buractwem jest też przeszkadzanie innym widzom, tymi samymi zachowaniami. A strój? Aktor ma światła "w oczy", i tak nie widzi jak kto jest poubierany. Ważne, żeby widownia była zadowolona z jego gry, a on sam dał z siebie maksimum możliwości. I owszem, jeśli jesteśmy w tym teatrze na specjalne zaproszenie, np. w związku z jubileuszem artystycznym czy innym ważnym wydarzeniem dla społeczności skupionej wokół danego teatru, a my do tej społeczności należymy, to tak - wypada ubrać się odpowiednio, bo wiadomo - sztuka tu będzie pewnym dodatkiem do pozostałych "uroczystości". Jednak jeśli idziemy na zwykły, "rozkładowy" spektakl to naprawdę wystarczy tak, jak na co dzień "między ludzi" - schludnie, ale bez przesadnej elegancji. Najważniejsze, żeby forma nie przerastała treści, a chęć podkreślenia "co to nie jo, jo w tyjatrze, a wy chamskie mordy do parku, wódę chlać, tam wasze miejsce!" nie zagłuszała tego co w teatrze najważniejsze. A najważniejsza jest tam sztuka, którą idzie się oglądać i wrażenia z niej wyniesione.
OdpowiedzTej książki nie kupię bo okładka chu..wa,tak ta ma superobwolute tą proszę to coś dla mnie! jaki tytuł "Mein Kampf"?
OdpowiedzSkoro w internecine możesz znaleźć zdjęcia połrozebranych celebrytek na premierach w Narodowym to czemu się później dziwić...
OdpowiedzLudzie są różni. Są tacy którzy potrafią wymienić w co był ubrany każdy inny człowiek w teatrze, ale zapomną nazwy sztuki na której byli. Są tacy którzy przyszli zobaczyć sztukę i zdziwili by się co ma do rzeczy ich strój. Nie rozumiem czemu przyjęło się potępiać jak nie jednych to drugich. Nie przeszkadzają wam, wydali na to własne pieniądze. Mają chyba prawo wyciągnąć z tego, to co jest dla nich najprzyjemniejsze? Przecież to ma być rozrywka i niezależnie od tego jak wysoka by była nadal najwięcej wygrywa ten kto się najlepiej bawi. Rozumiem że należysz do grupy pośredniej, znaczy ważna jest dla ciebie i sztuka i jej otoczka. To miło, najlepiej jest umieć czerpać przyjemność z wielu rzeczy. Tylko czemu uważasz, że twój sposób na sprawienie sobie przyjemności jest najlepszy i wszyscy powinni go używać?
OdpowiedzW liceum byłam na wymianie we Francji. Rodzina chciała mnie i koleżankę zabrać do filharmonii, bo akurat znajomi tam grali. My oczywiście spanikowane, bo skoro w Polsce na byle przedstawienie w stodole wujek Zdzisiek wyciąga marynarkę z wesela to jak trzeba będzie się tam ubrać? Okazało się, że we Francji zwykle na takie imprezy idą w tym w czym na co dzień chodzą i nie robią z tego wielkiego wydarzenia. Wręcz zdziwiło ich jak zapytałyśmy jak mamy się ubrać, bo na wymianę nic eleganckiego nie wzięłyśmy. Także od tego czasu z wyjścia do teatru nic sobie nie robię, zwykle jakaś koszula, ciemne spodnie i tyle.
OdpowiedzA ja myślałam naiwnie, że do teatru idzie się oglądac sztukę wystawianą na deskach, a nie obgadywać ludzi na widowni... Ja teatr uwielbiam i szczerze, wisi mi to, jak jest ubrany ktoś, kto siedzi obok mnie. Ja codziennie śmigam w sukienkach, żakietach, więc to dla mnie żaden wyczyn się tak ubrać. Ważne jest według mnie to, że mimo dzisiejszych czasów teatr nie umiera i ma swoich wiernych fanów.
Odpowiedz"jak żółty śnieg na tle białego" mistrzostwo
OdpowiedzMoim zdaniem grubą kreską trzeba oddzielić kwestię ubioru i zachowania. Jeśli zachowywali się normalnie i nie przeszkadzali innym w odbiorze sztuki to moim zdaniem smutne jest to, że ich oceniasz na podstawie ubioru.
OdpowiedzCzłowiek tym się rożni od świni, ze potrafi odróżnić dzień zwykły od święta.
OdpowiedzTen post przypomniał mi czemu tak nie znoszę teatru - właśnie przez tą atmosferę snobizmu i bucery. "Wyjście do Narodowego to w sumie takie małe święto ;)" - serio? Oglądanie lekkiej komedyjki w stylu np. "Strasznego dworu" wydarzeniem kalibru audiencji u papieża. Jasne.
OdpowiedzKiedy byłam w liceum przydarzyła mi się podobna historia. Przyjechaliśmy do Warszawy z samego rana, zostawiliśmy rzeczy w schowku w hostelu po czym hej - w miasto. Po całym dniu łażenia w fatalnej pogodzie (był to październik, jeden z tych nieprzewidywalnych co postanowił akurat sypnąć śniegiem podczas naszej wizyty) udaliśmy się na punkt kulminacyjny czyli sztukę w Teatrze Narodowym. Prośliśmy wcześniej, żeby skrócić nam czas wolny, który akurat tego dnia został wykorzystany na Złote Tarasy (ach, ten nieprzewidywalny październik!) i zajechać do hostelu, żeby się przebrać, ponieważ większość z nas była przygotowana i wyposażona w eleganckie ubrania. Ale nie. Bo nie. Bo zimno/pada/daleko/ciężko ogarnąć tramwaje. I tak o to wieczorem czułam się co najmniej jak wieśniak, w moim ulubionym rozciągniętym swetrze i sportowych butach, otoczona pięknymi kreacjami. Wnioskuję wobec tego, że brak odpowiedniego stroju nie zawsze jest winą młodzieży czy ich rodziców ale bardziej poważnych braków w organizacji takich wypadów oraz pomyślunku opiekunów. Zwłaszcza, że z historii możemy się dowiedzieć o rezerwacji biletów z dużym wyprzedzeniem, co tym bardziej sugeruje wycieczkę szkolną lub inny tego typu wypad.
OdpowiedzA dla mnie piekielne i smutne jest to, że banda buców gapiła się i komentowała "dzieciarnię" tylko ze względu na ubiór. Swoją drogą, chciałabym mieć takie problemy ;)
OdpowiedzJa również nie rozumiem Pani oburzenia. Zauważyć można, że w polskich teatrach ludzie preferują bardziej elegancki styl, ale nikt kto przyjdzie na spektakl prosto z ulicy nie powinnien być potępiany. Pamiętam jak za czasów liceum udaliśmy się wycieczką szkolną do jednego z warszawskich teatrów. Wszyscy byliśmy ubrani "na luzie". Nie wyobrażam sobie, abyśmy byli zmuszeni wtedy brać stroje na zmianę i przebierać się gdzieś w toaletach(zwłaszcza, że ubrania te nie byłyby wtedy w najlepszej kondycji). Do niedawna uważałam, że wszędzie panuje zasada "odświętnego" ubioru. Dopiero dwa lata temu, podczas spektaklu na West Endzie, zauważyłam, że ludzie są ubrani przeróżnie - od dresów po skórzane kurtki, glany. I bardzo się to podobało. W końcy do teatrów uczęszcza się po to, aby oglądać, a nie być oglądanym.
OdpowiedzJakoś mniej mnie to razi niż nagusy paradujące środkiem miasta z wysrywami typu "NOT ASKING FOR IT" na ciele. Przynajmniej ci w teatrze nie upierali się, że to oni są normalni i cała reszta ma ten fakt uszanować.
OdpowiedzZ jednej strony trochę przykre. Sam trafiłem kiedyś na koncert chóru w Krakowie, gdzie po spektaklu jedna ze śpiewaczek podeszła do mnie i koleżanki zapytać jak się podobało, bo dawno nie widziała, żeby ktoś (zwłaszcza młody) potrafił się ubrać i zachować na takim koncercie... Z drugiej jednak czego oczekiwać od widowni jeśli sami organizatorzy lecą w kulki? Pomijam już piwo i kiełbaski z grila sprzedawane przed wejściem w Bazylei (przyjmijmy, że kultura bawarska, etc) czy golonkę we Wrocławiu ale nigdy nie zapomnę Tetralogii Wagnera w Hali Stulecia, jeden z kulminacyjnych momentów i "dodatek" dźwiękowy w postaci upuszczonej przez dźwiękowca płyty z filmem (akurat siedziałem w takim miejscu, że widziałem ekran jego laptopa - to był któryś odcinek Boardwalk Empire)... przynajmniej oglądał ze słuchawkami.
Odpowiedz