Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Komentarze pod historią o dzieciaku z ADHD (http://piekielni.pl/72186) tak mnie zainspirowały, że…

Komentarze pod historią o dzieciaku z ADHD (http://piekielni.pl/72186) tak mnie zainspirowały, że aż postanowiłam dodać własną historię.

Słowem wstępu - mam siostrę bliźniaczkę. Jako dzieci byłyśmy bardzo ciche, spokojne, ze względu na wadę wymowy wiele dzieciaków nie rozumiało, co miałyśmy do powiedzenia, więc żyłyśmy w naszym własnym "małym, autystycznym świecie bliźniąt" ;) Bawiłyśmy się we dwie, albo ewentualnie jeszcze z jedną koleżanką. Zawsze gdzieś z boku, unikając konfliktów z innymi (bo między sobą, to owszem, zdarzało nam się "dać sobie po mordzie" za coś ;)).

Do przedszkola chodziła z nami m.in. (dajmy jej) Ola. Ola miała stwierdzone ADHD, dostawała leki, ale rodziców miała kompletnie niewydolnych wychowawczo. Dziecko robiło, co chciało, na próbę jakiegokolwiek zwrócenia jej uwagi reagowała atakiem szału z krzykami, tarzaniem się po podłodze, pluciem i całą resztą spektaklu. Nie pamiętam czy Ola miała jakieś koleżanki, z którymi się bawiła. Ja ją pamiętam tylko z jednej strony - z upartego bicia i robienia na złość mi i siostrze. Potrafiła do nas podjeść i ot, tak uderzyć/kopnąć/wyrwać zabawkę. Przedszkolanki były bezsilne. Bo co z takim dzieckiem zrobić? Uderzyć nie można, zwracanie uwagi nie daje efektu, nawet przy stoliku nie można posadzić, bo przecież i tak nikt jej nie upilnuje. Dzieciaków w grupie 25, przedszkolanki w porywach dwie, a Oli do stolika też przywiązać nie można. Zwykle nie udawało się nawet jej przy ów stoliku posadzić, ze względu na ciągłe ataki szału.

W końcu poskarżyłyśmy się ojcu. Ten posłuchał, porozmawiał z przedszkolankami i w końcu zagadał do matki Oli. Ta wysłuchała, długo przepraszała, obiecała, że porozmawia z córką. Zaczęła nawet przy nas. Niestety nie doczekaliśmy końca - ojciec widząc Olę tarzającą się po podłodze i kopiącą matkę, najzwyczajniej w świecie zawinął nas do domu i palnął pogadankę, że jak jeszcze raz Ola nas zaczepi, to mamy oddać. Najlepiej we dwie. A jak pani przedszkolanka zwróci nam uwagę, to mamy odpowiedzieć, że tatuś tak nam kazał.

Nie pamiętam już ile czasu minęło od tej rozmowy, ale w końcu nadszedł "ten" dzień. Jak zwykle byłyśmy w przedszkolu jako jedne z pierwszych, niedługo po nas doszła Ola. Na sali byłyśmy we trzy, zaś przedszkolanka stała za drzwiami gadając z jakaś koleżanką. Oli się nudziło, siadła z nami, chciała się bawić lalkami. My za bardzo na to ochoty nie miałyśmy, ale jako mało przebojowe, nie bardzo potrafiłyśmy to wyartykułować, więc po prostu starałyśmy się ją ignorować. W pewnym momencie Oli zachciało się zwrócić na siebie uwagę. Nie pamiętam już, co dokładnie robiła, ale zaczęła się jakoś wydruniać. Siostra spojrzała na nią i wymownie pokręciła palcem przy skroni. Ola wpadła w szał. Była większa od nas, w dodatku miała sporą nadwagę, więc bez większych problemów przewróciła Adę na dywan i zwyczajnie zaczęła dusić. Przedszkolanki oczywiście nadal w sali nie było, ale Ada pomna na słowa ojca, podciągnęła nogi i po prostu odkopnęła agresorkę. Ola musiała oberwać na tyle mocno, że coś się do jej czaszki przesączyło, bo podniosła się zaryczana, ale już nie próbowała nikogo bić, tylko poleciała do opiekunki. Ta przyszła i zaczęła ganić siostrę, że tak się nie robi, że powinna przyjść z tym do niej (! Ciekawe jak, skoro właśnie była duszona!) i że nie należy samodzielnie wyrównywać rachunków, bo bicie jest złe, etc. Ada nie przeprosiła, skruchy nie wykazała, bo przecież tatuś kazał. Przedszkolanka na to już nie znalazła argumentu i cała sprawa rozeszła się po kościach. Ale za to Ola już do końca przedszkola nawet do nas nie podeszła. Zmieniła nawet stolik, przy którym jadła posiłki, żeby nie siedzieć obok nas. A my się nauczyłyśmy, że jak każda żywa istota mamy przyrodzone prawo do bronienia siebie i swoich rzeczy.

A teraz dlaczego to piszę - bynajmniej nie dlatego, żeby udowadniać, że dobre lanie rozwiązuje wszystkie problemy, bo temat przewałkowany już setki razy, a jak wiadomo "racje jest jak...". Piszę dlatego, że użalanie się nad biednymi dziećmi, które mają problemy i są przez to gnębione, jest zwyczajnie niesprawiedliwe wobec reszty. Jeśli dzieciak jest agresywny, napada na innych, niszczy im rzeczy, etc., to grupa ma święte prawo po prostu się bronić. I nie chodzi o to, że to nie rozwiązuje problemu - bo otóż rozwiązuje. Grupa ma spokój, dzieciak się uspokoił. A jeśli to pogłębia jego problemy, to cóż... Interes dzieciaka i jego rodziców, nie grupy. Nie wszystkie dzieci muszą chodzić do zwykłych, państwowych placówek. Są specjalne ośrodki, jest wreszcie instytucja nauczania indywidualnego bądź domowego. Nie można dobra jednego dziecka, przedkładać nad dobro innego. Wszyscy mamy prawo się bronić i odpowiedzieć przemocą na przemoc stosowaną wobec nas. I bynajmniej nie powoduje to rozstroju psychicznego u reszty dzieciaków. Ani ja, ani siostra nie jesteśmy zdegenerowanymi psychopatkami, nie stosujemy przemocy wobec nikogo, nigdy nie uderzyłyśmy innego dziecka, jeśli była możliwość wyjścia z sytuacji inaczej. A nie tylko ojciec uczył nas, że możemy bić, jeśli uznamy, że nie mamy innego wyjścia, ale były wobec nas stosowane również kary cielesne - tak demonizowane klapsy klapkiem bądź pasem. A agresji we mnie tyle, co nic.

Dziecko ma prawo się bronić przed atakiem. A dzieciaki, które są agresywne bądź nieprzewidywalne nie powinny uczestniczyć w zajęciach z innymi tak długo, aż nie nauczą się nad sobą panować. Bo to nie klasy wina, że ktoś ma problemy ze sobą, więc dlaczego ma za to cierpieć?

Oczywiście, że przecież w szkole/przedszkolu są pedagodzy. Tylko, że pedagog w starciu z takim dzieciakiem nie jest w stanie nic zrobić. Uderzyć nie może, ukarać się nie da, bo 6-7-letnie dziecko potrafi już postawić zdecydowany opór. I co ma taka nauczycielka zrobić? Tłumaczyć dzieciakowi? Przecież on dobrze wie, że robi źle, nie raz to na pewno słyszał. Tłumaczyć klasie? A co ona może im powiedzieć? Że mają pozwolić się bić i gnębić, bo on jest chory i "tak ma"? Jeśli rodzice nie potrafią dziecka wychować, to wychowuje go społeczeństwo. Czy też raczej społeczność broni się przed jego brakiem wychowania. I ma do tego święte prawo.

przedszkole szkoła

by ~Reth
Dodaj nowy komentarz
avatar sixton
15 29

Tak a propos ADHD - z tego co kojarzę "twórca" tej jednostki chorobowej (Leon Eisenberg, psychiatra) wyznał przed śmiercią, że ją po prostu wymyślił - oczywiście nie bez profitów. Naprawdę ciekawa historia - także w kontekście tych osób, dla których oficjalny spis chorób jest jedynie słuszną wykładnią, "naukową".

Odpowiedz
avatar anonimek94
8 12

@sixton: minął czas od wtedy i wyszły nowe badania ;) Chociaż akurat leczenie ADHD lekami kompletnie mi nie pasuje chyba, że już nie ma innej możliwości. Niestety, jakbyś ADHD nie nazwał - zaburzenia w zachowaniu istnieją. Czasem są połączone z innym zaburzeniem, czasem występują nie wiadomo dlaczego. Ale niestety istnieją i są problemem dla danej osoby, jej rodziny, nauczycieli oraz społeczeństwa.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
6 10

@sixton: To prawda, przyznał się też, ze wystawiał opinięrodzicom znęcającym i molestującym dzieci, ze dzieci zostały tego nauczone przez drugiego rodzica i sady w USA przyznawały wyłączną opiekę zboczeńcom.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 25 kwietnia 2016 o 16:32

avatar sixton
6 12

@anonimek94: Nikomu nie zależy na wyleczeniu z choroby. Najlepszy klient to taki, który będzie regularnie i do końca życia płacił. Dotyczy to chyba każdej branży, a farmaceutyczna w swoim cynizmie może i w ścisłej czołówce się plasuje.

Odpowiedz
avatar anonimek94
5 7

@sixton: Nie musisz mi tego tlumaczyć, wykładów miałam na temat tego jak bardzo zły jest model medyczny aż zbyt wiele. Jest to jednak przykra rzeczywistość. Czasem leki sa potrzebne i nie mam zamiaru twierdzić, że nie. Wiele osób uważa, że im pomogły - nie mnie oceniać. Jednak nie lubię kiedy społeczństwo od czegoś się uzależnia a właśnie w branży farmaceutycznej widzimy tego aż zbyt dużo - witaminy, antybiotyki, antydepresanty i pewnie jeszcze wiele innych.

Odpowiedz
avatar Czarnechmury
3 7

@sixton: są niby jakieś badania że jednak istnieje. TYlko że nie na taką skalę. Dzieciom stwierdza się ADHD bo tak jest najłatwiej. NIe trzeba szukać dalej przyczyny zachowania, a otępione lekami dziecko "jakoś" sobie będzie żyło

Odpowiedz
avatar Zmora
2 4

@Czarnechmury: Ciekawe tylko, że leki na ADHD są w większości lekami stymulującymi, a nie otępiającymi. :)

Odpowiedz
avatar konto usunięte
2 6

@Czarnechmury: Badania prowadzi przemysł farmaceutyczny produkujący leki, jak myślisz co jego badania wykażą? Koncerny tytoniowe w latach 50 w USA przeprowadziły "naukowe" badania że tytoń jest zdrowy, Osram z Philipsem przeprowadziły "naukowe" badania, ze żaróki zwykłe niszczą środowisko a energooszczędne z rtęcią nie, wielki przemysł robi nam kampanie społeczne "wyłączaj sprzęt elektryczny nawet z trybu czuwania, bo ekologia" a sam w tym czasie w każdym supermarkecie ma otwarte wielkie lady chłodnicze i wielkie neony reklamowe

Odpowiedz
avatar Patrycja0
-2 38

"Przy ÓW stoliku posadzić"... Moje oczy krwawią.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
17 27

@Patrycja0: Moje krwawiły przy każdej Twojej fejkowej historii pokrzywdzona forever mam Ci zacytować? Ty nawet nie wiesz na jakich zmyślonych kierunkach studiujesz. Wstydu nie masz dzieciaku. Klęknij sobie to Ci oczy uzdrowi. Przykład z Twojej historyjki bólu oczu: "Studiuje pedagogike. i psychologie." "ponirzające rzeczy" Obsesja klękania: "Pocałuj mnie w stopę. 2.Padnij do nóg przechodzącemu nauczycielowi (wypadło na 60 letniego oblecha). 3.Podejdź do praktykantki (mnie) i oswiadcz się jej na kolanach przy całej szkole, a gdy ona bedzie kazała ci sie opanowac, zacznij całować ją po stopach nie zwarzając na protesty i krzyki." "Masz być uległa suczką ssącą ładnie ogórka swojego króla a pan cię wynagrodzi" Czy Ty jesteś głupia czy śmieszna?

Odpowiedz

Zmodyfikowano 4 razy. Ostatnia modyfikacja: 25 kwietnia 2016 o 16:38

avatar konto usunięte
1 1

@Patrycja0: Studiując psychologię i pedagogikę (forma w jakiej to przedstawiłaś, wygląda jakbyś się namyślała co studiujesz) I piszesz ponirzające, wypadło na 60 letniego oblecha, zwarzając, sb. Moje oczy krwawią od bzdur jakie wypisujesz, pogardy dla języka polskiego i cierpienia, że obrażasz moje wykształcenie jako pedagoga. Twój jedyny kontakt z psychologią to wpisanie w google pojęcia "psychologia". Jestem zażenowana tym co sobą reprezentujesz oraz poziomem jaki przedstawiasz. Na dodatek podejrzewam, że jesteś w gimnazjum, bo NIE WIERZĘ, że mogłabyś być pedagogiem z takim podejściem jakie zaprezentowałaś. Pseudologia fantastica na dodatek na najniższym poziomie prymitywizmu - i ty chcesz (lub co straszniejsze - MOŻE BĘDZIESZ) PEDAGOGIEM?!

Odpowiedz
avatar Patinka924
13 19

Owego stolika a nie ów stolika. A Ola piekielna, tylko pytanie czy to ADHD czy zwyczajny brak wychowania

Odpowiedz
avatar zirael0
11 15

@Patinka924: A rozróżnisz "ADHD" od tego czy rodzice są leniwi i nie wykonują swoicj obowiązków, pozwalając bachorowi by im na głowy wchodził?

Odpowiedz
avatar Patinka924
4 8

Myśle, ze nie da sie rozroznic, ale.ma, przyklad w siostrze i jej synu- dzieciak bije, wymusza wyciem, wchodzi wszystkim naglowe jak tylko sie da a ma w tej chwili 8 lat i nic sie w tej kwestiinie zmienia, z tym ze moja siostra nie broni sie choroba- ma 100% swiadomosc ze wraz z mezem za bardzo go ,,rozwydrzyli'' i teraz troche za pozno na naprawienie szkod

Odpowiedz
avatar Zmora
13 13

@Patinka924: Nigdy nie jest za późno na naprawienie szkód. Najgorzej to jest się poddać i wszystko dziecku darować, bo "za późno"... A dziecko niewychowane od dziecka z ADHD łatwo rozróżnić. Mianowicie jak dziecko rozwydrzone wychowasz, to nagle magicznie wszystkie "symptomy znikają", a dziecko z prawdziwym ADHD dalej będzie chodziło po klasie, będzie miało problemy z uwagą czy coś, a jedynie może przestanie się drzeć jak głupie. xD Najlepiej to wychowywać wszystkie dzieci, wtedy jest spokój. Ja tam ostatnio dostałam diagnozę ADHD i powiem, że teraz widzę, że za czasów dziecięcych, byłam właśnie nieźle wychowanym dzieckiem z ADHD. Na początku kariery szkolnej chodziła po klasie, bo usiedzieć nie mogłam, potem z tego wyrosłam i w liceum tylko czasem błagałam nauczycielkę (jedynie na ostatnich lekcjach danego dnia i też nie zawsze), żeby dała mi słuchać na stojąco, bo siedząc za dużo nie mogłam się skupić w ogóle. Do tego gadatliwa zawsze byłam i roztrzepana jak sto diabłów. Ale oceny miałam dobre, nigdy się z nikim nie potłukłam, byłam miła, grzeczna, tylko głośna i ruchliwa. Nikt mi nigdy nic nie zarzucił. Da się, serio. Wychowanie dziecka to klucz do wszystkiego. :P

Odpowiedz
avatar Patinka924
0 4

Siostra i szwagier chyba odpuscili, przerosla ich sytuacja, tylko dziecka szkoda

Odpowiedz
avatar Zmora
9 9

@Patinka924: No to sobie tylko jeden wielki problem hodują, taka prawda.

Odpowiedz
avatar Patinka924
1 1

Wiem o tym :)

Odpowiedz
avatar Shi
2 2

@zirael0: ADHD =/= brak wychowania. Znałam dwóch chłopców z ADHD, fakt faktem jak ich znałam mieli już "naście" lat, ale nie byli agresywni, rozpieszczeni itp. po prostu byli trochę nadpobudliwi, ale zupełnie niegroźni dla otoczenia, w dodatku mili i pomocni. "Najgorsze" co zrobił jeden z nich to przyklejenie taniej taśmy klejącej na korytarzu w szkole i patrzenie kto się "przyklei", bo potknąć się nie dało rady - lekki ruch i taśma się odklejała od ścian/

Odpowiedz
avatar anonimek94
1 17

Ale wiesz, że w Twojej historii nie było piekielne dziecko a nauczycielki/opiekunki i rodzice? Jak zresztą w większości tych historii? Oczywiście, że dziecko ma prawo się bronić. każda osoba ma prawo się bronić jeśli jest atakowana. Ale to nie oznacza, że dziecku które ma problemy niemożna dać szansy nauczyc się pracować grzecznie w grupie. A niestety nie da się tego nauczyć inaczej niż w tej grupie być. I jeżeli nauczycielki dobrze wykonują swoją pracę to taka sytuacja w ogóle nie ma prawa zaistnieć. Co towogóle jest, że grupa dzieci 5-6 letnich zostaje sama w sali? I to jeszcze z dzieckiem które wszyscy wiedzą, że jest agresywne jeśli ktoś je sprowokuje (bo musisz przyznać, ze sprowokowałyście). Dzieci nie są święte. Często są nieprzewidywalne. Nawet najgrzecznoiejsze dziecko może nagle mieć ochotę 'coś' zrobić i będzie tragedia. U Was problem niby rozwiązało - ale przecież to 'problem' jednostkowy. Dla Was już problem nie istniał bo Was zostawiła w spokoju. A ważne jet aby upenić się że dziecko rozumie co zeobiło źle i aby tego więcej nie chciało robić - obojętnie komu.

Odpowiedz
avatar Zmora
12 16

@anonimek94: Zgadzam się całkowicie. Z Olą oczywiście trzeba było coś zrobić, ale przecież przedszkolak jest to ogarnięcia (zwłaszcza jeśli wiadomo co mu jest już od jakiegoś czasu), więc jak ogarnięty nie jest, to musieli dorośli zawinić. A tak z mojej strony to kurde, trochę mi było Oli szkoda jak czytałam historię. Oczywiście, ciebie i twojej pobitej siostry też, ale to inna kwestia, bo to oczywiste. Ale w historii piszesz, że Ola przyszła do przedszkola i zaczęła wydurniać się z lalkami. I za to twoja siostra "wymownym gestem" pokazała, że uważa Olę za wariatkę. Bo się wydurniała z lalkami, ojejuniu. Jeśli to nie była jednorazowa sytuacja, to w sumie się trochę mniej Oli dziwię, że taka asocjalna itp., bo to czyni życie dosyć trudnym...

Odpowiedz
avatar katem
11 13

@anonimek94: "U Was problem niby rozwiązało - ale przecież to 'problem' jednostkowy. Dla Was już problem nie istniał bo Was zostawiła w spokoju. A ważne jet aby upenić się że dziecko rozumie co zeobiło źle i aby tego więcej nie chciało robić - obojętnie komu. " - czy zdajesz sobie sprawę, że w tym tekście wymagasz aby przedszkolaki zajmowały się wychowaniem drugiego przedszkolaka ? Ojciec dziewczynek bardzo dobrze zrobił, że "uzbroił" je w swój autorytet i tym samym pozwolił im poradzić sobie z problemem.

Odpowiedz
avatar paski
5 9

@Zmora: Hmm, przedszkolaki są chyba jeszcze za mało empatyczne, żeby zrozumieć, że ktoś je bije i psuje całą zabawę bo jest chory.

Odpowiedz
avatar anonimek94
8 10

@katem: Ale ja nie wymagam tego od dziewczynek 6 letnich a od nauczycielek - zdanie które zacytowałaś bardziej kierowałam już do starszej autorki która nam tłumaczy, że w jej przypadku ten problem został rozwiązany. Nie mówię tego 6 letnim dziewczynkom - w ogóle nie twierdzę, że te dziewczynki zrobiły coś złego. Były dziećmi - wyśmiewały się i prowokały inne dziecko ale nie były piekielne. Piekielna była nauczycielka która nie zwracała na zachowanie dzieci uwagi. Nigdzie nie napisałam, że to przedszkolaki mają coś załatwiać a kilka razy podkreśliłam, że wina była dorosłych. I tu ic ojca także nie obwiniam - on tylko martwił się najbardziej o swoje dziecko. Szkoda tylko, ze zachowania opiekunki nie zgłosił gdzieś wyżej, bo mogła się zdarzyć jakaś inna tragedia która już dotyczyłaby go bardziej (ile razy się zdarzyło, że dziecko np. same wyszło z przedszkola i wróciło do domu, bo przedszkolanka nie zwracała uwagi na to co się dzieje w sali?). Naprawdę 'w tym tekście' nic od przedszkolaków nie wymagam ;) Podkreślam tylko, ze problem rozwiązały dla siebie (a więc 'wychowały przedszkolaka') a powinien ktoś dorosły rozwiązać problem całkowicie. I wytłumaczyć dzieciom co jest złego. @paski: Oczywiście, że przedszkolaki są zbyt mało empatyczne aby to zrozumieć. Większość przedszkolaków zachowuje się w jakiś sposób niestosownie. A Zmorze chodziło bardziej o to, że zabawa z lalkami wcale nie musiała być dziwna, czy ze względu na to, że dziewczynka była chora. A siostry i tak ją wyśmiały. Dziewczynka się zdenerwowała i zaatakowała. Dlaczego? Bo ona także była przedszkolakiem i nie rozumiała, że można takie zachownaie zwyczajnie zignorować. Właśnie dlatego, że dzieci wielu rzeczy nie rozumieją, muszą być pilnowane. A jeśli nie muszą to dlaczego przedszkola są aż takie drogie?!

Odpowiedz
avatar Zmora
9 9

@paski: Ale w tamtym momencie teoretycznie Ola się jedynie "wydurniała" czyli bawiła w dziwny sposób. Próbowała zwrócić na siebie uwagę, bo jedyne dzieci w okolicy ją ignorowały. I za to została określona wariatką. To przykre. Oczywiście, nie winię autorki i jej siostry. Przedszkolaki to przedszkolaki, nie rozumięja pewnych rzeczy. Zgodzę się absolutnie. Z punktu widzenia przedszkolaka Ola pewnie sobie na miano wariatki zasłużyła, bo na co dzień jest agresywna a i wtedy zachowywała się dziwnie. Ja to wszystko rozumiem. Ja tylko stwierdzam, że ciężko jest żyć, gdy wszyscy wokół cię unikają i uważają za wariata, a dzieci przedszkolne są dodatkowo bardzo emocjonalne, więc trochę mi Oli też szkoda. Bycie uważanym za wariata jest przykre po prostu. O.o

Odpowiedz
avatar grupaorkow
5 5

@Zmora: to jest bardzo przykre, ale nie ma nawet najmniejszych szans, żeby inne dzieci podeszły do tematu z odpowiednim zrozumieniem i empatią. Najlepsze co można dla takiego dziecka zrobić to nauczyć go życia w społeczeństwie i dostosowania do innych - a to jest zadanie dla rodziców. Dalej nie będzie miał lekko, ale przynajmniej nie będzie uchodził za dyżurnego świra.

Odpowiedz
avatar Reth
3 9

@anonimek94: Oczywiście, że zdaję sobie sprawę z tego, że zawinili tutaj rodzice. Bo jak już napisałam - przedszkolanki nie były w stanie w żaden sposób na Olą zapanować. Bo jak to zrobić, jeśli jedyną "formą represji" jest posadzenia dziecka przy stoliku? Ola miała to gdzieś i albo po prostu od stolika wstawała i kontynuowała to, co robiła, albo dostawała ataku szału. I co ta przedszkolanka miała zrobić? Olać resztę grupy i siedzieć nad Olą, żeby przestała szaleć? Ale nie przeczę jednak, że fakt, że zostawiła nas we trójkę same w sali, był piekielny, tym bardziej, że wiedziała o tym, że Ola jest wobec nas agresywna i potrafi zrobić nam krzywdę bez powodu. Co do tego, że to my ją sprowokowałyśmy... Nie do końca mogę się zgodzić. Nie uważam, żeby fakt, że jedno dziecko nie chce bawić się z drugim, było prowokowaniem. Jak zaznaczyłam w historii, nie miałyśmy ochoty na interakcję z Olą, z wiadomych względów. Mimo że Ola była przez nas ignorowana, nadal próbowała przeszkadzać nam w zabawie, więc jak to dzieci postarałyśmy się ją "spławić" po swojemu. Oczywiście, że mogło to zostać zrobione bardziej delikatnie, że mogłyśmy iść choćby do przedszkolanki, że Ola nam przeszkadza. Ale trudno oczekiwać takiego myślenia po 6-latkach, w dodatku regularnie gnębionych przez "koleżankę". Oli owszem, mogło być przykro. Ale i my nie uważałyśmy kilkutygodniowego bicia bez powodu za miłe. Nie mniej - nie było to winą Oli. Tak ją wychowali. Winą jest system i rodzice, którzy na siłę wpychają dziecko problematyczne między "normalne" dzieci. To niesprawiedliwe zarówno wobec grupy jak i dziecka z problemami. Bo kończy się to tak jak w historii mojej czy przytoczonej przeze mnie na początku wpisu.

Odpowiedz
avatar anonimek94
3 3

@Reth: Widzisz nie było nas tam i ciężko ocenić, jednak ja poniekąd także byłam taką Olą z tym, że nie byłam aż tak agresywna. A przynajmniej na początku. Bo im więcej mnie ignorowano tym bardziej właśnie się to pogarszało a potem nawet jak już nie byłam agresywna, byłam na straconej pozycji. Zawsze się ze mnie wyśmiewano. Nieważne jak sie starałam już nic nie mogłam zrobić, a przecież byłam dzieckiem i takie pomyłki w zachowaniu powinny być normalne. Ale nikt na to tak nie patrzył i drugiej szansy już nie dostałam - a przez to zachowanie się nie polepszyło bo z odrzuceniem nie wiedziałam jak sobie radzić. A jeśli chodzi o aspekt 'bicia' to nikt nie musiał w szkole/przedszkolu tego robić... W domu miałam już tego wystarczająco. I za prowokację właśnie uważam wyśmiewanie,pokazanie 'wymownego znaku'. To nie jest normalna reakcja kilkuletnich dziewczynek. Reszta to zdecydowanie wina systemu edukacji bo jedna opiekunka na tyle dzieci to w ogóle kpina.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 26 kwietnia 2016 o 9:16

avatar Reth
-1 3

@anonimek94: Ja rozumiem, że patrzymy na sytuację z dwóch rożnych perspektyw, że Twoje doświadczenia z interakcji z dziećmi są przykre. Ale tak jak Ty byłaś dzieckiem i miałaś prawo do pomyłek, tak i dzieci z Twojego otoczenia miały do tego prawo. Najpierw po prostu broniły się przed towarzystwem dziecka nie do końca przewidywalnego, a potem było już za późno. Wyizolowanie od grupy było zbyt duże i skończyło się na przykrościach wobec Ciebie i niekoniecznie dobrym przykładem dla reszty grupy. I właśnie takie są skutki wciskania dzieci problematycznych na siłę, między dzieci "normalne". Na dobrą sprawę nie korzysta z tego ani grupa, ani dziecko z problemami. Szczególnie młodsze dzieci potrafią być bardzo okrutne wobec tego, co inne i nieznane, więc nie rozumiem skąd ta mania udawania przed samym sobą, że moje dziecko jest takie jak inne, to niech chodzi do tego samego przedszkola. Dziecko problematyczne nie jest gorsze, tylko... bardziej absorbujące. I powinno chodzić do grupy, w której zostaną zaspokojone jego potrzeby. Należy też spojrzeć na sytuację oczami reszty grupy - dla Ciebie było to wszystko przykre, ale dla grupy to nie? Tak jak Ty cierpiałaś przez okrutnych rówieśników, tak i rówieśnicy cierpieli przez Twoje zachowania. Nikt nie lubi jak ktoś go atakuje czy to werbalnie, czy fizycznie, czy w jakiś inny sposób wkracza do jego strefy komfortu. Dla reszty dzieci to też nie było miłe i należy to sobie uświadomić. Oczywiście, nie traktuj tego osobiście - to zaledwie przykład, z racji tego, ze nie wiem jak wyglądało zachowanie Ciebie wobec grupy i potem grupy wobec Ciebie :) Cóż, według mnie takie zachowanie jak Oli jest prawdziwym prowokowaniem. Nie wiem, może ja byłam jakimś dziwnym dzieckiem, ale jak widziałam, że mnie ignorują, albo po prostu każą spadać, to zabierałam swoje zabawki i odchodziłam. Miłe to może nie było, ale byłam w domu uczona, że nie należy się narzucać i nie każdy musi mieć ochotę się ze mną bawić. Jeśli dziecko reaguje histerycznie na proste ignorowanie, które samo w sobie jest bardzo wymowne i wyraźnie świadczy, że chęć zabawy jest tutaj jednostronna, to nie wszystko mu zostało prawidłowo wytłumaczone. Nie jestem też pewna, jaka jest "normalna" reakcja kilkuletnich dziewczynek, na narzucanie się koleżanki, która przez pierwsze kilka tygodni prześladuje, a potem oczekuje, że będą najlepszymi przyjaciółkami ;) W dodatku zachowując się coraz bardziej dziwacznie. Jestem całkiem pewna, że gdyby Ola była "normalna", to pokręcenie palcem przy skroni, zostało by odebrane jako zwykłe "starcie" kilkulatków. Przecież większość przedszkolaków ma koleżanki i kolegów w grupie, których nie lubi i którym regularnie pokazuje język, czy mówi, że są głupi. Owszem, należy to zachowanie skorygować, bo nie jest to społecznie akceptowalne, ale nikt nie patrzy na to przez pryzmat wyśmiewania. Ot, po prosu kłótnia dzieci - należy przerwać, kazać sobie podać ręce na zgodę i tyle. Dzieci tak się "docierają" w grupie. Ale skoro Ola ma stwierdzone ADHD i jest "inna", to każda próba pozostania w swojej strefie komfortu, podjęta przez inne dzieci jest wyśmiewaniem i prowokowaniem. Tyle, że należy sobie jeszcze uświadomić, że Ola była nieprzewidywalna i kilkuletnie dzieci regularnie przez nią atakowane, mogły po prostu obawiać się z nią bawić - bo kto zagwarantuje, że za pięć minut, Ola znowu nie wpadnie w szał i nie zacznie bić? Ignorowanie nic nie dało, więc postarałyśmy się to załatwić inaczej. Owszem, nie wyszło tak jak powinno, ale jak sama wspomniałaś, dzieci mają prawo popełniać błędy. A nasze zachowanie nie nosiło znamion jakiegoś piętnowania, bo było to zachowanie jednorazowe, wymuszone przez sytuację, która była dla nas stresująca i niekomfortowa. Wyśmiewaniem i prowokowaniem można by to nazwać, gdyby Ola bawiła się sama po swojemu, a to my podeszłyśmy do niej i nazwałyśmy wariatką. Ja stoję na stanowisku, że z naszej strony była to po prostu obrona przed towarzystwem osoby, której się obawiałyśmy, może i źle przepr

Odpowiedz
avatar Zmora
1 1

@grupaorkow: Otóż to.

Odpowiedz
avatar anonimek94
0 2

@Reth: Nie wiem w ogóle po co odpowiedziałaś na komentarz w tonie w którym to zrobiłaś - nie ma w goóle nic wspólnego z moim komentarzem. Ja nie byłam dzieckiem problematycznym. Do szkoły specjalnej bym się nie ndawała (ani nawet do grupy specjalnej) poszłam rok wcześniej do szkoły. Nigdzie nie napisałam, że mam komukolwiek cokolwiek za złe, więc bardzo mi przykro ale naprodukowałaś się kompletnie bez sensu. Mój komentarz miał na celu tylko uświadomić, że nic nie jest czarno białe. Bicie nie pomaga, izolacja tylko pogarsza sprawę. I dalej twierdzę, że cała sytuacja mogła być do opanowania gdyby było więcej zainteresowania ze strony dorosłych - niestety nie jest to coś co jest popularne w Polsce. Może teraz się zmieniło, ale szczerze wątpię. Jeśli chodzi o mnie to akurat problemy pogarszały się z wielu powodów i nie tylko jedna osoba była winna. Nie zmienia to faktu, że izolacja naprawdę nie ma sensu - przynajmniej na początku. Bo jeśli dasz dziecko do osobnej grupy od razu to już od razu wiadomo, że nie przyswoi tych dodatkowych zasad życia w grupie bo będzie za późno. WIdzisz moja siostra ma autyzm i przez pierwsze 3 lata chodziła do 'normalnej szkoły' później stwierdzono że szkoła specjalna będzie dla niej lepsza - więcej dostanie tam wsparcia i tam poszła. ALe dobrze że przynajmniej dostała szansęa nie od razu łatkę 'ona sobie w zyciu nie poradzi'. Stwierdzone ADHD czy cokolwiek innego nie oznacza że dziecko nie może pracowac w grupie i mieć dobrych znajomych i chodzić na przyjęcia urodzinowe. Bo moze.

Odpowiedz
avatar Reth
1 1

@anonimek94: Cóż, rozumiem, że w jakiś sposób poczułaś się urażona moim komentarzem - także przepraszam, nie to miałam na celu. Źle też zrozumiałam Twoje stwierdzenie: "jednak ja poniekąd także byłam taką Olą z tym, że nie byłam aż tak agresywna.". Dla mnie Ola była dzieckiem problematycznym, więc wydawało mi się oczywiste, że skoro Ty byłaś trochę jak Ola, to miałaś trochę problemów. Mój błąd, przepraszam. Nie pomogło też to, że z jakiegoś powodu obcięło mi połowę komentarza... Może to ja coś źle zrobiłam, jeszcze nie do końca ogarniam portal. Tak czy owak w poprzednim komentarzu próbowałam wyjaśnić, że przedszkole czy wczesna podstawówka to nie jest dobre miejsce na eksperymentowanie. Zgadzam się, że dziecku należy dać szansę rozwoju w grupie rówieśników, tylko, że ja mam wrażenie, że lepiej najpierw jest wysłać dziecko do przedszkola czy szkoły specjalnej. Bo dzięki temu na najbardziej kluczowym etapie, kiedy kształtują się zachowania społeczne dziecko ma większe wsparcie i uwagę nauczycieli, ma większą szansę na wykształcenie prawidłowych wzorców. Potem, kiedy opiekunowie zauważą, że dziecko dobrze radzi sobie w grupie, współpracuje, panuje nad sobą, można myśleć o przeniesieniu do "normalnej" placówki. Natomiast wysyłanie problematycznego dziecka do państwowego przedszkola, to trochę zaklinanie rzeczywistości. Pewnie, że czasem problemy wychodzą z wiekiem, czasem dziecko mimo jakichś zaburzeń odnajduje się w grupie. I pół biedy, kiedy faktycznie jest to tylko na chwilę, "na próbę" i rodzice gotowi są przenieść dziecko do odpowiedniej placówki, jeśli zaistnieje taka potrzeba. Niestety, najczęściej wygląda to tak, że rodzice mają problem z zaakceptowaniem, że ich dziecko ma problem i wymaga zdwojonej uwagi, więc na siłę wciskają dziecko do normalnej placówki i trzymają je tam, nawet jeśli widać, że dzieciak kompletnie sobie w takiej grupie nie radzi. I nie korzysta na tym ani grupa, ani dziecko. I to nie jest tak, że niekorzystne to jest tylko dla dziecka, albo tylko dla reszty - bo jak w poprzednim komentarzy wspomniałam, każdy kij ma dwa końce. W bicie nie wchodziłam, ze względów przytoczonych w historii, a izolacja wynika właśnie z faktu, że dziecko nie jest w stanie "wejść" w normalną grupę, wykształcić odpowiednich wzorców zachowań. Dlatego, według mnie, po stwierdzeniu u dziecka jakichś zaburzeń pierwszym wyborem powinna być szkoła specjalna, a potem, jeśli rozwój dziecka na to pozwoli placówka normalna, nie na odwrót. Najpierw "leczymy", a potem sprawdzamy, czy "wyleczyliśmy", a nie mamy nadzieję, że dziecko się samo szczęśliwie "wyleczy". Bo zwykle taki dzieciak dostaje zbyt mało uwagi ze strony dorosłych, nie wykształca prawidłowych zachowań - jak na przykład Ola i kończy wyizolowany od grupy. Co jest w pełni naturalne, choć przykre dla obu stron. Więcej zainteresowania Ola mogłaby dostać właśnie w przedszkolu specjalnym. Tam jest więcej personelu, lepiej przygotowanego do pracy z dziećmi. Przecież placówka specjalnej troski, to nie jest koniec świata, nie oznacza zamknięcia w szpitalu psychiatrycznym i łatki "ona sobie w życiu nie poradzi". Nie oznacza to, że dziecko nie może mieć kolegów, czy chodzić na imprezy urodzinowe. Może przecież. To nie obóz koncentracyjny, ani Sparta - nikt dziecka nie zrzuci ze skały. Dla niego będzie to po prostu lepsze - będzie miał kolegów, bo dorośli pomogą mu wykształcić prawidłowe wzorce, będzie mógł chodzić na imprezy urodzinowe, bo nauczy się prawidłowo zachowywać w grupie. W "normalnym" przedszkolu nie dostanie tyle uwagi i wsparcia, będzie wychowywany przez inne przedszkolaki, co nie skończy się dobrze. Nie mówiłam przecież nigdy o izolowaniu takiego dziecka. Cały czas próbuję tylko przekazać, że to nie wstyd i piętno, chodzić do specjalnego przedszkola. To nie izolacja - w takiej placówce też są inne dzieci, jest grupa, jest szansa nauczenia się prawidłowego zachowania - nawet większa. Wszyscy na tym korzystają. A jaki jest cel wciskania dziecka typu Oli, na siłę, do norma

Odpowiedz
avatar Reth
0 0

Uchhh, znowu mi zjadło trochę komentarza i nie mogę tego edytować... Chyba za bardzo się produkuję ;) Na szczęście w tym przypadku tylko końcówkę jednego zdania :) Z powodzeniem można zakończyć czytanie na "Wszyscy na tym korzystają" ;)

Odpowiedz
avatar anonimek94
0 2

@Reth: Nie wiem ile wiesz na temat rozwoju dziecka, ale własnie wczesna podstawówka/przedszkole jest najlepszym czasem na eksperymenty - bo jet jeszcze wtedy bardzo mała różnica w rozwoju między jednym a drugim dzieckiem. Dziecko kilku letnie nawet nie jest jeszcze dobrze zdiagnozowane (taki autyzm to można całkowicie potwierdzić dopiero w wieku 5 lat i to najwcześniej a do tego jeszcze trzeba określić jak bardzo dziecko pomocy potrzebuje) a co dopiero żeby od razu dać do specjalnej szkoły/przedszkola. Najpierw trzeba wiedzieć ile pomocy potrzebuje i od tego właśnie są przedszkola aby dziecko obserwować, pomagać mu i ewentualnie jak będzie stwierdzone że zbyt bardzo sobie nie radzi to dopiero wtedy wysłać do grupy gdzie będzie więcej opieki. Jeżeli na samym początku to dziecko tam wyślesz to już postępu nie nadgoni - i to jest fakt, zwyczajnie dzień ma za mało godzin, tydzień za mało dni. Życie jest za krótkie. Jeśli chodzi o Olę czy inne dziecko z problemami z zachowaniem, opiekunki powinny umieć sobie z tym poradzić. I dopiero jeśli nie potrafią (ale się starają) to można mówić o ADHD czy innych zaburzeniach któe w 'normalnej placówce' są nie do opanowania. I ewentualnie wtedy postawić na inny styl nauczania. Ale nie można od razu skreślać dziecka bo na pewno się nie nauczy. I teraz taki bardziej dogłębny przykład - SUPERMARKETY! Wiesz jak często słyszę, że dziecko nie powinno się tam zabeirać jeżeli nie umie się zachować? Za to nikt nie pomyśli, że aby dziecko nauczyło się poprawnego zachowania, najpierw musi się w tym supermarkecie kilka razy znaleźć. I nie ma siły. Nawet dorośli nie potrafią się uczyć z teorii i na cudzych błędach a od dzieci tego wymagamy. Ja naprawdę nie wiem w któym kierunku ten świat idzie ale na pewno nie w dobrym. Jeśli chodzi o mnie - zwyczajnie wszystko 'skróciłam' bo nie chciałam się rozpisywać, dużo się działo, staram się nie rozpamiętywać. A nawet jeśli bym chciała to tutaj w komentarzu i tak to nic nie da ;)

Odpowiedz
avatar Zmora
1 1

@Reth: Wiesz, ja nie mówię, że się nie zgadzam, bo się zwyczajnie nie znam. Ale tylko chciałam powiedzieć, że gdybym ja trafiła do specjalnego przedszkola, to nie wiem ile z tego bym wyniosła. Ja zawsze najwięcej się uczyłam poprzez zwyczajną obserwację rówieśników w różnych sytuacjach, a w specjalnym przedszkolu mielibyśmy głównie "specjalne sytuacje", więc szczerze nie wiem, czy to by mi raczej nie zaszkodziło. Może by pomogło, może nie. Co prawda ja nigdy specjalnie problematycznym dzieckiem nie byłam (nie byłam agresywna czy niegrzeczna). Niby przedszkolanki mówiły moim rodzicom, ze powinni mnie sprawdzić pod kątem tego i tamtego, ale moi rodzice (jak to moi rodzice) zwyczajnie to olali i jakoś w życiu sobie radzę mimo to.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
4 4

U mojego Diabła w klasie,też mają chłopca z ADHD. Tylko on ma swoją panią asystentkę od przedszkola,a w klasie kącik na wyciszenie. Swoją ławkę,na niej taki mały parawan z przyklejonym zdjęciem młodego i napisem "kącik X". Jak zaczyna być niespokojny,to pani go tam zabiera,puszcza mu muzykę na słuchawkach i czekają aż się uspokoi. Nie słyszałam,aby znęcał się nad kimś.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
14 16

@Day_Becomes_Night: A inne dzieic patrza i się uczą, że za złe zachowanie ma się uwagę, ma się własną panią, własny kącik i wszyscy się interesują. Wszystkie inne dzieci traktowane są jako terapia dla jednego ADHA i to jest niesprawiedliwe, taki dzieciak przeszkadza, wytrąca inne ze stanu skupienia, każde dziecko ma prawo mieć zapewnione dobre warunki dla jak najlepszego rozwoju a tu wszystko nastawione jest na tego jednego. I teraz zanim wszyscy będa mi mówić co i jak to powiem, ze prowadziłam hipoterapię i miałam kontakt z różnymi dziećmi. Najtrudniej ma starsze zdrowe rodzeństwo chorych dzieci. Nikt się nimi nie interesuje, bo Ty jesteś zdrowy, bo ty jestes starszy, takie dzieciaki stały i robiły za dodatkowa pielęgniarkę przy chorym rodzeństwie, dzieci na zawsze okradzione z dzieciństwa, z miłości i czasu rodziców, dzieci które miały obowiązki od zawsze. i własnie tak widzę rolę jaką wyznacza taki system nauki dzieciom zdrowym w klasie z dzieckiem chorym. To jest złe

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 25 kwietnia 2016 o 18:15

avatar anonimek94
2 2

@maat_: Day_Becomes_NIght mówi chyba o UK i jeszcze nie zauwazyłam aby tutaj ten problem był tak odbierany jak mówisz. To dziecko nie będzie miało 'specjalnej' uwagi zawsze i wszyscy o tym wiedzą. Ale jest podstawowa zasada: Każdy ma być traktowany po równo a nie tak samo. W Polsce często był właśnie problem, że każdy musi dostać tyle samo uwagi od nauczycielki - jeśli Ty umiesz jakieś zadanie nie ma znaczenia bo i tak chcą Ci to wyjaśnić - bo muszą. A tutaj jeśli Ty umiesz i nie chcesz już aby Ci tłumaczyli to przejdą do innego dziecka które tej pomocy wymaga. A w każdej klasie jest nauczycielka i asystentka a więc zgaduję, że w klasie syna Day_Becomes_Night są asystentki dwie plus nauczycielka, a klasy i tak są mniejsze niż w Polsce. A więc podsumowując - jeżeli inne dziecko będzie potrzebować dodatkowej uwagi, to także ją dostanie - nie jest poszkodowane, ale skoro jej nie potrzebuje, to nie jest ta dodatkowa uwaga narzucana. A przy okazji dzieci uczą się tolerancji i zrozumienia, że każdy może mieć gorszy dzień, gorzej się poczuć, mieć po prostu więcej pecha wżyciu czy cokolwiek innego ;) Chociaż oczywiście nie działa to perfekcyjne i dzieci niegrzeczne w Anglii także istnieją :D

Odpowiedz
avatar konto usunięte
2 2

@maat_: jak w przedszkolu uderzył inne dziecko,nauczycielka z asystentką wyniosły go z klasy i od razu wezwano matkę do szkoły. Od kiedy ma swoją panią,która go zna i rozumie z którą razem pracują,lest lepiej. Zdrowe dzieci są bardziej niegrzeczne od niego.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
2 4

@anonimek94: Mówisz o teorii a ja napisałam o praktyce, którą widziałam na własne oczy. Nie zgodziłabym się by moje dziecko było w takiej klasie, dla dziecka szkoła i nauka szczególnie na początku to wielkie wyzwanie, nie potrzebuje być rozpraszane i zmuszane do tzw nauki tolerancji. Uważam, ze to błąd bo uczy znieczulicy. Potem gdy ktos zachwuje się niewłaściwie nie reagujesz bo w szkole Ci wpajano, ze trzeba siedzieć cicho bo on czy ona chory, a potem kampanie społecznościowe : Nie bądź obojętny. Premiowane powinno być poprawne zachowanie. Od takich problemów powinny być klasy specjalnej uwagi (nie mówię tu o innym zakresie nauczania, ale właśnie o specjalnych warunkach w których uczą się dzieci z problemami). To że dziecko umie coś zrobić nie oznacza, że nie potrzebuje uwagi, każde dziecko potrzebuje by je np pochwalić. Realnym zagrożeniem jest negatywna korekta zachowania właśnie po to by Pani także poświęciła dziecku czas. Obserwuję to na przykładzie grupy zajęciowej mojego dziecka. jest jedno, które po przez wrzaski wymusza zainteresowanie po 4 tygodniach już 2 z pośród łączne 7 2-3 latków podłapało to zachowanie. Mamy więc 3 wrzaskunów na 7 dzieci. Więc ewidentnie to o czym piszę jest realnym niebezpieczeństwem. Rodzice się skarżą, ze problem nie istniał dopóki dzieci nie zaobserwowały go i jego skuteczności. Dzieci nasladują a już w szczególności nasladują to co jest skuteczne

Odpowiedz
avatar konto usunięte
1 3

@Day_Becomes_Night: A czy jesteś pewna, że inne dzieci nie czują si pokrzywdzone, dlaczego on ma swoją panią a my nie? Dzieci w grupie powinny być traktowane równo, a tak uczy się od małego, ze są równi i równiejsi. może broją, bo też chca dostać swoją prywatna panią

Odpowiedz
avatar anonimek94
2 2

@maat_: Ale przecież tu jest mowa o 3-4 letnim dziecku, one się nawet jeszcze nie uczą składania literek! Właśnie w tym wieku najważniejsze jest to aby zrozumiały, że równy nie oznacza taki sam. To jest właśnie tak ważna nauka życia w społeczeństwie. W przedszkolu mają się dzieci nauczyć, że jedząć lunch najpierw powinny wziąć kanapkę a dopiero później coś słodkiego - to przygotowuje ich do tego samego w szkole, już bez nauczycielki 'nad głową'. Uczą się tak, że współpracowania podczas sprzątania, zabawy w grupie oraz ogólnych norm przyjętych w społeczeństwie. Rozwiązanie które proponujesz jest dokładnie tak samo skuteczne jak proponowanie rodzicom aby zostawiali swoje niegrzeczne dzieci w domu zamiast brac je na zakupy. Już nawet słyszałanm, żeby w klatkach takie dzieci zamknąć - a przecież muszą się jakoś tego zachowania nauczyć. I właśnie nauczą się go będąc wśród innych dzieci. Oczywiście, że masz rację i chwalone ma być pozytywne zachowanie. Ale gdzie Day_Becomes_Night napisała, że dzieci nie są chwalone? Tu dziecko ma problem i się mu tłumaczy. Aż do skutku a taki sposób jest zwyczajnie najlepszy. Jasne, może być tak, że będzie skutek negatywny ale jeśli opiekunki są dobre i skuteczne to szybko wyłapią taki problem i go rozwiążą. A naprawdę na rozwiązanie tego jest wiele sposobów. Dziecko jest po to brane na zewnątrz aby własnie nie rozwaliło lekcji. W wielu miejscach taki 'pokój' to po prostu miejsce dobrze uszczelnione, z matami na ścianach aby dziecko nie zrobiło sobie krzywdy - i jest to dziecko tam zostawiane samo, bez uwagi nauczyciela. Inne dzieci widzą to jako karę, nie nagrodę. Zazwyczaj raz zachowują się źle, ewentualnie dwa (na spróbowanie, bo w końću ich to interesuje) ale potem przestają. Ale tu jest ważna konsekwencja oraz wychpowanie w domu, przez rodzica. I jeszcze raz powtórzę, to że ktoś jest traktowany równo nie oznacza, ze dokładnie tak samo. Każdy ma swoje potrzeby i narzucająć dziecko swoją uwagę możesz mu tak samo zrobić krzywdę jak nie zwracając na niego uwagi wcale.

Odpowiedz
avatar Zmora
3 3

@maat_: Jezu, już nie przesadzaj w drugą stronę. Zresztą chyba lepiej, żeby inne dzieci były trochę rozproszone tym, że kolega dostaje więcej uwagi niż tym, że kolega wpada w panikę w środku zajęć i wszyscy go zlewają (świetne warunki do nauki dla innych dzieci). A co do odseparowywania innych dzieci: Czyli mamy odseparowywać dzieci wymagające więcej uwagi, od normalnych? Wiesz, w mojej klasie idioci zawsze mieli więcej uwagi poświęconej niż inteligentne dzieci. Czyli co, od IQ 100 w górę jedna klasa, a dla dzieci z IQ mniejszym niż 100 druga, żeby te inteligentniejsze nie czuły się poszkodowane (biedaczyska). Do tego dziewczynki mają tendencję być bardziej emocjonalne niż chłopcy, a chłopcy bardziej rozrabiają... to też ich oddzielmy od siebie. A w ogóle każdą osobę w osobnym pokoju zamknijmy, żeby nikt nikomu dupy nie zawracał. "To że dziecko umie coś zrobić nie oznacza, że nie potrzebuje uwagi, każde dziecko potrzebuje by je np pochwalić." Ja tam miałam tendencję wpadania w histerię, gdy ktoś próbował mnie pochwalić. Także każde jak każde, tylko tak trochę nie do końca. xD Prawda jest taka, że każde dziecko jest inne. Nawet zdrowe dzieci. Żyjemy w społeczeństwie, nie da się każdemu zawsze dogodzić i tyle. No chyba, że wzorem Spartan zaczniemy wszystkie "nieodpowiednie" dzieci zrzucać ze skały, żeby nam się społeczeństwo bardziej ujednoliciło.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
-1 1

@anonimek94: Moje na zajęciach uczy się literek, program włączania liter dla 2 jest coraz bardziej popularny idzie to bardzo wolno i nie bazuje na składaniu słów a na rozpoznawaniu liter. Mówię wam co obserwuję u realnych dzieci z powodu jednego histeryka terrorysty a wy mi o teorii. Mało jest historii o przemocy ze strony specjalnych dzieci? Zakładacie, ze rodzice sa wydolni wychowawczo, a często nie są. Myślę, ze nie warto ciągnąć rozmowy bo ani ja ani wy nie zmienicie zdania. Pozdrawiam

Odpowiedz
avatar Zmora
4 4

@maat_: A mało to jest historii o przemocy ze strony jakikolwiek dzieci i ludzi? Kurde, tak można się w nieskończoność bawić.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
2 2

@anonimek94: reszta ma nauczyciela i dwie asystentki. Chłopczyk swoją panią. Nikt nie czuje się zaniedbany.

Odpowiedz
avatar nebeleska
2 8

Ja mam jedno pytanie. Po co sie tlumaczysz? Twoj ojciec poradzil wam dobrze. Bylyscie dobrze wychowane (wnioskuje po tym jak opisalas jak sie zachowywalyscie), probowalyscie alternatyw. Nie pomoglo. TO nie bylo normalne, te dziecko to ewidentna porazka rodzicow. Co mialyscie zrobic? Dawac sie prac? Wyrywac zabawki?Jeszcze czego! Szkoda ze nie wpralyscie we dwie temu przesladowcy.

Odpowiedz
avatar anonimek94
2 2

@nebeleska: To akura mogłoby się skońćzyć tragicznie. W końću opiekunka w ogóle nie zwracała uwagi. Jeśli w dwie naskoczyłyby na tę dziewczynkę i np. zaczęły dusić to mogłyby i nawet ją (oczywiście nie specjalnie) zabić. I wcale nie byłoby to dobre rozwiązanie sytuacji... A sytuacja już była niebezpieczna kiedy siostra autorki była duszona...

Odpowiedz
avatar konto usunięte
0 2

@anonimek94: obczajasz 4latki? Dziecko musi się bronić i koniec, jakaś produkcja niezguł. Za moich czasów się jakoś normalniej podchodziło

Odpowiedz
avatar Buka85
-1 7

A mnie jedno zastanawia. Mam 30 lat, edukację zaczęłam w wieku 4 lat, przez 3 lata przedszkola, 8 lat podstawówki i 4 lata liceum nie spotkałam nikogo z ADHD, a szkoły duże,dzieciaków full bo rocznik z wyżu demograficznego. Jakim cudem? Takim cudem, że dzieci były wychowywane przez rodziców, poświęcana była im uwaga, dzieci były uczone szacunku do nauczyciela i do siebie nawzajem. Jak ktoś narozrabiał to miał kłopoty i u rodziców i u nauczyciela i miał się poprawić i dostosować do reszty. Nikomu by nie przyszło do głowy, żeby z takiego gagatka robić chorego pokrzywdzonego. Teraz rodzice rozpieszczają dzieci, wychowują bezstresowo, nie poświęcają dzieciom uwagi i wyrastają takie małe rozpuszczone nieposłuszne potwory, a jak rodzice przestają sobie radzić i im te dzieci na głowę wchodzą, to lecą do poradni po świstek o ADHD.

Odpowiedz
avatar grupaorkow
5 5

@Buka85: najwidoczniej jesteś słabym obserwatorem. Pewnie myślisz też, że nie znasz nikogo z zaburzeniami ze spektrum autyzmu, depresją, nerwicą, osobowością psychopatyczną albo zaburzeniami odżywiania, prawda? Znasz, znasz. Tylko o tym nie wiesz. W latach 80-90 diagnozowanie zaburzeń u dzieci szło raczej marnie i dzieciaki przemykały albo się przez edukację bez diagnozy, albo odpadały na którymś jej etapie. Co przecież nie oznacza, że 30 czy 40 lat temu wszystkie dzieci były zdrowe jak rybki i posłuszne jak pruskie wojsko.

Odpowiedz
avatar dorota64
2 2

@Buka85: I tak źle i tak niedobrze. Czyli tłumaczenie zachowania żywego i totalnie rozpuszczonego dzieciaka ADHD (jak często jest teraz) i pozostawienie bez pomocy ADHDowca kiedyś. Codziłam do podstawówki 40 lat temu i dwie klasy ok 25 osobowe był typowy przypadek ADHD i jeden w pewien sposób opóźniony w rozwoju. Nie mam pojęcia co to była za choroba -bo trochę dziwnie wygladał, ikiepsko się uczył. Z drugiej strony potrafił rozwiązać trudne zadanie, ale potrzebował na to kilka razy więcej czasu. A w przedszkolu miałam dziewczyne z FAS. Nikt jej nie lubił bo śmierdziała i była agresywna

Odpowiedz
avatar Buka85
-1 1

Oczywiście, że znam conajmniej kilkoro dzieci z zaburzeniami, tylko że rozpoznanymi wcześnie i od samego początku leczonymi. Rozpoznanymi, bo rodzice dzieckiem się zajmowali i szybko zauważyli, że coś jest nie tak. Nie neguję, że takich zaburzeń nie ma. Tylko bądźmy szczerzy ile teraz jest dzieciaków po prostu totalnie niewychowanych, którym rodzice sami przypięli łatki ADHDowców, nadpobudliwców itp bo nie potrafili dziecka wychować? Bezstresowe wychowanie zbiera po prostu swoje plony i tyle.

Odpowiedz
avatar Iceman1973
3 5

BRAWO! Bardzo rozsądnie napisane. Bo nikt tu nie mówi o katowaniu. Takiemu "nadpobudliwemu" agresorowi trzeba po prostu czasem pokazać "to i owo". Pod historią o takim jednym ADHDowcu napisałem w komentarzu o dzieciaku znajomych, który gryzł ludzi. W końcu trafił na mnie i... uprzedziłem go w jego zamiarach. Po prostu go użarłem. jakoś od tego czasu mnie mijał a wcześniej prośby, pogadanki, nawet groźby miał głęboko w .....

Odpowiedz
avatar Wilga
3 3

Przedszkolanki widać nie zostały odpowiednio przygotowane do pracy z tak trudnymi dziećmi. Nie ich wina - ja tez bym nie wiedział co zrobić w takim przypadku. Szkoda że właściciele przedszkola nie pomyśleli o lepszym przygotowaniu personelu. Dla Ojca autorek duży plus. Dzieci należy uczyć że nie mogą być agresywne ale powinny się bronić przed atakiem. W dzisiejszym świecie nie ma miejsca dla bezbronnych....

Odpowiedz
avatar Morog
3 5

Żadna, nawet największa niepełnosprawność nie upoważnia do bicia innych, rodzice dzieci niepełnosprawnych mają zwykle problem ze zrozumieniem tego.

Odpowiedz
avatar natalia
2 2

Miałam w gimnazjum kolegę z ADHD i pewnymi kompulsjami. Był jedną z sympatyczniejszych osób, które miałam okazję poznać. Czasami np. wstawał w trakcie lekcji, szedł na koniec sali, żeby kopnąć w ścianę i wracał na swoje miejsce. Czasami coś tam pomamrotał do siebie, albo tak po prostu coś krzyknął i tyle, ale jego akcje były kompletnie nieszkodliwe dla ludzi i żywych stworzeń (z przedmiotami to różnie bywało), a do pogadania czy do zabawy był naprawdę w porządku. Więc da się wychować takie dziecko, tylko trzeba mieć w głowie trochę więcej niż ono.

Odpowiedz
avatar lady0morphine
1 1

Bardzo żałuję, że kiedy miałam te 3-4 lata to nikt mi nie powiedział, że mogę komuś wtłuc, kiedy mnie zaczepia. Byłam grzeczną do bólu miękką kluchą, miłą dla każdego, nigdy się nie skarżyłam i nigdy nie wpadło mi do głowy, że mogę się bronić, kiedy ktoś mi robi krzywdę (bo byłam nauczona, że nie wolno innych bić). Też miałam taką "koleżankę" w grupie, z tym że nie miała żadnej diagnozy, była córką nauczycielki (!) i... nigdy w życiu nie spotkałam gorzej wychowanego bachora. Bicie, szczypanie, gryzienie było na porządku dziennym, przedszkolanki nic nie widziały (a ja się nie skarżyłam), a ja bałam się chodzić do przedszkola, bo ignorowanie zaczepek małpy nic nie dawało. I mam wrażenie, że tym ignorowaniem jeszcze bardziej ją prowokowałam do bicia (próbowała zwrócić na siebie uwagę), a może gdyby ktoś pozwolił mi wtedy na szczególne wyjątki w regule "nie wolno bić innych" i bym raz a dobrze jej oddała to dałaby mi spokój, a ja teraz nie wspominałabym tego z taką irytacją. Wielkie brawa dla waszego taty, naprawdę.

Odpowiedz
avatar jedendwatrzy
1 1

może będę piekielna, ale przestałam czytać na "ów stolika". ludzie, nie używajcie słów, których nie umiecie użyć poprawnie, bo inni automatycznie założą, że jesteście debilami.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
0 0

Bicie dzieci to strasznie kontrowersyjna i wzbudzające duże emocje metoda. Jestem przeciwna biciu i krzywdzeniu dzieci, osobiście chyba bym nie wytrzymała patrzenia na bite dziecko, ale nie popadanie ze skrajności w skrajność jest złe. Niektórzy uważają, że dziecko wychowuje się biciem, bo tylko tak się czegoś nauczy - Nie można jednak bić dziecka za jedynkę w szkole, za to że stłukło talerz albo podarło ubranie w czasie zabawy czy upadku. To się zdarza. Trzeba myśleć, że dziecko to człowiek, które też popełnia błędy. Dla mnie w takich sytuacjach to już znęcanie się fizyczne nad dzieckiem - bicie z byle powodu. Jednak klaps kapciem czy "męską ręką" czasami jest jednym z ostatecznych wyjść. Tak, tak zaraz mnie zhejtują obrońcy dzieci i przeciwnicy bicia, że są inne metody. Tak. Są. Gdyby np przedszkolanka albo obcy rodzic podniósł rękę na moje niegrzeczne dziecko - wydrapałabym oczy. I w tej kwestii rodzice zawsze mogą mieć racje. Czy to przeciwnicy kar cielesych czy nie - Uderzenie cudzego dziecka jest niedopuszczalne. Jednak klaps własnego dziecka dla przywołania do porządku też nie jest tak straszny, ale tylko w ostateczności. Zazwyczaj dzieci nie spodziewają się tego klapsa i działa to na nich uspokajająco. Mają nauczkę. Ja akceptuję jeden klaps w pupę już jako ostateczność, kiedy cała reszta metod wychowawczych (kary, szlabany, tłumaczenia) nie skutkują.Powtarzam jednak: KLAPS OD CZASU DO CZASU JAKO OSTATECZNOŚĆ!!! Bicie dziecka, żeby miało pręgi i siniaki? Żeby się nas bało i kuliło na nasz widok? Nigdy!!! Takim rodzicom dzieci powinny być odbierane, bo to oni wychowają psychopatów a nie rodzic, który czasami da w tyłek. Wiecie dlaczego tak jest? Bo najczęściej za przemocą fizyczną idzie też psychiczne znęcanie się; poniżanie. Normalny rodzic tłumaczy X razy dziecku - nie pomaga. Da jednego klapsa - dziecko jest w szoku, nie spodziewało się, boli kilka minut, uspokoi się i zapamięta lekcje, a rodzic kocha tak jak kochał. Bez znęcania się i bez poniżania. Uważam, że kampanie społeczne typu "kocham, nie biję" są rewelacyjne, ale trzeba zadać sobie pytanie i SZCZERZE odpowiedzieć przed sobą samym, gdzie leży granica? Obecnie mnóstwo rodziców jest niewydolnych wychowawczo, są całkowicie bezradni na wybryki swoich dzieci albo co gorsze - nie widzą w tych wybrykach nic złego lub nawet obniżają ich znaczenie, bo dziecko jest "małe". Małe nie znaczy głupie i nierozumne. Trzeba nauczyć się z nim rozmawiać i tłumaczyć. Dałeś klapsa swojemu dziecku? Wykorzystaj tę chwilę zszokowania, złap za rękę i wytłumacz spokojnie dlatego dostało klapsa i powiedz, że bardzo je kochasz i nie chcesz stosować takich metod, bo nie chcesz by go bolało albo by płakało, ale jeżeli nie chce się słuchać mamy czy taty skoro mówią, proszą i tłumaczą to czasami będzie musiał się z tym liczyć. Dziecko zrozumie. Wiele razy wystarczy jeden klaps w życiu, ale trzeba umieć z maluchem rozmawiać, a nie tylko krzyczeć albo co gorsze bić. Z niczym nie należy przesadzać. Z biciem nie, ale z niebiciem też nie. Rozumiem, że moje słowa mogą kogoś oburzyć, ale wiem co mówię. Przez lata widuję różnego rodzaju dzieci i rodziców, wiem jak się zachowują i znam mnóstwo, których rodzice tłukli dziecko bezmyślnie za byle co i znam rodziców, którzy dali w dupę w ostateczności. I proszę uwierzcie mi - wszelkiego rodzaju zaburzenia psychiczne, choroby psychiczne i zaburzenia w rozwoju emocjonalnym ma pierwsza grupa. Nie znam nikogo z drugiej grupy "sporadycznego klapsa" aby rozwinęła się nieprawidłowo i wyrośli psychopaci, mordercy czy też agresorzy względem dzieci i doroslych.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 2 razy. Ostatnia modyfikacja: 29 kwietnia 2016 o 10:37

Udostępnij