Od jakiegoś czasu zajmuję się dorywczo, w domu, przepisywaniem prac dyplomowych. Dopóki pisałem dla znajomych lub ludzi poleconych, nie było najmniejszych problemów z zapłatą, ze stawką za stronę czy za dodatkowe ilustracje, wykresy itp.
Jednak gdy wywiesiłem ogłoszenie w Uczelni, nie daleko mojego bloku, miałem jedną sytuację, gdzie zawierzyłem Klientce, że doniesie brakujące 50 PLN, wydałem płytkę z pracą i ślad po Klientce zaginął. Wyciągnąłem więc wnioski z tej nauczki. Pisząc prace w Wordzie, robiłem kopie na dysku a plik przed zapisaniem na CD zaopatrywałem w hasło przed otwarciem. Jeśli Klientka płaciła od razu, pisałem niezmywalnym mazakiem hasło na płycie i OK.
Dwa lata temu jednak trafiłem na bardzo ,,bystrą,, Klientkę, która po umówiony odbiór pracy na płycie CD przysłała swoją siostrę. Ta nie miała pieniędzy przy sobie, więc poprosiłem by weszła i zaczekała aż ja zadzwonię do [K]lientki:
-[Ja] - Witam, mam dla Pani pracę już na płycie ale Pani siostra nie ma pieniążków.
-[K] - A to ile miało być? 100PLN?
-[Ja] - Nie, umawialiśmy się na 150 przecież, nie pamięta pani?
-[K] - A bo wie pan, mam w domu takie kłopoty że zapomniałam. Ale da pan siostrze płytę? Ja jutro wpadnę z pieniędzmi po pracy.
-[Ja] - Wolałbym dzisiaj mieć zapłacone..
... po kolejnych 5 powodach, dla których Klientka nie może sama odebrać a zapłaci jutro na bank, wiedziałem na 95% że chce mnie przekręcić, nie płacąc w ogóle. Wydałem płytę, w duchu zastanawiając się kiedy odkryje zabezpieczenie i zadzwoni!
Pierwszy telefon nastąpił po około 5 minutach od wyjścia siostry z mojego mieszkania na 3p. więc zakładam że Klientka czekała w aucie:
-[Ja] - Tak, słucham?
-[K] - Gówno dostaniesz nie pieniądze! Naiwniak! Bujaj się! (śmiechy w tle, towarzystwo ubawione)
-[Ja] - (po odczekaniu jak towarzystwo się wyśmieje, ze stoickim spokojem) Dostanę pieniądze, szybciej niż pani myśli. O ile pani myśli. - I rozłączyłem się.
Po 3 godzinach telefon od Klientki:
-[Ja] - O, jak miło że Pani dzwoni.
-[K] - Hasło!!! Jakie !!!
-[Ja] - 150 złotych!
-[K] - Uważaj bo ci dam!!!
-[Ja] - 170.
-[K] - Ty #$%^%#@#%^&, ja Cię #$%$%^^$## !!!
-[Ja] - Doprawdy? Teraz cena skoczyła na 200!
-[K] - Sp##$$$% !!! i trzask rzucanej słuchawki ...
Na drugi dzień, jestem w pracy i widzę na wyświetlaczu że Klientka dzwoni. Wyszedłem więc na dwór, by nie gorszyć współpracowników tymi jej krzykami, bo mój telefon ma doskonały głośnik.
-[Ja] - Taaak?
-[K] - No przepraszam pana, że tak się darłam wczoraj, ale MUSZĘ mieć tę pracę wydrukowaną do 12:30 bo jak nie oddam to mi termin przepadnie i będę się bronić chyba w sierpniu.
-[Ja] - (zaczynam tłumaczyć Klientce, że to nie cacy tak chcieć kogoś wykiwać - tłumaczę z ironią lecz grzecznie i spokojnie, prawie już mam powiedzieć, że nie ma sprawy, każdy się ma prawo zdenerwować, niech da 150 PLN i zapomnimy o tym incydencie... na co Klientka mi przerywa słowami:
-[K] - Nie p**** tylko hasło dawaj!!!
-[Ja] - 350!!! - I rozłączyłem się.
Po zaledwie 30 minutach dzwoni zdziwiona żona z domu, gdzie siedziała z młodszym dzieckiem i mówi, że właśnie jakaś kobieta przyniosła dla mnie w kopercie 350 PLN, przeprasza że tak późno i prosi o jakieś hasło. Powiedziałem, że wiem i żeby jej przekazała, że hasło to jej imię. Podobno Klientka miała tak wielkie oczy, kiedy usłyszała jakie jest hasło, że groził jej wytrzeszcz!
Nie dziwię się że miała wielkie oczy. ;) W sumie najpierw sama mogła pokombinować z hasłem: wpisać swoje imię, nazwisko, datę urodzenia, jakieś ważne informacje o sobie. ;)
OdpowiedzJa bym się zastanowił nad zleceniem przepisywania osobie, która pisze "do puki"... :P
OdpowiedzTo samo zauwazylam. Jak on nie pisal wczesniej tych prac w Wordzie to studenci byli wysmiani.
OdpowiedzBez przesady, jeżeli nawet źle napisał jakiś wyraz, to Word podkreślił i pewnie autor poprawił. ;)
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 24 lutego 2011 o 7:43
@Pizza: „jeżeli nawet źle napisał jakiś wyraz, to Word podkreślił” Od kiedy Microsoft Word poprawia pisownię kontekstowo? Odóżnia już Bóg, bóg, buk, Bug, bug, Buk, Bók, puk i pók? Pomoże i Pomorze też? A ból i bul, bul, bul? Jeśli tak, to rozważę kupno. :-)
OdpowiedzWiem, nabijam się :) Reszta historii jest prawie bezbłędna (tym bardziej mnie zdziwił 1szy błąd). Chociaż np. "do prawdy" nawet Word nie podkreśli! Swoją drogą gratuluję pomysłu i zachowania zimnej krwi. Dobrze, że jej ktoś utarł nosa, a do tego jesteś 200zł do przodu :D
OdpowiedzZmodyfikowano 3 razy. Ostatnia modyfikacja: 24 lutego 2011 o 7:48
Dobra historia! Popraw tylko orty i będzie pięknie :)
OdpowiedzChciała przycwaniakować to zapłaciła więcej:). A tak z innej strony zapytałaby wujka Google i program do złamania hasła by się znalazł :)
OdpowiedzWitam wszystkich ;) Do Pizza - imię Klientki znałem z jej rozmowy kiedyś przy mnie przez telefon, bo nie przedstawiła się imieniem. Do Herminator - wiem, wiem, już posypuje głowę popiołem ale nie wiem jak edytować by tekst został ale poprawiony, bo przy ,,Edytuj,, otwiera się nowe okno. Może trochę popróbuję ... i dojdę ...
OdpowiedzSkopiuj swoją historię i w nowe okno ją wklej. Potem edytuj błędy i po kłopocie:)
OdpowiedzA tak w ogóle arturion37 to szacunek dla Ciebie, że historii nie zakończyłeś oklepanym "jej mina - bezcenne", lecz opisem piękna wytrzeszczonych oczu klientki :)
OdpowiedzMożna jeszcze dodać, że faktycznie hasło powinno być trudniejsze. W końcu może się trafić cwaniak, co nie zapłaci, a hasło będzie zgadywać i zgadnie. Można choćby jakieś liczby do imienia dodać - wtedy nawet program sobie z hasłem nie poradzi :)
OdpowiedzDo Bukimi - masz rację, moje absolutnie najmocniejsze hasło to numer rejestracyjny mojego Wartburga którym jeździłem w latach 1995 - 1998. Mam pamięć do takich rzeczy. Zaraz edytuję historię w celu poprawienia ,,do puki''. Pozdrawiam!
OdpowiedzOsoba pisząca w uczelni zamiast na uczelni i nie daleko zamiast niedaleko przepisuje prace dyplomowe...ciekawe...o.O ja bym podziękowała komuś takiemu.
Odpowiedzukalltheway - na uczelni to można stanąć (np. na dachu) a jeśli coś było zrobione w budynku to 'w uczelni' ;)
OdpowiedzTak jak np. zwrot ''na dyskotekę'' i ''do dyskoteki''. ;) Tego pierwszego używamy kiedy mamy na myśli zabawę, drugiego używamy kiedy mamy na myśli budynek, w którym odbywa się zabawa.
OdpowiedzNajlepsza historia w całym serwisie :) Muszę tak zacząć robić z tłumaczeniami ;)
OdpowiedzŚwietna historia,patrząc na całokształt można przymknąć oko na ewentualne błędy;DD Pozdrawiam
OdpowiedzSkąpstwo nie popłaca :D
Odpowiedzheh, ze tej babce nie bylo glupio :/ ze ludziom nie jest wstyd robic takie przekrety... tragedia. ja tez kiedy sie tym paralam, ale, szczesliwie, nigdy nie bylam w sytuacji, kiedy ktos chcial mnie oszukac :)
OdpowiedzNie chciała dać 150zl, a przy 350 nie kłóciła się nawet o cenę :O. Cóż za spryt i przebiegłość klientki
OdpowiedzPo co ona głupia po odbiorze do ciebie dzwoniła? Zawsze przecież mogła po prostu zamilknąć, a w razie czego po prostu ściemnić, że zapomniała czy cokolwiek. A ona musiała pochwalić się swoją przebiegłością...
Odpowiedz@arturion37 za łatwe hasła dajesz, dawaj jakieś trudniejsze a poza tym to opłacało trafić na piekielną klientkę, przynajmniej 2 razy więcej można zarobić. Hasło daj jakieś z 12 znakowe to łamaczem haseł nie złamie tego za szybko.
OdpowiedzZgadzam się. Ja jako hasło wykorzystuję nazwę rasy mojego ulubionego psa (z dwoma błędami :) i ciąg cyfr.
Odpowiedztrzebabyło ją wyru**ć ( mówię o pieniądzach ;p)
Odpowiedzpodziwiam za stoicki spokój. po pierwszej rozmowie zerwałbym całkowicie kontakt z tą osobą. za stary jestem aby wytrzymać tyle chamstwa.
OdpowiedzGdybym się wycofał to bym nic nie zarobił za tydzień pisania. A oprócz tego wykorzystałem patent pod nazwą ,,twarde negocjacje,,.
OdpowiedzNic? Nie bierzesz żadnej zaliczki? Poza tym, przepisujesz z odręcznych notatek na kompa czy jak?
OdpowiedzHistoria świetna - to nie ulega wątpliwości... Jednak nurtuje mnie jedna sprawa, mianowicie dlaczego wpisujesz te hasła zamiast im powiedzieć "nie ma kasy, nie ma płyty!"?? Chciałabym wiedzieć skąd ten pomysł bo raczej nie wpadłabym na takie urozmaicanie sobie wyegzekwowania zapłaty :D
OdpowiedzZasada jest prosta - zasadniczo ufam ludziom, jednak w tym przypadku (przepisywanie)wolałem się ubezpieczyć w taki sposób, który nie rzuca się w oczy, jednak daje szanse na wyegzekwowanie pieniędzy.
OdpowiedzJedna z najlepszych historii tutaj!
OdpowiedzWszystko fajnie, historia bardzo pouczająca. Jednego tylko nie rozumiem... Kto płaci obecnie za przepisywanie prac, albo inaczej: kto w dzisiejszych czasach pisze takie rzeczy ręcznie? Są komputery, laptopy, dużo szybciej i wygodniej robić to od razu na kompie...Kiedyś rzeczywiście dawało się do przepisania na maszynie, ale mamy XXI wiek... Czy autor lub ktokolwiek inny może mi to wytłumaczyć?
OdpowiedzAutor może wytłumaczyć - na niektórych uczelniach, także na tej na przeciwko mojego bloku, na niektórych kierunkach technika zawitała do studentów ale nie do wykładowców. Skutek jest taki, że student naskrobie ręcznie rozdział (czy to na papierze czy to na kompie i wydrukuje) po czym gna do wykładowcy, by ten zabrał to ze sobą i na kolejnych zajęciach oddał pobazgrolone na czerwono. Potem zadowolony student zbiera te owoce swej pracy twórczej, pisze na boku parametry (margines, miejsce na oprawę, itp. szczegóły edytorskie) i wręcza np. mnie, bym to szybko i zgrabnie przepisał, okrasił wykresami i ew. rysunkami technicznymi i zdjęciami. Amen!
Odpowiedzarturion37 - nie wiem jaki wpływ ma to, że "technika nie zawitała do wykładowców" na to, w jakiej postaci studenci oddają prace... Przecież nawet jak wykładowca nie ma komputera (są tacy?) to chyba wydruk umieją przeczytać?
OdpowiedzEeee, wybacz, ale nadal się to nie trzyma kupy... Piszesz że "czy na papierze, czy na kompie"... czyli skoro ktoś ma wersję elektroniczną to po co ma dawać zarabiać komuś za dokonanie poprawek. Chyba że nie zajmujesz się przepisywaniem prac tak jak napisałeś, tylko pisaniem od podstaw, wtedy to co innego...
OdpowiedzTłumacze drugi i ostatni raz: przychodzą do mnie ludzie z rękopisami prac, rzadziej z wydrukami poprawionymi przez wykładowców. Nie wiem co nimi kieruje, ale mam zlecenie średnio raz w miesiącu. Nie wszystkie biorę. I nie robiłem sondy ani ankiety jak to jest u nich, moich Klientów z komputerami a tym bardziej nie wnikałem jak to jest u ich wykładowców. Temat uważam za zamknięty i wyczerpany.
Odpowiedzmackk84 nie masz racji. Akurat jestem wykładowcą na politechnice i jako promotor prac dyplomowych nie wyobrażam sobie ich poprawiania w wersji elektronicznej. Wyobraź sobie np. 90 stron, gdzie masz różnego rodzaju fragmenty tekstu skopiowane z sieci, wzory w różnych edytorach (tj. czcionki o różnym kroju), tekst sformatowany bez pomysłu, rysunki niejednolite, cała praca w formie osobowej (wykonałem, opracowałem itd.) kiedy obowiązuje bezosobowa itp. Nie mówiąc o nieznajomości języka polskiego, interpunkcji, odstępach między wierszami. Jakbym chciał to poprawiać w Wordzie to bym się chyba ośmieszył przed studentem. To on jest autorem pracy a nie ja. Dlatego życzę sobie wydruk i na nim poprawiam. Akurat mam jeden przy sobie (poprawiony, cały czerwony), jeśli ktoś nie wierzy Arturionowi37 to niech mi napisze maila, wyślę poglądowo ze dwa skany, żebyście widzieli jak to wygląda. Mail do mnie: mplocica@wp.pl Pozdrawiam
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 1 marca 2011 o 19:16
Też jestem wykładowcą i z zasady w ogóle nie pracuję na papierze. Studenci albo przysyłają mi swoje prace, albo przynoszą na konsultacje na pendrive'ach, ja zawsze poprawiam to w Wordzie, ale w trybie recenzji. Oczywiście jeśli jest błąd typu stałego (np. zły termin albo forma), to nie poprawiam wszędzie, tylko w pierwszym miejscu z adnotacją "tu i dalej". Nie wyobrażam sobie pracy na makulaturze, marnowania ton papieru i toneru - wyobraźcie sobie np. 90 wydrukowanych stron, a studentów z pięciu przyjdzie, a ja mam to nosić... Tak jakby kto z ekranu czytać nie umiał. I teraz poprawiaj to ręką i długopisem (!). Chyba bym się ośmieszył przed studentem, wymagając każdej kolejnej poprawionej wersji na papierze. Nie mówiąc już o tym, że poprawki powyżej pewnego poziomu skomplikowania stają się już praktycznie nieczytelne w formie ręcznej (np. przestawienie szyku długiego zdania + zmiana terminologii + wstawienie transkrypcji + zmiana formatowania części zdania na kursywę + wstawienie wtrącenia + sugestia przypisu).
OdpowiedzPrzecież nie twierdzę, że to wykładowca ma poprawiać cokolwiek w wordzie, bo byłoby to conajmniej śmieszne. Tylko nie wyobrażam sobie zanieść do promotora pracy napisanej odręcznie. A nawet jeśli praca jest napisana w wordzie, wydrukowana i pomazana przez promotora to co za problem nanieść poprawki i ponownie wydrukować. Dlatego nie pojmuję ludzi, którzy za to płacą. Tak jak pisałem wcześniej, słyszałem że moja mama dała swoją pracę do przepisania na maszynie do pisania, ale to było dawno. Dzisiaj każdy ma komputer, jeśli nie ma drukarki to może to wydrukować w punkcie poligraficznym. Ale jeśli się tylko niepotrzebnie czepiam to sorry, wydaje mi się to zwyczajnie niepojęte.
Odpowiedzludzie czepiający się przecież kolega przepisuje prace, a nie je pisze! Przecież studenciaki sami piszą pracę i sami odpowiadają za błędy.
OdpowiedzNiestety nie każdy jest biegły w posługiwaniu się wordem czy innym podobnym programem. Ostatnio tłumaczyłam koleżance (2 lata temu obroniła mgr inż) jak robić tabelki w exelu. Jeżeli ktoś ma na zbyciu 150 zł to równie dobrze może sobie odpuścić wstawianie tabelek, wykresów czy innego badziewia (jest to trochę pracochłonne) tylko zlecić to komuś innemu.
OdpowiedzMam jedno pytanie, czy takie coś jest w ogóle legalne?
OdpowiedzOczywiście, jest to umowa pomiędzy stronami, nawet jeśli zawarta tylko ustnie. Do pełni poprawności brakuje jeszcze zgłoszenia tego faktu do skarbówki i opłacenia haraczu..
OdpowiedzIstny diabeł z Ciebie ;) Aczkolwiek bardzo pomysłowe i gratuluję zachowania zimnej krwi :)
OdpowiedzZawsze mnie jednocześnie śmieszą oraz irytują osoby, które mając nóż na gardle, nadal mają czelność żeby się jeszcze licytować
Odpowiedz