Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Szukanie pracy i rekrutacje. Temat rzeka. Jako, że jestem ostatnio bardzo w…

Szukanie pracy i rekrutacje. Temat rzeka. Jako, że jestem ostatnio bardzo w temacie postanowiłam opisać swoje doświadczenia. Zaznaczę, że wykształcenie mam humanistyczne, raczej bardzo, bardzo luźno związane z tym, czym się zajmuję na co dzień. Jednakowoż posiadam kilkuletnie doświadczenie w branży, w której pracuję i w której zatrudnienia szukam. Z racji tego, że wiążę z tą dziedziną swoją przyszłość, zapisałam się też do pewnej szkoły (nie studia) na ten kierunek.

Na początek ogłoszenia.
Opis obowiązków na kilkadziesiąt nawet linijek tekstu. Opis wymagań pracodawcy podobnie. Opis co pracodawca oferuje? 3 linijki, które znam już na pamięć: przyjazną atmosferę, atrakcyjne wynagrodzenie, możliwość pracy w jakże cudownej firmie. Koniec. Zawsze jak widzę tego typu ogłoszenia, to nie wiem czy mam się śmiać czy płakać.

Zdarzyoł mi się kiedyś być nawet na rozmowie po wysłaniu życiorysu na takie właśnie ogłoszenie. Stanowisko zawierał obowiązki 3 innych stanowisk, które w tej firmie nie istniały. Wiadomo, po co płacić trzy razy jak można raz. Firma duża w mieście znana. Rozmowa z Panem dyrektorem bardzo przyjemna. Od razu stwierdził, że jestem idealną kandydatką na to stanowisko. Ostatnie pytanie, jakie mi zadał było o wysokość wynagrodzenia, jakie chciałabym otrzymywać. Podałam zawrotną kwotę 2000zł netto. Panu mina zrzedła. Rzucił na pożegnanie, że się odezwą. Czekam na ten odzew do dzisiaj. Podsumowując: wymagania bardzo duże, praca właściwie na 3 stanowiskach za kwotę rzędu 1500-1600zł netto. Naprawdę bardzo jestem ciekawa, kto dał się złapać na tą fantastyczną ofertę.

Nie mogę pominąć ogłoszeń zawierających w opisie informację, że oferowana jest umowa o pracę, po czym na rozmowie kwalifikacyjnej okazuje się, że jednak zlecenie z możliwością przejścia w przyszłości (nieokreślonej) na umowę o pracę.

Oczekiwania z kosmosu to w przypadku dużych firm wg mnie norma. Wiele razy zdarzyło mi się, że aplikowałam na jakieś stanowisko, zostałam zaproszona na rozmowę bądź dwie, w efekcie końcowym pracy jednak nie otrzymałam. Ok. zdarza się, byli lepsi. Tylko dlaczego miesiąc czy dwa później znowu widzę te same ogłoszenia na stronach dla ludzi szukających pracy? Niektóre „wiszą” po kilka miesięcy albo wracają jak bumerang. Nigdy również nie zdarzyło mi się, żeby zgodnie z obietnicami ktoś do mnie oddzwonił w razie, kiedy zwolni się stanowisko w danej firmie. Nie wiem po co dodawać taką formułkę i być może robić komuś nadzieję.

Rozmowy kwalifikacyjne.

Zdaję sobie sprawę, że rekruterzy i sposoby rekrutacji są bardzo zróżnicowane. Jednak sytuacja, w której na 2 lub 3 etapie podczas rozmowy omawiane są właściwie już warunki zatrudnienia (w jakich godzinach dokładnie, za ile, jaki okres próbny, możliwość skrócenia tego okresu, bo Pani już po rozmowie widzi, że na pewno świetnie sobie poradzę, jaka umowa od kiedy mogłabym zacząć itp.) całość zakończona stwierdzeniem, żeby czekać na telefon z potwierdzeniem do dnia X, a zaraz potem składać wypowiedzenie w obecnej pracy. Po upływie terminu oczywiście telefon dalej milczy. Takie rozmowy miałam w ciągu ostatniego miesiąca trzy. Wszystkie zakończyły się tak samo. Moim krótkim mailem do danej firmy z zapytaniem czy rekrutacja dalej trwa, czy też może została już zakończona. Odpowiedź przychodzi niemal natychmiast „Witamy jednak zdecydowaliśmy się na innego kandydata. Dziękujemy za udział w rekrutacji”.
Naprawdę? Naprawdę tak ciężko jest wykonać ten jeden czy dwa telefony do osób, które nie zostały zatrudnione? Zamiast trzymać człowieka w niepewności albo, co gorsza przeświadczeniu, że otrzyma tą posadę?

Rozmowy w kancelariach adwokackich zawsze wyglądają tak samo. Dawniej, chociaż nie posiadałam wykształcenia związanego z prawem, dawałam się nabrać na opcję „mile widziane”. Od jakiegoś czasu wszystkie ogłoszenia wszelakich kancelarii omijam szerokim łukiem, nawet wtedy, kiedy spełniam wszystkie wymagania i posiadam zbliżone doświadczenie. Nauczona doświadczeniem wiem już, że KAŻDA rozmowa o pracę w kancelarii skończy się odkrywczym stwierdzeniem „Oj oj, ale Pani NIE POSIADA wykształcenia prawniczego!” Eureka! Pani chyba pierwszy raz widzi na czy moje CV, bo z tego co pamiętam to niczego w nim nie ukrywałam ani nie dopisywałam. Nie wiem więc czego Pani/Panie się spodziewają? Że hobbystycznie studiuję sobie prawo tylko zapomniałam wspomnieć o tym w życiorysie? Albo, że 3 lata pracowałam w kancelarii, tylko chciałam zostawić to jako niespodziankę na rozmowę? Po takim stwierdzeniu zawsze padało sakramentalne „odezwiemy się”. Jako, że po odpowiedzi odmownej zdarza mi się zapytać rekrutera co zadecydowało o odrzuceniu mojej kandydatury (zawsze cenna informacja na przyszłość), tak w przypadku kancelarii zawsze słyszałam, że zdecydowali się na kogoś z wykształceniem prawniczym jednak.

Podobną sytuację miałam w firmie gdzie „mile widziane” było wykształcenie ekonomiczne. Takowego nie posiadam jednak zakres obowiązków w 99% pokrywał się z moim doświadczeniem i tym, co chcę robić, więc zgłosiłam swoją kandydaturę. Standardowo zaproszenie na rozmowę i wielki szok, że nie kłamałam w CV i nie mam wykształcenia ekonomicznego... Dodatkowo dla smaczku zerowe zainteresowania doświadczeniem, które posiadam i tym co mogłaby wnieść do firmy, a zamiast tego tekst „no dobrze, ale skupmy się na tym, czego Pani nie potrafi” WTF??? Z obowiązków, jakie zaznaczone były w głoszeniu potrafiłam wykonać większość, jak nie wszystko. Panowie dyrektorzy (taki zaszczyt mnie kopnął, bo było ich aż trzech) nie byli jednak tym zainteresowani i z lubością zaczęli mnie wypytywać o zagadnienia z ekonomii (pytań już nie przytoczę ale kompletnie niezwiązane ze stanowiskiem).

Powoli zaczynam tracić nadzieję na znalezienie pracy z umową o pracę i wynagrodzeniem, które pozwoli mi przeżyć, bo o jakimkolwiek kredycie nawet jeszcze nie myślę. Coraz częściej za to rozważam jednak emigrację.

praca rozmowa kwalifikacyjna ogłoszenia

by PannaMi
Dodaj nowy komentarz
avatar timo
-4 30

Droga autorka: "wykształcenie mam humanistyczne", a interpunkcja na poziomie ucznia IV-V klasy podstawówki. Pomijam już "nie związane" - żenada, nawet w przypadku osoby, która nie tytułuje się humanistą. Zaraz zapewne posypie się hejt, że humanista to nie polonista - ok, ale podstawową znajomością zasad języka ojczystego powinien się legitymować KAŻDY, a humanista tym bardziej.

Odpowiedz
avatar PannaMi
10 12

@timo: błąd poprawiony. Dziękuję za zwrócenie uwagi. Co do interpunkcji, to probldmy mam z nią od zawsze. Mimo, że czytam dużo i każdego dnia na nowo próbuję się jej nauczyć, to i tak wiem, że jest z tym źle. Nie mam na to żadnego papierka, nigdy nie chciałam ulgowego traktowania. Pokornie przyjmuję wszystkie rady, uwagi i komentarze tego typu co Twój.

Odpowiedz
avatar margotek
2 2

@PannaMi: To skoro już się czepiamy... :))), to odmieniamy "ta praca" - "tę pracę" (a nie "tą"), ta oferta - tę ofertę. Telefonów się nie wykonuje (chyba, że w fabryce) tylko dzwoni :), ale to drobiazgi. Współczuję szukania pracy, ja szukałam 2 lata, bo zaparłam się, że chcę mieć umowę o pracę, a nie śmieciówkę.

Odpowiedz
avatar Czarnechmury
-2 14

Chyba logiczne, że jak preferują kogoś z wykształceniem ekonomicznym to będą brali w pierwszej kolejności kogoś z takim właśnie wykształceniem. Na pewno są kandydaci którzy w 100% spełniają wymagania.

Odpowiedz
avatar sixton
18 22

@Czarnechmury: Nijak się to ma do opisanego przypadku: 1. Jeśli wykształcenie jest wymogiem bezwzględnym to NIE ZAPRASZAM osoby bez niego na rozmowę by potem zrezygnować z kandydat właśnie z tego powodu. 2. Jeśli kandydata zaprosiłem (ergo czytałem CV) to nie rezygnuję z niego z powodu o którym wiedziałem przed zaproszeniem. 3. Chyba że: nie czytałem CV i zapraszam jak leci. Albo: są inne przyczyny ale boję się mówić o nich wprost więc wymyślam bajeczkę o wykształceniu. Tak czy owak postawa buca.

Odpowiedz
avatar ja_2
1 15

Nie widzę nic dziwnego, że ciebie nie przyjęli i rozpoczęli rekrutację na nowo. Ja szukałem ponad rok. Otwierałem rekrutację i płaciłem za ogłoszenia 4 razy. Czy na pewno to moja wina, czy ludzi, którzy przychodzili i nic nie umieli poza rządaniem kilku średnich krajowych miesięcznie (sic)? A co do omawiania warunków to co powiesz o kandydatach, którzy po podpisaniu umowy, kiedy innym aplikującym już podziękowaliśmy, zamknąłem rekurutację, zamówiłem sprzęt i ...nie pojawiają się w pracy a jak dzwonisz z pytanie "co się stało, że się Pani/Pan spóźnia pierwszego dnia" odpowiadają, że podpisali gdzieś indziej i żebym się odezwał za pół roku to może..."?? A to nie jest "opowiadanko" tylko realia

Odpowiedz
avatar sixton
7 13

@ja_2: Zastanów się co piszesz. Dla osób trzecich Twoje wyznanie jest takim samym "opowiadankiem" jak przytoczona historia. Jeśli z góry zakładasz jej fałsz (jaki powód? bo Ty się z tym nie spotkałeś?) to jak chcesz aby traktować Twój "komentarzyk" do "opowiadanka"?

Odpowiedz
avatar Moby04
-1 5

@ja_2: Powiem więcej. Po kilku akapitach tej historii odniosłem wrażenie, że autorka jest trochę z gatunku "co to nie ja" a w praktyce w rekrutacji wypada co najwyżej średnio. Co do powtarzanych rekrutacji natomiast to oprócz czarnego scenariusza, jaki opisałeś (kandydat nie przychodzi) mogę spokojnie wskazać jeszcze jeden: firma dynamicznie się rozwija i prowadzi rekrutację ciągłą w myśl zasady, że nowe talenty są zawsze cenne.

Odpowiedz
avatar bloodcarver
-5 19

Jeśli chcesz mieć umowę o pracę na 2000zł do łapki, to pracodawca musi na zatrudnieniu cię zyskać 4~5 tysięcy miesięcznie, minimum. Bo tyle go będziesz kosztować. Odpowiedz sobie sama, czy była na to szansa. No i niestety sposób w jaki chronione są kobiety w ciąży zniechęca do dawania etatu kobietom. Ale na to to sama nic nie poradzisz.

Odpowiedz
avatar zapomnijomnieszybko
9 13

@bloodcarver: czyli że co?? Nie zatrudniajmy kobiet bo mogą zajść w ciążę?? W obecnej pracy dostaję 1900-2200 na rękę w zależności od ilości godzin w miesiącu. Czyli jednak się da :)

Odpowiedz
avatar FlyingLotus
8 18

@bloodcarver: znaczy sugerujesz, że ludzie mają harować za miskę ryżu, bo pracownik kosztuje i pracodawca nie może sobie pozwolić na jego opłacanie? Poza tym skoro wiem, że nie stać mnie na to, żeby płacić pracownikom normalnej pensji, to po prostu nie zakładam swojego biznesu. Proste.

Odpowiedz
avatar Meliana
11 13

@bloodcarver: Tia... jeden z moich byłych "pracodawców" na mojej pracy zarabiał naście tysięcy złotych, mi łaskawie płacąc 6zł/h na umowie zlecenia, które co miesiąc sama sobie drukowałam (w sumie nie wiem po co, bo podpisali mi się tylko na pierwszej), a które w żadnym miejscu zleceniem nie było. Ale oburzenie było nieziemskie, jak pewnego pięknego dnia oświadczyłam, że od jutra już nie przychodzę, bo konkurencja zaproponowała lepsze warunki.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 3 razy. Ostatnia modyfikacja: 23 kwietnia 2016 o 11:11

avatar z_lasu
-2 18

@bloodcarver: Zupełnie nie rozumiem dlaczego cię minusują. Czyżby większości się wydawało, że pracodawca zatrudnia charytatywnie? Otóż nie, pracownik ma przynieść firmie przynajmniej tyle ile sam kosztuje. i jest to minimalne minimum. Jeżeli go nie wypełnia, to znaczy, że jest w firmie zbędnym balastem, który nie pozwala innym zarabiać więcej. Oczywiście trudno przeliczyć przychód z zatrudnienia sekretarki lub recepcjonistki. Jednak większość stanowisk jest dość łatwa do oszacowania. Przy 2000 zł netto koszt pracodawcy wynosi ~3350 zł. Nie licząc urlopów. Bo de facto jedną pensję trzeba wypłacić gratis za należny urlop. Czyli koszt pracownika zatrudnionego na umowie o pracę, przy wynagrodzeniu 2 000 netto to 3 660PLN. Do tego (w dużym procencie pracowników) należy dodać do 30 dni chorobowego, za które płaci pracodawca (80%). Wprawdzie wówczas inaczej liczą się składki zusowskie, ale upraszczając 3350x0,8=2680 dzielone na 12 miesięcy daje 223 zł. Czyli 3660+223=3 883 zł. I taki koszt trzeba przyjąć zatrudniając pracownika. I jeżeli pracownik jest ok, to dobrze. Jeżeli zaś trafi się na lenia, lesera, kombinatora, złodzieja, babkę która po 2 miesiącach zajdzie w ciążę i pójdzie na L4 to tą kasę jest się w plecy. Ostatnio znajoma powiedziała mi, że ma 14 osób na liście płac. Pracuje 10. Reszta na L4, macierzyńskich, wychowawczych. Dwie osoby kończą urlopy macierzyńskie. Ale należą im się jeszcze wypoczynkowe. W związku z tym, nie mającą ludzi do pracy zapłaci za 2 miesiące wszystkie składki plus wynagrodzenie. Dla tych 2 pracowników super. Tym bardziej, że zarabiali trochę ponad 2 tys netto. Ale to pozostali pracownicy będą musieli wypracować wynagrodzenie dla tych na urlopach.

Odpowiedz
avatar z_lasu
0 6

@z_lasu: to, że mnie zminusujecie, nie zmieni rachunku ekonomicznego :)

Odpowiedz
avatar bloodcarver
4 10

Ludzie, przekłamujecie moją wypowiedź specjalnie, czy jesteście a głupi by czytać ze zrozumieniem? Nie napisałem, że nie należy zatrudniać kobiet. Jedyne co napisałem, to że sposób w jaki są "chronione" zniechęca pracodawców. I to jest po prostu fakt. Na przykład wynagrodzenie kobiety, która zaszła w ciążę, nie może zmaleć. Na oko OK. Kobieta w ciąży nie może być wysyłana na wyjazdy, nie może też pracować w warunkach szkodliwych. Na oko też OK. Tylko że jeśli dostawała dodatek za częste wyjazdy do klienta czy za niebezpieczne warunki pracy, nie można go jej zabrać. Dziewięć miesięcy kiedy nie robi czegoś, a dostaje za to kasę. A firma musi znaleźć kogoś, kto tą robotę odwali bez dodatku, lub znaleźć kasę na drugi dodatek... I modlić się, by kolejna nie zaszła. Kobiety w ciąży i świeżo upieczone mamy są chronione, ale nie na koszt państwa, albo na koszt ojca d dziecka, tylko na koszt pracodawcy, a w konsekwencji także na koszt współpracowników... I efekt jest jaki jest. BTW z_lasu pominął w wyliczeniach koszty choćby utrzymania miejsca. Woda, prąd, komputer dla pracownika, to też są niemałe pieniądze.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 24 kwietnia 2016 o 11:17

avatar z_lasu
3 9

@bloodcarver: Wiesz, czasem wydaje mi się, że niektórzy myślą, że pracodawca wstaje rano i na pensje pracownicze zrywa pieniądze z drzewka przed domem. :) A pracownikowi tylko "się należy". I należna pensja nie ma żadnego powiązania z tym co i jak robią :) Mam super pracowników. Dobrze płacę. Rekrutację przeprowadzam niezbyt często, po bardzo dokładnym przeanalizowaniu za i przeciw i przez bardzo gęste sito. Z zasady nie biorę absolwentów, bo gówno potrafią i mają przerośnięte ego. Choć kiedyś taki młody po szkole mnie przekonał i został. Z młodymi kobietami też jestem bardzo ostrożny. Choć na te, które u mnie pracują nie mogę narzekać. I nie odmawiam im prawa do życia osobistego, macierzyństwa itp. Tylko chcę postawienia sprawy jasno. Jeżeli któraś ucieknie mi w ciąży na L4 bez przekazania obowiązków nie ma powrotu. Pomijam sytuacje losowe i nagłe bo na to nie ma mocnych. Oczywiście przeżyję cały okres ochronny, wypłacę co się należy. Ale po wszystkim dostanie ode mnie wypowiedzenie. Bo nie stać mnie na pracowników, którym nie mogę ufać. Jeżeli przyjdzie i powie jak jest, jeżeli wszystko przekaże, jeżeli zachowa się jak trzeba, to dostanie gratulacje, wyprawkę dla dziecka i zapewnienie, że miejsce czeka. Ale zanim wypracowałem sobie system zatrudniania i zanim moi pracownicy stali się zespołem też działy się cuda. I nie raz było zdziwienie, że oprócz obecności trzeba jeszcze coś zrobić. :)

Odpowiedz
avatar dziqs1987
3 5

@z_lasu: a niektórym się wydaje, że pracownik to taki ktoś kto ma zapier*alać na pana ŁASKAWCĘ pracodawcę. Polskie myślenie, januszowate, moja firma, ja sam, tylko, ktoś na ciebie pracuje, ty kiedyś miałeś tylko pomysł na firmę, teraz masz od tego pracowników, nie znaczy to, że wszystkie kokosy powinny się należeć tobie, a niby z jakiego powodu ? Dlatego, że jesteś szefem ?

Odpowiedz
avatar Meliana
2 6

Widzisz, reklama dźwignią handlu - nikt nie napisze w ogłoszeniu, że potrzebujemy pracownika bez życia osobistego, z dyspozycyjnością 24/7, nie biorącego urlopów, wykonującego najdurniejsze polecenia bez cienia sprzeciwu, mile widziana dobrowolna rezygnacja z wynagrodzenia. Aha, no i na prawdę mamy cię w d*pie, więc nie licz na odzew, jak się nie spodobasz. Poczta pantoflowa i chodzenie osobiście po firmach - tylko i wyłącznie. Znalezienie dobrej pracy z ogłoszenia w gazecie lub internecie to jak 6 w totka.

Odpowiedz
avatar burninfire
0 0

@Meliana: Wtedy też Cię mogą olać. Taki prezes nie siedzi sobie, nie mając niczego lepszego do roboty niż czytanie CV, a szary pracownik nie ma prawa decydować o zatrudnieniu. Jasne, że lepiej aplikować do firmy, co do której istnienia mamy pewność, ale po to są prowadzone nabory, żeby z nich korzystać. Czasem firmy zatrudniają kogoś do przeprowadzenia procesu rekrutacji, te analizy pracownika po jego profilu na facebooku naprawdę mają miejsce (na studiach miałam spotkanie z osobą, która tak pracuje). Ba, niektórzy nawet biorą grafologo-psychologa i on po charakterze pisma wyrabia komuś profil psychologiczny.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
-1 1

Rozwlekłe opisy co pracodawca/zleceniodawca oferuje są niepotrzebne. Wystarczyłoby jakby napisał 3 do 5 cyfr i to wszystko wyjaśni.

Odpowiedz
avatar kojot_pedziwiatr
-1 5

Pewnego razu miałem mnóstwo rozmów rekrutacyjnych, każdego dnia po 2-3 co kilka godzin. I w którejś z firm przyznałem się że nie orientuję się czym się zajmuje firma, bo mi się już pomieszały, ale ja głównie interesuję się tym żeby programować. Na co mi rekruter powiedział że jestem KRNĄBRNY bo nie przygotowałem się należycie na rozmowę. Nie byłem ani chamski, ani go nie obrażałem, alni nie zrobiłem nic czym mógłbym urazić. Pani z pośrednictwa oczywiscie powiedziałem że zostałem znieważony na rozmowie i nie chcę mieć z nimi nic wspólnego ;)

Odpowiedz
avatar Moby04
2 2

@kojot_pedziwiatr: No jak palnąłeś, że nic nie wiesz o firmie to się nie dziw. Sam miewałem okresy, w których tłukłem po kilkanaście rozmów tygodniowo i nawet nie próbowałem pamiętać, czym konkretnie zajmuje się dana firma (też chodziło o IT) ale nigdy na pytanie o działalność nie odparłem, w taki sposób jak to opisałeś. Są na to naprawdę proste sposoby. Sam zwykle wychodzę z tego odpowiedzią w stylu "Oczywiście poszukałem w internecie informacji na temat firmy ze szczególnym uwzględnieniem oficjalnej strony, jednak z doświadczenia wiem, że to informacje skierowane raczej do klienta a nie pracownika, a więc przesycone marketingowym bełkotem*. Wolałbym więc usłyszeć opis od rekrutera". (co do gwiazdki: rozmowy często mam po angielsku i zwykle używam określenia "marketing mambo-jumbo" - pomaga przełamać lody) Nie zdarzyło mi się jeszcze, żeby ktoś mnie odrzucił wskutek takiej odpowiedzi.

Odpowiedz
avatar dziqs1987
0 0

@kojot_pedziwiatr: też mi się zdarzyło nie wiedzieć czym firma się zajmuje (zwłaszcza, że jeśli szukam pracy, to jest raczej oczywiste, że wysyłam multum cv, ale niektórzy tego nie rozumieję)

Odpowiedz
avatar yfa
0 0

Dziewczyno, humanista to nie jest ktoś, kto zwyczajnie nie umie logicznie myśleć - a to jest twój podstawowy problem. Cyt. "Wiadomo, po co płacić trzy razy jak można raz. [...] Podsumowując: wymagania bardzo duże, praca właściwie na 3 stanowiskach" dobitnie to pokazuje - otóż wyobraź sobie, że stanowisko pracy to nie jest "ja tu jestem od wystawiania faktur, więc nie będę się podpisywać listonoszowi, że odbieram polecone" albo "zatrudnili mnie do mycia okien, do drzwi niech szukają innego frajera", tylko na wyk*nyw*niu wskazanych zawczasu obowiązków przez ustalony wymiar czasu pracy. Zatem nie, za to, że będąc sekretarką musisz też czasami odkurzyć biuro (o ile godziny pracy na to pozwalają oczywiście), nie należy się dodatkowe wynagrodzenie "za sprzątaczkę".

Odpowiedz
Udostępnij