Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Ostatnio znalazło się tu trochę historii o domach tymczasowych i fundacjach dla…

Ostatnio znalazło się tu trochę historii o domach tymczasowych i fundacjach dla zwierząt. Ja też dodam swoją cegiełkę.
Będzie nie o kocie, a o psie.

Zima 2012 rok, koło 3 nad ranem, akurat wracałam ze studniówki.
Kątem oka widzę, że coś lezie za mną. Idę szybciej, coś też przyspiesza. Zwalniam, coś też zwalnia. Zatrzymuję się, coś też się zatrzymuje. W końcu się odwracam i widzę psa. Biszkoptowy, zadbany, ale jakiś wystraszony, sięgał mi nieco za kolano. Bez obroży. Patrzy, w końcu podchodzi i liże mnie po dłoni.

W okolicy żywego ducha, psa szkoda, bo zimno straszliwie, a przecież w środku nocy nie będę łazić po mieszkaniach i pytać czyje toto jest.

Postałam chwilę, podumałam i podjęłam decyzję. Jak zostanie, to trudno, a jak pójdzie za mną to zabieram do domu, a rano pomyślę co zrobić i gdzie zgłosić.
Odprowadził mnie pod drzwi. No to zabrałam.

Obudziłam mamę, wyjaśniłam co i jak, na szybko zrobiłyśmy mu posłanie ze starej poduszki i koca, dałyśmy wodę i jedzenie. Następnego dnia razem z tatą pojechałam do najbliższej lecznicy, popytaliśmy w okolicy, czy ktoś nie zna tego psa, umieściliśmy ogłoszenia.

Trochę czasu minęło, zgłosiła się kobieta. Wyjaśniła, że jest spoza miasta, prowadzi dom tymczasowy dla psów, jeden jej uciekł a wygląda jak „nasz“.
Umówiliśmy się na konkretny dzień i godzinę, kobieta przyjechała spóźniona, psa poznała, pies ją też.

I tu by się mogła historia skończyć, gdyby nie to, że szkoda się było z psiakiem rozstać. Młody, wesoły, łagodny, ciapa jakich mało. Od razu się zakochałam. Porozmawialiśmy z kobietą, że skoro dom tymczasowy to pewnie szuka jakichś ludzi dla psa.
No szuka.
To może my byśmy mogli?
No, ona nie wie, bo to są wytyczne, ona musi wrócić po listę i sprawdzić.
Niech sprawdza.

Koniec końców psa nie dostaliśmy, bo:
1. jest za zimno (hm... bo jest zima?)
2. za dużo nas tu mieszka (4 osoby + babcia przychodząca na obiady)
3. pies nie może mieszkać na zewnątrz, w kojcu, budzie, kotłowni (głupi argument, zaraz zobaczycie dlaczego)
4. rodzice nie zgodzili się na niezapowiedziane wizyty (na wizyty poprzedzone telefonem, mailem, listem, gołębiem już tak)
5. mam świnkę morską i w moim pokoju nie ma miejsca dla psa (do tej pory się jakoś mieścił)
6. buty nie są schowane do szafy, pies je może pogryźć i udławić się sznurowadłem
7. nie stać nas na opłatę adopcyjną (bagatela, 50 złotych polskich...)
8. jestem za młoda, pies na pewno mi się znudzi i go wyrzucimy, albo nam ucieknie (no, komu uciekł, temu uciekł...)
9. (wróćcie do argumentu nr 3) mieszkamy w bloku i nie mamy ogrodu.

by Deffie
Dodaj nowy komentarz
avatar CatGirl
27 29

To może chociaż macie siatkę na balkonie? :D

Odpowiedz
avatar Deffie
5 5

@CatGirl: Siatki niet, ale planowaliśmy zamontować taką śmieszną drewnianą kratkę. Taką, żeby na niej roślinki rosły. Pies by nie przelazł. :)

Odpowiedz
avatar CatGirl
15 15

@Deffie: No tak, ale pewnie rosłyby tam rośliny trujące dla zwierząt:)

Odpowiedz
avatar Deffie
8 8

@CatGirl: Pewnie, specjalnie byśmy takie wybrali. ^^

Odpowiedz
avatar krystalweedon
7 7

Jeśli ktoś znajdzie psa/kota to najlepiej informiwać gmine=schonisko pobliski TOZ. Sama szukam swojego kota(inni mieszkańcy wsi szukaja swoich psów) Jak zgłasza się zwierzaka do fundacji to są marne szanse, że wróci do własciela bo nie spełni warunków(taki przykład) zalezy od fundacji i osob zajmujacych sie.

Odpowiedz
avatar grupaorkow
28 28

Mam wrażenie, że ostatnio łatwiej jest adoptować dziecko niż zwierzę. A tak swoją drogą, to szkoda, że tych cudnych wytycznych nie przedstawiła Wam wcześniej, bo mogłabyś z czystym sumieniem jej psa nie wydać. W końcu jej uciekł.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 17 kwietnia 2016 o 20:39

avatar Deffie
7 7

@grupaorkow: Nie jestem pewna, czy mogłabym sobie tego pieska tak po prostu zabrać, chociaż przyznam, że bym chciała.

Odpowiedz
avatar LupoMannaro
4 4

@Deffie: Szkoda, że nie udało się pieska zatrzymać.

Odpowiedz
avatar takatamtala
9 9

Ja wzięłam kota z ogłoszenia na sklepie zoologiczym i nic nikogo nie interesowało. Jakoś żyje 8 rok w bloku na 10 piętrze bez ogrodu i nie narzeka :)

Odpowiedz
avatar szuszuszu
10 10

Wziąć ze schroniska, nawet dorosłego - jaj nie robią, wymogiem w tym z którego brałem kota byłą przenoska jak odbierałem i zgoda na ewentualne kontakty w przyszłości w celu sprawdzenia. A i kot nie narzeka-ja może bardziej - więcej się czasem wydaje na kota miesięcznie niż na piwerko ;) o podróżach przez całą Polskę autem zamiast pociągiem bo trzeba wziąć kota nie wspomnę. (bilet PKP 80zł - koszt przejazdu autem 300zł. A posiadanie sierścia polecam - nawet urodziny dziecka nie były jakimś problemem.

Odpowiedz
avatar Deffie
8 8

@szuszuszu: Wiesz, jak się polubiło jedno zwierzątko, to ciężko sobie w zamian wybrać inne... A w ogóle to już swoją kupkę sierści mam. Starą i śmierdzącą, ale własną. :)

Odpowiedz
avatar lilak
1 1

@szuszuszu: czemu autem zamiast pkp przez kota pytam bo przez pona 3 lata jeździłam z kotą pkp teraz jeździmy autem (też koszty auto <50 pkp 100)i mam wrażenie, że autem jeszcze bardziej nie lubi.

Odpowiedz
avatar Katka_43
22 22

Powiem tak. Przeczytałam te historie o adopcjach i doszłam do wniosku, że żadna fundacja psa czy kota by mi nie powierzyła. Bo tak. Mieszkam w willi z ogrodem, koty mam i miałam zawsze wychodzące, obydwa żyły ponad 20 lat. Ogród nie zadaszony, płot zwykły. Teraz mam młodego kota, od dziecka na butelce i w bloku, u mnie stał się wychodzący. Poluje drań kosmaty, dziś ptaka przyniósł, mąż ptaka uratował. Pies. Dramat jeden. Też w ogrodzie, w domu nie ma posłania, bo nie życzy sobie, śpi w łóżkach i na kanapach. Obaj jedzą Royala. Matko jedyna. Znęcam się nad zwierzetami.

Odpowiedz
avatar Katka_43
15 15

@Katka_43: Kuźwa, mleko piły!! To już wiem, dlaczego mój ostatni, starszy kot umarł w wieku 23 lat! Wprawdzie nie chorował, ale musi, że na mleko...

Odpowiedz
avatar Bryanka
14 14

@Katka_43: Ostatnio się dowiedziałam, że Royal i Purina to zło, spisek firm i weterynarzy. Została mi "wciśnięta" super hiper karma bezglutenowa, bezkonserwantowa i w ogóle cud. Wzięłam próbkę z ciekawości. Kocica odmówiła zjedzenia tego. Zwykle je Shebe i Gourmet, a suche ma Iams, albo Purinę. Pani w sklepie stwierdziła, że powinnam kota "przetrzymać", bo jak zgłodnieje to zje tą super hiper karmę i przynajmniej nie zabiję jej złą dietą. Moje koty też były zawsze wychodzące, a mama nie mogła wziąć kota z fundacji, bo mieszka w domu z ogrodem i ma psa. Wzięła kota od koleżanki. Kocur wychodzić z domu nie chce (chyba, że z psem i tylko do ogrodu, a i szybko wraca na werandę) i śpi na psie. Patologia, że hej.

Odpowiedz
avatar katzschen
10 10

@Bryanka, generalnie rozumiem, ale akurat nic podejrzanego nie ma w tym, że Twój kot nie chciał przestawić się na nową karmę ;) Ja tam uważam, że podstawą jest duża ilość mięsa i zdrowemu kotu to wystarczy, nie musi mieć wyszukanej karmy. A najlepiej samo mięsko co jakiś czas.

Odpowiedz
avatar grupaorkow
6 6

@Bryanka: akurat "zwykłe" kocie karmy to rzeczywiście nie jest jakiś szczyt wyrafinowania kulinarnego. Za mało mięsa, za dużo dziwnych zapychaczy (i to nie takich, jakimi koty zazwyczaj się żywią). Ja jestem mocno rozczarowana jakością kocich puszek, a jeszcze bardziej rozczarowuje mnie to, że mój kot jest do nich tak przyzwyczajony, że jak widzi normalne jedzenie (mięso, podroby itp.) to się dziwi i oburza.

Odpowiedz
avatar Bryanka
2 2

@grupaorkow: Moja kocica pomimo "zabójczej" karmy, gustuje w surowym kurczaku i wołowinie. Mleko chciałaby pić litrami, ale dajemy jej tylko czasami dosłownie polizać, bo inaczej ma problemy żołądkowe.

Odpowiedz
avatar grupaorkow
1 1

@Bryanka: mój też jest strasznie napalony na mleko, mimo, że mu strasznie szkodzi. Polecam mleko dla kotów ;)

Odpowiedz
avatar Bryanka
1 1

@grupaorkow: Próbowaliśmy. Efekt niestety ten sam.

Odpowiedz
avatar Pelococta
2 2

Ja pier*****.... Tylko tyle. Niech żyją fundacje/schroniska.

Odpowiedz
avatar JaTakaJak
3 3

Czytam już którąś z kolei historię na ten temat i aż nie mogę uwierzyć. Ja jakieś 5 lat temu wzięłam psa z fundacji i wyglądało to z kolei zupełnie odwrotnie. Pies był wystawiony na jednym z portali z ogłoszeniami, pojechaliśmy tą czarnulę obejrzeć. Na miejscu okazało się, że to sunia ze sporymi problemami bo po traumatycznych przejściach. Bała się każdego głośniejszego dźwięku, gwałtowniejszego ruchu a mężczyzn to już w szczególności. Dopiero po około 15 minutach podeszła do mnie i nieśmiało powąchała, do męża się nie odważyła podejść. No, ale się zakochaliśmy i postanowiliśmy dać jej dom. Następnego dnia Panie z fundacji przyjechały do nas z sunią. W sumie bez żadnego wywiadu, zero pytań itp, bez niczego dały do podpisania umowę, wręczyły sunię i powiedziały, że będą wpadać na wizyty żeby zobaczyć jak się chowa...i tyle je widziałam. I dopiero po fakcie, gdy już wyszły a my zostaliśmy z tą kupką strachu, zaczęłam się zastanawiać, jak w sumie mogły zostawić psa z ewidentnymi problemami emocjonalnymi, tak od razu, ludziom których widzieli i oni i sunia raz w życiu, nie wiadomo kim są, czy znają się na opiece nad psem, czy miały już kiedyś psa, czy sobie poradzą itd itd itd. Co by było gdyby sunia trafiła do kogoś kto po tygodniu by się zmęczył jej reakcjami i tym, że nie jest taka przylepa i pieszczoch? Do mojego męża przekonała się dopiero po miesiącu, byl to niesamowity przełom - mąż siedzi ogląda telewizję a tu nagle ni z tego ni z owego czarnula wskakuje na kanapę i ładuje mu głowę na kolana... szok, ale i jaka miła niespodzianka po miesiącu ciężkiej pracy nad nią. Długo to trwało, ale doszliśmy do ładu z sunią, daliśmy jej mnóstwo miłości i przede wszystkim cierpliwości. Teraz tylko czasem się czegoś przestraszy a i do obcych ludzi przekonuję się znaczenie szybciej niż kiedyś. Nie każdy jest tak cierpliwy, nie każdy też umie zająć się psem, który miał wcześniej ciężki żywot. A tu bez problemu, bez niczego z dnia na dzień zostawiono nam psa lekko skrzywionego psychicznie i nigdy więcej nikt z fundacji się psiną nie zainteresował...

Odpowiedz
avatar Draco
13 13

Sprawa tych "domów tymczasowych" i "fundacji dla zwierząt" jest dość prosta i okrutna. Chodzi o kasę. Część z nich to oczywiście uczciwe organizacje chcące pomóc zwierzakom. Niestety jednak spora część tego typu organizacji ma za cel swojego istnienia... swoje dalsze istnienie. Po prostu ktoś zakłada taki "dom tymczasowy" zdobywa na to fundusze od sponsorów i darczyńców. "Zdobywa" kilka psów i kotów. No i dzielnie działa, zapewniając miejsca pracy kilku osobom. Ich celem nie jest ZNALEZIENIE domu zwierzakom, a SZUKANIE domu dla tych zwierzaków. To dlatego wymyślają jakieś swoje durne regulaminy, wiedząc, że mało która osoba je spełni. Szukanie trwa - kasa płynie:( W chwili gdyby znaleźli wszystkim swoim zwierzakom nowe domy ich istnienie straciłoby sens. To tak jak z Urzędami Pracy - urzędnikom nie zależy by bezrobotni znaleźli pracę, ale żeby jej szukali i korzystali z ich usług. W chwili gdy liczba bezrobotnych w regionie ostro spadnie to w UP będą konieczne zwolnienia i cięcia. Więc w interesie UP jest by byłą taka sama lub rosnąca liczba bezrobotnych.

Odpowiedz
avatar psychomachia
-2 4

@Draco: Znam dosyć dużo fundacji i DT i tylko jedna (na szczęście) okazała się nie wypałem. To nie jest tak, że większość jest zła i be. Powiedziałabym, że wręcz odwrotnie. Mnóstwo jest ludzi, którzy siebie i swoje poświęcą dla futrzastych.

Odpowiedz
avatar Draco
6 6

@psychomachia: Może i tak, ale musisz oddzielać dwie sprawy: - zaangażowanie wolontariuszy - cel "szefostwa" Założyć fundację, czy dom tymczasowy może każdy, nikt nie weryfikuje co tam się dokładnie robi i jak. Pomyśl logicznie. Zwierzaków w schroniskach i do oddania u właścicieli jest bardzo dużo. Czy logicznym jest, by w chwili gdy ktoś chce przygarnąć zwierzaka i deklaruje się, że będzie go dobrze traktował, robić mu jakieś problemy? Czy sens ma pobieranie od ludzi kasy za to, że chcą przygarnąć zwierzę? Czy sens ma stawianie kosmicznych wymagań, którym podołać może niewielki procent osób? Wiesz co ja bym powiedział, gdyby ktoś żądał ode mnie spełnienia jakiejś listy wymogów, wpłacenia kasy i informacji o niezapowiedzianych wizytach kontrolnych w MOIM domu? Powiedziałbym, że jednak nie przygarnę tego zwierzaka od nich. I dokładnie taki jest cel części takich organizacji. Oni mają SZUKAĆ domów dla zwierzaków. Sponsorzy i darczyńcy wpłacają kasę. Wolontariusze pracują za darmo. A biznes się kręci i kilka osób na tym zarabia.

Odpowiedz
avatar szafa
3 3

@Draco: To samo mi przyszło na myśl

Odpowiedz
avatar RightIsRight
5 5

@Draco: Bo chodzi o to aby cały czas łapać króliczka, ale go nigdy nie złapać.

Odpowiedz
avatar obserwator
1 1

A potem lamenty, ile to zwierząt cierpi w schronisku przez ludzką głupotę. Tylko konkretnie CZYJĄ? Zawiadomcie media. Sam to chyba zrobię, ponieważ znajoma chce zaadoptować psa i, na razie, rzucają jej kłody pod nogi.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 22 kwietnia 2016 o 13:39

Udostępnij