Będzie o tym jak dałem w łapę panu kontrolerowi biletów parkingowych, a raczej jak ów jegomość łapówkę tą ode mnie wyłudził, wycyganił - jak kto woli :-)
A więc po kolei. Mieszkam na stałe za granicą, a dokładnie w Norwegii, historia ta miała miejsce w święta, kiedy odwiedzałem rodzinkę w Polsce. Wybrałem się na zakupu do Dużego miasta w którym bilet parkingowy kupuję się w tzw. parkometrze czy jakoś podobnie, różnie ludzie na te ustrojstwa mówią:-) Co istotne maszynka ta nie przyjmuje banknotów, a jedynie bilon i karty. Bilonu nie posiadałem, a karty mojej tego typu sprzęty nie wiedzieć czemu nie chcą akceptować. Wiem moja wina, mogłem pomyśleć zanim jechałem na te zakupy. Ale cóż, samochód zaparkowany, bilonu jak i innego rodzaju gotówki brak, najbliższy bankomat daleko, przestawiać samochodu nie miałem zamiaru (znalezienie miejsca w tej okolicy graniczy z cudem), a kontroler pewnie już czai się gdzieś za rogiem.
Nagle mnie olśniło, a mianowicie przypomniało mi się, że po ostatniej wizycie u teściów w Szwecji (tak mam żonę rodowitą Szwedkę), zostały mi gdzieś jakieś ichniejsze korony, a że w pobliżu jest kantor, postanowiłem wymienić i opłacić parking. Wte pędy więc z powrotem do samochodu szukać kasiory.
Nie zdążyłem nawet otworzyć drzwi, a tu koło mnie zmaterializował się kontroler i słusznie zauważył, że nie posiadam za szybą biletu parkingowego. Tłumaczę więc sytuację, mówię chłopu, że idę do kantoru zamienić i zaraz kupię ten nieszczęsny bilet. Nie wierzy. Tłumaczę znowu, na potwierdzenie wyciągam 20 koron i mówię po raz wtóry, że już lecę wymienić, bo nie mam jak inaczej zapłacić. Facet patrzy na mnie, na banknot, na parkometr, znów na mnie, po czym wydobywa złotych polskich dwa i mówi to ja panu zamienię, po czym łap za banknot i poszedł. Ja zbaraniałem.
Postałem chwilę w osłupieniu, kupiłem bilet i poszedłem na zakupy. Nie wiem co chciał pan kontroler osiągnąć, w każdym razie, chciałbym zobaczyć jego minę, kiedy pójdzie to zmienić i dowie się, że wziął 8 zł łapówki minus tą dwójkę, którą rzucił mi na parking.
Łapówki:-)
Kwestia, że mieszkasz w Norwegii nie ma dla tej historii praktycznie żadnego znaczenia. Wręcz przeszkadza, bo sugeruje, że rzecz dzieje się w Norwegii właśnie - radziłabym skasować to "dokładniej w Norwegii" i dodać, że rodzinkę odwiedzałeś w Polsce. Bo po przeczytaniu historii pierwsza myśl jaka się nasuwa to "skąd norweg do kurki wodnej miał złotówki" i, że ogólnie - coś tu nie pasuje...
Odpowiedz@Iras: ja odebralam to tak- mieszkam na stale za granica, wiec nie mam po kieszeniach poupychanego polskiego bilonu a czy Szwecja, Norwegia czy inne Niemcy, jeden kij
OdpowiedzSpoko, czyli jednak 6 zł zarobił... ;)
OdpowiedzPodoba mi się Twóje luźne podejście do wielkich liter.
OdpowiedzDałam minusa za Norwegię i polskę. Choć historia na plus.
Odpowiedzsprytny jak ta dzifka, co kiedyś oddała się za 1000lirów* *-lirów już nie ma, dowcip funkcjonuje nadal, tyle że ze stoma rublami
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 15 kwietnia 2016 o 22:11
Informacja o żonie Szwedce i mieszkaniu w Norwegii to chyba tylko po to by się chwalić. Zupełnie bez sensu wtrącenia, nie mające żadnego znaczenia dla historii.
OdpowiedzHistoria nie ma zakończenia. Łapówkarza należało potraktować chwytem za klejnoty.
Odpowiedz