Czytając historię
http://piekielni.pl/55682 przypomniały mi się ziemniaczane perypetie :)
Mianowicie ojczulek jest rolnikiem od zawsze. Pola ma ani mało ani dużo, bo ok 120ha, ale nie o tym historia.
Oprócz standardowych upraw pszenicy, rzepaku czy kukurydzy, sadzimy również ziemniaki. Jeszcze do niedawna było ich dość dużo, bo naprawdę sporo znajomych i rodziny przyjeżdżało na wykopki sobie nazbierać.
Zawsze jak ktoś nas pytał czy możemy sprzedać, to zapraszaliśmy na wykopki i ile sobie nazbierasz to Twoje - bez żadnych opłat.
Wykopywane oczywiście traktorem, ale zbierać już trzeba ręcznie schylając się.
Od kilku lat sadzimy już tylko dla siebie, bo po prostu nikt nie przyjeżdża.
Oczywiście nie zmieniła się liczba chętnych do posiadania dobrych ziemniaków tyle że:
- wy i tak przecież zbieracie to możecie nazbierać i mi
- ja nie mogę przyjechać, bo pracuję
- no co ty, moje dzieci nie będą tyrać w ziemi jak jakieś plebejskie robole (na hasło: skoro ty pracujesz to wyślij swoich potomków, popracują sobie na świeżym powietrzu, pojeżdżą traktorem, obiad dostaną itp.)
- bo wy powinniście to pakować i rozwozić po rodzinie skoro macie <- moje ulubione :)
Nie chodzi tutaj o żadne pieniądze czy nawet same ziemniaki czy inne warzywa, tylko o fakt co się dzieje z naszym społeczeństwem.
Pamiętacie takie filmiki z dzieciakami spędzającymi wakacje u dziadków/wujków na wsi? Teraz praktycznie nikt nie przyjeżdża, bo dzieci w/w "dzieciaków" siedzą przed ekranami jak rodzice są w pracy.
O pardon przyjeżdżają czasami moi rówieśnicy (ponad 30 na karku), którzy spędzali u nas wakacje na urlop, coby trochę na wsi odpocząć i powspominać stare czasy :)
wsi spokojna wesoła
120ha to nie jest dużo? Średnia powierzchnia gruntów rolnych w jednym gospodarstwie to około 10ha. http://www.arimr.gov.pl/dla-beneficjenta/srednia-powierzchnia-gospodarstwa.html
Odpowiedz@Mementomoris: jest kłamstwo, wielkie kłamstwo i statystyka. Jeśli wliczają pseudorolników z minimalnym gospodarstwem byle tylko na KRUSie się rozliczać to takie bzdury wychodzą. Z 10ha nie da się utrzymać. No chyba że 10 ha pod szkłem albo jakaś mocno wyspecjalizowana produkcja.
Odpowiedz@Mementomoris: Napisał, że nie jest mało, ale tez nie jest dużo. Pewnie zna rolników którzy mają więcej, ale zna tez takich co mają sporo mniej.
Odpowiedz@Mementomoris: @Rak77 ma 100% rację! Średnią poważnie zaniżają oszukani rolnicy po 1ha
Odpowiedz@Mementomoris: 120ha to nie jest tak duzo, fakt ze sa rejony gdzie juz 12ha to duzo ale jezeli mowimy o profesjonalnym rolnictwie to te wszystkie maszyny musza na siebie jakos zarobic :) Znam rolnikow ktorzy maja 600-700ha a nawet 1300ha czy 1800ha. Druga bardzo istotna kwestia to dzierżawy, te oficjalne i te "na gębę". Wiekszosc rolnikow co najmniej 1/3 uprawianego pola dzierzawi, czasami jest to legalna umowa ktora sie zglasza gdzie trzeba i placi jakis abonament takiej osobie ale w duzej mierze ci wlasciciele nie chca zadnej papierologi bo to zlo wcielone :) Na pocieszenie powiem ze wiekszosc ludzi ktorzy nie znaja realiow tak wlasnie reaguje "120ha to nie jest duzo!?!" :D
OdpowiedzObiecaj mi obiad z młodych ziemniaczków z koperkiem, jajko sadzone i zsiadłe mleko, a sam hektar ziemniaków zbiorę :)
Odpowiedz@Rak77: To jest nas dwoje :)
Odpowiedz@hotchilli: Ja też się dołączę :)
Odpowiedz@Rak77: Troje
Odpowiedz@Rak77: młode ziemniaczki prosto z pola to jest jedna z najsmaczniejszych rzeczy na świecie. Też mogę zbierać, mimo, że jestem słabowita i marnego zdrowia :D
OdpowiedzNie ma najmniejszego problemu :) Serdecznie zapraszam, wszystko mamy swoje, jajka, koper a nawet mleko. Tego ostatniego chyba najwiecej bo blisko 50 krow :)
Odpowiedz@n0rek: Trzymam za słowo i czekam na znak-sygnał w sezonie wykopkowym. :D
Odpowiedz@Rak77: Z młodych ziemniaków? W czasie wykopków?
Odpowiedz@n0rek: Mleko prosto od krowy! Jak ja dawno takiego rarytasu nie piłem:)
OdpowiedzAutorze, gdzie oferujesz takie atrakcje, za młode pyrki i mleko prosto od krowy zbierałabym te ziemniaczki aż miło :D No, ale ja z tych 30+ co to latali w każde wakacje po wsi ;)
OdpowiedzSpołeczenstwo się cywilizuje. Czyli patrząc na ogólne realia czeka nas przyszłość, gdzie ktoś, kto podniesie 15 kg będzie uważany za kulturystę, wyhodowanie sobie rzeżuchy w domu będzie wyzwaniem nie do pokonania, a "okresy pyłkowe" będą traktowane na równie ze skażeniem atomowym.... Już teraz ludzi potrafią się dziwnie patrzeć jak niosę pod pacha dziesięciokilogramowy worek, gdy czytam książkę w autobusie albo reagują totalnym szokiem na pytanie dlaczego ktoś telepie sie autobusem pół godziny do pracy skoro rowerem dojechałby w 15 minut....
Odpowiedz@Iras: Cieszymy się, że jesteś taki strasznie fajny.
Odpowiedz@Iras: Wszystko zrozumiałam do słowa "worek". A dalej... "gdy czytam książkę w autobusie albo reagują totalnym szokiem na pytanie dlaczego ktoś telepie sie autobusem pół godziny do pracy skoro rowerem dojechałby w 15 minut...." No groch z kapustą. Reagują szokiem bo czytasz książkę? Bo jedziesz autobusem? Bo nie jedziesz rowerem? Bo jedziesz rowerem czytając książkę? No i kto, kogo, i właściwie O CO pyta?
OdpowiedzPamiętam jaką frajdą były wyjazdy na wykopki organizowane przez szkołę. Cały dzień na polu, zbieranie, posiłek przywieziony traktorem "pod nos" a pod wieczór ognisko i pieczenie ziemniaków. Hehhh to se ne wrati...
Odpowiedz@hotchilli: Ach... pieczone ziemniory... jakiś rok temu na imprezie z ogniskiem upiekłam sobie ziemniaki, wyciągam, zaczynam jeść i słyszę "o fuuuu przecież to BRUDNE, rozchorujesz się!"
Odpowiedz@Iras: BRUDNE...a ile człowiek zjadł kilogramów piachu w truskawkach prosto z krzaczka, marchewce prosto z grządki o spodnie lekko otartej, agreście tak kwaśnym, że oczy z orbit wychodziły - wszystko popite oranżadą ze WSPÓLNEJ butelki i daj nam Boże takie zdrowie jakie mieliśmy przy tych wszystkich zarazkach :D
Odpowiedz@hotchilli: Dokładnie ;-) Tez wspominam z przyjemnościa, narobił się człowiek troche fizycznie, ale jaka frajda i zabawa a jednoczesnie, poczucie,że coś konkretnego wykonało, no i te flirciki przy ciagniku :-)sama znam taką jedna "wykopkowa" parę, teraz juz stare dobre małżeństwo. Krzywdy żadnej przez oderwanie na te pare dni od ksiązek nie zaznałam, wręcz przeciwnie !
Odpowiedz@blaueblume: Masz rację. Nikomu trochę wysiłku fizycznego nie zaszkodziło a frajdy przy tym było... Nikt się nie buntował, rodzice nie kombinowali zwolnień, nikt nie przejmował się, że jesteśmy pobrudzeni lub spoceni. Pozdrowienia dla "wykopkowej"pary-niech im ziemniaków nigdy nie zabraknie. :)
Odpowiedz@hotchilli: wyobrazasz sobie co teraz by sie stalo jakby przywieziono dzieciaki z miasta do zbierania ziemniakow? Rodzice zrobiliby taka awanture ze dyrekcja polecialaby ze stolka a rolnik musialby traktor sprzedac na odszkodowanie :D Obiad przywieziony na pole smakuje nieziemsko, potwierdzam :)
Odpowiedz@n0rek: Masz rację. A najgorsze jest to, że rodzice robiący awanturę są z pokolenia, które właśnie jeździło na szkolne wykopki. Albo, co gorsze, wychowani na wsi teraz udają, że są ponad takie plebejskie rozrywki. Nie chcę obrazić nikogo ze wsi, broń boże! Sama jestem dziewczyną z miasta, która całe dzieciństwo i nastolętwo uciekała do rodziny na wieś.Na zakończenie powiem czego brakuje mi bardzo bardzo - spania na sianie! :D
Odpowiedz@hotchilli: Żarło się marchewki, rzodkiewki z ziemią ledwo kolorku dostały, z krzaka agres ledwo zaczął "brzuszek" byc większy od ogonka
Odpowiedz@maat_: I jeszcze bób i groch prosto z grządki! Niedojrzałe porzeczki, truskawki z ziemią, wiśnie i czereśnie. Jaki to był czad! Biedne te dzisiejsze dzieciaki. Grało się w gumę, w grykla, w puchę, siedziało na trzepaku. Moim marzeniem była guma taka nowa ze sklepu w jednym kawałku, Mama oburzyła się na taki pomysł i jak reszta miałam z powiązanych kawałków z dziecięcych rajtuzek, spodenek i gatek. Ach świetne czasy
OdpowiedzCoraz bardziej roszczeniowi Ci ludzie... A ja bym chętnie pojechał na wykopki... Kilka razy uczestniczyłem jak byłem dzieckiem i najbardziej lubiłem ogniska i pieczenie ziemniaków po zbieraniu :)
OdpowiedzDoskonale to rozumiem. Ja mam truskawki. Oczywiście owoc bardzo lubiany i pożądany przez większość znajomych:) Zawsze każdemu mówię że jak chce to może przyjechać i nazbierać - ile da radę tyle jego za darmo. Chętnych niestety zwykle brak...
OdpowiedzJa nigdy nie byłam na wykopkach, ale narobiliście mi smaka na pieczone w ognisku ziemniaki...albo taką karkóweczkę i cukinię z grilla...Jadłabym! :)
OdpowiedzPokolenia z lat 70-80 które jeździły na wieś do rodziny obecnie nie mają alergii czy innych nietypowych chorób, a i lepiej sobie radzą z owocami prosto z drzewa. Ja zjem niemytą czereśnie czy jabłko, a syn sąsiada 3 dni będzie po tym chorował bo nieprzyzwyczajony.
Odpowiedz@Canarinios: No, niekoniecznie. Ja i moi znajomi z pokolenia gumy Donald i na wykopki jeździliśmy (ziemniaki z ogniska - delicje), i owoce żarło się prosto z drzewa lub z krzaczka, i mleko prosto od krowy - a jednak alergie są. Nie musi to się tak wprost przekładać.
OdpowiedzPoza tym, wydaje mi się, że kiedyś nie było tak powszechne używanie wszelkich oprysków i nawozów, zanieczyszczenie powietrza było mniejsze, no i dzieci nie żyły pod takim kloszem, jak to bywa teraz.
Odpowiedz@Canarinios: No niestety nie jest to prawda. Na wieś jeździłem jako dziecko. Jeździłem jako nastolatek. A alergia pojawiła się po pobycie w wojsku.
Odpowiedz@choboo: prawda ze teraz jest wiecej opryskow a rolnicy szczegolnie ci mniejsi kompletnie nie czytaja etykiet, tyle ze rzeczy o ktorych tutaj wspominamy sa tylko na "wlasny" uzytek wiec jest ich duzo mniej przez co latwiej je przypilnowac praca reczna Ostatnio wszyscy maja swira na punkcie eko zywnosci z eko upraw od eko rolnikow, wierzcie mi ze w 9 na 10 eko upraw stosuje sie srodki te same co w "normalnych". Nie dajcie sie nabierac :)
OdpowiedzŁadne kilka lat temu za dzieciaka, zbieranie ziemniaków to była frajda. Zawody kto więcej zbierze, kto większą pyrę znajdzie... Ahh, wspomnienia.;)
OdpowiedzSentymenty, wspominki o tym jak kiedyś było. Fajnie jest wspomnieć że kiedyś to... Tyle że nawet wakacyjna pomoc na wsi to była tylko pomoc. Codzienna harówka już taka miła nie jest, Ale na fali to ja wspomnę o jeszcze jednym zjawisku które zanikło(?) dzisiaj. Jako młodzieniec szkolny należałem do ZHP. Nikt nie dzielił nas na tych z lepszymi korzeniami i tych z komuszą przeszłością. Nosiliśmy szare mundury z lilijką i krzyżem i to było ważne. Organizacyjnie to też jakoś inaczej wyglądało. Wczesne lata gierkowskie i obóz harcerski zorganizowany przy pomocy wojska. Na skraju poligonu wojskowego, niedaleko Ustki, wypożyczone z wojska rozbite namioty, kanadyjki za łóżka i kuchnia polowa. Latryna wykopana w lesie i dwie cysterny z wodą służyły za całe zaplecze sanitarne. Menażki myte piaskiem i wypłukane w wodzie a jedzenie często zmieszane z piaskiem i igliwiem. Opowiadam to mojemu synu a on nie wierzy. Pyta się czy to był jakiś obóz przetrwania surwiwalowców? Nie, tak wyglądały wakacje w tamtych czasach. Wracaliśmy wszyscy, a i co ważne nawet wszyscy zadowoleni. O miejsca na te obozy trzeba było walczyć i się starać. I nastały inne czasy, hotele w Chorwacji, szwedzki stół, leżaki na plaży i obowiązkowy dostęp no sieci.
Odpowiedz@Rak77: w 2008r byłam na kwaterce na takim obozie. Jeszcze organizuja. Podobno młodzi harcerze mieli ograniczony dostep do ładowania komôrek.
Odpowiedz@Rak77: Matka mi opowiadała, jak dziadek wysłał ja na kolonie. Warunki spartańskie :D Woda do mycia tylko zimna, na dworze, twarz i zęby myło się przy "korycie". Miała tam zostać na 3 tygodnie, po 2 tygodniach, zadzwoniła do dziadka, że jak jej nie zabierze to ona ucieknie :D Ja za to raz jedyny byłam na koloniach, i do dziś pamiętam "chrzest", bieganie boso wokół pawilonu, na klęczkach po szyszkach, jedzenie jakieś wstrętnej zupy, wspomnienia :) No i oczywiste, potańcówki, miłostki i śluby kolonijne, mega :) Moja siostra za to, zażyczyła sobie w tym roku wyjazdu do Hiszpanii na wakacje, bo jakiś youtuber tam będzie. Dżisas.
OdpowiedzMam 26 ale przyjechałbym na ognisko pod gołym niebem, spanie w namiocie i wychodek kilkanaście metrów od chałupki ;) sentyment jest
OdpowiedzTak z ciekawości, dlaczego nie sprzedajecie po prostu? Bo chyba na handel sadziliście? Czy tylko "dla siebie"?
Odpowiedz@Garrett: bo jest to nieoplacalny biznes, odwrotnie proporcjonalny do ilosc czasu ktora trzeba mu poswiecic Oczywiscie jak ktos wchodzi w temat na powaznie, kupuje duza sadzarke (chyba tak sie to nazywa), maszyne ktora zbiera przy wykopywaniu itp. to wtedy jest duzo latwiej. Dla nas to jednak nie jest core biznesu, uprawiamy glownie pszenice, rzepak i kukurydze plus bydlo mleczne a ziemniory tylko dla siebie razem z innymi warzywami.
OdpowiedzJa mam rodzinę na wsi i ciocia zawsze dzwoni czy chcemy truskawki lub maliny. Sami jedziemy i zbieramy, ciocia często też pomaga. Dla mnie to jest normalne. Teraz każdy myśli, że jak ktoś coś ma to musi się z nim podzielić, ale jemu to płacić trzeba.
OdpowiedzJa ciesze się, że dziadków mam na wsi, a niedługo ślubie się z dziewczyną która ma rodziców na małym gospodarstwie wiec i moje ewentualne potomki będą miały gdzie się wylatać i świnkę zobaczyć :)
Odpowiedz