Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Powoli zbliża się czas, kiedy młodzież licealno-akademicka zaczyna szukać pracy na wakacje…

Powoli zbliża się czas, kiedy młodzież licealno-akademicka zaczyna szukać pracy na wakacje (wiem, bo sama już szukam :P ). Dlatego też piszę, żeby ostrzec niektórych przed firmą KUKUCORN. Ale po kolei...

Wakacje zeszłego roku, zdecydowaliśmy z chłopakiem, że jednak warto dorobić trochę i popracować w wakacje. Z różnych względów wybór padł na polskie morze. Po przeszukaniu ofert znaleźliśmy właśnie ofertę Kukucorna. W skrócie - mieliśmy sprzedawać kukurydzę. I tu zaczyna się "bajka".

Początkowo firma "zapomniała sobie" o naszym zgłoszeniu. Dzwoniliśmy, jasne, już sprawdzają i dadzą nam znać. Po kilku dniach odpowiedź, żebyśmy przyjeżdżali. Okej, wygląda fajnie. Nie zraziliśmy się po pierwszej wpadce tej firmy - zdarzają się przecież różne przypadki.

W ofercie napisane było, że dostaje się dniówki (co chyba jako jedne z nielicznych zostało zrealizowane). Można zarobić od 1,5 do 3 tysięcy, a firma daje nam namiar na tanie mieszkanie (w okolicach 20 zł za osobę). Dodatkowo mieliśmy dostawać 25% od utargu i zaliczkę (co ważne!!) za każdy przepracowany pełen miesiąc. Pięknie, decyzja - jedziemy!

Pan przez telefon powiedział nam tylko, że najlepiej, abyśmy sobie znaleźli coś na jedną noc, a potem oni oczywiście dają nam namiar na obiecaną kwaterę. Więc tak też zrobiliśmy. Po przyjechaniu trochę w ciemno - nasz błąd - znaleźliśmy pokój za astronomiczną kwotę 130 zł za noc (astronomiczną dla nas oczywiście, zdaję sobie sprawę, że to norma w takich miejscowościach).

Tego samego dnia spotkaliśmy się z Dawidem (imię nie jest zmienione specjalnie). Szumnie powiedziane, spotkaliśmy się. Kazał nam wsiąść do samochodu i odjechał z nami na jakieś okoliczne zakuprze. Tam potwierdził to co było w ofercie i za kilka dni mieliśmy dostać namiar na, jak później się okazało, mityczny pokój. Dowiedzieliśmy się także, jak wygląda kwestia tej premii. Od każdego produktu Dawid miał odkładać nam po 30 groszy. Logiczne - działać ma to na nas motywująco.

Następnego dnia świetnie, znaleźliśmy pokój u przekochanej kobiety, która okazała się dla nas jak babcia. Zarobiliśmy ładny grosz i wszystko wydawało się bardzo w porządku. Jednak już następnego dnia różnica w wypłacie wynosiła 17 zł. Na naszą niekorzyść. Niestety, zorientowaliśmy się dopiero będąc już w swoim pokoju. No, ale okej, przecież Dawid mógł się pomylić. Trzeci dzień naszej pracy - zarazem ostatni. Dowiedzieliśmy się, że brakujące 17 zł to tak naprawdę nasza premia. I tu pierwszy szok. Premia? Czyli od naszych 25% odejmowane było to, co mieliśmy mieć jako PREMIE? Przecież cały czas mówiono nam inaczej.

Wtedy mój chłopak zadzwonił do pana postawionego nad Dawidem. Ten powiedział mu jeszcze inną wersję, niż słyszeliśmy do tej pory, bo owszem - potwierdził proceder z premią, ale twardo twierdził, że to razem ZAWSZE wynosi 25%. Po pracy, kiedy próbowaliśmy się wykłócać o to jak to dokładnie jest z tą płacą, bo Dawid nie dość, że wziął jako nasz utarg za dużo pieniędzy (bo premia), to jeszcze zaczął wmawiać nam inny przelicznik towarów i że nasze 25% to uśredniona wartość. Po ponownym telefonie do jego szefa - szef wyparł się treści poprzedniej rozmowy i twierdził dokładnie to co Dawid.

I teraz wisienka na torcie absurdu tej firmy. Mimo że dalej chcieliśmy tam pracować, bo jednak skończyć pracę po 3 dniach jest trochę niefajnie, Dawid kazał nam oddać saszetkę na pieniądze (na oko wartą z 5 zł), bo on wie, że my jutro nie przyjdziemy. Po tych słowach postanowiliśmy, że jednak nie damy się traktować jak idioci i szukamy czegoś innego.

Wiecie, może to nie były szczegóły na tyle ważne, żeby się o nie wykłócać, ale tak szczerze - po co robić ludziom wodę z mózgu? Nie lepiej po prostu powiedzieć szczerze jak wygląda kwestia tych 25% i premii? Przecież i tak byśmy u nich pracowali, a tak poczuliśmy się po prostu lekceważeni.

Historia ma w sumie dobry koniec, bo tego samego dnia, kilkanaście minut po rozmowie z Dawidem, poznaliśmy naszego następnego szefa. Nie dość, że mieliśmy większy asortyment, nie musieliśmy wszystkiego nosić w rękach, a mieliśmy ze sobą wózki, to jeszcze zachowywał się wobec nas naprawdę w porządku. Od samego początku wiedzieliśmy, że 20% to 20% utargu, a dodatkowo mogliśmy całkiem za darmo zjeść czy się napić tego co mieliśmy na wózkach (w Kukucornie trzeba było za to zapłacić całą cenę). A jeszcze na koniec pracy ZAWSZE dostawaliśmy coś na drogę. Czy to piwo, czy kolbę kukurydzy. Czasem dostawaliśmy premię, może i po kilka złotych, ale to zawsze miłe. A wiecie, co jest w tym najlepsze? Że Szef zachowywał się wobec nas jak dobry wujek, a do pracy po prostu chciało nam się chodzić. Na samym końcu nawet mieszkaliśmy w hali, gdzie mieszkało 90% jego pracowników i on sam. Po pracy można było się z nim napić piwa, porozmawiać i to były chyba najlepsze wakacje mojego życia. I na pożegnanie dostaliśmy z chłopakiem po 4 dychy.

Może w tym wszystkim wychodzimy trochę na pieniaczy, ale coś w tym jest, że w Kukucornie nie było miło i przyjemnie. Wiecznie naćpani sprzedawcy, nawet jeden sprzedał swoje lodówki turystyczne (w których sprzedawało się kukurydze) konkurencji za kilka złotych, bo był tak naćpany. U nas - tacy ludzie wylatywali.

Mielno - niszczy ludzi

by zolwzadhd
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar imhotep
5 5

Yyy... zgubiłem się w tych premiach i bonusach ;)

Odpowiedz
avatar Kokapofy
3 3

@imhotep: Ja też, ale chyba własnie na tym polega problem KUKUCORNA ;)

Odpowiedz
Udostępnij