"Robienie po znajomości".
Jak już wspomniałem w poprzedniej historii - jestem młodym programistą tworzącym strony internetowe i nieskomplikowane prace graficzne. Uczę się, przez co wiadomo - jak zarobię coś więcej to rodziców nieco finansowo odciążę, albo do rachunków się dołożę - a rodzice dumni, że syn w tak młodym wieku zarabia pieniądze. Ale nie w tym rzecz.
Znajomy mojego brata otwierał firmę zajmującą się instalacjami hydraulicznymi - potrzebował strony internetowej.
Nic trudnego, pogadałem z nim (widziałem się z nim drugi raz w życiu) i przy nim wyceniłem projekt - wyszło niewiele, bo ledwo pięćset złotych polskich (zestaw grafik + strona internetowa z zamawianiem i wyceną usługi online).
Nie było by w tym nic dziwnego, że takie coś kosztowałoby w normalnej agencji interaktywnej około 800-900zł. Sam nawet nie wiem dlaczego policzyłem tak mało, no ale mniejsza o to. Dobiliśmy interesu i za 500zł miałem startować już od zaraz. Oczywiście wiadomo - zabezpieczyłem się chociaż trochę i wziąłem na wstępie 100zł zaliczki. (zwykle biorę 50, jednak coś mnie tchnęło, że ten człowiek mnie wyr.. oszuka.)
I zacząłem. Klient był na bieżąco informowany o wszelkich pracach, miał możliwość zgłaszania poprawek czy zmian w każdym momencie.
Po tygodniu zaczęły się telefony.
- Kolego, słuchaj.. Wiesz, znamy się (DRUGI RAZ W ŻYCIU CZŁOWIEKA WIDZIAŁEM). Zejdziesz z ceny do... hmm... 300zł?
Powiem tak... Ładnie po schodach zszedł, ale nie zgodziłem się. Spotkałem się z odpowiedzią:
- Ok, luz - nie ma problemu. Pracuj dalej.
Poinformowałem "kolegę" o skończonej pracy - poprawek naniesione tysiące, bo co chwilę albo treść inna, albo logo się nie podoba. A tutaj uwaga... Kolejna negocjacja ceny! Ale to jaka!
- Dobra, strona wspaniała - sam bym lepszej nie zrobił! Ale wiesz... Może podarowałbyś mi to? Wiesz... sprzęt mnie kosztuje, samochód... (sprzęt kupił używany na allegro lub miał po dziadku/ojcu/koledze, a sam woził się jednym z najnowszych pojazdów terenowych marki zaczynającej się na H a kończącej na I).
O darowiźnie nie było mowy. Za dużo czasu na to przeznaczyłem, by oddać to za darmo. Odpowiedziałem, że nie pracuję za darmo. Kontakt zerwany.
A projekt? Na marne nie poszedł - po kilku przeróbkach zainteresowała się nim inna firma i zyskałem nawet więcej, niż miałem zamiar. Uważajcie na pracę "po znajomości"!
W moim wypadku, to rodzina i znajomi wydzwaniają, by im ładunki łatwić. A później "po rodzinie/znajomości dałabyś więcej", "tak tak ale auto mam od środy to nic, że zgodziłem się na wtorek". Uwielbiam swoją pracę.
OdpowiedzZnajomi nie są straszni. Podpisujesz umowę i lecisz z koksem. Lepiej płacić podatki i mieć coś w kieszeni niż się wykłócać :)
OdpowiedzNiestety z rodziną najlepiej to na zdjęciu, ale całe szczęście zostałem nauczony by wszystko było na papierze, szczególnie z rodziną żeby później nie było takich kwiatków.
OdpowiedzA zaliczka była zwrotna, czy nie? ;)
OdpowiedzZawsze powala mnie ten argument- mnie to kosztuje, tamto drogie... A ty pewnie wszystko za darmo dostajesz, i możesz się ulitować nad biednym klientem.
Odpowiedz@Locust: No bo przecież on korzysta tylko ze swojej wiedzy więc nie ma dodatkowych kosztów. Echhhh. Niektórzy, chyba nigdy, nie zrozumieją, że płaci się przede wszystkim za czyjąś wiedzę i umiejętności.
Odpowiedz800-900 mogłoby kosztować u kogoś prowadzącego jednoosobową działalność, normalna agencja raczej poniżej 3 tys za stronę nie zejdzie :) (a znam i taką, która bierze po 6-7 tys za przerobienie gotowego szablonu na wordpressie i joomli i też na brak klientów nie narzeka)
OdpowiedzNo to brat raczej nie do końca wiedział, kogo ci poleca. Mnie by chyba mniej wkurzyło to, że facio płacić nie chciał, a bardziej to, jak mnie potraktował. Czyli "masz tu, małolat, stówkę, się ciesz, bo dla ciebie to "majunt"*, lodów se w uj nakupisz, chipsów i lizaków, stoi?." Mam nadzieję, że tę "zaliczkę" potraktowałeś jako zadatek. Miałeś do tego prawo, ponieważ... "Zaliczka staje się nią tylko wtedy, gdy zostanie to jasno określone w umowie – bez takiego określenia będzie to zadatek." ...a zadatek jest bezzwrotny, gdyż z umowy zrezygnował klient. * majunt => majątek
OdpowiedzTo hyundai produkuje jakieś terenówki?
Odpowiedz@Vitas: A może chodzi o markę Hafei? ;) A tak serio to z większych Hyundaiów masz np. Tucson'a albo Terracan'a.
Odpowiedz@ejbisidii: oba te samochody to SUVy i żaden z nich nie nadaje się w konkretny teren. Chyba, że po całkowitej przeróbce co z kolei mija się z celem. Ale w sumie rozumiem autora, też kiedyś na wszystko co przypominało auto terenowe mówiłem terenówka :)
Odpowiedz@Massai: Czy tego chcesz czy nie to jest wyraźny podział na samochody terenowe i SUV. Daleko nie szukając, mercedesem ML nie pojedziesz w teren a klasą G już tak. I o jakim szpanowaniu mówisz?
Odpowiedz@ejbisidii: I Apostrof'a.
Odpowiedz@Massai: Klasę G też możesz mocno zrobić.
OdpowiedzNo tak sprzęt go kosztował, samochód kosztował jaki on bidny. Całe szczęście, że ty komputer do zastosowań graficznych to tylko kilka tysięcy, monitor drugie kilka, a pakiet Adobe też taniutko, dla malych firm chyba 2k rocznie.
Odpowiedz@grupaorkow: e tam, może w ogóle dostał to wszystko full darmo :D
OdpowiedzW przypadku stron jest sprawdzona metoda. Na samej górze strony, wielkimi czerwonymi, najlepiej mrugającymi kobyłami - "PROSZĘ UREGULOWAĆ NALEŻNOŚĆ ZA STRONĘ". Działą w 99,99% przypadków ;)
OdpowiedzJak to mawia mój nieszczęsny ojciec (który tylko przypadkiem nie ma na imię Janusz) - "Jak będziesz tak wymyślać to nigdy pracy nie znajdziesz, tłumaczenia to teraz dziecko po podstawówce zrobi. A jak zrobisz to szybko, sprawnie i tanio to może ktoś cię kiedyś poleci do poważniejszej pracy!". Po pracy przy sklepie Ebay tłumaczem freelancerem już być i tak nie chcę. To stanowczo nie na moje nerwy.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 28 grudnia 2016 o 20:49