Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Jestem miłośniczką kotów długowłosych. A że mam czas i warunki do tego,…

Jestem miłośniczką kotów długowłosych. A że mam czas i warunki do tego, jestem właścicielką trzech takich cudów.

Historia będzie o jednym z nich.
W listopadzie przygarnęłam kocurka. Piękny dorosły potężny Ragdoll. Okazało się jednak, że kocur ciężko przechodzi zmianę domu i zaczęły się kłopoty. Kocur zaczął sikać. Wszędzie, byle nie do kuwety, a darł się przy tym niemiłosiernie. Decyzja - szybko do weterynarza.
Weterynarz zbadał kota, stwierdził syndrom urologiczny kotów, wywołany przez stres. Dał zastrzyki, pogłaskał kotka, kazał przyjść na następny dzień. Generalnie wszystko jak najbardziej w porządku.

Na nasze nieszczęście następnego dnia w klinice przyjmowała Piekielna Pani Weterynarz (PW). Ledwo wchodzimy do gabinetu, już czuję niechęć. Kładziemy przestraszonego kotka na stole, a weterynarka zapala papierosa (!) i mówi, że Ragdoll to nie jest nawet kot, tylko jakaś maskotka. No dobra, można mieć różne podejście, jak by nie było rasa trochę specyficzna.
Nie poddaję się. Wyjaśniam objawy, powołując się na poprzedniego doktora, PW łaskawie gasi papierosa i stwierdza, że doktor młody, nienauczony życia i zawodu jeszcze i ona podejrzewa kamienie nerkowe. Nie wiem, jak to stwierdziła, nawet nie dotykając kota, ale OK, nie znam się specjalnie, a pani doktor ma dobre opinie, na pewno wie, co mówi. Trzeba przynieść mocz do badania. Ale za 3 dni, bo ona jutro i pojutrze ma już dużo pacjentów, a to może poczekać. Trochę się obawiam, dopytuję, czy mocz może stać tyle i czy nic się z nim nie stanie, PW na to, że do lodówki i może nawet miesiąc leżeć.

No dobra, mocz pobrany, zjawiamy się trzy dni później, i kolejne trzy dni później odbieramy wyniki. Tak, Pani Weterynarz nieomylna jak zwykle, badanie wykazało kryształki kamieni w moczu. PW bez pytania daje mi karmę specjalną dla kotów z problemami urologicznymi (zachwala: tanio! przecież to tylko 150 zł za opakowanie karmy), dorzuca jeszcze kilka saszetek mokrej karmy, każda za 10 złotych. Gdy wspomniałam, że kot nie zje mokrej karmy, bo nie lubi i je tylko suchą, dowiedziałam się, że oszczędzam na kocie i jego zdrowie jest dla mnie nieważne. No dobra, dla niego wszystko, biorę karmę i saszetki, odbieram rachunek na prawie 300 złotych.

Gdzie w tym piekielność? Przecież PW tylko wykonuje swoją pracę...

Miesiąc później wybrałam się z kotem na kontrolne badanie moczu (z racji przeprowadzki poszłam do innego weterynarza) i dowiedziałam się:
1) że badanie moczu metodą paskową jest niedokładne, nie wykonuje się go w takich poważnych przypadkach, obecnie wysyła się mocz do laboratorium, nie wiadomo dlaczego PW tego nie zrobiła, tylko zbadała sama za pomocą pasków
2)opis badania i diagnoza były niekompletne, kolejna pani weterynarz nie była w stanie stwierdzić, co tak naprawdę wyszło w tym nieszczęsnym moczu
3) moczu nie można przechowywać przez te kilka dni, nawet w lodówce, gdyż wtedy namnażają się w nim bakterie i tworzą się w nim kryształki.

Okazało się, że kotek nie miał żadnych kamieni. Mogliśmy zaoszczędzić sobie tyle stresu i pieniędzy. Dzisiaj dokładnie orientuję się w temacie, zanim wybieram się z kotem do weterynarza.

Klinika weterynaryjna

by milly
Dodaj nowy komentarz
avatar konto usunięte
22 22

Oczywiście, że piekielna to wiedziała, wyznaczyła wizytę za 33 dni mając pewność powstania w moczu kryształków i mogła wcisnąć Wam karmę. To nie głupota czy brak wiedzy to właśnie wiedza w służbie wyłudzeniu. Normalnie Was oszukała i to z premedytacją

Odpowiedz
avatar milly
10 10

@maat_: Teraz to wiem, że to było zwykłe oszustwo i wyłudzenie, ale nigdy bym nie pomyślała, że lekarz może specjalnie twierdzić, że kot jest ciężko chory, tylko po to, żeby zarobić na karmie i lekach. Po prostu nie mieściło mi się to w głowie.

Odpowiedz
avatar Gotan
10 12

Czyżby karma RC? ;) No to tutaj małe wyjaśnienie, wielu weterynarzy wciska nieświadomym klientom ten syf, bo mają z tego profity. Niestety zdrowie zwierzaka jest dla nich najmniej ważne.

Odpowiedz
avatar milly
1 1

@Gotan: Dokładnie, RC Urinary S/O. Karma dość droga, jednak podobno ani w połowie nie tak dobra, jak się o niej mówi.

Odpowiedz
avatar Felina
1 1

@milly: Droga i z tragicznym składem, do tego sucha. Powodzenia w leczeniu (nie maskowaniu objawów) tym kotów z kamieniami.

Odpowiedz
avatar archeoziele
8 8

Taka drobna uwaga. Karmienie kota samą suchą karmą nie jest dobrym pomysłem. Taka karma jest bardzo mocno przetworzona i obciąża nerki.

Odpowiedz
avatar milly
4 4

@archeoziele: O tym nie słyszałam, ale może masz rację. Tylko co zrobić, jeśli kot po prostu nie tknie żadnego mokrego jedzenia? Ani żadnego gotowanego ani surowego mięsa, ani ryby, ani pasztecików dla kotów. On musi mieć suchą karmę i już. Próbowaliśmy wielu saszetek, jedyne, do których się przekonał i jakoś zje, to najtańsze Winstony z Rossmana :)

Odpowiedz
avatar kalulumpa
5 5

@milly: sucha karma obciąża nerki głównie dlatego, że koty z natury mało piją. Nie zaleca się dawania samej suchej, ale jeśli już, to trzeba pilnować, by kot dużo pił, dlatego warto zainwestować w fontanny i tego typu gadżety ;) choć moje sierści wolą wodą chlapać niż ją pić...

Odpowiedz
avatar krystalweedon
0 2

@milly: Winnstony ma chyba cos w sosie. Czasami daje mojemu kotu saszetki i zjada tylko galaretke albo sos. To mieso podobne zostawia. Sprobuj diety BARF, albo dawaj mu mieso. Wychodzi taniej.

Odpowiedz
avatar milly
1 1

@krystalweedon: Nie wiem, co z tym kotkiem jest nie tak, ale nie chce jeść mięsa, drobiu w ogóle nie tknie, ewentualnie od czasu do czasu zje kilka kawałeczków wołowiny, ale bardzo niedużo. Ja już się poddałam i nie wciskam mu mokrego, widocznie taki jego urok, że lubi tylko suche :)

Odpowiedz
avatar krystalweedon
0 0

@milly: może ryby? Tak troche mu dać. U mnie pomgło stopniowe wprowadzanie. Też oszukiwałam go zalewajac mieso zelatyna. Uzaleznił sie od kupnego żarcia. Czytałam też o karmienu zywymi myszami. Jesli masz ochote to może sprobuj z zywa mysza.

Odpowiedz
avatar Mementomoris
-1 1

@archeoziele: A ja czytałem, że weterynarze uważają, że o wiele lepiej jest karmić kota tylko suchą karmą, jeśli nie ma problemów z piciem. Pozwala to na lepszą kontrolę nad wagą zwierzaka.

Odpowiedz
avatar milly
1 1

@Mementomoris: Ja też tak słyszałam, ale jak widać, ile osób, tyle opinii. W każdym razie kot pije dużo wody i bardzo chętnie więc nie ma problemu. @krystalweedon: ryb też nie jada, ale pomysł z żelatyną jest zadziwiający. Twój kotek dał się nabierać? Raczej chyba nie jest moim marzeniem eksperymentowanie w domu z żywymi stworzonkami :)

Odpowiedz
avatar archeoziele
-1 3

@Mementomoris: No właśnie nie. Każda sucha karma (nawet ta najlepsza, bezzbożowa) jest bardzo mocno przetworzona. Najlepszym rozwiązaniem jest karmienie mięsem lub dobrej jakości karmą mokrą.

Odpowiedz
avatar Felina
0 0

@milly: Nie żaden urok, tylko normalne uzależnienie ;-) Jak dasz przykładowemu człowiekowi dwa talerze: z czipsami/pączkiem i zdrowym obiadkiem, to sporo ludu weźmie czipsy. Koty tak samo, a suche to dla kota takie czipsy właśnie. Mnóstwo polepszaczy, wabików, przetworzone na maksa. Można kota przestawić na mokre, ale trzeba to robić stopniowo. Czasem przestawianie trwa nawet miesiącami, ale warto. Oczywiście najzdrowszy jest BARF, ale wiem, że nie każdemu się chce, więc pozostaje mokre o wysokiej zawartości mięsa (nie, Whiskas nie jest dobrą karmą :-P). Jeśli karmienie myszami (tzw. whole prey), to raczej nie bawiłabym się w żywe. Po co męczyć gryzonia mordowaniem przez niewprawnego kota? Można kupić mrożone. Ale nie ma gwarancji, że kot karmiony tylko suchym będzie wiedział, że myszy się zjada. Mementomoris, na suchym najgorzej kontroluje się wagę właśnie. Mają mnóstwo węglowodanów i śmieci, to tuczy koty. Nie wspominając o innych problemach zdrowotnych spowodowanych tego typu dietą. Archeoziele dobrze pisze! :-)

Odpowiedz
avatar konto usunięte
18 20

Natychmiast po odpaleniu papierosa przez panią dohtur, pryskałabym z kociakiem do innego weterynarza.

Odpowiedz
avatar Kecaw
11 11

@Candela: Właśnie chciałem to samo napisać. Jak autor mógł zostać przy wecie który tak o w gabinecie sobie papierosy zapala.

Odpowiedz
avatar milly
1 3

@Candela: Teraz pisząc tą historię, sama nie wiem, czemu tego nie zrobiłam. Może dlatego, że do tej dohtur poszłam z polecenia znajomych, a i opinie miała dobre. Pomyślałam, że widocznie takie ma głupie przyzwyczajenie, ale jeśli ma pomóc jakoś naszemu kotu, to niech sobie pali jak musi. Tym bardziej, że palenie mi jakoś bardzo nie przeszkadza.

Odpowiedz
avatar lelebr
1 1

@Candela: Znam jedną panią weterynarz, która pali w gabinecie. Typowa starsza kobieta, zmęczona życiem i pracą. Patrząc na nią ma się wrażenie, że dużo w życiu widziała i nic już jej nie zaskoczy. Sprawia wrażenie niemiłej, nieprzystępnej osoby itd. Ostatnio dowiedziałam się, że jest jednym z weterynarzy, do którego, jeśli znajdziesz bezdomne, chore zwierzę możesz spokojnie pójść wiedząc, że zapłacisz dosłownie te kilka € lub wcale jeśli wytłumaczysz sytuację, co wcale nie jest tak częste w tym zawodzie. Byłam u niej z polecenia znajomych, zna się na rzeczy, jest doświadczonym weterynarzem i nie wciska ci niczego. Nie przepadam za nią jako osobą ale częściowo zmieniłam o niej zdanie.

Odpowiedz
avatar Armagedon
5 5

No dobra, ale czy kot przestał w końcu sikać po katach, czy dalej sika? Bo jeśli nie przestał - to bardzo współczuję i poniekąd rozumiem przeprowadzkę. A jeśli przestał - to co mu pomogło?

Odpowiedz
avatar milly
7 7

@Armagedon: Na początku próbowałam wszystkiego, próbowałam po kolei różne rodzaje żwirku i nic nie pomagało, nadal wszystko było zasikane. Okazało się, że pomogła zmiana kuwetki po przeprowadzce :) To mi nie przyszło do głowy, ale widocznie nie podobały mu się jakoś nasze kuwetki, musiał mieć tę, którą dostałam, gdy go brałam, i z której korzystał od kociaka.

Odpowiedz
avatar ZaglobaOnufry
5 5

Poznani przeze mnie dotychczas weterynarze nie znali sie specjalnie na podstawach farmakologii, robiac podstawowe i razace bledy, dopiero zapytani glebiej (bo nie znam sie znowu na weterynarii) przyznawali racje i udalo sie uniknac nieszczescia. Dlatego m.in. CZYTAJCIE DOKLADNIE ULOTKI lekarstw i googlujcie na temat schorzen zwierzat szeroko i gleboko po internecie. Nie przyjmujcie kazdej wypowiedzi weterynarza za nieomylny pewnik - inaczej "zdechl pies"!

Odpowiedz
avatar milly
2 2

@ZaglobaOnufry: Teraz to wiem, i dokładnie się orientuje w temacie. Jednak do czasu Piekielnej Pani Weterynarz ufałam prawie bezgranicznie lekarzom weterynarii i żaden jak dotąd mnie nie zawiódł, wręcz przeciwnie. Szkoda, że jednak nie wszyscy mają na uwadze dobro zwierzaków. Dlatego zgadzam się z Tobą, lepiej zawsze dmuchać na zimne, jeśli chodzi o zdrowie naszych podopiecznych :)

Odpowiedz
avatar natalia
0 0

@ZaglobaOnufry: Mój weterynaryjny hit: "Trudno wyliczyć dawkę dla takiego małego zwierzątka, ale to lek z grupy enelpezetów, coś jak ludzki paracetamol, więc ile by się nie dało to nie zaszkodzi".

Odpowiedz
avatar Iras
6 8

Masz w swojej historyjce przepiekna nieścisłość - syndrom urologiczny kotów to własnie kamienie/piasekw pęcherzu moczowym i jedną z podstawowych kwestii jakie są tu do przestrzegania - jest właśnie dieta (inna sprawa, że wiekszosc diet weterynaryjnych jest też w postaci suchego zarcia) badanie paskami wykonuje się, żeby szybko potwierdzić podejrzenie. W przypadku problemów urologicznych tego typu, które były podejrzewane (przez pierwszego weterynarza) KONIECZNE jest normalne badanie moczu - oraz krwi, bo istnieje duże zagrożnie mocznicą pozanerkową. Macie szczęście, że diagnoza była błędna... gdyby była prawidowa mogłoby nie być co zbierać z kota po tych kilku dniach...

Odpowiedz
avatar milly
0 0

@Iras: Syndrom urologiczny kotów niekonieniecznie jest od razu kamieniami w moczu. Syndrom urologiczny to częsta choroba kotów, głównie samców przez to, że mają węższą cewkę moczową i wywołaną głównie przez stres i objawia się zapaleniem pęcherza i cewki moczowej. Nie leczone od razu, owszem, przemienia się w kamienie moczowe, ale to kwestia około 2-3 miesięcy. Jednak leczenie SUK to około 10 dni kuracji, jeśli chodzi o kamienie (w przypadku mojego kota struwity) to specjalna dieta i kuracja co najmniej 6 miesięcy. Jeśli chodzi o metodę paskową, rozumiem, że wykonuje się ją na szybko, i nie byłoby w tym nic złego, jeśli weterynarka wysłałaby mocz również do analizy laboratoryjnej. Zwłaszcza, jeśli podejrzewała kamienie. Ale nie, wzięła pieniądze za badanie moczu, ale to 'badanie' obejmowało tylko przyłożenie paseczków.

Odpowiedz
avatar Fomalhaut
3 3

Z ciekawości zapytam - jak się pobiera mocz od kota, który szcza po całym mieszkaniu? Destylacja dywanu, czy co?

Odpowiedz
avatar ciotka
3 3

@Fomalhaut: Na szczęście moja koteczka sikała nie z powodów chorobowych lecz fizjologicznych (ruja) i problem zniknął jak ręką odjął po sterylizacji, ale gdybym potrzebowała, to bez problemu potrafiłabym pobrać jej mocz. Po prostu wszystkie meble, które sobie upatrzyła do sikania miałam przykryte folią. I na tej folii były kałuże...

Odpowiedz
avatar krystalweedon
-5 5

@ciotka: to zaznaczanie terenu i to jest mocz nasiakniety feromonami i ma inny skład Nie jestem pewna czy sie nadaje do badania.

Odpowiedz
avatar milly
0 0

@Fomalhaut: Mam to szczęście, że kotek nie sikał na dywany, tylko na płytki. Ale mocz pobierałam tak, że ustawiłam w pokoju odkażoną i wymytą pustą kuwetkę (bez żwirku) i zamknęłam się z kotem w pokoju. Jak tylko widziałam, że coś próbuje zrobić, przeniosłam go go kuwety (z reguły grzecznie sikał, jak już się go trzymało w kuwecie), on się załatwił, a potem mocz do strzykawki :)

Odpowiedz
avatar ciotka
2 2

@krystalweedon: A niby dlaczego ma mieć inny skład (poza feromonami oczywiście)? Czy nie byłoby w nim glukozy/ciał ketonowych w przypadku zaawansowanej cukrzycy? Albo zbyt niskiego stężenia kwasu moczowego/mocznika podczas ostrej niewydolności nerek? Albo kryształów szczawianów? A może kot produkuje 2 rodzaje moczu? Jeden z feromonami do lania na łóżko właściciela i drugi do kuwety???

Odpowiedz
avatar Felina
0 0

@Fomalhaut: Nieważne, gdzie sika. Podstawia się kubeczek (taki jak na ludzki mocz do badań) pod ogon, kiedy się ustawia do sikania i zbiera strumyczek. Chyba można by zbierać mocz pipetką z osikanych miejsc, ale raczej byłby zanieczyszczony.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 15 kwietnia 2016 o 16:32

avatar natalia
0 0

@Fomalhaut: Dla opornych są specjalne hydrofobowe piaski, które nie wchłaniają wody. Wypełnia się kuwetę takim piaskiem, czeka się aż kot załatwi potrzebę i potem pipetką zbiera się kropelki...

Odpowiedz
avatar Dajmynatozosia
3 3

Niestety, ale coraz więcej weterynarzy to rzeźnicy a nie lekarze. Lekarzy z mojego miasta omijam szerokim łukiem. Historie z ich udziałem to już bardziej na Sadistica aniżeli na Piekielnych.

Odpowiedz
avatar marzannasierpniowa
1 1

Ja natomiast jestem miłośniczką świnek morskich. Moja świnia się rozchorowała, więc skoczyłam do polecanego weterynarza. Ten zbadał i stwierdził, że potrzebuje antybiotyku. No i fajnie podał antybiotyk, tyle że to przychodnia osiedlowa, a zbliżało się jakieś święto, więc zamknięta przez chyba 3 dni była i mówi, ze musi być ciągłość, więc żebym poszła tam i tam i powiedziała to i tamto. Więc poszłam. Zwierzaczki niespecjalnie złe, ani smutne wychodziły, więc zadowolona wchodzę do gabinetu i lekarz od razu - ojj... świnka morska? mam uczulenie. no ok ludzka sprawa, ale to może jakaś informacja :"świnek morskich nie przyjmujemy" coś? A jeśli nie to bierz świniaka i rób co do Ciebie należy. Pan założył lateksowe rękawiczki, czego lekarz w osiedlowej nie zrobił. I tymi rękawiczkami powyrywał zrozpaczonej świni tyle sierści, że hej. Nie mógł wbić tej igły z antybiotykiem gdzie trzeba. Wbijał tylko i rezygnował, a świniak jeszcze bardziej zestresowany. Udało się alleluja. Antybiotyk zaaplikowany. Po czym odkładam świniaka do pudełka transportowego, patrzę, a ona się jakoś tak nienaturalnie przytula do trocin... lekarz pyta, czy ona tak normalnie. Po czym świnia dostaje krwotoku z nosa, zawału i bam. Koniec świni. Może gdyby nie to nastawienie na początku nie winiłabym lekarza? Fakt, że świniaki to bardzo strachliwe bydlaki, ale żeby weterynarz doprowadził do zawału... Słabo. Na szczęście nie kazał mi zapłacić za lek... chociaż tyle.

Odpowiedz
Udostępnij