Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Historia o dokarmianiu osiedlowych zwierząt przypomniała mi czasy, gdy zamieszkałam na parterze…

Historia o dokarmianiu osiedlowych zwierząt przypomniała mi czasy, gdy zamieszkałam na parterze w bloku na osiedlu, gdzie średnia wieku wynosi 60 lat (drastycznie zaniżają ją studenci, osiedle niedaleko uczelni). Posiadam kotkę, która pierwsze miesiące życia była bezdomna i pozostał jej po tym nieposkromiony apetyt, graniczący z żarłocznością.
Balkon mieszkania wychodził na trawnik, drzewa i krzaki - miejsce, gdzie moja kicia ganiała za motylkami, uciekała przed psami, łaziła po drzewach i ogólnie zażywała wczasu. Po pewnym czasie jednak okazało się, że coś jest z nią nie tak - nie miała apetytu, zdarzały się biegunki itp. Okazało się, że ten przyblokowy trawnik jest wysypiskiem resztek z sąsiedzkich stołów. Moja kotka potrafiła przywlec do domu:
- skórę, łeb i kręgosłup z makreli wędzonej
- żeberka wieprzowe gotowane
- różne kurczacze fragmenty (raz kawał korpusu)
- zielono-sine, bliżej niezidentyfikowane mięsne kawałki.
Wszystko popakowane w woreczki foliowe(!!!).
Najgorsze, że w swoim łakomstwie mój zwierz chyba zatracił instynkt samozachowawczy i nie potrafił ocenić, że większość tych rzeczy jest zepsuta.
Nie było sposobu, by temu zaradzić. Raz widziałam emerytkę, która przez okno pyrgnęła dorodnego pomidora. Krzyknęłam za nią, ale w odpowiedzi ujrzałam tylko zatrzaskujące się okno.
Jedynym plusem sytuacji było to, że kicia większość znalezionych frykasów przynosiła do domu, więc czasem udawało mi się jej to zabrać (nie bez walki).
A skończyło się dopiero, gdy się wyprowadziłam. Na osiedlowych dokarmiaczy nie ma mocnych.

by ~Olas
Dodaj nowy komentarz
avatar Armagedon
26 28

To nie są dokarmiacze. Dokarmiacz nie wyrzuca jedzenia w torebce foliowej. I nie liczy na to, że bezpański kot zje pomidora. Kategoria I To są zwykłe, niemyte świnie, kopane lenie, którym łatwiej cisnąć coś zepsutego przez okno, niż pofatygować się do śmietnika, albo do zsypu. Kategoria II Trochę inny rodzaj mentalności. Nie wyrzucą żywności do śmieci, szczególnie chleba - bo to grzech! No to "dokarmiają" ptaszki i - niby to - bezpańskie zwierzątka spleśniałym pieczywem i gnijącym mięsem, coby sumienie mieć czyste i żeby bozia nie pokarała.

Odpowiedz
avatar Cyrkiel
2 2

@Armagedon: Kategoria III Ci co chcą się pozbyć osiedlowych zwierząt. Na moim osiedlu ostatnio kilka psów oraz mój (nie znam właścicieli kotów więc jeśli o nie chodzi to nie wiem) zmarło po tym jak zjadło kiełbaskę. A w tej kiełbasce trutkę na szczury.

Odpowiedz
avatar geranium
8 10

jest jeszcze jedno rozwiązanie dla Twojego kota. siatka ochronna. kotu nic się nie stanie (zatrucie, pies, samochód..) a ograniczenie nie jest jakimś traumatycznym przeżyciem

Odpowiedz
avatar Zmijcia
0 6

@geranium: Mogę Ci na tydzień oddać mojego kocura i spróbuj mu ograniczyć wychodzenie. Armagedon i kotapokalipsa murowane.

Odpowiedz
avatar geranium
3 3

@Zmijcia: mam dwa koty (nie mylić z posiadam czy jestem właścicielem) w "historii" także są kolejne dwa oraz pozostała menażeria. ograniczenie wychodzenia na podwórko nie jesz problemem jeśli zapewniasz futru odpowiednią dawkę ruchu, zabawy i czułości

Odpowiedz
avatar Habiel
5 5

@Zmijcia: Na smycz go, jak Kargule i Pawlaki. Mój bez problemu na niej chodzi. Ma dawkę ruchu i świeżego powietrza, a ja wiem, że jest bezpieczny.

Odpowiedz
avatar Zmijcia
0 0

@Habiel: Widocznie mój ma zbyt wiele energii, bo ani spacer na szelkach, który praktykowaliśmy na początku, ani zabawy zabawkami nie pomagają. Po 10 minutach zabawy zaczyna ignorować zabawki i tyle w tej sprawie mamy do powiedzenia. A na szelkach po krzakach nie zapoluje ani na drzewo nie wlezie. Uspokaja się dopiero po 3-4 godzinnej wyprawie i polowaniu na ptaki / rowerzystów (tylko na tych co za szybko jeżdżą). Na szczęście mamy ten komfort, że mieszkamy na wsi, więc wokół pola i lasy, a do ulicy daleko.

Odpowiedz
avatar grupaorkow
1 1

@Zmijcia: możesz wychodzić z nim na smyczy. Poza tym, zauważyłam, że jak się kota wymęczy i wybiega w mieszkaniu, to jego zapał do ucieczek znacznie maleje.

Odpowiedz
avatar Zmijcia
2 2

@grupaorkow: Jak już wyżej wspomniałam - były próby spacerów na smyczy - dla niego to było za mało. Zabawki po 10 minutach go nudzą, w mieszkaniu ma specjalnie porobione półki na ścianach na różnych poziomach, żeby miał gdzie poskakać, ma drapaki, ma wędki z piórkami, myszkami, pluszaki, piłeczki z dzwoneczkami - nawet siłą się go nie zmusi, żeby się nimi bawił. Taki już ma charakterek, nawet po kastracji się nie zmienił. Uciekać nie ucieka, po prostu robi kotarmagedon i trzeba go wypuścić. Nie wiem, może wpływ na to ma fakt, że był za wcześnie odebrany od matki i się nie nauczył jak się zachowywać. Osoba, która nam go oddała twierdziła, że ma dwa miesiące, weterynarz stwierdził, że maksymalnie niewiele ponad miesiąc, pierwsze tygodnie musieliśmy go karmić mlekiem z pipety bo nie umiał z misek.

Odpowiedz
avatar LittlePretty
5 5

Moja babcia tak ciągle "uszczęśliwia" mojego psa. I nie wiem ile razy już jej tłumaczyłam, ile razy się z nią o to pokłóciłam i ile razy to samo próbowała jej przetłumaczyć moja mama. Do babci nie dotrze, że ma mi psa nie dokarmiać, szczególnie gotowanymi kośćmi z drobiu. "Przecież psy tyle lat jedzą resztki i nic im się nie dzieje". Nie dotarło do niej nawet jak któregoś razu pies jej jedzonkiem się zwyczajnie zrzygał. Kiedyś znalazłam w kojcu nawet stare, zapleśniałe ciasto. A babcia od jakiegoś czasu wypiera się każdego pytania na temat dokarmiania, a wszystkie resztki na pewno same wchodzą do miski.

Odpowiedz
avatar archeoziele
7 7

@LittlePretty: Jakbym czytała o moim dziadku. Też nie idzie mu wytłumaczyć, że pies nie powinien jeść chleba. Nawet z masłem. Ani że ilości jedzenia jakie podaje są zdecydowanie za duże i pies zaczyna wyglądać jak dorodna baryłka. Co oczywiście odbija się na jej zdrowiu.

Odpowiedz
avatar Jasiek5
7 9

Mój rudo pręgowany kot Maciej żył 18 lat i 2 miesiące. Był typowym domatorem. Jeśli wychodził poza mieszkanie to tylko na smyczy. Żył na kociej karmie i domowych resztkach z mięsnych posiłków. Popieram w całości to co napisała Armagedon. Jak ktoś wyrzuca jedzenie przez okno to powinna się nim zająć Straż Miejska.

Odpowiedz
avatar arabika1234
1 1

@Jasiek5: mój Puszek też tylko na smyczy. U nas też ktoś wyrzuca resztki przez okno ale na szczęście mojego kociaka to nie interesuje. Popieram że powinna tym się zająć Straż Miejska a ludzie takim wyrzucaniem mogą dorobić się kiedyś szczurów

Odpowiedz
avatar lazy_lizard
6 6

Między innymi dlatego moje koty nie wychodzą na dwór same.

Odpowiedz
avatar denaturat
4 6

Świnie i debile na świecie będą zawsze - tego nie zmienisz. Za to masz możliwość decyzji czy kot jest wychodzący czy nie. Jeżeli decydujesz, że kot jest wychodzący, narażasz go nie tylko na resztki wyrzucane przez debili na trawnik. Tutaj pretensje możesz mieć tylko do siebie :)

Odpowiedz
avatar pola20
1 3

Kto mieszkając w bloku wypuszcza samopas psa lub kota ? To nie wieś, wiele niebezpieczeństw czeka na takiego zwierzaka.

Odpowiedz
avatar mahisna
0 0

Aż by się chciało tego pomidora odesłać z powrotem przez okno takiego "inteligenta". :) Za wyrzucenie papierka na ulicy dostajesz mandat, a podwórka można bezkarnie w ten sposób zanieczyszczać i naprawdę żadne służby się tym nie interesują?

Odpowiedz
Udostępnij